Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

macias

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    372
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez macias

  1. macias

    Sum-Wszystko o sumie !!

    Super sumy. Z jednej strony gratulacje, a z drugiej jak to zauważył Dawid szkoda, że te fotki nie zagrzeją miejsca w tym temacie. Mi też to nie jest w smak, bo nie jest łatwo zrobić fotkę przy nocnych połowach suma (nie zawsze się nosi aparat, zwłaszcza w nocy), łatwiej jest to uczynić nad ranem kolejnego dnia. Wobler na podstawie kilku zdjęć nie wysuwaj tak ogólnych wniosków.
  2. macias

    Sum-Wszystko o sumie !!

    A skąd pewność że to sum?. Ostry odjazd i sandacz potrafi wykonać. Ja kilka lat temu dostałem już szkołę na wodzie stojącej i to właśnie chyba od sandaczy. Zakładałem coraz mniejsze rybki, coraz lepsze haki, w różnych miejscach, zacięcia od razu i po minutach i nic. A odjazdy jak talala. Czasami na małej płoteczce jak paluszek nie było nawet najmniejszego śladu zęba a żyłka w kołowrotka pędziła aż miło. Uzbroiłem nawet kilka razy malutką płotkę dwoma hakami (z przodu i z tyłu) i nic. Aż trudno mi było uwierzyć jak to możliwe było, że ryba ciągnie a nie daje się zaciąć, bo przecież jakby nie złapała to powinna wisieć. Wtedy poczułem, że czasami na rybę nie ma mocnych. Za kilka dni też odjazd i bez czekania tnę, a tu ledwie miarowy sandacz już z trupkiem w przełyku, i to była wcale nie mała martwa płotka.
  3. macias

    Sum-Wszystko o sumie !!

    Dzisiaj wieczorem miałem w planie sumowanie, a tu w tej chwili tylko grzmoty i deszcz za oknem słychać. W godzinach południowych po prostu zapach suma wisiał w powietrzu. Parówa, mydlane powietrze i zero wiatru, wszystko to czego mi było potrzeba by złapać życiwego wąsacza. W piątek burza też mi popsuła szyki. Między 22 a 23 złowiłem 3 sumiki od ok 35 do 50 cm i zapowiadało się całkiem nieźle bo brały wg wielkości, więc była nadzieja że do północy trafiłby się jakiś wymiarowy. Zobaczymy w tygodniu co uda mi się zwojować.
  4. macias

    Sum-Wszystko o sumie !!

    No niestety z rybami nigdy nic nie wiadomo. To co się sprawdza u jednych, może nie być skuteczne gdzie indziej i na odwrót. Wątroba jest dość selektywną przynętą, i spory kawał potrafi zniechęcić nie wymiarowe sztuki. Ostatniej niedzieli złowiłem 4 malce na rosówki a na wątrobę miałem tylko jeden odjazd lecz niestety nie zacięty. Ja do zbrojenia trupka czy wątroby używam odpinanego przyponu z plecionki na dobrej i sprawdzonej agrafce. Trupka przeszywam przez całą długość tj. od oka do płetwy ogonowej delikatną wędkarską igłą (podwójna kotwica lub hak wystaje z oka lub spod pokrywy skrzelowej). Wątrobę też dobrze nakłada się na odpinany przypon na podwójną lub trójramienną kotwicę. Wielkość haka czy kotwicy uzależniona jest silnie od wielkości mięcha jakiego chcemy użyć. Z za małej kotwicy czy haka wątroba bardzo łatwo spada. Druga sprawa to rzut. Niestety wątrobą trudno rzucić tak jak np. kulką proteinową.
  5. macias

    Sum-Wszystko o sumie !!

