Czołem Koleżanki i Koleczy
Byliśmy wczoraj na Kanale między kwadratem a rurami. Ludzi mało, miejscowy mówił że ryba nie bierze, ale my twardo zostali na noc, Przyjechaliśmy koło 14tej, wyładowaliśmy gimele, dwa worki drzewa (jak zawsze mamy swoje, bo po co z siekierą po krzakach ganiać?) i dawaj wędkować.
Tradycyjnie nie nęcimy po niedzieli, bo pewnie przez cały weekend karmy w wodę poszło tonami, więc po co marnować?
W koszyki tylko ładujemy i kije do wody. Do wieczora słabo - jakiś jaź, pojedyncza płoć i mikro okonek. Pod wieczór już lepiej, ale bez rewelacji gatunkowej. Nie ma leszcza, certy, klenia.... a jeszcze w zeszłym roku o tej porze był i brał. W sumie do prawie północy nałapaliśmy z 15 kleni, takich koło 40 cm i wiadro krąpi, ale takich fajnych tłustych po pół kilo. Wszystko mniejsze wracało do wody. Wyszło tego około 20 kilo, więc nie mało. Zabawy też sporo było.
Pogoda dopisała, lekki mrozik i słaby wiaterek. Jakaś mżaweczka, taka, co postraszyła i nic nie zrobiła. Ciśnienie około 1024 kPa z lekką tendencją do góry.
W sumie ogień się palił, kiełbaska się usmażyła, piwko się wypiło, rybek połapało i ogólnie było sympatycznie.
Co do kijków. Nam nie pękają a łapiemy mistralami i robinsonami 3,60m z wyrzutem do 120 i 180g, ale przelotki marzną i zdarza się posłać zestaw do wody bez powrotu. Czasem jak kij poleży chwilkę, przelotki pomarzną, a i się zapomni o tym to tylko rzut i montaż zestawu od nowa, Koszyków używamy od 50-70 g w zależności od ciągu. Na te same kije na Odrze latem zakładam 90-100 g i jakoś żyją.
Gdzieś kiedyś czytałem, lub też jakiś koleś karpiarz na filmie się wypowiadał, że nie ma sensu na mrozie stosować drogich kijków, bo i tak w dupę dostaną, a tych tanich nie szkoda, bo kasa zostaje. Nam się jeszcze nie zdarzyło, żeby kije pękały, ale kto wie?
Pozdrowienia Ra-Ja czyli Rafał & Jarek