Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.11.2018 w Odpowiedzi

  1. Sezon już pomału dobiega do końca. Szkoda, tym bardziej, że w tym roku nie miałem za wiele czasu na łowy za dnia. Jeśli już znalazłem to tak do 2h. Trzy wypady poświęciłem okoniom(piątek-niedziela). Dzisiaj dopiero trafiłem na 10-15 min żerowania fajnych pasków. Jeden spełnił moją normę😉 Sprzętowo dwa razy kijek 210cm 0-7g, 0.04mm, gumki 3', główki 2-3g Dzisiaj zmiana kijka na190cm 0-5g, 0.04 z przyponem z żyłki 0.16 gumki 3', główki 2-3g.
    5 punktów
  2. Dziś oksy ładnie brały, ilościowo moze szału nie było ale za to jakość na fajnym poziomie przynęty to gumy westina 7cm na głowkach 5-8gr. 31,31,32,33,34cm
    5 punktów
  3. Dzisiaj wypad nad wodę pomiędzy 8:15 a 11:20, parę brań, próby różnych przynęt, kolorów gum, leciało do wody wszystko, na lekko i ciężko... I tylko jedna 30stka. Podmieniam w tabeli. Bardzo kapryśne zrobiły się okonie. Mam nadzieję, że jeszcze się rozkręcą. Zobaczy jak znowu będzie chłodniej. Jednak tydzień temu przy mrozie -7 nie zabrałem WD-40 i nie było po co się ścierać, szkoda plecionki było. Dzisiaj tylko jeden, zawsze coś.
    2 punkty
  4. Kilkanaście wyjść na 0 w okresie wrzesień-listopad. Po tym co działo się latem, miałem spore obawy o rzekę. Ale klenie to twarde bestie. Ochłodziło się i przyszły na głębszą wodę. Wykorzystałem dzisiaj nieco mocniejszy uciąg. Fischup tanta, 2.5", czarna na główce 0.8g. Prowadziłem zawieszoną w toni z podrygiwaniem. Delikatne brania i 4 klenie w godzinkę. Narazie małe. Największy 32cm i sfotografowany, bo po tak długim czasie nie mogłem się powstrzymać A dodatkowo daje mi prowadzenie i może zachęci innych do walki o czwartą rybę.
    2 punkty
  5. Ryżowisko ma swój urok.
    2 punkty
  6. Siemka wszystkim zwędkowanym ludziom! Dziś mam Wam do przekazania garść moich spostrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa podczas wędkowania. Bezpieczeństwa rozumianego jednak nie poprzez pryzmat wędkarstwa podlodowego czy odbywającego się z pokłady łajby (bo w takich właśnie przypadkach o zagrożeniach zazwyczaj rozmawiamy). Posłuchajcie pogawędki o pieszych wędrówkach z wędką w ręku - wtedy również wiele niespodziewanych rzeczy może się wydarzyć! BEZPIECZEŃSTWO PODCZAS WĘDKOWANIA (LINK DO TEKSTU ORYGINALNEGO: https://zwedkowani.pl/index.php/2018/10/21/bezpieczenstwo-podczas-wedkowania/ ) Założę się, że czytając tytuł niniejszego artykułu byłeś pewien, że oto przed Tobą kolejny wykład o tym jak: niemądrze jest nie mieć kamizelki na łódce i że niebezpiecznie jest stąpać po cienkim lodzie. A jeżeli tak nie pomyślałeś, to teraz się dziwisz dlaczego, bo to przecież oczywiste: co innego w wędkarstwie niesie ze sobą potencjalne zagrożenie? No nie? Ale ja nie o tym. Ani o wędkarstwie podlodowym, ani odbywającym się z pokładu łajby, nie chcę Ci truć. Tego cały Internet pełen. O czymś innym pogadać chciałem. Kuriozalną dla mnie jest sytuacja, w której słysząc “niebezpieczne zdarzenie podczas wędkowania” na myśl przychodzi nam tylko: lód, łódka. Nam, wędkującym rzadziej z łodzi niż z brzegu, częściej z lądu niż spod lodu. I nie muszę prowadzić statystyk, aby założyć się również i o to, że tak właśnie jest. I o tym będę mówił. O zagrożeniach na jakie jesteśmy narażeni podczas, wydawałoby się, całkowicie bezpiecznych wycieczek z wędką w ręku. Bezpieczeństwo podczas wędkowania. Pewna ilość wypadków w takich sytuacjach się zdarza. Musi się zdarzać, wszak woda to żywioł. W starciu człowieka z naturą tak to już po prostu jest. Nie są one tak spektakularne jak załamanie się lodu pod wędkarzem, dlatego o nich się w telewizji