Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Egeniusz Friede

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    89
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Egeniusz Friede

  1. Muszle małży. Pomimo kilkudziesięciu lat wędkowania, na palcach jednej ręki mógłbym policzyć nocne wyprawy na ryby. Z każdą z tych zasiadek związane są niepowtarzalne wspomnienia. I to niekoniecznie od strony wędkarskich sukcesów, chociaż i takie się też zdarzały. Na jedno z nocnych wędkowań wybraliśmy się z Januszem i Zygmuntem. Na położone nieco w bok od miejscowości Poganice jezioro Huta. Akwen znany z obfitości linów i szczupaków. Jak to często bywa przy wyjazdach wtedy gdy się ma czas, a nie wtedy gdy ryby biorą-nocne czekanie na lina, i poranne spinningowanie-nie dały żadnych efektów. Za to Janusz płynąc łódką wypatrzył na dnie jeziora niezwykle duże muszle małży. Udało się je szczęśliwie wyłowić i w całości przewieźć do domu. Znalazły swoje miejsce na muzealnej półce jako pamiątka tamtego wypadu. Drugie znalezisko to oryginalnie zakapslowana butelka piwa. Pozostawiona przez ekipę biwakującą przed nami. Ten rekwizyt z wiadomych względów nie uchował się. c.d.n.
  2. Proporczyki Hilarego. W czasach przed komputerami i internetem najrozmaitsze pamiątki, jak zdjęcia, widokówki, proporczyki, itp. drobiazgi były przyszpilane do zawieszanych na ścianach mat. Najtańsze były maty słomkowe. Spotykało się także trzcinowe, listewkowe, wiklinowe, w kolorach naturalnych lub barwione. Stanowiły popularny element wystroju wnętrz tak w instytucjach, jak i prywatnych mieszkaniach. Do zbiorów Muzeum Wędkarstwa w Słupsku trafiła ostatnio przesyłka od Hilarego Jałoszyńskiego, zawierająca 12 proporczyków związanych z naszym hobby. Najstarszy został wykonany z okazji Międzynarodowych Zawodów Gruntowych rozegranych w 1981 roku w Tarnobrzegu. Doczepiona do niego plakietka upamiętnia 50-lecie Wiadomości Wędkarskich. Ofiarodawca wraz z eksponatami przekazał kilka własnoręcznie napisanych zdań, za które również serdecznie dziękuję. Takie słowa dodają wiary w to, co się robi. c.d.n.
  3. Wędkarstwo morskie. Zainspirowany dwoma planowanymi tej wiosny rejsami wędkarskimi na Bałtyk, przejrzałem naszą muzealną kolekcję w poszukiwaniu eksponatów związanych z tym rodzajem wędkowania. O dziwo, oprócz reprodukcji obrazu przedstawiającego port i cumujące w nim statki, nie ma innych obiektów. Wędkarstwo morskie w obecnej postaci liczy sobie zaś lat kilkadziesiąt. Początki wypraw wędkarskich z portów naszego wybrzeża w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, kojarzą mi się z Czesiem Wawrzonkowskim. Kolegą z Koła PZW przy Słupskim Przedsiębiorstwie Budowlanym. Z braku gotowych przynęt eksperymentował z produkcją pilkerów domowym sposobem. Były to rurki ze stali nierdzewnej wypełniane ołowiem, lub kawałki prętów z sześciokątnej stali narzędziowej. Wszystko to oczywiście odpowiednio wyprofilowane i uzbrojone. Każdy prototyp przed testem na morzu, był przedmiotem konsultacji w gronie innych wilków morskich. Swoją przygodę z dorszami w tamtych latach zaczynał również inny z kolegów ze wspomnianego Koła-Juliusz Bernat. Bardziej znany pod swoim drugim imieniem-Artur. Późniejszy mistrz Polski w łowieniu z kutra. Mnie osobiście długi czas omijała pokusa zmierzenia się z wątłuszami. Na pierwszą w życiu wyprawę skusił mnie Piotr Santarek, właściciel łodzi Vanessa PS wypływającej z Helu. Zaproponował zorganizowanie ekipy pod szyldem Jaxon Clubu i rejs na promocyjnych warunkach. Ze Słupska na Hel, dla sześćdziesięciolatka nie gustującego w wojażach, jest spory kawałek drogi. Ale za to na łowisko z tego portu tyle, co rzut kamieniem. Po kilku godzinach czesania dna, to uczestnicy wyprawy potrafią prosić kapitana o powrót do bazy. JESIENNY REJS: c.d.n.
