Skocz do zawartości
tokarex pontony

KONKURS KONKURS KONKURS edycja 2007


P

Które opowiadanie waszym zdaniem nagrodzić?  

20 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Które opowiadanie waszym zdaniem nagrodzić?

    • Praca numer 1
      5
    • Praca numer 2
      9
    • Praca numer 3
      8


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Zgodnie z obietnicą po 3 grudnia w miarę możliwości rusza ankieta. Ankieta zgodnie z regulaminem 10 dniowa.

Po upływie tego terminu poproszę o weryfikację wyników przez Tomika - jest to raczej formalność, ale potrzebna aby wszystko było fair.

Chciałem podziękować:

Stu6-60 oraz Konktenbit’owi za ufundowane nagrody.

Madi za porady i pomoc moderatorska.

Tomikowi i Tomkowi za porady.

Uczestnikom za start.

Jeszcze słówko o nagrodach.

Zwycięzca otrzyma plecionkę i zestaw pięciu woblerków.

Za zajęcie drugiego miejsca woblerek.

Trzecie miejsce również zostanie nagrodzone woblerkiem.

A teraz czas na oceniane prace (kolejność zgodna z datą publikacji)

Praca numer 1

Zaczynając moje opowiadanie zaznaczam, że zapewne będzie inne od innych. Nie będzie tutaj mowy o jakiś "okazach-potworach", ani kilku dniowych zasiadkach. Tylko o początku pasji, która połączyła sporą ilość ludzi na "tym haczyku"

Tak jak większość z Was bardzo dobrze pamiętam swój pierwszy wyjazd na ryby. Było to dobre 10 lat temu. Kiedy miałe 5-6 lat wujek zabrał mnie na ryby. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będzie to w przyszłości moja pasja, ba mogę rzec, że sposób na życie. Teraz nie wyobrażam sobie ciepłego weekendu bez wyjazdu nad wodę. Ale zaczynając od początku.

Po raz kolejny nie skakałem z radości, gdy zaczynały się tego roczne wakacje. Wiedziałem, że zapewne znowu nigdzie nie pojadę ze względu na wykonywaną przez rodziców pracę. Gdy jedno z nich było w domu to drugiego nie było i tak na okrągło, więc wyjazd odpadał. Ale pewnego ciepłego dnia tata zapytał mnie, czy pojadę z nim i jego kolegą na ryby. Powiem szczerze, że podszedłem do tego pomysłu dosyć sceptycznie, ale miałem siedzieć w domu? Poza tym pogoda zapowiadała się naprawdę obiecująco. Więc tak jak możecie się domyśleć pojechałem. I nie żałuję ani trochę.

Gdy dojechaliśmy nad łowisko było przedpołudnie, z nieba lał się żar, a z nas pot. Więc wybraliśmy zacienione miejsce i zaczęliśmy rozkładać obydwie wędki. Następną "operacją" było przymocowanie haczyka. Gdybyście widzieli moją wielce zdziwioną minę, jak zobaczyłem jak kolega ojca sprawnie przywiązuje krętlik z agrafką do żyłki, a następnie do "tego czegoś" (bo wtedy nie wiedziałem jak się to nazywa) mocuje "coś z haczykiem" (mowa oczywiście o przyponie - tego tez dowiedziałem się później). Najpierw oglądam Tatę z kolegą, chodzę między nimi, krzątam się, zadaję masę pytań i w tym momencie dostrzegam, że wędka zaczyna mi się podobać i wiem, że jest to coś na dłużej, a nie tylko jedno razowa przygoda, o której zapomnę jak tylko przyjadę do domu.