nie mówi. Nikt o nich statystyk nie prowadzi. Ich skutkami są złamania, skręcenie, rany, starty materialne lecz raczej nie śmierć. Chociaż... wypadki śmiertelne się zdarzają - jeden taki przykład podam później. Są niemiłe, bywają groźne mniej lub bardziej, ale zdarzają się - wypadki- bo nad wodą, nawet nad tą najspokojniejszą, sytuacji potencjalnie niebezpiecznych jest sporo… sporo więcej niż dużo. Dlaczego do wypadków dochodzi? Do dużego odsetka wypadków drogowych dochodzi wówczas gdy na drodze panują najbardziej sprzyjające jeździe warunki. Prosta droga, słońce na niebie, do przejechania ostatnie 10 z 1000 kilometrów, które mamy pokonać. Relaks + brak koncentracji + zbytnia wiara we własne umiejętności = wypadek. Analogiczna sytuacja ma miejsce nad rzeką. Gubi nas zbytnia ufność w łagodne oblicze natury. Nazbyt zawierzamy własnej wiedzy na temat terenu, na którym łowimy. Zapominamy, że łowisko - choćby była nim najbardziej na świecie uregulowana rzeka, czy najspokojniej stojące jezioro w “całej gminie” - to ciągle miejsce dzikie. Otoczone lasem, polem, bagnem - bo łowisko to nie tylko woda, ale i to co obok niej, nad nią. To ziemia po której stąpamy, trzcina przez którą się przedzieramy. To Bóbr w którego jamę wpadamy. Ekosystem, który żyje i podlega ciągłym zmianom. Miejsce, w którym owy wspomniany zwierz może wykopać dziurę gdzie chce i kiedy chce. Choćby w miejscu, które niegroźne jeszcze godzinę temu, teraz ci zagraża: i tkwisz w nim jak rzodkiewka na grządce - do pasa w ziemi. Brakuje tylko aby przyszedł bóbr i Cię zjadł… No dobra , trywializuje trochę, i wprowadzam nieco humoru do poważnego skądinąd tematu. Ale zwierzęta też mogą być niebezpieczne. Zagrożenia i sposoby ich unikania. Zagrożeń jest znacznie więcej. Czyhają na nas z każdej strony. Oprócz tego czorta - bobra - występują też inne. Atmosfera na łowisku bywa gęsta. Żar lejący się z nieba potrafi przyprawić o udar lub choćby ból głowy - w większym stopniu niż olewające nas ryby, za którymi gotowi jesteśmy iść, brodzić w wodzie i mule. Po kolana, pas, niektórzy po szyję. Wędkowanie wciąga nie mniej niż niestabilne dno czy grząskie brzegi. Bez szczegółów i nazwisk, ale w moim rodzinnym mieście doszło niedawno do tragedii. Mężczyzna ugrzązł, zadzwonił do żony, telefon padł. Mężczyznę znaleziono, po dwóch dniach. Nie żył. Nie był wedkarzem. Mimo to uważajmy. Uważajmy przedzierając się przez zarośla. Chrońmy oczy za pomocą okularów. Idziemy na ryby. W las, nie na disco. Zamiast perfum wylejmy na siebie flakon specyfiku przeciw komarom, muchom i kleszczom - niech po wyprawie pozostaną nam dobre wspomnienia, nie zaś nieprzyjemny świąd, ugryzienia i borelioza. A jak już na ryby pójdziemy, niby prawdziwy samiec na polowanie, to... Miejmy przy sobie telefony, poinformujmy przed wyjściem nasze matki, żony czy kochanki o tym z kim i gdzie jedziemy (pomimo iż nam wypomną, że tyle znów na ryby wydaliśmy, a tu nic - ani jednej ryby nie złowiliśmy!) Miejmy włączone te diabelskie urządzenia z funkcją lokalizacji GPS, która może się przydać nie tylko do oznaczania fajnych miejsc na rzece. I tak mógłbym wymieniać. Zagrożeń jest wiele, wiele więcej. Wszystkich nie znam, wielu nie jestem pewnie świadomy. Apeluję. Nie apeluję jednak o przesadę. Sugeruję zachowanie rozsądku w miarę… zdrowego rozsądku. Wypadki częściej - na szczęście - nie zdarzają się niż zdarzają. I na ten właśnie wszelki wypadek spójrzmy niekiedy pod nogi. Ostrożniej podchodźmy do kwestii wędkowania. Niech chwile spędzone nad wodą będą czasem relaksu - czasem bezpiecznie spędzonym. Bezpieczeństwo podczas wędkowania - o tym nie zapominajmy!
