Skocz do zawartości
Dragon

jaceen

Redaktor
  • Liczba zawartości

    5 514
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    846

Ostatnia wygrana jaceen w dniu 20 Października

Użytkownicy przyznają jaceen punkty reputacji!

7 obserwujących

O jaceen

Informacje o profilu

  • Płeć
    Not Telling
  • Lokalizacja
    dolnośląskie

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

jaceen's Achievements

8k

Reputacja

  1. W Polsce tego robić nie wolno. Mowa o używaniu sztucznego oświetlenia do lokalizacji i wabienia ryb. U nas tak ryb nie podchodzimy. Zdecydowałem się jednak wam zwrócić uwagę na fragment zaczynający się gdzieś od 00:25:30. Spójrzcie, gdzie można spotkać sandacze nocą. Mniej doświadczeni będą omijać takie miejsca, a w zasadzie "palić" swoim zachowaniem. Starzy wyjadacze, zanim będą śmigać spinningiem pierdylion daleko, to obłowią miejsce pod nogami. Jak to się kończy? Zobaczcie sami. W miarę dobrze ujęta akcja nocą. Wystarczy 0,5 m wody pod nogą i można mieć efekty. Łowiły (aktualizacja): - Guma Cannibal z czarnym grzbietem. - Guma jaskółka SG Cannibal V-tail. - Ripper 5 cm w kolorze oliwki z czarnym brokatem. - Ripper 7,5 cm w kolorze fluo. - Ripper Fox ZanderPro 10cm w kolorze Lemon Tiger. - Obrotówka DAM Effzett Shallow Runner w rozmiarze 5. - Wobler HMS Panic 11 cm. - Wirujący ogonek 6 g - handmade. -Wobler Shimano Armajoint 19 cm. - Wobler (wielkość, marka)? - Gumy Westin, ShadTeez 12/14/18 BullTeez 12.5/18 Ricky The Roach 7/10/14. - Whopper Plopper 5 cm. - Jaxon karaś 7-8 cm? Jest też 7,5 cm:)))
  2. Będzie z mojej strony trochę dziecinnej teorii. Otóż zastanawiałem się nieustannie przy metodzie Drop Shot, jaka odległość przynęty od ciężarka będzie optymalna. Prawdę mówiąc, w czasie prób przy brzegu z różnymi opcjami przynęt i do jakiej ryby miałbym się dobrać, dalej nic nie wiem. Ale cóż szkodzi spróbować pogadać i ewentualnie rozwiać wątpliwości, a może kogoś zainteresuje i doda swoje spostrzeżenia? Za model będzie służyło monidło okonia 30 cm. Sandacza niestety nie mam:) Pierwsza teoretyczna sytuacja obrazuje pasiaka odpoczywającego przy samym dnie. W takich okolicznościach wydaje się, że przynęta i jej odległość w granicach 20 cm od ciężarka byłaby wystarczająca. Jeżeli struktura dna jest bardzo zróżnicowana przez zalegające duże kamienie, roślinność itp., to może być niejednokrotnie zbyt mało. Druga sytuacja ilustruje odległość przynęty, gdy ryby są aktywniejsze i nie szorują płetwami o dno. Większy okaz potrzebuje już kilkanaście centymetrów przestrzeni pod sobą i gdy dodamy podobną odległość przynęty od góry, to daje przynajmniej 35 cm. Przy tej długości, animacja gumkami wygląda zdecydowanie lepiej. Można sobie pozwolić na większy luz i opad. A przy dalszym rzucie, kąt między ciężarkiem a szczytówką pozwala prawdopodobnie na to, że gumka nie leży na dnie, tylko ma jeszcze jakiś zapas, by zawisnąć w toni. Trzeci i co ważne przetestowany przeze mnie sposób montowania (poprzednie dwie wersje też testowane) przekonuje mnie do częstszego stosowania. Nie chcę drażnić przyklejonych do dna drapieżników. A że sandacze mają oczy usytuowane w taki sposób, by wypatrywać ofiarę ponad sobą, to gumka zawisła wyżej, w tym przypadku w odległości 50 cm. I to dzisiaj się sprawdziło na tyle, że po założeniu trochę większej jaskółki miałem kilka mocniejszych brań i w efekcie dwa sandacze +/- 40 cm zaliczyłem. Na Drop Shot'a złowiłem ogólnie w karierze kilkanaście sandaczy. Za wyjątkiem ostatniej sytuacji, wszystkie były złowione na gumki umieszczone nie wyżej, niż 30 cm. Trzeba teraz przejść kolejny etap i podnosić poprzeczkę. Oby przekuło się to też na wielkość ryb:) 👊