  4. Jak ten czas szybko leci. Miło jest sprawić komuś przyjemność nawet wirtualnym spacerem. Minęły już trzy lata od obchodów 40-lecia istnienia Koła PZW Strzegom. Naszemu Muzeum też stuknęło 8 lat. Czas płynie nieubłaganie. Gdyby nie nasze dzieci i wnuki, które w widoczny sposób dorośleją, to bylibyśmy wiecznie tacy sami. W jednej z przesyłek od Stasia Pomykały, z przywołanego na wstępie Koła PZW w Strzegomiu, znalazły się widoczne na zdjęciu statuetki. Najbardziej zbliżonym do naszego wędkarskiego hobby jest łowiectwo. Bardziej ekskluzywne, bo i koszty jego uprawiania są bez porównania wyższe. Znam jednak wiele osób, które z powodzeniem łączą obydwie pasje. Zdarzają się wśród nich takie przypadki, jak Magda Czerwonka z Bytowa. Równie dobrze radzi sobie z grą na rogu myśliwskim jak i puzonie. W jej wykonaniu: Gdzie się podziały tamte prywatki?; c.d.n.
  5. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Obiecałem odnieść się do sugestii Unisesa. Zamieszczonych w jednym z częściej odwiedzanych for wędkarskich. Za moją przyczyną jego wypowiedź znalazła się również w 11 innych portalach, gdzie prezentowany jest temat Muzeum Wędkarstwa. Muzeum ma swoje macierzyste miejsce w sieci na stronie internetowej http://www.jaxonclub.slupsk.pl . Jest to wspólna strona dla komercyjnych i niekomercyjnych przedsięwzięć realizowanych pod szyldem Jaxon Club. Komercyjne, to sklepy wędkarskie: stacjonarny i internetowy. Niekomercyjne zaś to Muzeum Wędkarstwa i Forum Internetowe. Strona internetowa jest stosunkowo dobrze wypozycjonowana. Wiadomo, nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. Niestety w internecie miejsce na szczycie jest tylko jedno. Co do benedyktyńskiej pracy przy zamieszczaniu kolejnych materiałów w sieci to bym nie przesadzał. Powielenie w kolejnym forum, pracującym na tym samym skrypcie, raz napisanego artykułu, nie jest aż tak heroicznym wyczynem. Niestety na dwóch z wybranych for, jest opcja dodawania obrazu. Tutaj trzeba powtórnie wgrywać fotki z komputera. Jako blog traktuję temat: Gdzie ryby biorą? w Forum Jaxon Club. Zamieszczane tam materiały są dosyć poczytnym komentarzem naszej szarej wędkarskiej codzienności. Zgadzam się z Unisesem co do oceny poziomu e.prezentacji muzealnych zbiorów. Na pewno można i warto ją poprawić. Nie mniej żaden obiektyw ani kamera nie ma takich możliwości postrzegania przedmiotu, jak ludzkie oko. Sugerowane zamieszczanie linka do treści prezentowanych gdzie indziej, jest sprzeczne z regulaminem obowiązującym w wybranych forach. I tak jestem wdzięczny administratorom za przymykanie, dla dobra sprawy, oka na falandyzację obowiązujących u nich zasad. Przejawia się to chociażby w pozwalaniu na zamieszczanie odnośników do materiałów na YouTube, w portalach społecznościowych czy prezentacji panoramicznych. Na potrzeby oceny, jak nośny jest temat Muzeum Wędkarstwa w internecie, wymyśliłem wskaźnik poczytności. Wynika on z podzielenia ilości odsłon przez liczbę postów. Jest to inaczej informacja, ile średnio osób w danym forum, przeczytało kolejny zamieszczony post. Wskaźnik ten dla przykładu w macierzystym forum wyniósł: 132, zaś sumaryczny dla wszystkich 12 miejsc prezentowania tematu w internecie: 1304.Tak więc jest o co kruszyć kopię! Po kilku latach obracania się w kolekcjonerskiej rzeczywistości wiem jedno. Na muzeum jako takim nie da się zarobić. Bez względu na formę własności. Stąd wszystkie placówki muzealne są objęte mecenatem państwa. Dla wyeliminowania słusznie wytkniętych przez czytelników mankamentów prezentacji słupskiej kolekcji staroci wędkarskich, próbuję się odwołać do wsparcia muzealnej inicjatywy ze środków 1% z podatku. Pieniędzy w budżecie pozostawionych płatnikom do samodzielnego dysponowania przy okazji składania rocznych zeznań podatkowych: Miałem okazję uczestniczyć w jednej z Konferencji Muzealników Pomorskich. Powszechną uwagę obecnych wzbudził prelegent prezentujący temat: Utracone kolekcje. Przedstawił losy kilku galerii, które zakończyły żywot wraz ze śmiercią ich założycieli. Jaki los spotka słupski zalążek galerii staroci wędkarskich? Możliwe, że inny prelegent, na kolejnym sympozjum, z żalu za nią uroni kilka krokodylich łez? Ostatecznie zawsze możemy na własne podwórko przetransponować powszechny po mundialowy niedosyt zawołaniem: Wędkarze, przecież nic się nie stało! Zapraszam na wirtualny spacer po naszej Galerii: http://www.jakiepiekne.pl/ustka-atrakcje/muzea-i-skanseny/113-muzeum-wedkarstwa-w-slupsku c.d.n.
