Byliśmy wczoraj z Ventusem na Boberku. Pogoda zapowiadała się wspaniale i humory dopisywały. Po dojechaniu na miejsce szybki rzut okiem na wodę i miny trochę nam zrzedły - kawa z mlekiem, przejrzystość wody na jakieś 30-50 cm. Nie zrobiliśmy jednak tylu kilometrów żeby tak łatwo się poddać! Biorąc pod uwagę warunki trzeba było rzeźbić nimfą (Ventus próbował na mokra ale szybko zrezygnował). Kilka rzutów i melduje się pierwsza ryba - na różową nimfkę skusił się wypasiony kiełb ;). Kilkadziesiąt kolejnych rzutów bez brania aż w końcu... delikatne zatrzymanie, zacięcie i czuję miły ciężar na wędce. Na prowadzącą skusił się ładny lipień. Nie miałem ze sobą miarki więc tylko przyłożyłem do wędki (po późniejszym zmierzeniu wyszło ok 38-40cm). Kilka szybkich fotek (podziękowania dla Ventusa) i do wody. Później miałem jeszcze dwa wymiarowe, kilka małych, dwa pstrążki, dwa kleniki i na koniec płotkę :). Ventus też kilka ryb zaliczył więc pomimo kiepskich warunków było całkiem nieźle. Mały niedosyt jednak pozostał bo w planach było łowienie na mokrą i suchą na wieczornej rójce (po obłowieniu kilku miejscówek ok 18 skapitulowaliśmy). Do tego w domu zauważyłem, ze telefon zrobił mi psikusa i przestawił rozdzielczość w aparacie na 640x480