Skocz do zawartości
Dragon

Niebezpieczeństwa wędkarskie


Bogdan

Rekomendowane odpowiedzi

przynęty na klenia   Dragon
  • Odpowiedzi 120
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
maniek, jak można wpaść głową do przerembla?

Widocznie miał zajęte ręce :wink:

Byłem raz naocznym świadkiem tragicznego zdarzenia. Pojechaliśmy z kolegami na zbiornik Dziećkowice na początku marca. Ponieważ ja i moi koledzy nie łowimy na lodzie wykorzystaliśmy sytuacje że był tam „bulgot” (doprowadzenie wody z rzeki Soły rurami od dna), który nigdy nie zamarzał i w odległości od środka 10 metrów wolno było tam łowić. Po pewnym czasie przyjechała „ekipa” wędkarzy podlodowców i weszli na lód. Około godziny 12 przy pięknej słonecznej pogodzie zauważyliśmy topnienie lodu od brzegu (lub przemieszczanie). Najpierw było to 0,5 metra ale w ciągu kilkunastu minut doszło do ponad metra. Zaczęliśmy ich wołać z brzegu. Niestety śmiali się z nas po spożyciu płynów rozweselających. Kiedy jednak sami zauważyli pas wody na brzegu zaczęli w pospiechu biec do brzegu w dwóch. Wtedy doszło do tragedii. Najpierw lód zarwał się pod jednym a następnie pod drugim. Działo się to wszystko na naszych oczach około 30 metrów od brzegu. Znaleźli ich za dwa miesiące.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaleźli ich za dwa miesiące.

I dlatego nie łowię z lodu. Może przy zachowaniu elementarnych środków bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku jest to w miarę bezpieczne, ale wolę nie ryzykować, tym bardziej, że kilkakrotnie zdarzyło mi się wyciągać takich delikwentów, możliwe, że nawet tych o których pisze Jarosław bo najczęściej działo się to właśnie na Dziećkowicach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak można wpaść głową do przerembla
Wiem ,wiem ,wydaje się mało realne ,śmieszne tak ,po fakcie jak mnie kumple wytargali też się śmiałem ,jak mi opisali sytuacje ,oto z przerębla wystają dwie nogi ,a Maniek szuka ryb pod lodem ,ale pikawka w trakcie zdarzenia była w gardle ze strachu i szoku .Gwoli wyjaśnienia dodam ,że przerębel wtedy robiło się siekierką 0,5m/0,5m .
Najpierw było to 0,5 metra ale w ciągu kilkunastu minut doszło do ponad metra.
:mrgreen::mrgreen::mrgreen: Wybaczcie ze się śmieje ,ale ja lubiałem takie sytuacje wykorzystać ,tz wędkarzy ,stali na krawędzi i prosili ,"synek" podaj drabinę ,a ja wyliczałem czego mi brakuje ze sprzętu :mrgreen: zawsze się godzili :mrgreen:
kilkakrotnie zdarzyło mi się wyciągać takich delikwentów,
U mnie takoż się zdarzyło ,kilku krotnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biedni? Raczej głupi

to była ironia :mrgreen:

uważam tak sam jak wiekszośc, że żeby łowić na lodzie to trzeba mieć przede wszystkim odpowiednie ubranie, które nie tonie i nie ciągnie do dna jak namoknie, oraz umiejętności i opanowanie w ekstremalnych sytuacjach. Ktorego nie jednemu brakuje :???:

Ale wracając do tematu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to była ironia :mrgreen:

No co Ty nie powiesz :D

uważam tak sam jak wiekszośc, że żeby łowić na lodzie to trzeba mieć przede wszystkim odpowiednie ubranie, które nie tonie i nie ciągnie do dna jak namoknie, oraz umiejętności i opanowanie w ekstremalnych sytuacjach. Ktorego nie jednemu brakuje :???:

To co mam niby ja powiedzieć skoro nie stać mnie w tej chwili na kombinezon? Mam zrezygnować z sezonu zimowego? Pisząc o opanowaniu chyba nie za bardzo sam to wierzysz. Według mnie nikt w początkowej fazie np zarwania się lodu nie myśli racjonalnie. Dopiero po jakiejś chwili można się opanować i spróbować jakoś wydostać się. Przynajmniej tak było w mojej sytuacji. Dopiero po jakiejś chwili się opamiętałem i zrobiłem co pozwalało na przetrwanie. Po prostu pierwsze chwile są odruchowe.

