Skocz do zawartości
tokarex pontony

zahar

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    23
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje o profilu

  • Lokalizacja
    Białystok

zahar's Achievements

0

Reputacja

  1. zahar

    Uwalniacze...

    Przedstawiłem Wam wcześniej uwalniacz, lecz aby coś uwalniać powinno mieć to sens. Zabawa z gumą lub przynętą z kraju smoka, to strata Twojego czasu, to zbędna fatyga, ale to Twój wybór. Sensem jest zmagać się o coś, co jest tego warte. Polskie firmy i produkcja autorska tworzą wspaniałe przynęty, wystarczy się rozejrzeć, chociażby na forum. Absurdem jest zachłystywać się zagraniczną marką, gdyż nasze, są lepsze w wielu, wielu przypadkach i bardziej są znane tam, co też jest absurdem. A skoro jest możliwość odzyskania przynęt, to rozejrzyj się. Wkrótce zamieszczę jakiś filmik w necie, o nim, co może i co może więcej, gumy też będą, ale…
  2. Używam z dużym powodzeniem, lecz w tam gdzie występuje naturalnie, wówczas jest zbędne nęcenie poprzedzające dzień łowienia. Rośnie na miejscach piaszczystych, i bardzo dobrze czuje się w okolicy jego woń. Od kilku lat zbieram go sam, obcinam nożyczkami kwiatostan nostrzyka (tylko żółtego), suszę w cieniu. Suszenie powoduje pozbycie się zapachu ziela, a wyostrza się aromat zioła (nostrzyka). Dodaje małą porcję do pudełka z białymi robakami, wystraczy noc i nie warto przesadzać z ilością, gdyż zapach jest intensywny. Kiedyś zrobiłem test, robaki z kolendrą i nostrzykiem. Na kolendrę wchodziły płoć i krąp, na nostrzyk dodatkowo pięknie brał lin, a nie brał na kolendrę.
  3. Banalny sposób na Występowanie Suma (nawiązuję do tytułu). Wieczorem nad wodą, tylko abyś był wszędzie słyszalny, krzyknij - sum wystąp! Odczekaj chwilę i obserwuj czy występuje.
  4. zahar

    semi-jerking dla leniwych

    Kupić – u producenta z filmu, lub zrobić. Kawałek nierdzewnego, sprężystego drutu, przelotka ceramiczna. Przykleić epoksydem lub poxipolem połowę pierścienia z przelotki. Całość mocować na uprzednio nałożonym (rozciętym) wężyku ogrodowym – lepsza stabilność, a drut nawet niedbale wykonany, nie porysuje lakieru kija. Sądzę, że bez bólu sobie z tym poradzisz, a jeśli uznasz to za zbędne, to bez uszczerbku dla wędziska. Pokazałem to, jako jedną z wielu ciekawostek, które można znaleźć w sieci, a jeżeli komuś pomogą, tym lepiej.
  5. zahar

