Witam!
Byłem ostatnio 3.11.10 wczesnym popołudniem nad Odrą na wysokości kozanowa. Mróz, śnieg i płynąca kra, ale czego się nie robi z myślą o zimowym sandałku lub wygłodniałym szczupłym. Generalnie pole manewru bardzo wąskie. Zatoka policyjna skuta całkowicie lodem aż pod sam nurt, napływy główek były pozamarzane, a płytkie środki jeszcze nie, ale co mi w taki mróz po płyciznach. Porzucałem w okolice przelewów główek, a raczej dołków obok ciskając ciężkie główki między kry. Parę razy bezpośredni kontakt z płynąca taflą lodu kończył się jej holem pod brzeg lub pięknym piruetem. Plecionka (wiem, wiem w mróz to szaleństwo) marzła dość mocno, a przelotki co dwa rzuty trzeba było rąbać. Generalnie wypad z tych extreme, ale mam tą statysfakcję, że próbowałem. Wróciłem o kiju z arsenałem pomniejszonym o 6 gum Teraz widziałem, że główny nurt znów czysty i odmarznięty, może jeszcze uda się coś chlupnąć do wody Generalnie to raczej koniec sezonu, ale kto wie...wygłodniałe sandałki może skuszą się jeszcze na smaczną gumkę Ma ktoś może pomysły na zimowe łowienie w tych okolicach odry jak jeszcze całkiem nie skuta lodem? Jakieś doświadczenia? Gdzie przemieszcza się w tamtych rejonach drobnica, a za nią sandałki i szczupłe?
P.S.
Pozdrawiam wszystkich oszołomów co tak jak ja próbują do samego końca