Byłem i ja.
Padło na jedną ze śląskich zaporówek, pojechaliśmy z Kumplami na Świerklaniec.
Założenie proste - jeden kij białoryb, drugi postawiony na trupa.
Leszczyków nałowiłem się do bólu, około 23 branie na trupa. Ładny odjazd, chwila oczekiwania i... sygnalizator na sąsiedniej wędce pokazuje branie, które interpretuje jako splątanie zestawów. Podejmuje zatem, jak się okazało, złą decyzję - zacinam za wcześnie. Rybę na kiju miałem przez około 1 minutę i przez te 60 sekund to zdecydowanie ona dyktowała warunki. Niestety finalnie spadła. Branie na drugim kiju okazało się autentyczne - sprawcą zamieszania 40cm leszczyk.
Sandacze przeważnie kuszę spiningowymi wabikami, ale w metodzie gruntowej moment brania i oczekiwania na zacięcie dostarcza niepowtarzalnych przeżyć, których nie znajduję w szybkim spiningowym pstryknięciu.