    1 punkt
  7. Niezdrowo to delikatnie powiedziane. Wygląda jakby ją ktoś napompował syntholem.
    1 punkt
  8. Ta ryba nie wygląda zdrowo. Wygląda jak ktoś, kto w stanach ma złotą kartę McDonalds'a. Kiedyś słyszałem o rekordowym szczupaku, którego gość wpuścił do stawu za domem i karmił kaczkami. Ryba po kilku latach miała ponad 20 kg. Oczywiście rekord był krytykowany wszędzie gdzie tylko się pojawiał. Pytanie, czym się różni taki napompowany paszą i pelletem karp. Ps. doczytałem, ryba miała 112 cm. Normalna waga karpia odżywiającego się naturalnie przy tej długości to pewnie ze 20kg. Może nawet nie. Także dobry tucznik
    1 punkt
  9. Boleń Kiedyś dużo za tą rybką ganiałem to wyżej to wszystko cenne technikalia ale technikalia załatwia jedna wizyta w sklepie, ważniejsze jest i dużo trudniejsze do opanowania (potrzebny czas lub nauczyciel): 1. Być w miejscu gdzie (aktualnie!) są bolki (łatwiej o to na wiosnę niż jesienią) + być tam w dobrej porze dnia - najlepszy jest świt (omijać mocno opadającą wodę) - najtrudniejsze do regularnego osiągnięcia, 2. Podejść tak żeby nie spłoszyć cwaniaka (lepiej zawsze o jeden krok za mało niż za dużo) - zwykle trudne 3. Oddać trzy celne rzuty sprawdzoną przynętą - najłatwiejsze 4. Iść i szukać aktywnej ryby (w dzień) lub czekać jak przypłynie (uaktywni się) kiedy widoczność słaba (przedświt/wieczór).