  6. Od autora. Dla zwiększenia nośności napisanych tekstów, publikuję je jednocześnie w kilkunastu forach internetowych. W jednych przechodzą bez echa, w innych są przyczynkiem do dyskusji. Oczywiście subskrybuję swoje tematy. Również z należytą uwagą czytam zamieszczone wypowiedzi. Nie mam zacięcia do polemiki, stąd najczęściej przechodzę nad nimi do porządku dziennego. Na tle różnych internetowych słownych przepychanek wyraźnie wyróżnia się wypowiedź internauty Unises z Gliwic. Wielość poruszonych kwestii sprawia, że co najmniej wypada się do nich odnieść. c.d.n.
  7. Topielec. Widoczny na zdjęciu kołowrotek jest standardową współczesną konstrukcją. Jedynym czytelnym napisem wytłoczonym na jego stopce jest wyraz MALAYSIA. Do zbiorów Muzeum przekazał go Krzysztof Tryba ze Słupska. Kołowrotek został przez niego wyłowiony w jeziorze Krzynia w czasie jednego z wędkowań na tym zbiorniku. Stąd nazwałem go topielcem. Kto i w jakich okolicznościach go utopił, pozostaje zagadką? Widać, że musiał jakiś czas przeleżeć w mule zalegającym na dnie akwenu. Błoto solidnie wypełniło wszystkie otwory i mechanizmy. Nie można ruszyć ani kabłąka, ani szpuli, ani pokręcić korbką. Zgodnie z wolą ofiarodawcy ma być eksponowany w takim stanie, w jakim jest. Jedyny taki i niepowtarzalny. c.d.n.
  8. Podlodowe. Mroźna aura powoduje przyrost grubości pokrywy lodowej. Dla licznej grupy wędkarzy wymarzona okazja do wędkowania. O innej porze roku nie ma co marzyć, żeby być tak blisko ryb, jak na lodzie. Nawet na łódce, na głębszej wodzie, falowanie powoduje przemieszczanie się wędkarza. W muzealnej kolekcji znalazło się sporo wędzisk i kołowrotków do wędkowania podlodowego. W większości są to własne wyroby wędkarzy, tak jak te pokazane na zdjęciu. Wędzisko to sprytne połączenie bambusowej szczytówki i rękojeści z kawałka toczonego drewna bukowego. Całość uzupełnia standardowy uchwyt do kołowrotka. Prezentowany kołowrotek ma dosyć toporne wykonanie. Ale jest przykładem wędkarskiej pomysłowości na wykorzystanie w naszym hobby wszystkiego, co jest pod ręką. Powierzchnia wewnątrz szpuli służąca do nawijania żyłki została uformowana z kitu szklarskiego. Jak widać, po stwardnieniu mogłaby i obecnie spełniać przewidzianą przez konstruktora funkcję. Niezależnie od zimowej aury liczę na gorące serce czytelnika. Naszą muzealną kolekcję można wesprzeć przekazując 1% z podatku, przez wpisanie w rocznym zeznaniu podatkowym numer KRS: 00 00 16 61 40 i wskazanie Celu szczegółowego: Słupia-Muzeum. Pamiętaj, nic nie stracisz-a możesz pomóc! Na rozgrzewkę EMOCJE PODLODOWEGO WĘDKOWANIA; c.d.n.