    Znajomy chwycił właśnie z wątroby na rzece Odra sandacza chyba coś ok 8 kilo, wujek z wątroby chwycił amura dobre 7 kilo, znam przypadki dobrych brań sandacza na rosówkę, tak więc Tomku 1 wątroba raczej nie jest sandaczową przynętą, lecz jest to jednak mięso - więc nie można wykluczyć brania ani sandacza, węgorza, klenia czy leszcza w przypadku małego kawałka.
  6. macias

    Kłusownictwo

    Tylko Tomku nie wiadomo czy standard w Polsce się tak podwyższy, czy w Irlandii mocno obniży.
  7. macias

    plecionka

    W tym zapytaniu mógłbyś jeszcze podać do jakiej metody w połowach morskich planujesz daną plecionkę wykorzystać i czy wiesz jaką grubość potrzebujesz. To z pewnością ułatwi Ci otrzymanie jakiejkolwiek pomocy.
  8. macias

    Kutry

    A może to była zaplanowana reklama Orki?
  9. Tomaszek nie twierdzę, że kłusownictwo i obfite połowy wędkarskie wcale nie wpływają na populację ryb bo to by było mało mądre. Jak wcześniej dorzuciłem, pisałem na przykładzie najbliższych mnie łowisk (dokładnie starorzeczy). Od pewnego czasu zauważyłem, że w nie każdym roku przybywa ryb. Są lata z wielkimi przepaściami między wielkościami ryb jednego gatunku. Po prostu nie dochodzi do tarła - a to jest równie groźne jak branie ryb. Owszem gdyby wcale ich z tych łowisk nie brać to by na pewno się częściej ryby tam łowiło - ale tylko dlatego, że brałyby częściej te same.Nie pamiętam też by 20 lat temu łowiono tylko takie bliskie metra, lecz takie jak teraz się łowi, z tym, że było ich naprawdę mnóstwo. A wszystko dlatego, że co roku dochodziło regularnie dużo narybku. Nie chciałbym być źle zrozumiany, że może zachęcam do brania wszystkiego bo ryby i tak może być coraz mniej. Nie!. Tym bardziej zdaję sobie sprawę, że trzeba dbać o to co w przyrodzie zostało, by jak przyjdzie sprzyjająca wiosna miało się co wycierać. Ale wielu się ze mną zgodzi, że 20 lat temu zasoby ryb szybciej się odnawiały, bo do tego właśnie zmierzałem. Osobiście jestem za mądrym zabieraniem ryb. Sam to dzisiaj na skórze doświadczyłem. Jesienią wypuszczałem szczupaki, a dzisiaj przy połowie okoni wykonałem 5 lub 6 rzutów ze spinningu i złowiłem 3 szczupaki. Świadczy o tym, że po prostu w tym łowisku dzięki wypuszczaniu nadal są.
  10. Podobnie to wszędzie było i pomimo obfitych odłowów wędkarskich i kłusowniczych ryby nie brakowało. Teraz coraz więcej (przynajmniej u mnie) jest uczciwych wędkarzy i kłusowników mniej niż dawniej, ale ryby nie ma tyle co 10 - 20 lat wstecz. Szczupaki miały wymiar 40, przepisowo 4 sztuki na dobę i każdy kto trafił na dobry żer złowił komplecik w krótkim czasie. Teraz w tych samych stawach wymiar jest wyższy i znacznie mniej wędkarzy tam jeździ a szczupaka nie ma tyle co dawniej. Czy gdyby ilość wyciąganych szczupaków była ograniczona tam do minimum zaowocowałoby to zwiększeniem ich populacji jak z czasów komuny? - nie byłbym tego