    1 punkt
  10. Compatriot85.....Piszesz o zachowaniu starych beretów, to co ja pisałem kilka wątków wcześniej. Zadajesz pytanie co robić? Jako wędkarz PZW masz prawo skontrolować go i upomnieć że okoń ma swój wymiar ochronny i na pewno nie jest to 10 cm, w razie co możesz wezwać policję. Musimy trochę sami pilnować "naszych wód", bo nikt tego za nas nie zrobi a tacy pseudo wędkarze przyczyniają się do coraz mniejszego rybostanu. Pozdrawiam Darek
    1 punkt
  11. Skoro już jesteśmy z tematem na tapecie to rozwinę bardziej wątek i dodam jeszcze kilka kwestii, do których sam doszedłem, które wskazówki przekazali mi lepsi ode mnie koledzy, a które też przeczytałem w sieci czy w książkach. Więc dopiszę jeszcze kilka wskazówek ode mnie. Przy łowieniu boleni nauczyłem się, że przypadkowi należy pozostawić jak najmniejszy procent. Wszystko musi być dopracowane do niemal perfekcji a sprzęt idealnie zestawiony. Jak już masz przygotowany sprzęt to można atakować wodę. Sprzęt. Istotny jest kijek na jaki łowisz bolenie. Przede wszystkim, to w zależności jakim budżetem dysponujesz i ile chcesz przeznaczyć na zestaw. Uważam, że kijek na bolka nie może być o akcji szczytowej fast, musi bo być kijek z akcją progresywną, taki moderate, który będzie prawie doginał się po dolnik w miarę obciążenia. Dlaczego wyjaśnię niżej. Bolek jest specyficzną rybą silną uderza z reguły w szybciej niż standardowo prowadzoną przynętę. Łowisz go inaczej niż sandacza czy szczupaka. Kijek szybki ale przechodzący progresywnie w parabole daje ci zapas mocy na rybę w nurcie a poza tym lepiej na takim kijku holuje się rybę, nie sprawia wrażenia, że się ta ryba szamocze. Kijek po prostu ją męczy. Tutaj proponuję, jak dla mnie sprawdzone i przetestowane kijki, Z serii starszej tej czarnej Robinson Diaflex, np. na jesień jak dla mnie idealny to 2,7m 10-30 g wersja traveler 3-częściowa z dwiema szczytówkami (wklejanke od razu daj do piwnicy ), jeżeli znajdziesz używkę na jakimś portalu i jest w dobrym stanie za mniej niż 300 zł bierz od razu. Dodatkowo coś z droższego z shimano beastmaster DX tutaj 2,7 może być nawet ten do 40 gr, w nurcie gdy ciągniesz rybę pracuje prawie cały. Jak dla mnie super akcja. No i oczywiście coś z Dragona, Team Dragon to już nie te kijki ale jest seria Moderate i tam też coś można znaleźć. No i blanki z pracowni, droższe i fajne opcje do wyboru. Ja osobiście używam dwój kijków Diaflexa travelera i dłuższy Lamiglas 2,9 m seria brązowa Certified Pro do 21 g z pracowni. Tak jak pisałem wcześniej zależy to od ciężkości przynęt jakimi rzucam. I druga sprawa żyłka czy plecionka? I to i to. A dlaczego? I tu się właśnie zaczynają te niuanse boleniowe......... Z mojego doświadczenia wiem, że na plecionce bolek dostaje dziwnej korby walczy jak szalony, wiem bo kiedyś miałem twardy kij i powerpro 0.18 Więc na plecionce łowisz tak, kijek akcja szybka parabolik ( moderate ), dobrej jakości plecionka ja używam 0,10 Dragon Invisible Braid albo Daiwe Tournament 8 splotową. Do tego przypon z fluorocarbonu można nawet do metra. Jest on elastyczniejszy niż zwykły sznur chroni przed przetarciem i daje jako taką amortyzację. Do tego mocne kotwice bo przy samym uderzeniu w nurcie wszystkie fabryczne są prostowane. Proponuję Ownery podwójnie wzmocnione 2x rozmiary 6 i 4 zależy od wielkości woblera, kupując wobka, od razu zmieniam kotwice to jest podstawa! Kółeczka, krętliki, agrafki...dobrej jakości. I