  3. Próbuję, kombinuję, ale miodu nie ma. Staram się pogodzić, by łowiąc okonie, być przygotowany na sandacze. We wtorek w Mikado travel wymieniłem szczytówkę na miększą i pojechałem na okonio-sandacze. Dzień wcześniej miałem szczytówkę mocniejszą 25 g i na kilkanaście brań wciąłem jednego okonia. Po zmianie na 15 g przy prawie dziesięciu braniach wciąłem cztery pasiaki. Obciążenie było takiej samej gramatury 10 g. Odległość przynęty podobna ok. 30 cm, główny blank spinningu ten sam, tylko inne szczytówki. I na tej miększej było wyraźnie widać, że brania trwały dłużej. Nie kończyło się na jednym widocznym stuknięciu, ale rybki dłużej dobierały się do przynęty, nie podejrzewając prawdopodobnie podstępu. Miejsce wybrałem do wygodnego dla siebie treningu. A mowa o metodzie Drop Shot. Pierwszy raz w życiu poświęciłem tyle czasu na ten sposób. Ponad trzy godziny czołgania po dnie, długie STOP-y i jakieś próby nieudolnej animacji gumek. Tak to wyglądało. Pocieszająca rzecz, to odległość, na jaką można było niewielką gumkę posłać i przytrzymać w leniwym nurcie. Teraz pozostaje domówić trochę grubszy fluorocarbon na przypon. Będę wybierał między 0,30 a 0,35 mm. I może stare miejscówki staną się na nowo rybne?:)
  4. Co wędkarz, to inne gusta. Jak ktoś jest ciekawy, na co, to wyłuskałem z waszych wypowiedzi nazwy przynęt i można sprawdzić, z czym wybierać się na kabany:) W dalszym ciągu proszę was o wspominanie, jaką przynętę zażarł wasz drapieżnik nadający się do tabeli. To taka forma uznania dla producenta przynęt, informacja dla nas, czym się łowi i ogólnie jest ciekawiej porównać. Jak nie można sobie przypomnieć nazw, to zdjęcie też byłoby wskazane. Łowiły: - Guma Cannibal z czarnym grzbietem. - Ripper 5 cm w kolorze oliwki z czarnym brokatem. - Ripper 7,5 cm w kolorze fluo. - Ripper Fox ZanderPro 10cm w kolorze Lemon Tiger. - Obrotówka DAM Effzett Shallow Runner w rozmiarze 5. - Wobler HMS Panic 11 cm. - Wirujący ogonek 6 g - handmade. - Wobler Shimano Armajoint 19 cm. - Wobler (wielkość, marka)? - Gumy Westin, ShadTeez 12/14/18 BullTeez 12.5/18 Ricky The Roach 10/14. 👊
  5. 18.X Wieje i chłodno. Nie mam pomysłu. W końcu zapada decyzja. Jadę na kanał Odry. Liczyłem na podwyższony stan. Niestety, przeliczyłem się. Uzbroiłem się w lekką sandaczówkę. Trzy godziny w dzień za okoniem i dwie godziny wieczorem za sandaczem. Tak sobie wymyśliłem. Gdyby nie zimowa kurtka, to chyba bym nie wytrzymał tyle. Paskudnie przenikliwy wiatr nie przestawał wiać do ostatniej minuty pobytu. Z początku łowiłem na wirujące ogonki. Brań, jak na lekarstwo, a okonie małe. Zmieniłem na gumkę i z braniami było podobnie. Może troszeczkę okonie urosły:) A i tak nie było tego wiele. Był moment, że serce zabiło mocniej. Ładny strzał, no taki nie okoniowy, ale w tamtym momencie widziałem okonia, rekordowego:) Po chwili sytuacja była jasna. W gumkę pacnął przyzwoity kleń. Wyskoczył zza kępy ziela i chciał