pewny. To samo jest u nas w rzece z leszczami. Kiedyś w niej były a teraz tylko są pojedyncze sztuki. Czy to jest spowodowane tym, że za dużo się ich odławia ? (ale nikt ich nie łowi bo ich prawie nie ma) czy może po prostu nie mają takich warunków jak w przeszłości. Wahania poziomu wody zwłaszcza wiosną (wysychająca ikra na brzegach) i inne czynniki nie sprzyjające rozmnażaniu to jest sedno klęski liczebności ryb, a nie tylko to że ludzie biorą ryby na kolację. Pewnie spotkam się z tym, że ktoś sie ze mną nie zgodzi, ale dodam, że jest to przykład z moich stron i wieloletnich obserwacji łowisk na których się wychowałem - więc może u innych jest inaczej.
  11. Na pewno to co Rysio pisze nie nawiązuje do tego by wszystko co się złowi zabijać. Podejrzewam, że jego tok myślenia jest podobny do mojego. Nie jestem przeciwnikiem No kil ale osoby praktykujące łowienie ryb dla sportu z pewnością nie robią tego wyłącznie z miłości do ryb, lecz także dla zaspokojenia instynktu myśliwego (stu6-60 i inni nie piszę tego złośliwie ale i mięsiarze też może kochają ryby). Zawody wędkarskie: Niby ryb nie biorą a każdy wie ile rybek leży po brzegach po zawodach. Jeszcze lepsze są zawody na morzu. Limitu zabieranych dorszy może nie przekraczają ale ile dorszy zostaje przy życiu po takiej imprezie gdy na szybkiego holuje się dziesiątki czy setki ryb z dużych głębokości. I czy to wszystko jest robione dla dobra ryb? Jak już wspomniałem wcześniej w moich postach sam nie raz wypuszczam złowione ryby ale czy łowienie z nastawieniem zjedzenia od czasu do czasu racjonalnej liczby ryb nie jest bardziej wytłumaczalne od łowienia tylko dla sportu? Każdy ma swoje zdanie, niektórzy łowią ile wlezie i biorą wszystko a inni wyłącznie dla przyjemności. Ja chociaż nie do końca się zgadzam z ideą no kill ale sądzę, że na pewno jest to lepsze od szarańczy (mięsiarzy) Kultura nakazuje by się szanować, ale pal licho "wędkarzy", którzy biorą ryby a dopiero potem zastanawiają się co z nimi zrobić.
  12. hasan to prawda. Prawdziwego wędkarza tylko wędkarz potrafi w pełni zrozumieć. Znam wędkarzy nie do końca zapalonych, którzy pomimo tego, że sami wędkują robią to w wybiórcze dni i osobiście nie poszli by w złą pogodę tylko po to by zmoknąć czy zmarznąć. No ale co się dziwić wędkarskim laikom (rodzinie, znajomym) skoro sam się sobie czasami dziwię, jak pies z budy nie wychodzi a ja jadę na ryby, nie koniecznie z zapotrzebowaniem na kolacje. Swoją drogą potrafilibyście zrozumieć szachistów? Tak więc, każdy ma swojego fioła i pal licho krytyków!
  13. Sandacz moja żona jest trochę bardziej wyrozumiała od Twojej, ale może przez to, że jestem dłużej żonaty od Ciebie.
  14. Krzysio81 z tą plecionką na spiningu cały sezon łowiłem. Ja akurat używałem 0,15mm (7,9kg). Plecionka super, naprawdę dobrze się nią rzuca, jest mocna i nie plącze się. Naprawdę dobry wybór.
  15. macias