kołowrotek, swego czasu używałem Spro Gold Arc 10400 z przełożeniem 5:1. Czemu taki duży? Bo szeroka szpula i leci wobler. Bo mam 10200 i tam jest mała szpula - po prostu niby też przełożenie ale mam wrażenie, ze trzeba się nakręcić. A są momenty, że potrzeba zasuwać szybko woblerem. Oczywiście kwestia najważniejsza ustawiony hamulec w ten sposób, że przy uderzeniu ma zagrać...bez obawy przy taki uderzeniu boleń sam się zatnie bo jest długa plecionka, która nie amortyzuje. Przy dobrym kiju dobrze dostrojonym hamulcu boleń nie dostaje wścieklizny a i hol jest przyjemniejszy. Natomiast z żyłką jest inaczej, ja stosuje tylko 0.22. Dlaczego żyłka? Po pierwsze nie "szumi" w wodzie - fala hydroakustyczna jest malutka i nie płoszy ryby, pleciona szumi w wodzie bo jest to skręt z mikrowłókien i co by nie pisali nie jest okrągła, monofil jest gładki. Żyłkę używam w bardzo czystych zbiornikach, stałych wodach, jak stawy i zbiorniki gdzie boleń przypłynął po powodzi:) no i na Mietkowie. Hol ryby jest spokojniejszy, ryba tak "nie kopie" na kiju, żyłka bardziej je "usypia". Wyciągałem już kilka lat temu w centrum bolki 70 cm na żyłkę 0,18 we wrześniu czyli bardziej napasione i nie było problemu. Przyjemny hol bez szarpania. Sama frajda A ryba w dobrej kondycji wracała do wody. Znam takich fizycznych co na "chama" zwijają rybę. Ale wtedy boleń szału dostawał. Tak więc podsumowując, zależy co i zależy gdzie. I żyłka i pleciona będą potrzebne. Z tym że przy żyłce nie musisz mieć fluorocarbonu. I oczywiście hamulec dostrojony a nie zakręcony, bo na plecionce zwykłe kotwiczki się wyprostują. Hamulec gra tu pierwszorzędną rolę. A więc, gdy bolek nie bierze to żyłka i na stałej wodzie, i w czystej wodzie też. W nurcie bolek nie ma czasu na myślenie bo mu przepływa ryba więc czy mu "szumi" plecionka czy nie, to nie ma już dla niego znaczenia bo ukleja ma być w pysku:). W nurcie jest tak głośno po prostu woda tłucze o kamienie, piach, przeszkody.. Niby nic ale te wnioski z szumami w wodzie podpowiedział mi kiedyś kolega, który produkuje swoje woblery i łowi bolenie trochę dłużej niż ja. Ostatni aspekt dlaczego dwa kije? Bo jesienne bolki są mocniejsze cięższe, waleczniejsze, są z reguły głębiej już, w maju to jeszcze szczurki:) No i woblery cięższe używam do 26 gram. Znaczenie ma tutaj wszystko i nie możesz w kwestii zestrojenia sprzętu pozwolić sobie na błędy bo stracisz być może rekordową rybę. Wybór łowiska. Wytypuj sobie na początek miejsca łatwe gdzie wiesz, że boleń jest na pewno, bliżej jazów oczywiście przy zachowaniu regulaminowych odległości, złap kilka, kilkanaście sztuk, żebyś wiedział jak ta ryba walczy na kiju. We Wrocławiu nie zaproponuję ci w tej chwili żadnego miejsca. No chyba że Rędzin - przełowiony, Powodziówka - zależy kiedy jazowy odkręci lub dokręci kurek - bliżej jazu Bartoszowickiego przy niskiej wodzie nie połowisz płoszy się, no i jaz Opatowicki. Tam jeszcze woda jeszcze płynie. W centrum też pozakręcane. Lepiej podjedź do Wałów Śląskich od Elektrowni w dół rzeki, ogólnie poniżej Wrocławia lub w górę w stronę Oławy. Ogólnie sam Wrocław jest teraz trudny jak na początek boleniozy, przed przebudową powiedziałbym ci że łapie się wszędzie dosłownie. Teraz sam nie łowię go u nas we Wrocku, tutaj to mogę okonie łowić a nie bolenie. Musisz wytypować sobie kilka łowisk i jeździć tam regularnie w ramach swoich możliwości czasowych. I ciągle w te miejsca, nie możesz się zrażać musisz