To męczenie się, żeby przechytrzyć rybę żyjącą w swoim naturalnym środowisku przez kogoś kto może się tylko domyślać co kryje w sobie woda, rzut przynętą, wielogodzinne wpatrywanie się w spławik i nareszcie spławik chowie się pod wodę, trzeba zaciąć! Ale JAK!?! W końcu po krótkiej ocenie sytuacji, "bitwie myśli" zacinasz, JEST! Na drugim końcu wędki jest RYBA! Teraz walka: Ryba walczy o życie, a Ty żeby doholować ją do brzegu. W końcu udaje się ją podebrać z wody. Bierzesz Ją do ręki i następny problem, kolejny natłok myśli w głowie, jak odczepić rybę z haczyka, żeby zadać jej jak najmniejszy ból. Decyduję się na szybki, zdecydowany, ale niezbyt obszerny ruch szczypcami, chwila niepewności ... i haczyk ląduje na trawie, ryba żyje, nadal nie daje za wygraną i wykonuje nerwowe ruchy, chwytam ją obydwoma rękami i pochylam nad taflą wody. Jeszcze jeden rzut oka na swoją pierwszą w życiu samodzielnie złowioną rybę, chwila wzruszenia i ... wracaj mała do siebie. Ryba na pewno nie wie co się dzieje i jest oszołomiona takim obrotem sprawy, ale czując na swoim ciele odrobinę wody zdecydowanie ożyła. Potem chwila która mnie ucieszyła najbardziej: ryba wraca tam z kąd wróciła, odpływa kawałek znaczy koło zatrzymuje się na moment by po chwili zniknąć w toni rozgrzanej sierpniowym słońcem wody.

Oczywiście po pierwszej wyprawie nie mogło się obejść bez wielodniowych rozmyślań na temat wędkarstwa, przynęt i oczywiście uczucia walczącej ryby "wiszącej" na haczyku. I właśnie od tej pory zacząłem patrzeć na wędkarstwo przez inny pryzmat. Zaczęło się naprawdę skromnie i nieoczekiwanie, a teraz jest to coś więcej niż hobby. Dopiero teraz wiem, że człowiek który nie miał na haku dużej ryby nie może powiedzieć, że przeżył wszystko, ponieważ jest to uczucie niemożliwe do opisania. Pamiętam jak w ostatni weekend sierpnia pojechaliśmy kupić sobie wędki. Tyle rodzajów wędek, wachlarz cenowy niewyobrażalny, w końcu po wybraniu dwóch wędek przyszedł czas na kołowrotki. Następny problem: z przednim hamulcem, czy tylnym? Lepsze wyważenie kija, czy precyzyjniejszy hamulec? Droższe, czy tańsze? Wszystkie firmy wydają mi się egzotyczne. Co to jest Daiwa? A Jaxon? Kormoran ... To raczej ptak a nie ryba przychodziło mi na myśl. A Shimano kojarzyła mi się tylko z częściami do rowerów.

Dzisiaj po zerwanych nocach, bo "musiałem doczytać ten temat na haczyk.pl do końca", po przeczytaniu ton gazet wędkarskich mogę powiedzieć, że wędkarstwo dopiero odkrywa przede mną swoje wrota, technik połowu, przynęt, rodzajów wędzisk, kołowrotków, oraz innych mniejszych rzeczy które mają tak duże znaczenie przy łowieniu ryb.

Praca numer 2

"Zakończenie sezonu"

W życiu każdego z nas trafia się przygoda, historia życia, która na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

Koniec roku to czas podsumowań całego sezonu. Zastanawiamy się czy był on dla nas łaskawy czy też często schodziliśmy sponiewierani przez matkę naturę o kiju. I mnie dopadła taka refleksja. Opisywana historia dotyczy sezonu 2006. Ogólnie to był udany rok, ale pozostawał pewien niedosyt. Brakowało mi jakiegoś kapitalnego zakończenia tego roku. Marzyłem o na prawdę porządnej rybie. Od jakiegoś czasu miałem problem ze złowieniem czegokolwiek. Dzień 31.12.2006r. także nie różnił się niczym od poprzednich dni. Te same czynności co każdego dnia. Pobudka o 6.30. Szybka ceremonia zakładania na siebie sterty ubrań i wychodzę na dwór. Kątem oka spoglądam w stronę spokojnej tafli jeziora. Jest jeszcze ciemno. Cały potrzebny asortyment przenoszę na łódkę.

2d0dc3bd3f30bfb5.jpg

Wszystko starannie układam, żeby każdą rzecz mieć pod ręką. I w moją dłoń trafia podbierak. Nosi znamiona po podbieraniu szczupaka, póki co największego. Chwila na refleksję i w mojej podświadomości odtwarza się cały hol. Pojawia się uśmiech i ten dziwny błysk oka. Już się rozjaśnia. Gęsta mgła nad jeziorem robi niesamowite wrażenie. Wręcz czuję się jak w magicznej krainie. Już przepadłem. Zostałem tylko ja i jezioro. Nic innego już do mnie nie dociera. Czas odbić od brzegu. Na początek kieruję się na blat położony na głębokości ok 2.5m. Latem jest obficie porośnięty rdestnicami. Teraz to ciekawe miejsce do połowienia spinnem. Już dorwałem stąd parę szczupaków o dł. ok 70cm i trafiło się parę sporych pasiaków. Teraz jednak nie mam szczęścia. Ryby ewidentnie olewają moje starania. Zmieniam przynętę na moje ulubione kopytko dł 3cm na 2g główce. Okonie z jez. Krzywego zawsze lubiły perłę, więc i tym razem może się skuszą. Pierwszy rzut i branie. Krótki hol i przy łódce pojawia się pasiaczek. Na oko ma jakieś 35cm.