    Co najdziwniejszego zlowiłeś?

    Dokładnie tak jak piszesz.Znajomej osobie sarny wyjadły większą część uprawy pietruszki. Szkody większe niż 20 tyś zł, a roszczenie możliwe tylko drogą sądową. Zabić zwierząt nie można a upilnować też nie sposób. To samo z kormoranami. Małe jeziorko, stado kormoranów i kilku kłusowników z siatami i do widzenia wędkowanie. Ale kto się tym oprócz nas przejmuje. Kormorany osrają drzewa, wyjedzą ryby, dzik wpadając pod auto narobi straty na tysiące i szukaj swego w polu. Ale żeby było w temacie to dodam, że złowiłem wiele śmieci, ale kormorana nie i lepiej żebym go nie miał w zasięgu ręki. Drugą rzeczą, którą nie planuję i nie chciałbym nigdy złowić to łyżwiarz w środku lata.
  16. macias

    Co najdziwniejszego zlowiłeś?

    Nie pisałem, że kaczka i kormoran to podobne do siebie ptaki (pochodzę z grona myśliwych), bo tylko wspomniany szpadel nie widziałby różnicy. Chodziło mi że zabicie kaczki czy tego szkodnika to dla wielu taka sama sprawa. Żaden laik nie myślałby przed zamiarem targnięcia się na życie tego czy innego ptaka czy akurat jest on pod ochroną. Sinus jakbyś widział, że kormorany pustoszą Twoje łowisko i jeden z nich trafiłby w Twoje ręce to co byś zrobił?. Wszyscy wiemy co one potrafią zrobić z rybami, więc trzeba dużej siły lub nieświadomości by "chronionego" bandytę wypuścić na wolność. Ja sam nie wiem co bym zrobił. Ale nie zachęcam do dalszej kontynuacji tego tematu bo za bardzo możemy odbiec od sedna właściwego. Pozdrawiam i przepraszam za odbieganie od tematów właściwych: Macias
  17. macias

    Co najdziwniejszego zlowiłeś?

    Kaczki krzyżówki nie są pod ochroną, lecz bez uprawnień myśliwego czy wolno je zabić? Tak więc jak ktoś by chciał zabić kaczkę czy kormorana to dla laika to samo. Tu bardziej by rozchodziło się o to, na ile kto ma nerwy zabić na pozór nie groźnego ptaka. A tak sinus z innej beczki. U nas było niedawno tyle jastrzębi (też pod ochroną), że oprócz nich i lisów na polu żadnej innej zwierzyny nie dostrzegłeś. Dzięki paru odstrzałom na te ptaki, teraz są zające, bażanty i inna zwierzyna polna. Przepis przypisem, ale nie człowiek dla przepisu tylko przepis dla człowieka.
  18. macias

    Co najdziwniejszego zlowiłeś?

