Jest prosty sposób na wydrę.Tanie radyjko na baterię ukryte przed deszczem zawilgoceniem itp.Ustawiamy stację radiową w której dużo się mówi(Toruń nadaje najlepiej).Głośność ustawiamy taką by z odległości 10 metrów nic nie słyszeć(taki szept z paru metrów słyszalny ale nie rozróżniamy słów wydra usłyszy z kilkudziesięciu metrów) .Ustawiamy to w miejscu skąd wydra przychodzi.Jak staw jest duży to niestety musimy to ustawić w paru miejscach.Dodatkowo będąc nad stawem pozostawiajmy ślady zapachowe na potencjalnych szlakach wydry.Mocz ma ostry zapach a zwierzę wyczuje nawet kilkudniowy ślad.Sposób przyniesie rezultaty tylko trzeba przenosić co jakiś czas radyjko w inne miejsce by wydra nie przyzwyczaiła się do "kącika głosowego" a i browarek nad stawem pomoże w oddaniu dużej ilości moczu.Włosy z zakładu fryzjerskiego jak najbardziej polecam.Zostawienie worka czarnego foliowego w zakładzie z deklaracją odbierania go raz w tygodniu nie spotka się z odmową personelu .
Teraz w odpowiedzi na niektóre posty kolegów.Porównywanie nielicznej nadal populacji wydr do szczurów, mysz, czy szarańczy jest błędne. Hoduję w gospodarstwie i kury i gołębie mam psa.Pola uprawne posiadam i las który sam sadziłem.Staw mam tylko zaprzyjaźniony (własny jest tylko zasypany ziemią której na razie nikt nie chce ode mnie za darmo zabrać).Wydry ze stawu pozbyliśmy się jak wyżej.Przed lisem kury chodzą za siatką a kurnik zamykam na noc i jest ok.Gołębnik jest niedostępny dla kuny( raz parę lat temu jednak jej się udało to z lotu 120 pocztowych przeżyło 40 a reszta na kupce ułożona jeden zjedzony i jeden napoczęty reszta uduszona) Kuna nie dała rady wyjść z gołębnika ale nie zabiłem jej .Ona ma taki instynkt i tyle.Gołębnik poprawiłem i teraz nie wejdzie i nie ma tematu.Przed jastrzębiem bronię się tak że mam zimą wolierę a latem obloty robię jak już sąsiad pod świeżynkę swoje białe wygoni .Łąki mi bober podtapia regularnie.Ja mu tamę rozbieram on naprawia i tak jedziemy już parę lat( ciężko ale da się).Łosia i saren też nie strzelam mimo że w młodniaku sodomę wyprawiają.Najpierw sarny a teraz łoś takie sosny że do wierzchołka nie sięgnę ręką to czuby łamie .Taka naturalna trzebież i tyle.Ale żeby mnie tu zaraz ekologiem lub pseudo nie okrzyknięto to napiszę że dzika zdzierżyć nie mogę i chyba myśliwym zostanę.(rok w rok orze mi kilka ha łąk i nawet regularny odstrzał nie pomaga) a na szczury i myszy które niszczą zboże i drewniane bałki w stropach kupuję takie tabletki .Dwa rodzaje tych tabletek .Jedne na bazie toxanu a drugie ołowiu.Pierwsze wykładam w pobliżu dziur a drugie do slavi 634 .Z tymi drugimi to powiem wam że namiastka polowania.Pozdrawiam.