zdemolować gumiaczka, jak zły drapieżnik. Dotrwałem jakoś do zmroku i założyłem woblera Assan o agresywnej pracy, by jak najdłużej łowić w przytrzymaniu i spowolnić prowadzenie wzdłuż opaski. Prawie się udało. Wypatrzyłem fajne wklęśnięcie opaski i pomyślałem, że to fajne miejsce na czającego się tam drapieżnika. W połowie drogi łubu dubu! Krótki strzał i torpeda odjeżdża w środek kanału. A ja zostaję ze zwisającym woblerem, który wyleciał z wody po spóźnionej reakcji. Ajajaj, co za pech. Została jeszcze godzina, może jeszcze jakiś się połakomi? Woblera nie zmieniam. Po kilkudziesięciu minutach mam jakieś trącenie. Zrobiłem się czujny. Kolejne przeprowadzenie podobnym torem i bęc! Siedzi. Niestety, czuję słabą walkę. Może będzie wymiar do tabeli? Przymierzam do blanku i szacuję, że braknie 3-4 centymetry. Byłem jeszcze około 30 minut i zauważyłem kilka ataków na drobnicę. Niestety, kręgosłup tak mnie nawalał, że odpuściłem. Gdyby nie wiatr, to może bym chwilę odpoczął i jeszcze próbował. Ale jedno i drugie mi dokuczało, to zrezygnowałem. Może następnym razem?:) 👊
  6. @Budek"zabiłeś" imprezę:)))👍💪🔥 W czwartek z @Marienty byliśmy między 20:00-23:00 na krótkim odcinku Odry. Nie byłem tam już kilka lat. Dla wtajemniczonych to kiedyś zrobiliśmy tam zlocik haczykowo-sandaczowy. Było wtedy ognisko, atmosfera i nawet ryby były:) Teraz było około metra mniej wody. Opaski odkryte i to dało możliwość dojść do niektórych miejscówek. Przy "normalnym" stanie nie wyobrażam sobie tam nocnego łowienia woblerami przy tych opaskach. Ziele na to nie pozwoli. Woda martwa. Dalej sprawdza się scenariusz, że w tym roku brzegowe szukanie sandaczy we Wrocławiu, to jakaś ułuda. Trzeba niezłej determinacji i samozaparcia, by trwać w przekonaniu, że jest dobrze:))) Nie zauważyłem nic. Nic się nie spławiło, nic nie pogoniło, nie zaoczkował nawet gupik:) Mariusz na koniec dostał krótkiego sandacza i tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy łowienie. Uzupełniam tabelę o ryby @SebaZG i @Kierownik. Prośba jest taka, jak się da, to wpisujcie osobiście swoje wyniki. Sami najlepiej wiecie, ile było, jak było, co się wydarzyło. Nie zawsze warunki dają szansę na szczegółową sesję i przesadne przetrzymywanie ryb. Tabela 1. jaceen 64sz + 69sz + 0 = 133 2. Zbynek1111 3. andrutone 4. suchi 5. SebaZG - 55s + 0 = 0 = 55 6. Marienty - 75sz 7. moczykij - 71s+77sz=148 8. Konrado 9. Jamnick85 10. Tymon - 78s, 74s, 71s, = 223 11.Budek - 78s+93sz+103sz=274z łodzi 12. Kierownik - 88s + 0 + 0 = 88 PS Fiu, fiu! To byłby jeden z ostatnich pomysłów na jaki bym się zdecydował. Szacun👍 I coś do oglądania. Dzisiaj powinien być trzeci odcinek, łowienie z brzegu. Oglądam i podglądam, bo może jakieś nowe cudeńko z Shimano będzie w akcji?😜
  7. I klapa. Nie mogę się pogodzić z tym, że miejsce stało tak się jałowe. Przy brzegu często ustawiają się szczupaki i błyskawicznie, bo w piątym przeprowadzeniu wirującego ogonka trafia się właśnie szczupak 64 cm. Po tym zmiana na gumy i ponad trzy godziny przerzucania ich w róże kierunki, by stwierdzić, że ryb tam nie ma. Złowioną rybkę wstawiam na wymianę. Tabela 1. jaceen 64sz + 69sz + 0 = 133 2. Zbynek1111 3. andrutone 4. suchi 5. SebaZG 6. Marienty - 75sz 7. moczykij - 71s+77sz=148 8. Konrado 9. Jamnick85 10. Tymon - 78s, 74s, 71s, = 223