    semi-jerking dla leniwych

    Niszczy, podobnie jak przelotka szczytowa, gdyż kąty ugięcia żyłki są zbliżone, ale mniej. Mniej, gdyż pracuje tylko przy ściąganiu. I mniej, bo podobnie jak przy klasycznym jerkowaniu, w momencie szarpnięcia, ugina się kij i żyłka cofa się w kierunku przynęty kilka centymetrów, ale w przelotce szczytowej (oscyluje). Warunek, te same materiały (przyklejona połowa pierścienia z przelotki). W oryginalnej propozycji, wykonany z drutu, zostanie przetarty, szybciej przez plecionkę, bo ona niesie więcej zanieczyszczeń, w tym drobiny piasku. Pytanie z rybą, rozumiem, że to żart.
  6. Kolego Finczyk, Mogłeś jak normalny człowiek kupić granat i nie zawracać nam głowy jakimś kołowrotkiem i plecionką, o ile mniej stresu dla wszystkich.http://haczyk.pl/forum/images/smiles/icon_smile.gif A tak na poważnie, pierwsze zdjęcie – brak nawoju plecionki w dolnym gnieździe szpuli, dlatego uważam, że szpula jest za głęboko osadzona lub oś kołowrotka jest wciśnięta, co jest prawie nie możliwe, no chyba, że w Gruzji. Ponadto warto dowinąć starą plecionkę, by sprawdzić, czy ma ona tendencje do plątania się, bo pomimo dobrego wyglądu, może być wyjątkowo miękka i łatwo skręca się z efektami jak widać. Temat jakby zawisł w próżni, a warto znać przyczyny, aby w takich sytuacjach mieć gotowe rozwiązania.
  7. Diagnoza na odległość, trochę ryzykowna, bo można popłynąć. Ale gdybając - czy sprężyna pałąka nie jest uszkodzona lub wykonana z niezbyt „sprężystego” drutu. Gdyż wygląda to tak, jakby przy silniejszym (szybszym) zwijaniu, odginał się pałąk i rolka pojawiała się wyżej krawędzi szpuli, a plecionka spływała z niej na uchwyt hamulca. Po kilku obrotach była sprowadzana do szpuli (widać, że dużo głębiej niż jej krawędź, którą musiała „przeskoczyć”) i cykl się powtarzał. Albo, może wystarczy unieść szpulę (podkładką), lub przełożyć hamulec, może źle złożony pakiet po „konserwacji”, po kołowrotku widać, że w życiu nie miał lekko. Plecionka wygląda dobrze, ma połysk i się nie strzępi, a jeżeli zdarzało się jej uszkadzać tym pokrętłem hamulca to przy obciążeniu dynamicznym, 20g może „ważyć” kilka ładnych kilogramów. Jej ilość na szpul, w tym przypadku im mniej tym lepiej. Albo, sprawdzić rolkę i plecionkę, czy która z nich nie powoduje nadmiernego skręcania owej plecionki (są takie plecionki i tacy renomowani sprzedawcy), a ten (do wyboru) tandem jest zabójczy.
  8. zahar

    semi-jerking dla leniwych

    Do pierwszej krwi, do pierwszej kości czy ostatniego palca?
  9. Z pewnością większość łowiących o tym wie, ale warto przypomnieć. Mały drobiazg, do wykonania w minutę, a może zmienić, lub poprawić pracę przynęty i oczywiście zaoszczędzić 6,95$. Mi się „toto” sprawdzało z małymi przynętami, przy dużych, zmiana pracy była nieznaczna. Do tego kołowrotek o dużej szpuli i małym przełożeniu – poprawia pracę. Na początku trochę zraża, ale jak się coś zaczepi, to się zmienia nastawienie do świata. Film typowo amerykański, przerost formy nad treścią, ale… http://www.youtube.com/mylinedancer#p/u
  10. zahar

    Zimowy smar

    "Kolego ten nadmiar smaru który wypełnia korpus a został wyciśnięty z trących się części kołowrotka jest potrzebny moim zdaniem by właśnie nie dopuścić wody do części ruchomych . " Zawsze staram się, aby kołowrotek wewnątrz był pozbawiony wody, a kontynuując, czy aktualnie niski stan wody spowodowany jest wynoszeniem jej do domu w kołowrotkach? W kołowrotkach stali korodujących prawie nie ma. Przed chwilą sprawdziłem Shimano Aero magnesem neodymowym, oś szpuli i wkręty są z kwasówki, jedynie pałąk rotora jest przyciągany, a przecież nie koroduje, więc to stal nierdzewna. Nie wiem jak z gorszymi kołowrotkami np. polskich dystrybutorów gdyż oni mają to, co im się tanio uda kupić a Azji. A może, wnioski Kolegi są błędne. Łożyska i pasowanie mechanizmów na Tajwanie, Indonezji czy Malezji są na temperatury tam występujące. Poza tym któż by się przykładał do masówki sprzedawanej 2-5 $ w hurcie, bo po tyle to idzie. Kołowrotki są robione na stopach aluminium, miedzi i cynku, a stopy te pokrywając się tlenkami i najczęściej nie korodują w głąb. Wystarczy zwilżyć je smarem lub olejem, a stan (wygląd) ich będzie niezmienny przez wiele lat. Pisząc post poprzedni, chodziło mi o to, że zimą nadmiar smaru nie jest szkodliwy, a jest uciążliwy, bo pogarsza płynność pracy napędu jak też hamulca, jeżeli tam smar się dostał. Tak jakby mechanizm był wewnątrz dodatkowo oblepiony plasteliną. Szczególnie łożysko ”oporowe” (cudaczna nazwa) nie może mieć nadmiaru smaru, gdyż będzie „puszczać” wsteczne obroty. Smar na mrozie tężeje (każdy), i dobre smary na pastach litowych, odporne na wilgoć też tężeją, ale znacznie mniej. Ja używam na zimę lotniczego do -55° i oleju, mając pewność, że nie zawiedzie. Wart poszukać znajomego mechanika na Okęciu lub Krzesinach, a nie drażnić się z jakimiś grafitowymi, molibdenowymi i czort wie, co jeszcze.
  11. zahar

