No cóż wpisów w tym temacie nie ma za dużo, a raczej od czterech miesięcy zero. Jak pisałem wcześniej plan był wypłynąć za dorszem i udało się go zrealizować 06.05.2016r. Czemu pisze dopiero teraz o tym??? Żeby na spokojnie po opadnięciu emocji napisać obiektywną opinię z tego wypadu.
Więc do rzeczy. Nie było podpowiedzi tutaj więc sam zacząłem szukać w internecie informacji gdzie warto by było zarezerwować miejsce. Opinie między nami były podzielone między Władysławowo , a Gdańsk. Na korzyść tego drugiego miejsca przemawiało to ,że łowi się tam na mniejszych głębokościach i szybciej jest się na łowisku. Natomiast Władysławowo kusi możliwością złowienia większej ryby , no i już raz tam byliśmy. W końcu ustaliliśmy że wypłyniemy z Władysławowa.
W wyborze kutra pomogła nam strona http://kutry-opinie.pl/jednostki/opinia/26/nereida-wladyslawowo#
Jest tam sporo opinii i wybór padł na kuter Nereida , który ilością wpisów deklasował konkurencję. Trzeba zaznaczyć ,że przy ponad 40 ocenach wędkarzy średnia trzyma się bardzo wysoko. Pierwszy termin zarezerwowany był na koniec kwietnia , ale jak to wiadomo przy ośmiu osobach zawsze się zdarzy że komuś coś wypadnie. Z zamianą terminu nie było problemu. Ostatecznie miły głos pani w telefonie zmienił datę na 6 maja.Tydzień przed naszą wyprawą przeglądam internet i znajduję filmik na którym wędkarz łowi łososia 9kg właśnie na Nereidzie w połowie kwietnia. Dzień wcześniej informacja ,że nic się nie zmieniło i , że rejs zaczyna się o 5.
Na miejscu jesteśmy około 4.30 Ze znalezieniem jednostki nie ma problemu. Główną bramą prosto i zaraz po prawej stronie łatwo ją zauważyć. Koledzy idą jeszcze do sklepu wędkarskiego i jakie jest nasze zdziwienie gdy szyper Arek oznajmia żeby szybko wracać , bo chce już wypływać. W morze wyszliśmy już o 4.45 i od razu informacja , że do łowiska mamy jakieś 3-4 godziny płynięcia. Morze bardzo spokojne można powiedzieć że jak na stole. Sporo czasu na przygotowanie wędek i rozstawienie się ze sprzętem. Kawa lub herbata czy tam inne napoje poranne po ciężkiej trasie z wieloma przystankami skróciły czas oczekiwania na pierwsze zarzucenie.
Pierwsze napłynięcie i pierwsze ryby. Dużo informacji z głośnika jaka głębokość i to by daleko rzucać bo słaby dryf. Łowimy różnie jedni ciągną innych ryby omijają , ale po kilku napłynięciach wszyscy już coś tam wyciągnęli. Około 11 wrzucamy pilkery do wody i po jakichś 30-40 metrach opadu kolega stojący obok mnie mówi że coś mocno szarpnęło mu wędkę. Łowił na jakiś płaski pilker w kolorze srebrno-czerwonym. Początkowo na wędce nie wyglądało to na nic szczególnego jednak już po dwóch minutach wiadomo było że to łosoś. Miałem ten zaszczyt podebrać mu go i tu spory fart bo chwilę później pilker wypada z pyska ryby. Szczęśliwie udaje się go wciągnąć robiąc spore zamieszanie na pokładzie. Wędkujący na rufie przychodzą zobaczyć co się udało skusić. Każdy w myślach ciągnie taką jak i nie większą sztukę i zarzucają zestawy. Pomimo dłuższego postoju w tym miejscu co jakiś czas ryby się meldują na haczyku. Po umyciu ryby i sesji zdjęciowej płyniemy na kolejne miejsce.
Podczas posiłku jest o czym rozmawiać i żartować. Kolega , który wyciągnął łososia był pierwszy raz na morzu i od razu taki wynik. Łowimy do samego końca nawet , gdy szyper podczas drogi powrotnej widzi coś na echosondzie każe wrzucać pilkery do wody. Spływając załoga patroszy ryby i sprząta cały bałagan po wędkujących doprowadzając kuter do gotowości wypłynięcia na kolejny rejs. Do portu wpływamy o 19.20
Całe wypłynięcie na najwyższym poziomie nie licząc małego ekscesu jednego z nieznanych mi wędkarzy siedzących na rufie. Po tylu godzinach starań szypra koleś miał mu za złe to że do łowiska płynie się tak daleko. Chyba gdy wszyscy łowili on spał po ciężkiej nocy i dopiero na koniec się przebudził Ogólnie mój drugi wypad był lepszy od pierwszego o jakieś 20 razy. Poprzednio płynąłem na Sztorm V i była to bardziej wycieczka niż łowienie.
Podsumowując kuter czysty, zadbany , stabilny z szyprem Arkiem starającym się jak tylko może by ludzie połowili oraz bardzo wesołą i uprzejmą załogą która zawsze służyła pomocą i szybko rozplątywała zestawy. Kawa ,herbata do oporu ,a na obiad smaczna kiełbaska na ciepło (na Sztormie zjadłem tylko trzy gryzy ). Z WC nie śmierdziało do samego końca rejsu. Z ryb to każdy z nas nie miał mniej jak 20 sztuk dorsza co do poprzedniego wypłynięcia jest z tendencją zwyżkową. Wielkością nie powalały , jednak źle też nie było. Ktoś pewnie powie że mało , ale dla mnie wystarczy bo chodziło o zabawę i o zobaczenie czy ta forma wędkarstwa jest dla nas. Inne jednostki tego dnia złowiły połowę tego co u nas. Z ciekawostek mogę powiedzieć ze kolega wyjął z 70 metrów kolorowej plecionki z pilkerem na końcu. Jakie jest prawdopodobieństwo czegoś takiego???
Z czystym sumieniem mogę polecić ten kuter osobom takim jak ja , którzy nie mają za dużo pojęcia na którą jednostkę się wybrać. Kolejny mój wypad z pewnością będzie na Nereidzie. Pozdrawiam szypra i załogę.