    Aro86, ten kormoran w ogóle Tobie podziękował? Podejrzewam, że w nagrodę wyżarł więcej ryb, niż Ty złowiłeś w całym roku. No cóż, trudna sprawa co zrobić z takim kłusownikiem. Zabić? to trzeba mieć sumienie, wypuścić? tylko patrzeć jak pustoszy zbiornik. Nie wiadomo co gorsze.
  19. Wczoraj będąc na rybach miałem czas posłuchać opowiadań starego kolegi wędkarza. Starego bo ma 70 lat. Opowiedział mi fajną historię, która pasuje właśnie do tego tematu. A mianowicie: W czasach powojennych jak był młodzieniaszkiem, dwoje starszych od niego rybaków darzących go sympatią postanowiło nauczyć go łowienia ryb na rzece z pomocą podrywki. Pomogli mu skompletować sprzęt i poszli na początku tygodnia. Opowiadał jakie ryby wchodziły mu w tą siatkę. Grube leszcze, barwanny (brzany), ropy (bolenie) itd. Bardzo był zdziwiony gdy oni łowiąc takie, że teraz tylko pomarzyć po kolei wypuszczali i to samo kazali mu robić. Dopiero gdy oni i on złowili takie jak ręka wkładali do wora siatkowego i do wody. W tym worze mówi miał 5 sztuk co razem ważyły tyle że ciężko mu wtedy było to podnieść. Bardzo się cieszył, a tu oni wysypują po połowie swoje ryby na trawę przy brzegu rzeki i to samo każą mu czynić. Mowę mu zabrało gdy zaczęli ze złowionych ryb wybierać tylko jedną i resztę do wody wypuszczać. Jak się zbulwersowany zapytał dlaczego wypuszczają swoje i jego ryby do wody odpowiedzieli mu: "a co w piątek nie pójdziesz już z nami". I tak robili zawsze. Nie brali więcej niż byli w stanie zjeść na jednej kolacji. Nikomu nie sprzedawali ani nie rozdawali ryb i zawsze jak poszli - połowili tyle co dusza zapragnie. Mało w tych czasach pozytywnych wzorców. Dużo ludzi wyrabia sobie kartę dopiero w średnim wieku, więc takie osoby pomimo dojrzałego wieku zachowują się jak dzieci i cieszą się z wyłowienia nawet niemiarowych ryb, a gdzie tu mowa o wypuszczeniu jakiejkolwiek. Ilu jest wędkarzy, którzy zaczęli naukę wędkarstwa od stawów komercyjnych?. Oni łowiąc na płatnym łowisku musieli zapłacić za złowioną rybę, a teraz na wodach PZW nikt nie wyciąga ręki po kasę, więc poco wypuszczać ryby niewymiarowe i ponadsztukowe jak inny przyjdzie i zabierze. Podejście do sprawy zmienia się z czasem jak w moim przypadku, lecz niestety nie każdy ma siłę by się nawrócić. I tu myślę jest powiązanie powyższej historii z tym co się dzieje w rzeczywistości. Ludzie robią co chcą bo mało kto daje im przykład i nikt łagodnie lub sankcjami nie wpoił im pozytywnych nawyków. Wielu w naszym kraju wychodzi z założenia, ze jak dają to bierz i jak masz okazję to kradnij bo drugi nie będzie się na ciebie oglądał. Smutne ale prawdziwe.
  20. Sąsiedzi mają tylko karpie i masę karasia srebrzystego i mimo to karasie (paszczety) trą się. Ale fakt jak przed laty mieli jeszcze karasie złote (nim wymarły nie wiadomo czemu) wycierały się częściej, a wtedy do złowienia żywczyka nie wiele było potrzeba. U mnie tarły się karpie i płocie lecz widać paszczecikom nie miało się z nimi na miłość.
  21. Tomek - Znowu mi pomagasz. Dzięki. U mnie sandacze i właściwie każda ryba czuje się jak ryba w wodzie. Wyjątkiem są karpie które czują się super ale przyrostem nie okazują tego. Jedynie narzekają mi srebrne karasie tzw u nas paszczety. Nie wycierają się raczej u mnie w stawie a te które są z chęcią są zjadane przez szczupaki. Dla ciekawostki podam, że kiedyś było wpuszczone od sąsiada więcej niż pełne wiadro takich od palca do 300, 400 gram. Miałem wtedy jeszcze mnóstwo tego karpika (królewski i pełno łuski). Szczupaki nie chciały karpia jeść. Miały wtedy one w czasie odłowu do 2 kilo i żaden nie miał w bebechach karpika. Za to miały o dziwo paszczety takie do pół kila. W stawie roiło się od karpików 10 - 15 cm czyli jak na 1 do 2 kilo szczupaka super, a one wolały z braku już małych karasi te duże. Teraz mają jeszcze płoteczki, lecz nadal wolą karasie. A jeszcze jedna ciekawostka. Może słyszeliście co jest dobre na użyźnienie wody? - placki krowięce. W odpowiedniej ilości niektórzy wrzucają je do stawów hodowlanych.