    Zimowy smar

    Na polskie zimy wystarczą smary sprzedawane w sklepach wędkarskich, pod warunkiem, że zawartość ma właściwości w połowie zbliżone do opisu etykiety. Dobre smary niskotemperaturowe są drogie i trudnodostępne, a z drugiej strony łowienie w temperaturze poniżej -25° jest chyba za karę. Najprostszym działaniem jest otworzenie kołowrotka i usunięcie nadmiaru smaru (widywałem kołowrotki „utopione” w smarze), a zostawienie go prawie w ilościach śladowych. Smar, który został wyciśnięty z pomiędzy miejsc współpracujących nigdy tam nie wróci, więc jest zbędny, a na mrozie tylko je zespala. Pozostawienie otwartego kołowrotka przez noc na grzejniku pozwoli na wysuszenie (z wody). Woda bardzo łatwo dostaje się do wnętrza, ale bardzo trudno się z niego wydostaje. Oś szpuli oscylując pracuje jak tłok, który spręża i rozpręża powietrze w korpusie, co z kolei powoduje przenikanie wilgoci do wnętrza. Część wilgoci przenika do smaru tworząc pastę, która tężeje na mrozie. Ten sam kołowrotek, który „pięknie” pracuje w domu, na mrozie jest trudny do ruszenia. Na zimę smar lepiej zastąpić olejem silikonowym lub syntetykiem silnikowym 10W/X, nigdy nie używać spożywczych, bo są higroskopijne. Reżim pracy silnika na mrozie podczas rozruchu jest wielokrotnie wyższy niż jakiegokolwiek kołowrotka. Dokładność, materiały i pasowania elementów współpracujących silnika i kołowrotka mają się jak zegarek szwajcarski do cepa. Smar zaś można użyć smarując nim krawędzie korpusu przed złożeniem i traktując ten smar jako uszczelniacz. A jeżeli ktoś się upiera przy smarze, a ma kilka do wyboru, więc warto po „kropli” każdego z nich włożyć na godzinę do zamrażalnika (-20°) i porównać ich twardość po wyjęciu.
  12. Cormoran Corcast dlatego, gdyż ma jedną z największych szpul, jest lekki i go lubię. Pomimo wielu zalet, jedną z wad starego Corcasta jest kształt rotora i tylnej krawędzi szpuli, powodujące spływ żyłki pod nią i nawijanie na oś. Występuje to także w innych kołowrotkach o podobnej budowie. Absurdem zaś była reklama pewnego polskiego dystrybutora z kołowrotkami o kształcie szpuli V. Żyłki match pozbawione częściowo "pamięci", przy odrobinie nieuwagi potrafią szybko wyskoczyć z gniazda szpuli, a po paru obrotach korbką zaczyna się zabawa z rozplątywaniem i zdejmowaniem żyłki z osi kołowrotka. Dlatego używam kołowrotków z hamulcem tylnym, bo szybko pozwalają na zdjęcie szpuli i nie ma potrzeby ponownego ustawiania hamulca. A jeżeli chodzi o jego precyzję, wystarczy wymienić jeden z grubszych krążków na kilka cienkich z teflonu lub poliamidu, dotrzeć w pakiecie pastą polerską - do tworzyw lub lakieru (ostatecznie może być do zębów) wyczyścić i ułożyć w tej samej kolejności. Zapewni to płynność jego pracy i dokładność nie gorszą jak z przednim. Uważam, ze zamyka to częściowo dyskusję, który hamulec jest lepszy. A z precyzją laboratoryjną, nie ma sensu przesadzać przynajmniej, jeżeli chodzi o połów ryb. Pierwszy krok to wymiana plastikowego pierścienia, tylnej krawędzi szpuli, aby spływ luźnej żyłki był do gniazda szpuli, nie zaś na zewnątrz. Nie należy przesadzać ze średnicą zewnętrzną, aby nie ocierał o rotor i nie przetarł żyłki, która tam się może znaleźć. Dystans powinien wynosić do 1,5 mm - ugięcie osi+luz szpuli na osi, przy jej maksymalnym wysunięciu podczas obciążenia+luz na łożysku