83387ca3ba54f370.jpg

Szybko wraca do wody. Teraz worek się rozwiążę myślę. Niestety znów zostaję pokonany. Tylko ten jeden rozbójnik się nade mną zlitował. Przenoszę się na drugą miejscówkę. Spad z 2m na 3m. Miejsce, na którym rzadko można coś złowić. Jednak są takie 2 dni w roku, kiedy to miejsce staje się prawdziwym eldorado. W tym roku trafiłem już raz w ten okres i mogłem się cieszyć ciągłymi holami okoni i żaden nie miał mniej niż 20cm, a trafiły się sztuki dużo, dużo większe. Tym razem znów spływam i stąd na tarczy. W międzyczasie zaczęło silnie wiać z północy. Próbuje płynąć na ploso. Jednak to zły pomysł.

6688b8bc06fc84bb.jpg

Zero komfortu, a męczyć się nie mam zamiaru. Zrezygnowany pływam z miejsca na miejsce bez większych efektów. Coś mi jednak mówi, że tak ten dzień się nie skończy. Czuję w głębi duszy, że coś się wydarzy. Z zamyślenia wyrywa mnie sygnał komórki. Zastanawiam się po jaką cholerę brałem ja to dziadostwo ze sobą. Odbieram, to mama, mówi, żebym zjawił sie na obiad. Spływam do brzegu i idę się posilić. I nagle tracę chęci do ponownych wojaży. Dopada mnie zmęczenie, a może lenistwo. Trudno powiedzieć. Próbuję jednak znów lecz już bez wiary w sukces. Dochodząc do brzegu moja pierwsza miejscówka jest już zajęta przez 2 wędkarzy na łódce.

0fe532e2146e7dc8.jpg

Kątem oka spostrzegam ich boje znaczy się spławiki na żywca. Myślę sobie, pewnie kolejni amatorzy łowienia przy odrobinie %. Jak się później okazało, nie myliłem się wcale. Ledwo odbijam do brzegu i widzę jak jeden z tych "wędkarzy" wstaje oddać to co do siebie wlał. Człowiek ten traci równowagę i wpada do wody. Prawie pociągnął za sobą swojego kompana. Momentalny odruch i płynę w ich kierunku. Staram się dotrzeć do nich jak najszybciej. Po dopłynięciu to co zobaczyłem przeszło moje wszelkie oczekiwania. Ci dwaj byli kompletni pijani. Jeszcze się głupio śmieją. Mam ochotę ich zostawić na pastwę losu. Sami go sobie zgotowali, to niech sobie sami radzą. Niestety tak zostałem wychowany, że nie jestem wstanie ich zostawić. W międzyczasie ten co sobie pływał zaczął opadać coraz niżej. Przyczyna jest prosta. Tyle nasiąkniętych wodą ubrań. W ostatniej chwili łapię go za kurtkę i wciągam na swoją łajbę. Odstawiam go na brzeg i płynę po kolejnego. Temu też trzeba pomóc, bo sam nie jest w stanie nic zrobić. Odwożę go na brzeg do kompana. Słów, które mi się cisnęły wówczas na usta nie mogę napisać, gdyż po prostu się do tego nie nadają. Podziękowali i odeszli. Nawet mi nie odpowiedzieli na pytanie: Co sobie myśleli? Czy w ogóle myśleli co może się stać? To zdarzenie odbiera mi wszelkie chęci do wędkowania. Kończę na dziś i płynę do domu. Tam czeka na mnie gorąca herbatka i wkrótce przyjeżdża rodzinka. Opowiadają o tych ludziach. Jak się okazało, po całym zajściu dwaj "wędkarze" pojechali do sklepu po flaszkę na rozgrzanie. I w tym momencie powróciła myśl czemu ja ich tam nie zostawiłem. Zacząłem zastanawiać się nad tym problemem i doszedłem do wniosku, że to nie jedyny taki przypadek. Kompletny brak wyobraźni stał się już przyczyną wielu tragedii. Takie zachowanie trzeba nazwać po imieniu.To jest czysta głupota. A co gdyby mnie tam nie było? A co gdybym nie zdążył? Ludzie sami pchają się do piachu. Jednak mentalności polskiego narodu sam nie zmienię, a i przy pomocy będzie trudno. Nie mniej jednak warto. Warto, bo każdy zasługuje by żyć, nawet oni.