Zdarzyło się parę groźnych sytuacji w moim życiu. Nie wszystkie zasługują by się nimi chwalić. Jedna została dość szeroko opisana w jednym z konkursów.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wracając do tematu...
A wracając do tematu ,to trzeba umieć przewidywać ,wiele sytuacji nie tylko nad wodą czy lodzie.Lubiłem nie tylko wędkowanie z lodu ale i jazde na łyżwach ,ma się rozumieć hokej ,a że mieszkałem blisko nie tylko stawu ale i dawnej Rosyjskiej jednostki to sami rozumiecie ,co musiało się dziać w niedzielę ,mecz za meczem niekiedy z braku sędziów zakończony walką wręcz , :mrgreen: .Ale nie o tym chcęm pisać ,kto był pierwszym gościem na lodzie ten wie że z lodu często wystawały butelki szyjką do góry ,jak bardzo to śmiertelna pułapka ,nigdy bym się nie domyślił ,gdybym na nią nie trafił ,ktoś stłukł szyjke i z lodu wystawał solidny kawał szkła ,i nie wiem jak to się stało że nie zauważyłem i kolanem przyłożyłem prosto w te szklo ,jeszcze tyle juchy nie widziałem na oczy zanim dowlekłem się do domu . :cry: Karetka ,szpital i dwa miechy laby od szkoły :mrgreen: ,jak myślicie co robiłem w wolnym czasie? :mrgreen:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas tylko lód i lód, wiem że jest na czasie, ale zimno mi się zrobiło :grin:

Jakieś 3 tygodnie temu widziałem spinningistę na drzewie, i nie wlazł tam wcale po swoją najlepszą blachę.

Idę brzegiem , patrze jakiś typ siedzi na drzewie i spinninguje :shock: .

Była tam brzoza z kawałkiem deski w rozwidleniu gałęzi na wysokości około 4,5 metra zrobiona przez letnich skoczków.

Nawet nie pytałem jak zamierzał by podebrać rybę hmmm... a może to była miejscówka okoniowa? :mrgreen: )

Popatrzyłem jeszcze raz na tego mistrzunia i parsknąłem śmiechem.

Atawizm połączony ze skrajna głupotą , szkoda że nie wziąłem aparatu :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jeszcze samemu nic tak strasznie glupiego na rybach aby sie na maxa wystraszyc nie zrobilem

Moze dlatego ze nie chodze na lod :lol: Kiedys ze stawu przy temperaturze w dzien kolo -10 stopni spieprzalismy z kumplami bo lod trzaskal (wtedy Wisla byla prawie w calosci tez zamarznieta)

Wedkarz z ktorym chwilke gadalismy malo nie spadl z krzeselka ze smiechu :lol::lol:

Lod po prostu pracowal i trzeszczal a my sie wystraszylismy

Teraz sie z tego smieje bo to bylo bardzo zabawne a nie straszne

Za to wydarzenie dramatyczne

Bylo to nad Wisla z dobre 8 lat temu

Bylem na nocce w bliskich okolicach mostu kolejowego w Toruniu

Kolo 1 w nocy slysze jak ktos idzie mostem

W pewnym momencie spadlo cos z wielkim hukiem i wyskoczylo nad wode

Myslalem ze to jakis idiota zrzucil jakas beczke lub cos w tym stylu z mostu

Po chwili okazalo sie ze to co widac nad woda to glowa goscia

Ogolnie szok

Bylem z ojcem i sie zastanawialem plynac czy nie ale ojciec powiedzial aby stal i nic nie kombinowal bo nie wiadomo co to za koles

Ojciec zaczal krzyczec do goscia ale zero odp

Przybieglo dwoch mlodych chlopakow (tez byli w poblizu na nocce) i w czworke myslelismy co zrobic

Gosc w wodzie mial niesamowite szczescie bo wpadl miedzy brzegiem a pierwszym filarem i po przeplynieciu kolo 100 metrow prad zawracal praktycznie pod sam brzeg (fajna miejscowka byla ale to juz se ne wrati :wink: )