  9. Pirania. Co i rusz, szczególnie w sezonie ogórkowym, pojawiają się w mediach informacje o łowionych piraniach. Jest to w polskich wodach gatunek całkowicie obcy. Bez większych szans na egzystencję w naszych warunkach klimatycznych. Nie mniej w zbiorach Muzeum Wędkarstwa w Słupsku znajduje się pirania, a ściślej mówiąc statuetka z wyobrażeniem tej ryby, odkuta w blasze miedzianej. Przysłała ją ze Stanów Zjednoczonych Janina Filipczak-teściowa starszego z synów. Miedziana pirania. Statuetka cieszy się sporym zainteresowaniem zwiedzających. Pomijając walory ekspozycyjne, ten obiekt muzealny ma również konkretną wartość materialną metalu kolorowego, z którego został wykonany. Znane skąd inąd powiedzenie głosi, że jak się nie ma miedzi, to się w domu siedzi. Dotyka to szczególnie młodych ludzi. Na dodatek uzależnionych od laptopów, tabletów i smart fonów. Z myślą o nich, wraz z Klubem Słupia Stowarzyszenia Kiwanis International o statusie organizacji pożytku publicznego, kwestujemy przy zbiórce 1% z podatku z przeznaczeniem na popularyzację wędkarstwa wśród dzieci i młodzieży. KRS: 00 00 16 61 40 Cel szczegółowy: Słupia-Muzeum Przekazanie 1% do poważna decyzja. Nie każdego stać na taki gest. Ale możesz, Internetowy Wędrowcze, uspokoić swoje wędkarskie sumienie, dorzucając do muzealnej inicjatywy swoje 3 grosze (0,01 $). Wystarczy kliknąć w poniższy link i obejrzeć film bez wyłączania reklamy. ONE TAŃCZĄ DLA NAS; c.d.n.
  10. ZBIÓRKA 1%. Wypadałoby coś napisać w temacie ubiegłorocznej zbiórki 1%. Główna Księgowa Stowarzyszenia Kiwanis–Klub Słupia, z wielką dozą życzliwości zaewidencjonowała na wskazany cel: Słupia-Muzeum, dziesięć wpłat na ogólną kwotę 350 zł. W taki sposób życie skorygowało pomysły na muzealne sympozja, profesjonalną ekspozycję czy publikacje. Pozostała dotychczasowa szara rzeczywistość. Z podziału przedmiotowej puli pomiędzy Kiwanisów i zbieraczy zostało do wydania 250 zł. Kiwanisi działają na rzecz dzieci i młodzieży. Zebrane pieniądze w powyższej kwocie trafią w postaci nagród do małoletnich wędkarzy na otwartych zawodach z okazji Dnia Dziecka na łowisku „Pod Dębami” w Redzikowie k/Słupska. Z zachowaniem wszystkich formalnych wymogów dysponowania środkami OPP: faktura VAT na Stowarzyszenie Kiwanis International i pokwitowanie odbioru nagród przez dzieciaki. Nasuwa się pytanie, co dalej? W znanym dowcipie o Jasiu, który przejechał walcem swoich rodziców–na pytanie; co teraz poczniesz sieroto?–odpowiedział: dalej będę jeździł walcem! KRS: 00 00 16 61 40 Cel szczegółowy: SŁUPIA-MUZEUM Kontynuując ten pozytywny akcent, muszę się pochwalić poznaniem fascynującej osoby. Patrycja nie widzi. Zgodziła się na wspólne kwestowanie na rzecz popularyzacji wędkarstwa wśród dzieci i młodzieży. Też by chciała powędkować. Jak sama powiada, widzieć i śpiewać można również sercem. Klasyka, a jakże odmienna interpretacja Jednego Serca, w wykonaniu Patrycji Baczyńskiej: c.d.n.
  11. Pamiątki. W nie tak odległych czasach jako oświetlenia w domach (szczególnie na wsi), używano lamp naftowych. Najbardziej popularne były lampy zawieszane na ścianie. Wielkość płomienia, a co za tym idzie natężenie światła, była regulowana przez podkręcenie knota. Na szklanym kloszu osłaniającym płomień osadzała się sadza. Klosz wymagał więc okresowego czyszczenia. Zdarzało się, że pękał w trakcie tej czynności i trzeba było wymieniać go na nowy. Światła z lampy naftowej wystarczało do powszedniego użytku. Na zabawach karnawałowych, weselach i innych szczególnych okazjach, dla lepszego oświetlenia pomieszczeń, używano lamp gazowych takich jak widoczna na zdjęciu. Do zbiornika będącego jednocześnie podstawą lampy wlewało się naftę i ręczną pompką sprężało powietrze znajdujące się nad paliwem. Palące się opary nafty uchodzące przez dysze i koszulkę azbestową umieszczone w górnej części lampy, dawały jasne dzienne światło. Mankamentem była niewielka trwałość azbestowych pończoszek. Co wspólnego mają opisywane lampy z wędkarstwem i współczesnym obchodzeniem karnawału? Początek roku jest okresem zebrań sprawozdawczych w kołach wędkarskich. Co prawda nie ma już potrzeby oświetlania miejsc spotkań lampami gazowymi. W powszechnym użyciu jest elektryczność. Bolączką zebrań jest frekwencja. W moim macierzystym Kole urodził się pomysł na podwojenie liczby uczestników w porównaniu do praktyki z ubiegłych lat. Co widać i słychać na filmie; c.d.n.