15e748645b4fce78.jpg

I tak to skończył się sezon 2006

Praca numer 3

Wszystko zaczęło się jakieś 15 lat temu – za dzieciaka 7-8 lat miałem. Mama miała przyjaciółkę, która równocześnie była jej szefową. Mieli oni domek letniskowy nad jeziorem w miejscowości Będgoszcz. Zapewne wiele się zmieniło od mojego ostatniego pobytu tam, ale z moich zakamarków pamięci kreśli się wspaniały obraz – nie tylko dla wędkarza, lecz także dla zwykłej osoby, która chciałaby się oderwać od szarej codzienności, zgiełku i natłoku problemów idących w parze za codzienną pogonią w szalonym tempie życia.

Domki letniskowe z łazienką. Ośrodek ogrodzony od szarej cywilizacji. Nie duży parking, a od niego dwie idące drogi – lewa, która się rozszerza i przeistacza w swoistą alejkę marzeń. Przy jej początku witające nas dwie wierzby – rozmiarów pokazowych, dalej domki jak ze snu, a przy każdym ogródek z pięknie uśmiechniętymi kielichami kwiatów. Naturalnie każda działka odgrodzona, lecz nie zwykłą siatką jak to jest przyjęte za normę dziś, lecz niskim bukszpanem lub ligustrem potocznie zwanym żywopłotem – ich formy najdziwniejsze począwszy od zębów, przez fale kończąc na kulach. Życie było pełne beztroski a i człowiek cieszył się bardziej na lato – mniejsze przyjemności dawały więcej radości.

Druga droga prowadząca z parkingu prowadziła na plażę, na której znajdował się pomost, wykonany przez mieszkańców ośrodka. Więcej w nim było uczucia niż estetyki, jednak wszystko zaczęło się od tego pomostu.

Lato, piękne, ciepłe lato – ja w krótkich spodenkach, brat elegancki i kuzynka tak samo jak ja no i moi rodzice. W głowie zabawa, psikusy i uwielbienie życia mimo nie całkowitej świadomości tego pojęcia. Matka – ekonomistka zwłaszcza w tamtym okresie zapracowana, aczkolwiek starająca się utrzymać ciepło domowego ogniska. Ojciec – geodeta jeszcze bardziej zapracowany od matki, pracujący po 12 do 14 godzin na dobę miał wyjątkowo mało czasu na spędzenie czasu z swoimi synami. Brat nigdy nie miał do niego o to pretensji – był starszy o 13 lat ode mnie, no cóż ja miałem wtedy inny system wartości i inne marzenia, dlatego liczyła się każda chwila z ojcem – autorytetem. Przyjaciele rodziców zaprosili nas na tydzień. Mąż z znajomej pary był wędkarzem. Pierwszym prawdziwym wędkarzem, którego poznałem i pierwszy z poznanych, którego pamiętam. Ojciec po ciężkich dniach pracy zawsze miał mało energii, jednak starał się to nadrabiać entuzjazmem, którym do dziś z wyjątkową łatwością zaraża innych. Ten urlop dobrze mu zrobił. Za namową znajomego kupił wędkę, kołowrotek, żyłkę i parę innych akcesoriów. No i poszli na ryby, a ja? Każda chwila była dla mnie ważna z ojcem, więc oczywiście poszedłem z nimi. Jednak wyobraźcie sobie szkraba 7-mio letniego, bez wędki gdzie wokół tyle ciekawych rzeczy. Nie mogłem tak siedzieć bezczynnie, po prostu nie mogłem. Genialny pomysł! Tak – ja też chcę połowić, ale jak? Nie ma wędki? Tata coś wymyśli! - Tato, ja też chcę – powiedziałem pełen przekonania, i ku mojemu zdziwieniu ojciec wstał, znalazł kawał grubszej trzciny, ociosał, zawiązał na nim kawałek żyłki jakiś haczyk i mi wręczył. Tu pojawił się problem. Trzeba założyć robaka, ale jak? Tata wybuchł śmiechem i przyznał się, że również nie potrafi i kazał kombinować. Trzeci robak z kolei się trzymał ;] Nie jestem w stanie określić jaki czas upłynął od przyjścia na łowisko, ale miałem swoją piękną wędkę i robaka na haczyku. Ha! To teraz na pewno złowię wieloryba – i odszedłem od nich, w kierunku pomostu, gdzie się rozłożyłem. Usiadłem na deseczkach wrzuciłem – niemal dosłownie przynętę do wody i czekam. Czekam. Czekam. Czekam. Jest! Ha – mam rybkę, srebrną, większą od moich dłoni z dwa, może trzy razy. Teraz biegiem do taty. Zdjął, pochwalił, kazał pokazać mamie. Ogromna radość – zapewne każdy z nas przeżył to uczucie, jedyne i niepowtarzalne. Naturalnie na łowisko już nie wróciłem, dzieciaki, zabawy, gry.

