Dzień dziecka, Mikołaj, Gwiazdka, Urodziny itd. Jednego dnia. Ale od początku.....
3:30 pobudka a jeszcze chwilę smsa nie słyszałem oczywiście obudził mnie telefon od Bacy. Co ty śpisz? Jaka nie! 4 min schodzę. Zawijamy do Gucka i kierunek J. GÓRA!
Na miejscu jesteśmy za wcześnie? Jak dla mnie niby jestem obecny ale śpię sobie smacznie. Chłopaki coś łowią a ja nic.
Marcin zacina pięknego Lipasa, Baca jakieś Lipasy, Małe brzanki a ja nic.
Po jakimś czasie przełamuje lody zaczynam wyciągać ryby, kleniki Lipasy około wymiaru. I zostaje sam nad rynną. Łowię sam przez chwilę ale po telefonie od Bacy że lokomotywa mu odjechała, dobijam do niego.
Zaczyna się dzień dziecka drugie przeciągnięcie i tempy zaczep reklamówka płynie ale pod prąd!
Kolana latają gacie pełne kur... Brzana ręką boli, kij trzeszczy a przypon 0,14 taktyczne Baca łapie za podbierak zachodzi Barbarę od pleców i w podbierak.
Nowe PB 70cm!
Foty buzi i do wody!
Faja chwila na opanowanie emocji i wracamy do gry. Po chwili Baca walczy z lokomotywą. Radość euforia i... Cytuję Bace " O o zadziałało się coś nie dobrego" i lokomotywa spada a zestaw idzie w zaczep!
Szkoda walczymy Baca jeszcze raz zacina smok i przegrywa! A ja powtarzam siada bestia, walka Baca pobiera i 74 cm
Dobija do nas Gucek biczujemy wodę i nic. Baca schodzi w dół. A ja wskakuje na jego miejsce. Odbieram telefon od Tom@chy i niestety muszę kończy, siada kolejna bestia i znów walka trzaski piski radości pełne gacie.... Tym razem Gucek ratuje sytuację i pobiera 73 cm szczęścia!
2 lata śniła mi się wymiarowa na muchę a dziś trzy razy życiówka padła! Szał.
Dzięki Panowie za asysty bo mogło być różnie!