  12. Kołowrotki. Naszemu wieszczowi narodowemu udało się kiedyś napisać, że to: Pociej Macieja, a nie Maciej Pocieja-winien mieć za dobrodzieja. Dokładnie tak samo jest w przypadku Macieja Abramowicza ze Słupska, który do zbiorów Muzeum Wędkarstwa przekazał pierwszy widoczny na zdjęciu kołowrotek o szpuli ruchomej produkcji radzieckiej. Bez żadnych wątpliwości zasłużył na miano dobrodzieja kolekcji. Podobny model eksponowany jest pod sufitem naszego sklepu. Na szczęście tak wysoko, że jest poza zasięgiem klientów zainteresowanych zakupem muzealnego eksponatu. Według zgodnej opinii wielu wędkarzy łowiących na bieżącej wodzie, kołowrotek taki doskonale pozwala na wypuszczanie zestawu z nurtem oraz szybkie zwijanie. Różnorodne kołowrotki, udoskonalane wraz z rozwojem techniki, zajęły prawie całą ścianę Muzeum. Z każdym eksponatem związana jest cała masa doświadczeń użytkowników. Udanych zacięć, holów, i jak to na rybach, porażek. Cieszy, że do coraz szerszej rzeszy moczy kijów trafia zasada, że złowienie ryby jest ważniejsze od jej zjedzenia. c.d.n.
  13. Spinningi. Naprzeciwko wejścia do muzealnego pomieszczenia znalazł się kawałek ściany ze skosem wyznaczonym przez schody wiodące do domu. Miejsce najbardziej przypasowało do wyeksponowania różnej długości kijów spinningowych. Najliczniej reprezentowane są wędziska z pełnego włókna szklanego importowane z byłej NRD, CSRS i ZSRR. Najciekawszym w tej grupie eksponatów jest spinning-klejonka z korkową rękojeścią. W powszechnym użyciu w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia były krótkie kije, od 1,2 do 2 m. Różnie bywało z jakością sprzętu używanego przez spinningistów. Pozwalał na udane rzuty i prowadzenie przynęty, ale potrafił zawodzić przy holowaniu dużej ryby. Sam jako chłopak byłem świadkiem, gdy wędkarz po zacięciu około 5 kg szczupaka, odrzucił uszkodzona wędkę z kołowrotkiem i wydostał rybę z wody ciągnąc gołymi rękoma za żyłkę. W ferworze walki nawet nie zauważył, jak dotkliwie pokaleczyła mu dłonie. c.d.n.
  14. Pamiątki. Ta, o której napiszę, ma niewiele wspólnego z wędkarstwem. W trakcie wymiany w naszym domu pieca gazowego centralnego ogrzewania, fachowcy musieli zamontować w kominie specjalną rurę z blachy nierdzewnej. Rura nie chciała wejść – coś ją blokowało. Pożyczyli od kominiarza kulę do udrażniania komina. Wpuścili od góry i coś spadło na spód przewodu kominowego. Przez otwór rewizyjny udało się to wyjąć i wszystko stało się jasne: Nasi tu byli! Z naklejki na butelce niewiele się zachowało, ale wszystko wskazuje na to, że to była już zakręcana, a nie kapslowana. Nasi tu byli! Przed nami szczególny czas Bożego Narodzenia. Z wielu różnych spotkań rodzinnych, w tematykę butelkową wpisały się jedne ze świąt z minionego stulecia, spędzone z teściami w Bydgoszczy. Po świątecznym obiedzie rozmowa zeszła na wzniesienie okolicznościowego toastu. Teściowa była przeciwnikiem używek, więc nikt z gości nawet nie pomyślał o przyniesieniu czegokolwiek ze sobą. Ale gospodarz się wychylił: w piwniczce powinno być jeszcze coś kartkowego. Po dłuższym szukaniu pokazał się z omszałą butelką w ręku z ledwie czytelną etykietą z napisem: Vistula. Trunek ten zwany był popularnie wódką kombajnisty. Leżakowanie w niczym nie zmieniło smaku Vistuli. Była tak samo niedobra jak przed laty. Życzę zdrowych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku. Wszyscy Wszystkim Ślą Życzenia: c.d.n.