rotora. Żyłki 0,16-0,20 potrafią szybko się tu położyć, co jest sygnałem, ze nawój jest zbyt luźny. Pierścień powoduje, że żyłka układa się przed nim, gdyż się z niego zsuwa, a nie spada głębiej. Poniżej obrazek szpuli oryginalnej i po zmianie. http://www.haczyk.pl/forum/files/szpule_1_376.jpg Kolejny element to, pierścień rotora o dwóch powierzchniach spływu, trochę trudniejszy do wykonania, ale to on generalnie powoduje, że żyłka nie dociera do osi, a zatrzymuje się najczęściej na stożku o większej średnicy i rotorze. Podtoczenie (w promieniu) na odsadzeniu pomiędzy stożkami, to miejsce na nit zaczepu żyłki w szpuli. Gabaryt tego pierścienia jest wyżyłowany, aby maksymalnie głęboko mieścił się pod szpulą, lecz jej nie ocierał, a na obwodzie pozostawiona przestrzeń na mogącą pojawić się żyłkę. Po takiej przeróbce nigdy żyłka nie nawinęła mi się na oś kołowrotka. O wiele szybciej jest przyciskiem zdjąć szpulę, zsunąć żyłkę z pierścienia, założyć szpulę i zwinąć naddatek, przedtem nawinięty na pierścieniu. Poprzednio przy nieuwadze, trzeba było ją zdejmować brudną w smarze z osi, często w najbardziej nieodpowiedniej chwili. Obydwa pierścienie wykonane z PA6, wklejane na epoksyd, wystarczające na nasze warunki klimatyczne i żywotność kołowrotka. Powierzchnie pracujące powinny być wypolerowane przed zamontowaniem. Można by je jeszcze "odchudzić", lecz zysk na wadze byłby kilku gramowy, co byłoby prawie niewyczuwalne. Kręcioł z pierścieniem. http://www.haczyk.pl/forum/files/piercie_190.jpg Jeżeli ktoś z czytających, będzie chciał to pokonać, warto pokusić się w wstawienie pierścienia z nierdzewki A-4 na przedniej krawędzi szpuli(pozwala trochę zwiększyć średnicę - więcej żyłki, dalsze rzuty). To precyzyjna ingerencja, ale zapobiega to jej szybkiemu rysowaniu (znakomite zwiększenie trwałości), a w razie uszkodzenia, można go zapolerować. Przy wyrzutach, żyłka sama poleruję taką krawędź, zaś aluminiową niszczy (pojawiają się karby) - żyłka i szpula niszczą się wzajemnie. Taka krawędź wytrzyma silne uderzenie, nie wykruszy się, tak jak te z powłoką. Nie dotyczy to kilku sprawdzonych firm, lecz w większości azotek tytanu TiN na ich szpulach i pałąkach, ma zbliżony kolor, lecz inne właściwości, powiedzmy, że nie wiem, o co chodzi. W kilku kołowrotkach wstawiałem taki pierścień do szpul "grafitowych"(zapas). Przyczyniał się do lepszej pracy tj. dalsze rzuty, bardziej ciche i płynne wysnuwanie się żyłki i dłuższa żywotność żyłki. http://haczyk.pl/forum/files/spool__front_side_285.jpg A tak wygląda całość po pracy. http://www.haczyk.pl/forum/files/krcio_138.jpg Parę lat wstecz, wysłałem te i kilka innych poprawek do Cormorana w Niemczech, lecz wstawili na krawędzi szpuli szczotkę, a inne to kosmetyka. Poza tym musiałby być "trochę", droższy. Nie jest to szczęśliwe rozwiązanie, gdyż szczotka w takim rozwiązaniu porywa żyłkę, a powinna utrudniać jej przemieszczanie, a w match'u są używane żyłki cienkie. Nie piszę tu o ingerencji w napęd, bo są to działania bardzo precyzyjne i raczej nie na ten portal. Jeżeli ktoś znajdzie trochę czasu i może to zrobić, uzyska całkiem sprawny kręcioł. Nie zapewni to spadania żyłki ze szpuli, bo prędzej czy później się zdarzy, ale likwidacja żyłki poza szpulą będzie wielokrotnie szybsza, a sama żyłka czysta i nieuszkodzona.
  13. zahar

    Uwalniacze...

