Dzisiaj w doborowym towarzystwie zawitaliśmy na Bóbr - Borys, Baca, Patryk i ja Droga zleciała szybko, gdyż każdy podzielił się niesamowita opowieścią wędkarską. Szybka kawa na Orlenie, oraz sławna zapiekanka i byliśmy gotowi moczyć jajka cały dzień.
Pogoda dopisała.
Na początku woda była spokojna więc łowiło się komfortowo. Obrałem sobie cel, złowić chociaż jednego lipienia, mojego pierwszego.
Ruszyliśmy. pierwsze 20 minut i małe zdziwienie, nic nie bierze. Strach w moich oczach, co z tymi lipieniami. Jednak starzy wyjadacze dali mi do zrozumienia, że zaraz się nałowię, to tylko kwestia czasu. I mieli rację. Lipienie wpadły w szał, wyciągaliśmy jeden za drugim, były sytuacje , że w jednej sekundzie 3 z nas miało branie.
Furia trwała około 1.5 godziny i nagle okazało się, że nurt jest tak silny , że nie możemy ustać w miejscu....otworzyli tamę. Pada hasło, no to połowiliśmy. Szybka narada - jedziemy w dół rzeki. Była to dobra decyzja. Na nowej miejscówce połowiliśmy ładne lipienie, ale wiedzieliśmy , że fala niebawem i tu dotrze więc nie było czasu na pamiątkowe foty, buźki i do wody. Lawina liści i tam w końcu dotarła, więc pojechaliśmy na kolejne miejsce.
Ten akapit powinien nosić tylko jeden słuszny tytuł "Żniwa"
po zejściu fali, lipienie żarły jak w transie - mokra, sucha nimfa. Wszystko było skuteczne. Mnie osobiście cieszy , że połapałem na moje ukręcone muchy ale te , które dostałem od chłopaków też były bardzo łowne - klasa. Tu podziękowania za muszki. Nie było czasu na fotki, tempo narzucił Bacyk i Borys ja podpatrywałem mistrzów brodząc trochę za nimi. Patryk wyławiał to co my ominęliśmy i bardzo dobrze mu szło, co się obejrzałem on holował piękna sztukę. Na początku wyprawy padło hasło, kto dziś pierwszy zaliczy "Patryka"(wpadnie po szyję do wody) ale o tym za chwilę
Nasza wyprawa dobiegała końca, Borys i Patryk już ruszyli do auta a ja z Bacykiem jeszcze chwilę łowiliśmy. Dostałem od niego solidne wskazówki odnośnie rzutów, much i całej sztuce muszkarsrtwa. Podczas instruktażu były agresywne brania i wyholowaliśmy ładne sztuki, co dało mi poczucie spełnienia.
Telefon od Borysa, za 5 minut jedziemy bez Was Branie za braniem aż nie chciało się wracać. Ale co zrobić, siła wyższa. Szybkim krokiem ruszyliśmy rzeką do brzegu no i tu miałem wspomnieć o pobiciu Patryka. Baca zaliczył nurka Dobrze , że auto było 100m dalej. Szybkie przebieranie i wracamy do domku.
Dzień bardzo udany, jeden z najfajniejszych pobytów nad wodą. Muszkowanie z taką ekipą to zaszczyt. Chłopaki gratulowali mi każdej zdobytej ryby bo wiedzieli , że to mój pierwszy raz padły moje osobiste rekordy.
Wpadłem po uszy. Dziękuje chłopakom za wyprawę. Było niesamowicie. Miałem iść spać ale chyba zaraz ukręcę sobie muchę
Do następnego....