  8. Jeszcze raz. Spróbuję jeszcze raz i gdy nic się nie będzie działo, to odkładam na dłuższy czas sandaczówkę. Jadę na miejscówkę, w której poprawiałem trzykrotnie swoje życiówki 90+. Ostatnio będąc tam nie miałem nawet obcierki. Presja duża, hałas od motorowodniaków i modernizacja Odry i w tym miejscu wiele zmieniła. Nie ten klimat i jadąc tam, nawet wiele sobie nie obiecuję. 👊
  9. MEPPS WINNER 5/7g.
  10. Też w niedzielę wyskoczyłem nad Odrę. Na krótko, bo dwie godziny i powrót na mecz. I nie 14 km, a maksymalnie 200 m:) Kilka puknięć na Drop Shota i w ostatnim braniu zaliczam krótkiego sandacza. Wiało nieprzyjemnie i postanowiłem tą metodą łowić. Ależ trzeba do tego cierpliwości:)))
  11. Miejscówka @andrutone jakby pusta:))) Mnie do niej nie po drodze. Może kiedyś?;) W końcu wybrałem się po nie. W czwartek. Po te wieeelkie mętnookie:) Zabrałem kilka gum, by planowo obstukać dwie klatki między ostrogami. Trwało to półtorej godziny. Wynik na zero. Po zmierzchu już z woblerami miałem zamiar pomieszać w innym miejscu. Na cel wzięte trzy główki. Jedna odpadła, bo ktoś rozbił na noc obozowisko. Przeszedłem na drugą stronę rzeki i dałem sobie z lekką górką dwie godziny łowienia. Jeden wobler, drugi, trzeci, o ten będzie dobry. Fajnie trzyma wodę i mam z nim dobry kontakt. Zwalniając zwijanie, mogę go prowadzić tuż pod powierzchnią, a opuszczając szczytówkę i mocniej podkręcając, zaczynam sięgać do kamieni na dnie opaski. Złowiłem trzy sandacze. Najdłuższego zmierzyłem, miał niestety tylko 47 cm. I straciłem na nim ster. Dwa dostałem z opaski, jeden zza ostrogi. Później już nic się nie wydarzyło. Wróciłem mokry i upaprany błotem. Dobrze, że mnie jakiś demon nie pożarł:) Przewidziałem i wziąłem ze sobą ortalionowy komplet. Uchronił mnie od przemoczenia do skóry. Wiele miejsc nie odwiedzałem, ale po ostatnich deszczach warunki mało komfortowe. Nie ma to jak miejskie bulwary. W lakierkach można iść i pod krawatem:) W środę właśnie byłem w centrum miasta. Tak nie do końca w krawacie, ale spodnie prawie w kancik były:))) Lekki spinning i wirujące ogonki na pierwszy ogień. A wieczorem, albo glapki i klenie, albo mniejsze wersje sandaczówek i mętnookie. Za dnia kilka okonków. Bardzo słabo reagowały. Nie wiem, co się dzieje. Jakby je wymiotło. Po zmroku zacząłem od miodowej glapki 4 cm. Dość szybko łowię dwa przyzwoite klenie. I w zasadzie to było na tyle. Deszcz padał od jakiegoś czasu i czułem na plecach, jakby ochrona przeciwdeszczowa przestała działać. Poddałem się i na tych kleniach się skończyło. 👊
  12. W tym sezonie trochę czasu poświęciłem metalowym przynętom. I jest dalszy ciąg. Nie ma czego się bać. Przy sprzyjających okolicznościach nie ustępują wabikom z innych materiałów. Żeby nie dopuścić do zniechęcenia, zaczynam od mniejszych rozmiarów. Z takimi jest szansa na szybsze zainteresowanie ze strony ryb od najmniejszych, do niespodzianek z większymi okazami. Wypatrzyłem przynęty HELI-X. Rozwiązanie ciekawe. Korpus asymetryczny, który nie powinien powodować skręcanie linki. Przynajmniej przy cięższych wersjach. Ale chyba nie ma o co się martwić zawczasu przy tych lżejszych, od których mam zamiar zacząć. Oczko mocujące jest zarazem krętlikiem. I to wielki plus. Nie trzeba myśleć o dodatkowych krętlikach w przyponach np. twitchingowych. Dobrałem