Z jednym z tych chlopakow podalismy mu kawal pnia i gosc zlapal go i wyczolgal sie na brzeg

Okazalo sie jak juz doszedl do siebie ze wracal na skroty przez most kolejowy do domu

Jest studentem i nie majac kasy na taxi chcial skrocic sobie droge do domu

Ale jakis idiota wyjal kratke z mostu (taka kolo metr na metr) i chlopak po ciemku nie zauwazyl dziury

W wodzie sie nie odzywal bo mial plecak taka wojskowa kostke i jeden z paskow wrzynal mu sie w szyje

Ale to plecka go uratowal bo wypieral mu glowe do gory

Nie zdarzyl nasiaknac ale pozniej chlopaki "sasiedzi" dzwigali go we dwojke - wzieli pechowca do siebie bo palili ognisko aby sie ogrzal

Skonczylo sie na strachu

Jako dodatek napisze ze widzialem pozniej nie raz ludzi jezdzacych po tym moscie rowerami :shock: a raz jak bylem na rybach (jakies 2-3 lata temu) przyszlo 3 chyba gosci przytachali ze soba taka wlasnie kratke z mostu rozpalili sobie ognisko a z tej kratki zrobili sobie ruszt pod kielbaski :shock:

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako dodatek napisze ze widzialem pozniej nie raz ludzi jezdzacych po tym moscie rowerami a raz jak bylem na rybach (jakies 2-3 lata temu) przyszlo 3 chyba gosci przytachali ze soba taka wlasnie kratke z mostu rozpalili sobie ognisko a z tej kratki zrobili sobie ruszt pod kielbaski

:shock: Cytujac wielkiego fizyka; Dwie rzeczy sa nieslkonczone-wszechswiat i glupota ludzka. Przy czym co do pierwszego nie ma pewnosci :!:.Pozdro-Radek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też może dorzucę małą historyjkę co może się wydarzyć wędkarzowi nad wodą. Historię tą opowiadał mi mój ojciec jak to przed latami jeden wędkarz wybrał się na rybki. Jak dobrze starsi pamiętają kiedyś na drapieżniki stosowano żyłeczkę setkę (cienką trudno było dostać a taką setkę to do gospodarstwa domowego i do murarki można było kupić). Łowił na żywca. Kiedy gościowi znudziło się obserwowanie zestawu po wypiciu kilku "oranżad" postanowił sobie żyłeczką przywiązać do nogi bo trzeba się przespać w zamyśle, że jak ryba weżnie to się obudzi.

Gościa znaleźli z żyłką przywiązaną do nogi w wodzie i dużym szczupakiem na końcu. Świadków zdarzenia nie było ale wszystko wskazywało że tak mogło być.

Czy tak było i czy to możliwe by ryba wciągnęła gościa z brzegu do wody?. Ja nie widziałem ojciec też przy tym nie był, ale z koś tą historię wytrzasnął.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy tak było i czy to możliwe by ryba wciągnęła gościa z brzegu do wody?

w taka historie ze szczupakiem nie wierze bo poprostu nie ma takiej opcji... :lol:

Ale przypomniało mi sie ze kiedys czytałem o podobnej sytuacji tylko potwierdzonej swiadkami. Ta sama historia moze bez

"oranżad"

facet polował na sumy, na rzece z tego co mi swita chyba ze skarpy, kiedy spał smacznie nastapiło branie, po chwili nieszczesnik w amoku zturlał sie i wpadł do wody oczywiscie dzieki pomocy suma. Natychmiast zostalo to zauwazone i szukali faceta, ale z raportu pamietam ze przepadł... Nie ma co sie smiac ale czasem ludzka głupota przekracza granice :sad::roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

mialem tylko raz w zyciu niezla przygode, po ktorej boje sie pomostow (starych,niepewnych)