próbować kombinować. Kilka wskazówek. Istotne są ruchy wody, czy woda spada czy rośnie. Na to musisz zwrócić uwagę. Wybierz kilka miejsc, wytypuj lub dowiedź się od kogoś kto łowi i bądź konsekwentny wtedy będziesz miał wyniki. Przynęty i Obserwacje. Jak wyżej we wcześniejszym moim poście. Zrób notatki, wyciągaj wnioski z zapisów, do tego dobieraj przynęty, które najbardziej były łowne. Oczywiście nie zapominaj o testowaniu jakiejś ciekawej nowości bo... zawsze warto. W każdym regionie mają różne boleniowe zabawki ale musisz pamiętać co jest dobre tam nie będzie dobre u nas. I vice versa. Trzeba dobierać i testować. Nie można kupować bezmyślnie wszystko jak leci. Nie zawsze jest tak że to co było nowością i hitem w zeszłym roku sprawdzi się w nowym sezonie. Kiedyś bolki łowiłem na białe relaxy twistery, dragony bustery i perłowe predatorki mann'a:) Detale i niuanse co jest istotne. I co decyduje o sukcesie? Tak w skrócie. bo do tego musisz sam dojść Co jest istotne? Wszystko:) Zestawienie sprzętu, kij, dobór żyłka czy plecionka, wybór woblera. Pogoda, ciśnienie, słońce czy zachmurzenie, pora roku, rzeka czy zbiornik, wybór łowiska, aktywność drobnicy. Gdzie indziej łowisz w lecie i na wiosnę gdzie indziej po przymrozkach i późną jesienią. Odpowiednie wejście na łowisko na główkę, odpowiednie podanie przynęty (szybkość prowadzenia, głębokość - zależy od pory roku), czy z nurtem czy pod nurt czy przecinasz nurt. Czy boleń występuje czy nie. Czy chlapie czy nie. Czy niżówka czy stany podwyższone wody. To wszystko to są niuanse, detale i zależności, które decydują czy połowisz czy nie. No czasami jest tak że ryba jest po prostu nieaktywna i musisz uznać wyższość przyrody...Patrz i wyciągaj wnioski, po prostu. Wyeliminuj czynnik przypadkowości do minimum. Wszystko musi ze sobą współgrać. Analizuj, działaj czasami niekonwencjonalnie, czasami odpuść, zmień taktykę i myśl nad wodą. Bo nastawienie zarzuć zwiń nic nie da. To po prostu przypadkowość. A chodzi o łowienie z premedytacją a szczęście to tylko czy wyjmiesz 1 czy 0 bolków czy trafisz 80tkę czy 60tkę. To już jest element szczęścia. Ale też połowicznie bo obserwując wodę możesz namierzyć grubą sztukę... Bolenioza to jedna z tych nieuleczalnych chorób w wędkarstwie spiningowym:)
    1 punkt
  12. Gryzon, możesz jeszcze robić sobie selekcję przynęt. Wobki uklejopodobne i chlapaki - poperki, okres wiosny i lato po wczesną jesień. Jak widać że drobnica idzie głębiej to można uklejki dociążyć lametą kotwice i potem przerzucić się na ciężkie bezsterowe woblery - "zawieszki" i szukać w głębszych rynnach czy klatkach są ciężkie możesz dalej rzucić i obławiać. Tutaj nawet przyłowem może być każdy drapieżnik od klenia, okonia po suma. I nie zawsze w lecie musisz zasuwać młynkiem to też trzeba wyczuć. Czyli co sezon zabierasz do pudełka te które są najskuteczniejsze i łowne dzięki temu nie zabierasz mnóstwa niepotrzebnych wobków. Są przynęty, które są łowne zawsze i co roku coś na nie weźmie, więc takie zawsze warto mieć w pudełku. Warto mieć też dwa kijki pod bolki. Przynajmniej tak łowię w lecie mam plecionkę 0,10 i kijek do 21 gram 2,95 m a gdy są już chłody mam 2,7 m do ok. 30 g wyrzut z plecionką do nawet 0,14 mm. Na obu zestawach zawsze mam 80 -90 cm przypon z fluorocarbonu 0,28 mm ( można cieniej ale mi się to sprawdza ) ze względu na kamienie i przecieranie plecionki. Są też miejsca gdzie łowię tylko na żyłkę 0,22 mm. Czasami w