je do twitchingu, bo czas zacząć agresywniej łowić. Rybom chyba wszystko już przeleciało przed pyskami i trudno je sprowokować. Przypony mają za zadanie usztywnić końcówkę linki i oczywista oczywistość, minimalizować kolczykowanie. Wziąłem na próbę wersję z jednej strony lutowaną, a z drugiej skręcaną bez lutu. Delikatnie odginając, skrętkę odwijamy i można zakładać przynęty. Są wersje bez lutu z dwóch stron, ale oceniłem, że takie są mi niepotrzebne. Twitch, to w ślad za tym powinny pojawić się przynęty. Już wiem, że powyżej 13 cm i powyżej 20 g, dla mnie nie są to komfortowe woblery. Wyłącznie mowa o twitchu. Do tego trzeba niedźwiedziej łapy. A i sprzęt nie jest też bez znaczenia. Spróbowałem i powiem wam, że po kilkunastu minutach miałem dość. Jednostajne prowadzenie jest ok, powiem nawet, że wobler bardzo mi się tak prowadzony spodobał. Jednak przy twitchu ręka szybko się zmęczyła. Mam woblery, takie w rozmiarze 7-10 cm, które zdecydowanie lepiej do mnie pasują. I gdy najdzie jeszcze ochota uzupełnić pudła podobnymi woblerami, to wersje powyżej 10 cm będę odrzucał. Chyba że będę miał okazję sprawdzić wcześniej i będzie można animować w sposób niezwykle komfortowy.
  13. Z tych zdjęć, co mi zostały, EXIF podpowiada, że: 19:05; 20:21; 20:25; 20:47; 21:20. Były jeszcze trzy, ale bez dokumentowania. Ostatnio zostawałem nie dłużej, niż do 22:00 i stąd taki wąski przedział czasowy. Intuicja mi podpowiadała, żeby ich szukać w miejscach dość dobrze doświetlonych w okolicach mostów, wiaduktów i miejskich bulwarów.
  14. Październik, to miesiąc, w którym powinniśmy spędzić na rybach maksymalną ilość czasu. Takie jest moje zdanie. Czemu? Wyjaśniam. Panujące temperatury nie są dokuczliwe dla nas i ryb. Można połączyć wyprawę dzienną z wieczorową, nie zarywając całej nocy. Wygniecione brzegowe miejscówki raczej pozostaną już do przyszłej wiosennej wegetacji i mniej wysiłku będzie nas kosztować dostęp do stanowiska. Można by do tego dopisać, że przy odrobinie szczęścia jest możliwe trafienie na moment "żarcia" w amoku. Kilka razy w przeszłości miałem taką sytuację, ale umiejętności niestety nie te i wyniki bardzo skromne. To w odniesieniu do drapieżników (boleń, sandacz, szczupak). Każdy z nas znalazłby jeszcze sporo powodów, by szczególnie w tym miesiącu się motywować. Nie zawsze nasze obowiązki na to pozwalają. W każdym razie warto nad tym się zastanowić i spróbować to jakoś pogodzić. Moje spostrzeżenia z tego sezonu są już w jakiś sposób możliwe do wstępnego podsumowywania. Zastanawiam się, czy dalej iść w łowienie z lżejszymi zestawami, czy próbować jednak na grubo i ryzykować wieloma pustymi przebiegami. Tak, oceniam swoje wyjścia z mocniejszym sprzętem na ponad 90% bez ryb. Natomiast spinningowanie na lekko, to wręcz odwrotność i ponad 90% wypraw, to w niektórych przypadkach całkiem przyzwoite wyniki. Bo jak mówi stare wędkarskie porzekadło - "małą rybkę wszystko zeżre":) Z początkiem października jeszcze uganiałem się za okoniami. Miejsce wrocławskim wędkarzom doskonale znane. Na tym kanale liczyłem jak zwykle na ciekawe przyłowy i dlatego obowiązkowo zabezpieczałem zestaw wolframowym przyponem. I jak wspomniałem na początku, starałem się być o takiej porze, by trochę czasu spędzić za dnia i ze dwie godziny zahaczyć o godziny