Okazało się, że tego dnia, była to jedyna ryba (płoć) złowiona w naszej rodzinie.

Po powrocie ojciec stwierdził, że to nie jest dla niego – mimo wypoczynku, to jednak woli poleżeć na plaży i się popluskać. W ten oto sposób stałem się właścicielem 5 metrowego teleskopu.

b038b8a72f363e47m.jpg

I nastał kryzys. Wszystko potoczyło się wyjątkowo szybko – szkoła podstawowa, liceum, matura. Każde wakacje byłem wysyłany w góry, na kolonie, do rodziny, obozy – byle w góry. Wbrew pozorom bardzo prozaiczny fakt za tymi decyzjami stał – katar.

Przychodziło lato – katar, lekarz nie potrafił go wyleczyć, jedynie sugestie by zmieniać dziecku klimat, najlepiej na górski, – bo tam inaczej, czyściej. Naturalnie swoją ogromną rolę w odłożeniu mej pasji na plan dalszy miały inne czynniki – dziewczyny, szkoła, koledzy. W moim otoczeniu nie pojawił się żaden wędkarz. Może też tutaj problemem było otoczenie, które nie ukrywam nie było górnolotne, czy też szczególnie ambitne.

Kwiecień – rok 2007 – porządki, wymuszone likwidacją garaży pod nową hale widowiskowo-sportową, mimo że kilometr obok wybudowali nowy stadion borykający się z problemami finansowymi. Wysoki niebieski pakunek znaleziony w kącie garażu. Z zaciekawieniem rozwijam, a w nim niebieski pokrowiec w białe grochy. I wspomnienia wróciły. Zrobiłem kartę wędkarską, opłaciłem składki, kupiłem nową żyłkę, parę spławików, śruciny i masę innych klamotów. Pierwsza wyprawa nad jezioro Głębokie.

1ef389fb27299a1cm.jpg

92beaaca60642facm.jpg

Efekt – kilka metrów żyłki zerwane, parę haczyków utopionych, lecz radość, euforia uczuć – bezcenne. Niedługo później stałem się posiadaczem teleskopu krótszego – 2,4 metra wraz z kołowrotkiem i starszego kijka bambusowego. Wszystko marki Crocodile, a bambus odziedziczony po dziadku sąsiada. No i przyszły wakacje.

Po 3-cim roku studiów chce się gdzieś wyjechać – zwłaszcza, że każde wakacje zwykle sumiennie i pracowicie spędzałem, by zarobić trochę grosza na własne potrzeby. Z drugą połówką zdecydowaliśmy się pojechać do Wisełki.

c33363a215b9b7c7m.jpg

Jako nowo-odrodzony wędkarz zakupiłem dodatkowo kilka błystek – tak w razie, czego.

Wybraliśmy się na całodniowy wypad na ryby. Nie ukrywając doświadczenie moje można uznać, co najmniej za znikome. Więc się położyliśmy na pomoście i rozmawialiśmy o życiu, studiach, naszych planach. Postanowiłem spróbować spinningu. Bardzo ogólnie pojętego w moich słowach ;). Do bambusa założyłem błystkę z „oczkiem” (na paletce w dolnej części namalowane jest czarne oczko). Pierwszy rzut i opór. Krzyczę podekscytowany – Bierz aparat mam coś dużego! :D”. Oczywiście moja połówka leżała niewzruszona na deskach i dalej oddawała się kąpieli słonecznej i usłyszałem odpowiedź „Ta – jasne!”. Musiałem jej udowodnić wyciągając szczupaczka z wody ;D Wrócił oczywiście do zbiornika.