pewnego dnia w lato wybralem sie na ploc nad stary pomost ktory znalazlem w krzakach. Byla to dla mnie nowa miejscowka wiec postanowilem ze musze ja sprobowac.Pojechalem wiec pierwszego dnia na ryby aby wstepnie przegruntowac dno i poznac nowe lowisko.Nast dnia pojechalem juz normalnie przygotowany na ploc.Z poczatku lowilo sie dobrze, lecz widzialem ze pomost buja sie i przechyla powoli na prawa strone prosto w trzcinowisko, gdzie bylo okolo 1,2-1,5m (dobrze ze mam 186cm wzrostu:D). Zlowilem kilka ladnych 25cm ploci, po dosc krotkim czasie, lecz pamietam ze kolo godziny 19 zerwal sie duzy wiatr...nie szlo juz lowic, ale ja bylem na tyle glupi ze nie dalwalem sobie spokoju.No i mialem, wiatr wywial mi puste wiaderko po zanecie i biale robaki lecz czlowiek ma odruch bezwarunkowy i szybko "wyskoczylem" do wywiewajacych rzeczy...No i stalo sie, pomost byl na tyle spruchnialy ze przewrocil sie do wody razem z plecakiem (na szczescie zawsze zamykam plecak),wedka i pudelkami...wedka (byl to bat 7m weglowy jaxona, polamala sie szczytowka TYLKO) a ja sam wpadlem w trzcinowisko wraz z calym srzetem, cudem odzyskalem plecak i same wedzisko, reszta poszla sie walic :/ a ja sam cudem uszlem z zyciem, bo pomost ten porwal mi tylko ciuchy a mogl mnie przygniesc pod woda... skonczylo sie na licznych zadrapaniach i kilku rozciec na skorze (pare szwow bylo) ... glupota nie zna granic

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie spotkało coś takiego(opis mojego kolegi-fragment większej całości)

(...) Około 0400 zaczęła się szarówka. Dziesięć minut później trzeba było obudzić Bosmana, co też uczyniliśmy. Standardowe procedury wyglądały tak, że człowiek wybudzał się powolutku, kilka razy trzeba było powtarzać, spokojnie tłumaczyć, że jesteśmy na tratwie, sami, nie wiadomo gdzie. Tak więc Druh Bosman stał i budził się, śniło mu się że jest na tratwie i że ma wstawać.

Tymczasem zbliżało się do nas drzewo. Rosło ono nie do góry, ale w bok – nad samą wodą, zajmując jedną trzecią szerokości rzeki. Pod nim rwał nurt.

Druh Bosman nie widział tego drzewa, nie wiadomo czy przyśniłoby mu się, nawet gdyby je zobaczył z bardzo bliskiej odległości.

Drzewo nie było zielone – o tej porze wszystko było jednakowo szare.

Staliśmy na tratwie machając z całej siły tyczkami, naturalnie znowu nie sięgaliśmy dna. Zostawało nam wiosłowanie, jak to bywa w podobnych sytuacjach, bardzo szybkie. Wiosłowaliśmy na tyle sprawnie, że tratwa była już w połowie poza zasięgiem drzewa. Druh Bosman posłyszał ostre „Siadaj!” i usiadł po turecku, wciąż jeszcze nie wiedział czy mu to się śni, czy raczej nie.

Drzewo było już stare, między gałęźmi dojrzałem kępki mchu. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Stałem na samym końcu tratwy, przyjmując obronną pozycję, a kiedy wjeżdżaliśmy w drzewo złapałem gałąź, która została mi w ręku. W drugiej ręce miałem jeszcze tyczkę – w momencie uderzenia o wodę wypuściłem wszystko, jeszcze przez sekundę się dziwiłem, a potem może niezbyt ładnym, ale jak się okazało skutecznym stylem goniłem tratwę, uważając żeby nurt mi nie zerwał sandałów.

Darek zaczął chwytać się trzcin, Druh Bosman się obudził i zrobił to samo. Wyrwali ich troszkę , zanim się udało zatrzymać tratwę. Teraz trzeba było tylko podpłynąć nieco z boku, tak żeby nie wciągnęło mnie pod, lub żeby nie potłukło mnie o tratwę. Złapałem podaną mi przez Bosmana tyczkę (tak mi się wydaje, chociaż nikt tego nie pamięta – byliśmy w leciutkim podekscytowaniu i znów improwizowaliśmy..) i wgramoliłem się na pokład. (...)

właściwie to opis nie przedstawia całej grozy sytuacji ale każdy sobie może wyobrazić jak się pływa w rzece w sandałach spodniach podkoszulce grubej bluzie... i gumowym płaszczu :???: jeśli ktoś chce przeczytać całość chętnie podam link tylko nie wiem czy tu mogę :?:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!!