lecie chodzę z dwoma kijkami jak wiem że lekkim woblerem nie dorzucę więc używam cięższego zestawu. Ja na przykład prowadzę sobie zapiski i odnotowuję. Stan wody, temperaturę, oraz ciśnienie, dzień oraz ogólne warunki pogodowe w jednym zdaniu, zdjęcie miejscówki czasami zrobię. Są to przydatne informacje. Znam kolegę, który rozpisał sobie kiedyś na dużej niżówce główki poniżej Brzegu Dolnego na odcinku dwóch kilometrów. Ponumerował je sobie i opisał gdzie rynna, gdzie zatopione konary itp... Daje to na przyszłość dobre rozeznanie i wiedzę i znacznie zwiększa szanse na konkretną rybę w tym przypadku bolki. Można przy niżówce fotki sobie porobić przy niedoborze wody. Każdy ma swoje sposoby niemniej jednak zbiór danych na pewno dużo pomaga, czasami człowiek pewne fakty zapomni jak zajrzy do notatki jest już inaczej. Każdy ma swoje metody i doświadczenie, które prowadzą do sukcesu. We Wrocławiu problemem jest to że Odrę poszerzyli zniszczyli główki koło mostu Millenijnego a dodatkowo pozakręcali wszystkie jazy w mieście. Woda nie płynie. Ta ryba gdzieś jest ale nie ma nurtu więc zmieniła przyzwyczajenia a przepływ wody się nie zmienił, przepływa ta sama ilość wody co przed remontem. Jest naprawdę ciężko ją upolować, woda stoi boleń ma więcej czasu na reakcję łatwiej go wypłoszyć, natomiast, możesz spróbować jeszcze na Bystrzycy ale w lecie i we wrześniu. Zmieniła się charakterystyka rzeki w mieście to i ryba zmieniła system żerowania. Ten rok dla boleniarzy we Wrocławiu jest fatalny, jeżeli chodzi o odcinek miejski. Znajomy zaczął już ładne liny łowić na rzece bo trzcina się pojawiła...o czymś to świadczy - woda stoi. Wcześniej używał koszyków 90-100 g a teraz 30-40 g jest ok. Boleń lubi jakikolwiek nurt na rzece po prostu.
    1 punkt
  13. Coś bym więcej napisał ale....? Hmmm? Pewnie większość z Was wie gdzie chodzę na okonie 😀 więc to żadna tajemnica, ale nie napiszę oficjalnie na forum 😉. Mazury mnie zawiodły tyle km tyle starań i nie przekroczyłem 30cm 😡 wychodzi nie znajomość wody, nie te przynęty, ciężar główek itp itd. Miałem ogromny niedosyt i już nie mogłem się doczekać powrotu do domu. Od poniedziałku chodzę co dziennie rano na dwie godz i co? Znam miejsca, wiem gdzie się przemieszczają co lubią a i tak nie idzie ich przechytrzyć musi być jeszcze jakiś czynnik tylko jaki ?🤔 Praktycznie przestałem łowić na przynęty poniżej 7cm a gramatura od 5 do 10 lecz 10 trochę rzadziej zakładam. Te największe okonie nie atakują przynęty w opadzie lecz pobierają z dna długa pauza i siedzi bynajmniej tak ja łowie. Od poniedziałku trafiłem tylko jednego okonia ponad 30cm reszta to szczupaczki ☹ może to jest ten czynnik że gadaunki ryb zmieniają się na stołówce kilka dni okonie kilka szczupaki później sandacze ? Nie wiem ale mam nadzieję że jeszcze w tym roku się odbiorę do tych dużych 😎 na razie dorzucam 35cm Pozdro i połamania.
    1 punkt
  14. Gratulacje! Średnia trzydziestak!!! Więcej czasu poświęcam na nocne łowy. Ale jak tylko jest chwila zaglądam to tu to tam. Dzisiaj tylko 30 min znalazłem nieopodal domu. Wystarczyło na jednego paska. 3' na główce 2g. ....tylko noc,noc,noc.......
    1 punkt
  15. Weekend pod znakiem szukania okoni. Kilkanaście rybek ale tylko jeden fotogeniczny 29cm. Brania na ala kajtki 2" i 3" na główkach 2 -4g.
    1 punkt
  16. Dziś dwa fajne okonie do tabeli, przynęty +7cm. Cel 300punktow osiągnięty
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.