  15. Archiwalia. Za czasów pracy w nieistniejącym już Słupskim Przedsiębiorstwie Budowlanym poznałem znakomitego wędkarza-łowcę nagród-Tadeusza Maciąga. Przekazał do kolekcji muzealnej swoje dyplomy z zawodów wędkarskich oraz kamizelkę. Bardzo już sfatygowaną. Na dyplomach znalazł się kawałek historii firmy, w której pracowaliśmy. Była kiedyś Kombinatem Budownictwa Ogólnego, później Przedsiębiorstwem, a przed likwidacja Spółką Akcyjną . A kamizelka? Po kilku dniach zrobiło się jej Tadziowi żal. Przyszedł i zabrał. Dobrze, że chociaż dyplomy zostawił. Już jako seniora przechrzcili Tadzia na Józefa. c.d.n.
  16. Zastrzegam się, że celem kilku poniższych zdań nie jest zniechęcenie do realizacji dobrego pomysłu. Grudzień 2013 roku jest właściwym czasem na opracowanie kalendarza nie na rok 2014, a na rok 2015. Z racji prowadzonego sklepu wędkarskiego wiem, jak opornie wygląda dystrybucja ściennych kalendarzy. Nawet jeżeli kosztują tylko 10-15 zł, a nie jak zaproponowane 30-35 zł. Myślę, że nakład kolekcjonerski i kilka egzemplarzy na nagrody w konkursach zupełnie wystarczy.
  17. Wędziska. Jedno z przekazanych do Muzeum wędzisk zrobiło na mnie szczególne wrażenie. Jest to muchówka- klejonka od Tomasza Firkowskiego. Ma uchwyt obłożony korkiem, naniesioną miarkę do zmierzenia złowionej ryby i dekoracyjny oplot na całej długości. Jest w doskonałym stanie. Widać, że wędkarz, który jej używał, robił to z należytym pietyzmem. Arystokrata wśród wędkarzy – jak zawsze mawiam o „muszkarzach’. Muchówka-klejonka. Pozdrowienia z Muzeum: c.d.n.
  18. Pod koniec 2005 roku napisał do mnie Hilary Jałoszyński z Krakowa – nestor polskiego wędkarstwa. Przytoczę fragmenty jego listu; „ Twierdziłem od dawna, między innymi na łamach nie istniejącego dziś „Magazynu Wędkarskiego” i twierdzę nadal, że Muzeum Wędkarstwa powinno powstać już dawno pod egidą PZW, który z natury rzeczy i statutowo zobowiązany jest dbać o dziedzictwo naszej kultury, której częścią jest również wędkarstwo”. Kolejny fragment listu; „Aby poprzeć pomysł nie tylko werbalnie, posyłam na podany e-mailem adres do muzeum stary kołowrotek, który leżał od kilkunastu lat na półce mojej wędkarskiej biblioteki”. Dziękuję, Panie Hilary! Naśladownictwo nie wzbronione. Multiplikator od Hilarego. c.d.n.
  19. Może się Pan Grzegorz odezwie i sprostuje? Marian Wypych – długoletni Dyrektor Biura PZW w Słupsku – przekazał do zbiorów między innymi kolekcję okolicznościowych znaczków. Jeden z nich przykuł szczególne moją uwagę. Został wykonany z okazji 40 lat Koła nr 1 Łódź – Śródmieście. Uśmiechnięty rekin z tego znaczka stał się inspiracją ryby na plakietce Jaxon Club. Znaczek Jaxon Club i jego protoplasta z Łodzi. c.d.n.
  20. Puchary Adama. Pisząc latem tego roku, wraz z kolegami z Koła, cykl artykułów o słupskich sklepach wędkarskich, pozwoliłem sobie na uwagę, że takiej ilości pucharów, jakie oferuje sklep SPORT-TURYSTYKA Krystyny Głowackiej, to nie ma żaden wędkarz. Spotkałem się z ripostą Adama Jóźwina – obym się nie ździwił? Faktycznie kolekcja jego nagród zdobytych w rozlicznych zawodach, może przyprawić o zawrót głowy. Dość powiedzieć, że na eksponowanie całego zbioru zabrakło miejsca w mieszkaniu. Oprócz nagród indywidualnych, uzbierał się równie pokaźny zestaw trofeów za czołowe lokaty w rozgrywkach drużynowych. Te dla odmiany eksponowane są w siedzibie Koła. Zapytałem Adama, czy nie zechciał by czegoś ze swojego rogu obfitości przekazać do Muzeum Wędkarstwa? Tak do muzealnej ekspozycji trafiło 5 pucharów i 2 statuetki z lat 2000 – 2009. Zdobyte przez ofiarodawcę jako GRAND PRIX Koła, Puchar Rektora Akademii Pomorskiej, Mistrzostwo Koła, za Największą Rybę Święta Policji i Puchar Prezydenta Miasta Słupska. Rozliczne tytuły i nagrody nie przewróciły mistrzowi w głowie. Pozostaje zawsze sobą – skromnym i uczynnym człowiekiem. Tytułowe trofea. c.d.n.