Mnie spotkały w zasadzie dwie nieprzyjemne sytuację and wodą, które można zakalifikować jako niebezpieczne, ale raczej nie były one spowodowane moim bezpośrednim działaniem.

Kilka lat wstecz z ojcem udaliśmy się na rybki na jedno z podmiejskich jeziorek. Rozlokowaliśmy się na pomoście, który należał do ogrodzonego ośrodka wczasowego, ale biegnąc wzdłuż trzcin zdecydowanie wychodził poza ośrodek. Wokół jeziora była "dzika" droga, po któej można było jeździć samochodem. Siedzimy wiec sobie spokojnie patrząc na spławik, a tu nagle podjeżdża drogą dwóch g..jków, otwierają szybę, słychać cichy trzask i obok w pomost coś uderza. Odwracamy głowy a tam z samochodu wystaje lufa wiatrówki skierowana w naszą stronę. Po chwili pada następny strzał... Po którymś strzale z kolei szybko zerwaliśmy sie na nogi, co sprawiło, iż "strzelcy" postanowili się "zmyć". Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć ile szkody mógłby wyrządzić taki skrawek ołowiu trafiający człowieka np. w oko...

Druga historia wydarzyło sie nad innym jeziorkiem i była spowodowana chęcią udowodnienia przez paru "wstawionych" gości (ok. 10 - wiadomo w gromadzie pewniej) o ich wyższości nad innymi ludźmi przebywającymi w ich otoczeniu. Efekt połowów był taki, iż na szczęście skończyło się na pogrózkach i trąceniach, ale mpogło być znacznie gorzej...

Pozdrawiam!

Piotr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajomy w zeszłym roku pochylając się po coś na rybach mało oka nie stracił. Nie zauważył pionowo stojącego kikuta po chwaście i przebił nim błonę tęczówki, a to zaledwie włos od źrenicy.

Również ubiegłego roku gdy siedziałem na nocce nad rzeką w dość zarośniętym miejscu, mojemu młodszemu bratu zachciało się sprawdzić jak mi idzie całkiem już po ciemku. A, że ma głupie pomysły postanowił mnie nastraszyć podkradając się bezszelestnie na kilka metrów i blisko mnie zerwał się w moim kierunku z kwikiem udającym dzika. Było ciemno, on ubrany też w stonowane barwy więc wziąłem to co miałem pod ręką (był to podbierak) i zacząłem odpychać nim "napastnika". Palant nie zdawał sobie sprawy, że jakbym miał pod ręką zamiast podbieraka ciężki np kołek to by mu rogi potrzaskał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zauważył pionowo stojącego kikuta po chwaście i przebił nim błonę tęczówki, a to zaledwie włos od źrenicy.

hihihihi wszystko ok, ale najpierw poczytaj o budowie oka zanim je opiszesz (błędnie poniekąd ) pozdro . ale mnie to rozbawilo ;d;d

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



Dodaj link lub baner - >


Polecamy

TOKAREX - super oferta pontonów firm Honda, Bush, Fiord, Kolibri, YRT, CHINEE oraz silniki i akcesoria do nich
Dragon
https://www.iparts.pl/
Pomocnik wędkarza
przewodnicywedkarscy.pl
Blog Zwędkowani
TOKAREX - super oferta pontonów firm Honda, Bush, Fiord, Kolibri, YRT, CHINEE oraz silniki i akcesoria do nich

Pontony - TOKAREX - super oferta pontonów firm BUSH, Fiord, YRT i HONDA

Akumulatory żelowe i AGM; Zamów online! do łodzi, jachtów, silników, echosond itp.
www.akumulatory-zelowe.pl






Dodaj link lub baner - >


Partnerzy

Corona-fishing.pl - sklep wędkarski



Telefony, smartfony, tablety - jaki kupić, jaki wybrać?





  • Ostatnio przeglądający

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.