No chłopaki doopa blada, że tak powiem
w niedzielę wytargałam leszcza, mój "chłop" - nic.... więc z jedną leszczyną do domu nie wrócę, bo sępów troje oddałam mu wolność
w poniedziałek kolejna próba od rańca, efekty: jak zwykle jedna leszczyna taka nawet ok na spławiczek oczywiście, mój "facio" na koszyczek z gruntu wyciągnął ..... 2 podpierdółki jazgacza - no szlag by trafił Zero brania, nawet te płoteczki, w których łowieniu to jestem szpec. Jestem tylko ciekawa jak poszło sąsiadom z drugiego brzegu, najpierw wycinali trzinkę formując sobie nowe stanowisko, a potem łódeczka bach na wodę i kilka rundek z żywcem na sandałka, oj ciekawe...
Jutro kupię sobie tuńczyka w puszcze, tak mi się rybki chce
Pozdro