    Dużo jeżdżę i nie zawsze mam czas na pisanie. Wspomniałem przedtem, że ten uwalniacz oprócz zrywania przynęt z zaczepu, jak wszystkie inne uwalniacze, ma opcje zbijania przynęty. Ta sytuacja jest możliwa tylko przy bezpośrednim kontakcie uwalniacza z kotwiczką, gdyż inaczej tworzy się przegub, a jest nim kółko, krętlik, agrafka lub ich zespół, które uniemożliwiają zbicie. A dlaczego jest to ważne, dlatego, że wystarczy jedno stuknięcie i sprawę mamy załatwioną. Każde szarpanie powoduje, że kotwica bardziej zagłębia się w zaczep (a nie wiadomo, co jest pod wodą) i aby go pokonać najczęściej jest odginana, może się też złamać. No chyba, że trafi się zielsko lub spróchniała gałąź, wówczas kotwica to przetnie. Dlatego, jeżeli w trakcie uwalniania żyłka się zluzowała, wyciągamy. Spininguję ponad 40 lat, ile „tego” zostawiłem w wodzie, i teraz też się zdarzy (bez porównania), jeżeli poniesie fantazja i za bardzo zaufa się plecionce. Być może ostatnio wpadłem w zadufanie, gdyż rzucam przynętą tam gdzie wcześniej bym tego nie zrobił, lecz dlatego, bo mam to, czego wcześniej nie miałem. Tak na marginesie, jestem autorem tego uwalniacza, o średnim poziomie cenowym, a z racji na skuteczność, materiał i pracochłonność, bardzo niskim. Haczyk jest doskonałym portalem, bardzo przejrzystym i logicznym (ukłon w stronę twórcy lub twórców), i co najmniej nie wypada robić tu bazaru, a ze zrozumiałych powodów na wiodące pytanie mogę odpowiadać tylko na priv. Na pozostałe chętnie odpowiem na forum.
  14. zahar

    Uwalniacze...

    Niespodziewanie długa przerwa na forum, ale do rzeczy. Taki mały obrazek możliwości, chociaż nie jest to regułą, ale z obserwacji (oczywiście podwodnych) tak jest najczęściej. Uchwycona kotwica, (jeśli przedtem nie zbita) jest wyrywana. Przynęta, bez znaczenia na kształt, rodzaj, wielkość, (aby się mieściła w otworach,) jest neutralna. Duże woblery do trolingu z dwiema, trzema kotwicami, są zaczepiane za pierwszą, bo są duże i nie mieszczą się. Pozostałe 90% to standard. Obrazek przedstawia mały fragment przyłowu, a jest tego trochę. Przynęty różnych firm, w różnym stanie, niektórych przynęt nie znam (np. ta miedziana wahadłówka), a bez sensu jest fotografowanie wiadra „blach”. Czasami, jak coś widzę w wodzie, robię celowy zaczep, aby to wyjąć. Przy okazji, przyrząd nazywa się surfer, kształtem podobny desce surfingowej, wyraz pochodny od sure ferrum – niezawodne żelazo, i uwalnia przynętę, a nie mnie od niej.
  15. zahar

    Uwalniacze...

    Może jeszcze parę szczegółów, to to ma 7 stref wczepiania, bierze wszystko z równym powodzeniem trudne przynęty: gumy, mikrojigi, mormyszki , a o dziwo haczyki (najmniejszy, przy jakim była próba nr 12). Kolejną korzystną cechą, jest gwałtowne unoszenie się przyrządu, które występuje tylko w momencie szarpnięcia, podczas uwalniania. Wypadkowa sił, unoszenia przyrządu i napięcia linki powoduje wykręcanie kotwicy z zaczepu, lub „wyskakiwanie” przyrządu ze szczeliny np. pomiędzy kamieniami. Jest ona większa o ok. 50% od siły naciągającej linkę. Po wyczepieniu, przyrząd osłania korpusem przynętę, zapobiega zaczepieniu się jej w trakcie powrotu i traci zdolność do obracania się. Uniknięto opcji, gdzie dociążona uwalniaczem przynęta, zaczepiona za krętlik lub ściśnięta za korpus jest wleczona po dnie, grabi je, aż trafi na solidny zaczep. W tym przypadku, przyrząd ślizga się, kontaktując się z dnem poprzez gładki spód w formie płozy. Malunek poniżej. http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/6e14c0709eee6454.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.