  21. Wiosna przemknęła jak błyskawica. Lato pomimo długich dni równie szybko zleciało. Paradoksalnie najwolniej mija czas w krótkie dni jesieni i zimy. Pora wrócić do muzealnej sagi. Chciałbym drugi sezon opowieści o starociach z naszej kolekcji zacząć od wesołego akcentu. Niektórzy ze znajomych wiedzą, że jako człowiek multimedialny, posługuję się nie tylko piórem i aparatem fotograficznym, ale również kamerą. Tworzone filmiki zamieszczane na kanale YouTube nie są co prawda dziełami wielkich lotów, ale kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń daje sporo satysfakcji. Przy dokumentowaniu naszej wędkarskiej rzeczywistości staram się nie powielać. Stąd w bieżącym roku dorobek filmowy powiększył się tylko o dwie pozycje. Chciałbym na dobry początek zarekomendować forowiczom wysłuchanie teledysku RADUJE SIĘ SERCE; nagranego w Muzeum Wędkarstwa w Słupsku.c.d.n.
  22. Dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali o przekazaniu swojego 1 % na podany nr KRS i wskazany cel. W czasie wojny muzy milczą. Większość wędkarzy wybrała się na wojnę z rybami. Jak wiadomo, do wojowania potrzebna jest broń. W tym przypadku różnoraki sprzęt i akcesoria. Kilka lat aktywnej obecności na rynku zrobiło swoje. Codziennie odwiedza nasz sklep spora armia miejscowych rybołowów. Jeszcze większa internetowych. Z czego wypada się tylko cieszyć. Trochę mi szkoda, że wszystko kosztem kontynuacji opowieści o zbiorach Muzeum Wędkarstwa. Z końcem lata skończy się gremialne rybo branie i będzie można wrócić do muzealnej sagi. Zainteresowanych proszę o wyrozumiałość. Dzienna porcja przesyłek. c.d.n.
  23. 1%. W zasadzie nie jestem przesądny. Chociaż, będąc nad wodą, nie wyjmę siatki z pokrowca, zanim nie złowię pierwszej ryby. Ale to bardziej z lenistwa. Bo po co zadawać sobie trud rozkładania sadzyka, jak fishe nie zechcą brać? Liczbę 13 również uważałem do tej pory za szczęśliwą. 13 marca obchodzi imieniny żona Bożena, 13 lipca jest Eugeniusza, 13-go w ostatnich miesiącach wypadało zebranie Zarządu naszego koła wędkarskiego, ….. Na początku bieżącego, 13-go roku trzeciego tysiąclecia n.e., zaświtał mi w głowie pomysł na 1%. Jak tu nie pójść w ślady innych grup osób, organizujących się dla realizacji różnych społecznie ważnych celów? Każdy znalazł by zapewne coś wokół siebie. Pomyślałem o wsparciu ciężko chorej krewnej, pomocy koledze zagrożonemu z przyczyn losowych bezdomnością, jubileuszu swojego Koła, profesjonalizacji Muzeum Wędkarstwa, …. Realizacja pomysłu wydała się również prosta. Znaleźć organizację pożytku publicznego o statucie zbieżnym z postawionymi celami , i jako jej wolontariusz wskazać nr krs i cel dla zbiórki 1% potencjalnym ofiarodawcom? Ale tutaj zaczęły się schody. Nasza jedyna wędkarska opp w Rzeszowie mogła, ale nie zechciała. Z kolei Fundacja Nasze Gochy chciała, ale nie mogła. A czas, w którym podatnicy składają swoje pity, bez powrotnie uciekał. Niejako rzutem na taśmę, dla uratowania czegokolwiek z pomysłu, trafiłem do życzliwych osób związanych ze Stowarzyszeniem Kiwanis International Klub Słupia. Organizacji działającej na całym świecie na rzecz dzieci i młodzieży. Panie z Kiwanisu postawiły twarde warunki. Mogą przyjąć, do oddzielnego koszyka, nasze wędkarskie 1%, ale z przeznaczeniem na realizację wędkarskich programów, ukierunkowanych wyłącznie na dzieci i młodzież. Nie miałem innego wyboru, jak tylko się zgodzić. Takim sposobem z pierwotnie pomyślanych celów została tylko nazwa: Słupia bądź Słupia-Muzeum. Wyszło, że do trzech razy sztuka. Jest Stowarzyszenie o statusie opp, które w sprawie zbiórki 1% chce, i może nam pomóc. Różnych form popularyzacji sportu wędkarskiego wśród młodych ludzi nie brakuje. Szkółki wędkarskie, zawody dziecięce, konkursy tematyczne, obozy wędkarskie,… . Parę złotych dodatkowego wsparcia dla tych społecznych działań niewątpliwie by się przydało? Pomyśl, że tak naprawdę jesteś jedyną osobą , od dobrej woli której zależy, czy w Kiwanisie, oprócz mojego, jako drugi znajdzie się również Twój 1%? Żeby na przekór wszelkim przeciwnościom sprawdziło się, że nie ma takiego złego, co by na dobre nie wyszło. Nawet w 2013 roku. KRS: 00 00 16 61 40 CEL: SŁUPIA c.d.n.