  22. Dodam jeszcze, że mój staw nie jest ani hodowlany ani ozdobny. Jest to staw stworzony do podlewania pól deszczownią. Ryba jest tam hodowana przy okazji i bez większych przemyśleń. Co jakiś czas brat przywiezie od jakiegoś dostawcy np. amury jak palce itd. Ostatnio przywiózł kilka sztuk jesiotra po ok 20 cm. Orientuje się może przy okazji jak ta ryba się czuje w niedużych stawach?. Były wpuszczane 2 lata temu i na razie w sieć nic nie weszło. Zdechłych też nikt nie widział. A jeszcze jedna uwaga jaką mogę przedstawić na podstawie wieloletniej praktyki ze stawami hodowlanymi (myślę tu o praktyce jaką zdobyłem będąc sąsiadem osób które nastawiają się wyłącznie na karpia. Albo karp i sam karp, albo mieszanka. Nie da się zbytnio hodować karpia gdy zacznie się wpuszczać jakieś wynalazki. Dobrze się jedynie zgadzają z karpiem liny i pojedyncze amury. Druga opcja mieszanka - jak mieszanka to nie za dużo lub wcale karpia.
  23. Ja jak wspomniałem w innych tematach też mam staw hodowlany. Jego wymiary to ok 20x60m lustra wody i głębokość do ponad 2 m. Przy pierwszym zarybieniu było wpuszczane chyba 30 szt karpia ok 2 kilo każdy. Na następną wiosnę karpie się wytarły i miałem tyle kroczka, że jak słońce dobrze świeciło to nie było się wstanie doliczyć ile tego jest. Po prostu chmury w wodzie. Z racji tego, że ryby były tysiące przyrosty były prawie zerowe. Te same karpiki gdy już miały po ok 0,2 kg wpuszczone do stawów sąsiadów na jesień miały do 1,5 kila. U mnie jest dno gliniaste i dlatego jest to staw dość surowy. Sąsiedzi mają inne dno i u nich ryba znacznie szybciej rośnie. Kilka lat temu staw wypompowaliśmy do sucha by go wyczyścić i pogłębić. Teraz nie mamy już tego mnóstwa ryb co dawniej lecz mimo tego ryba nie bardzo przyrasta. Wczoraj właśnie robiliśmy odłów ale z racji dużej głębokości i widocznie zbyt niskiej sieci ryby wiele nie naliczyłem. Do sieci weszły 3 sumy 70 cm, kilka szczupaków do 2,5 kg, jeden karp 1,5 kg, 2 sandacze 1,5 kg, i 2 płocie i 2 karasie po 0,6kg. Ryb jest tam znacznie więcej i to dowodzi jak ryba potrafi wykorzystać możliwości ucieczki przed siecią. Jak mieliśmy tyle małego karpia wraz z bratem wypuściłem ponad 100 sztuk na pobliskie dzikie stawy. Oj jak się ucieszyli niektórzy mięsiarze. Kilka sztuk jednak zostało i teraz czasami ktoś złowi lub zerwie zestaw bo są po ponad 5 kilo. Tu tomek nie do końca masz rację. U mnie sąsiedzi od lat karmili i karmią chlebem. Nie można go tyle wrzucać by nie skwaśniał przed zjedzeniem. Ale jest to dobry posiłek bo dokładnie widać ile ryba może go zjeść. Najlepszą podobno paszą jest parzony jęczmień, dobra jest też parzona pszenica. Moim podsumowaniem są uwagi takie jak Tomka1. Nie za dużo ryb, dużo jadła ale tyle by nie zalegało w wodzie i wcale bądź kilka drapieżników. Drapieżników może być więcej gdy ci kaczki " chwastu przyniosą.
  24. macias

    Co najdziwniejszego zlowiłeś?

    Ja pewnej letniej nocki z nastawieniu na sumka łowiąc na trupka mam odjazd. Kij 200 gr wyrzutu, plecionka 0,20 i morski kołowrotek i zacięcie z mojej strony. Efektem był stary opity kołek faszyny wymyty z jakiegoś brzegu. Kołek miał ok 3,5 m i ważył żeby nie przesadzić ze 20 albo lepiej kilo. Zapięty był blisko środka więc w prądzie rzecznym dawał niezły efekt, że aż czułem lekkie wciąganie do wody. Podwinąłem nogawki i nawet wszedłem po kolana do wody. Pamiętam jak to w takich sytuacjach nogi się trzęsą. Szkoda że to nie był sum, ale adrenalinka była jak jasna no nie wiem co.
  25. 3 blaszki podlodowe bo zima nam kwitnie i na loda trza będzie iść. Tylko warunek - co najmniej kilkanaście centymetrów lodu bo ponad kwintal ważę. A i dodatkowo na łowy morskie pilkera Tobiasza 150 gr w żółtym kolorze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.