2fd982bdcfe6b185m.jpg

ae4b8d2c69cd956am.jpg

To był cały połów z naszego tygodniowego wyjazdu ;) Nie był on duży :P Ale dla mnie znaczył więcej niż możecie sobie wyobrazić, bo tylko utwierdził mnie w moich przekonaniach, że lata które wędka stała w garażu mogę uznać za lata stracone…

a3d62ef47f7f4587m.jpg

zdj. Jezioro Dąbie

53e699b81478ded8m.jpg

zdj. Jezioro Dąbie

Czym dziś jest dla mnie wędkarstwo? Nie byłoby przesadą, że wszystkim – przynajmniej ryby pojawiają się w niemal każdej dziedzinie mojego życia. Studiuję Biologię (IV rok) ryby często są moim obiektem zainteresowań, w domu mam 2 akwaria, Matka –aktualnie emerytka zaczyna haftować wizerunki rybek, na wyprawach (najczęściej na jezioro Głębokie i jezioro Dąbie) poznaję nowych ludzi i nawet zaczyna udawać mi się zarazić tym cudownym hobby moją drugą połówkę.

c279dfe11709530cm.jpg

Próbuję sam robić przynęty – na razie z marnym skutkiem, jednak sama radość tworzenia i łowienia nimi jest ogromna :)

5e3fc04a8c247207m.jpg

3c1568adaec75e61m.jpg

Więc jeśli znacie kogoś, kto chowa wędkę, bo nie ma czasu – zabierzcie go na ryby i nie pozwólcie by zapomniał te wspaniałe uczucie obcowania z naturą, jak i trzymania ryby na haku.

A teraz drodzy forumowicze głosujcie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

Chcialbym jeszcze raz bardzo podziekowac Tomkowi za poprawienie mojego pierwszego wpisu ze zlymi fotkami

Teraz temat dzieki pomocy modow prezetuje sie tak jak chcialem

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość wobler129

Kurna całkiem o tym konkursie zapomniałem :cry:

Ale głos chętnie oddam na... :mrgreen: Tajemnica :wink:

No żartuję ;)hexmana praca mi się podoba - i na niego idzie głos :razz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurna całkiem o tym konkursie zapomniałem :cry:

No właśnie! Szkoda, że tylko 3ch uczestników było :sad: , bo mogło by być o wiele ciekawiej :)

A na wstępie chciałem podziękować wszystkim którzy oddali na mnie głos :wink:

Oddałbym sam na siebie...ale nie wiem, czy było by to fair... :neutral:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Informacja porzadkowa :lol:

Jestem obecnie chory co skutkuje tym ze mam nie ruszac sie z lozka

Kiedy glosowanie sie zakonczyc rozesle dane zwyciezcy aby koledzy Stu6-60 oraz Konktenbit przeslali zwyciezcy nagrode

Co do upominkow za drugie i trzecie z gory przepraszam ale opozni sie to troche az do mojego powrotu do zdrowia (ma niby potrwac tydzien :evil: zapalenie oskrzeli antybiotyk itp itd)

A poki co macie jeszcze szanse glosowac :twisted:

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Gratuluje Danielowi

Ale tez i obu pozostalym uczestnikom

Szkoda ze tak malo osob wzielo udzial

Dane zwyciezcy przekazalem fundatorom nagrod

Pozostalych dwoch uczestnikow prosze o odrobine cierpliowsci gdyz wysle woblerki do nich jak sie podkuruje bo poki co nie ruszam sie z domu aby swieta byly zdrowe :twisted:

Prosba do Modow aby odkleili temat konkursowy a ten z rozstrzygajaca ankieta za kilka dni zamkneli (bo moze jeszcze ktos cos bedzie chcial skomentowac)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że w kolejnej edycji nie będę brał już udziału.

Rozumiemy... nie chcesz robić zbyt duzej konkrencji :lol::mrgreen:

W kolejnej edycji powinniśmy wziąć udział wszyscy! Aby była większa rywalizacja, i duch walki :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość wobler129

daniel zarzecki gratulacje!

I nie tylko pozostałym dwóm użytkownikom także gratuluję ;)

Ja niestety całkiem zapomniałem o tym konkursie :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.