  24. Kołowrotki Pana Grzegorza. Tak napisał ofiarodawca o przekazanym do Muzeum sprzęcie: „Kołowrotki, które przesyłam pokrótce mają następującą historię: 1 – Kołowrotek o ruchomej szpuli produkcji radzieckiej pod koniec lat siedemdziesiątych (około 1976 r) zastąpił mi nawijkę z żyłką przy pierwszej bambusowej wędce. Stanowił on spory postęp technologiczny i był elementem zazdrości innych kolegów z podwórka podczas wypraw wędkarskich na glinianki czy basen p.poż. Kołowrotek ten kupiłem za uzbierane pieniądze na stoisku sportowym SDH Trzy Korony w Pabianicach. Ceny niestety nie pamiętam. 2 – Kołowrotek o stałej szpuli Spinning 86, następca Spinninga 80, kupiłem w 1987 r. w sklepie wędkarskim Okonek w Łodzi. To już był wypas. Produkt absolutnie polski ze Zgierza. Prosta i niezawodna konstrukcja. 3 – Kołowrotek Delfin zakupiłem w sklepie wędkarskim w Pabianicach w 1988 r. i to już było coś. Spokojnie mi służył jak i poprzednik do wszelakich metod wędkarskich.” Dodał również parę słów o sobie: „Urodziłem się w 1976 r. Kartę wędkarską mam od 1978 r. Zaczynałem w kole miejskim w Pabianicach. Obecnie mieszkam w Bełchatowie i należę do koła Górnik. Pozdrawiam Grzegorz Kowalczyk” Dziękuję Panie Grzegorzu! Za eksponaty i ładny opis. Dzięki załączonemu opisowi mogę świątecznie poleniuchować i nic nie wymyślać. Dekorację Wielkanocną widoczną na zdjęciu podebrałem żonie. Mam nadzieję, że zdążę odstawić na miejsce, zanim się pokapuje, że czegoś na kuchennym oknie brakuje. Wesołego Alleluja! c.d.n.
  25. Od napisania poprzedniego posta miało miejsce wiele różnych zdarzeń. Na tyle przykrych, że niejednego zniechęciłyby nie tylko do pisania, ale również do życia. Nie chciałbym jednak formułować pochopnych opinii. Wrócę do tych spraw, jak opadną emocje. Kwitesencja jest taka, że wytypowana pierwotnie Fundacja, nie uzyskała uprawnień do 1% z podatku za 2012 r. Zamiennie zbiórka jest prowadzona poprzez Stowarzyszenie Kiwanis Klub Słupia. Ze zbiórki będą realizowane programy muzealno-wędkarskie, ukierunkowane wyłącznie na dzieci i młodzież. Możesz podarować małolatom swój 1%, wpisując w rocznym zeznaniu podatkowym nr KRS: 00 00 16 61 40 z podaniem celu: Słupia – Muzeum. Kronika Muzeum Wędkarstwa w Słupsku ufundowana przez Stanisława Pomykałę ze Strzegomia. Do zamieszczenia kilku kolejnych zdań w temacie zmusił mnie nie kto inny, a właśnie Stasiu Pomykała ze Strzegomia. Szerszemu ogółowi internautów znany jako Lipień 1 lub Natalka 20. Przysłał widoczną na zdjęciu Kronikę Muzeum Wędkarstwa. Tomisko tak opasłe, że aż trudno je unieść. Nie dał mi Stanisław wyboru. Trzeba dalej zapełniać karty historii naszego hobby. Złotymi zgłoskami zostanie zapisane imię i nazwisko fundatora woluminu. Miejsca w Kronice wystarczy jednakże dla wszystkich. Także dla zapisania w niej ofiarodawców 1%. Dla przypomnienia: KRS: 00 00 16 61 40 Cel: Słupia-Muzeum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.