nocne. Przynęty, do których sięgałem to gumki 5-7,5 cm z główkami maksymalnie do 3 g, wirujące ogonki 2-4 g i woblery płytko schodzące 5-7 cm. Wędka spinningowa o cw do 10 g z linką dającą komfort walki z niespodziankami o wytrzymałości około 4 kg. Udało się złowić w pierwsze dwa dni kilkadziesiąt okoni. Niestety tych większych nie namierzyłem. Jedynie te nocne poprawiły humor, bo raz, że w nocy, dwa, że już trochę większe od tych dziennych. I to nie były tylko dwie sztuki:) Przypomniały się też nocne szczupaki. Złowiłem więcej, ale w nocy trzy i jeden na tym zestawie wymagał w czasie holu większego skupienia i kontroli. I wreszcie złowiłem większego nocnego klenia. Do tej pory, ile razy byłem, to psułem po kilka brań. Ostatnio też nie obyło się bez kilku niewciętych, by ostatatecznie jednego oszukać na Holo Select Longusa 7 cm. Mocnego przygięcia:)👊🎣
  15. Środa 01-10-2025r. Sprawiedliwie by było opisać wyprawę po połowie w wątku okoniowym i tutaj. Ostatecznie w tym wątku będzie uzupełniona tabela, to do dzieła. Plan był chytry:), niby za okoniami miałem chodzić, ale wytypowałem odcinek kanału, taką miałem nadzieję, ze szczupakami. Założyłem wolframowy przypon do 3 kg i do wody leciał wirujący ogonek 4 g. Plan, można powiedzieć, że zrealizowałem w stu procentach. Były trzy szczupaki, ponad 20 okoni (w tym 5 złowionych w nocy), sandacz i boleń. Za dnia wielkich emocji nie było. Co jakiś czas wirujący ogonek zagryzały niewielkie okonie. Emocje na chwilę wzbudził pięćdziesięciocentymetrowy boleń. Po chwili trochę mniejszy szczupak. I tak przechodząc z miejsca na miejsce, dotrwałem do wieczora. Pogodzony, że nie złowiłem punktowanych okoni i szczupaka, liczyłem na powtórkę z poprzednich kilku dni, gdy w nocy brały dość ładne pasiaki. Po drodze przystanąłem w jednym z miejsc, w którym poprzednio na woblera miałem fajną rybę. Niestety rozgiął się jeden z grotów i nie wiem, z czym się mierzyłem. Na nocne łowienie założyłem fluo rippera 7,5 cm z główką 2 g. Może z dziesięć rzutów wykonałem i nagle ŁUP! Soczysty strzał po blanku (he he, na spolegliwej okoniówce do 10 g) poczułem w przedramieniu i po chwili wiedziałem, że bez podbieraka się nie obędzie. Chwilę miałem wątpliwości, co to jest, ale dwa susy i kolejne dwa, dały przypuszczenie, że to szczupak. Bandziorek po kilku wybrykach wylądował ostatecznie w podbieraku. Być może to on ostatnio wykiwał mnie i bezkarnie terroryzował w tej miejscówce inne rybki. Miara wskazała 69 cm. Jednak udało się:) Chciałem szczupaka do tabeli, no to mam:) Zebrał gumkę prowadzoną tuż pod powierzchnią. Później dołowiłem jeszcze jednego, niewymiarowego. Ale to nie był koniec. Zbliżyłem się do miejsca z nocnymi okoniami. Gumka ta sama, prowadzenie podobne. Rzut prostopadły i powolne zwijanie, by czasami poczuć puknięcie o dno. W ten sposób złowiłem jeszcze pięć okoni. Nie były okazałe, ale za dnia, większych nie miałem. Na koniec mam ponownie dość mocne pstryknięcie i okazało się, że to sandacz. Szkoda, że nie okaz na miarę. Miałbym komplet w swojej tabelce:) Nocne okonie, te większe;) Tabela 1. jaceen 53sz + 69sz + 0 = 122 2. Zbynek1111 3. andrutone 4. suchi 5. SebaZG 6. Marienty 7. moczykij - 71s+77sz=148 8. Konrado 9. Jamnick85 10. Tymon - 71s, 68sz = 139
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.