-
Liczba zawartości
89 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Egeniusz Friede
-
Na rurze. W muzealnej ekspozycji obok innych książek traktujących o wędkarstwie, znalazły się moje wspomnienia z czasów pracy na budowie ropociągu surguckiego w Związku Radzieckim. Publikacja wydana własnym sumptem w roku 2011, ale tematyką sięgająca początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Na składzie pozostał tylko ten jedyny egzemplarz prezentowany w Muzeum. Urocza dziewczyna na stronie tytułowej to Ania, znajoma z Facebooka. Z niezwykłym darem zmiany image. Do tego stopnia, że trudno rozpoznać na kolejnych zdjęciach, ze to ta sama osoba. Idealna kandydatka do pracy w służbach specjalnych.
-
Marek. Prezentację archiwalii zacznę nie od najstarszych dokumentów, ale od tych przekazanych do zbiorów przez kolegę z czasów nauki w szkole średniej, Marka Kozłowskiego z Tucholi. Marek miał i ma wybitny dar integracji zespołów koleżeńskich, z którymi przyszło mu obcować. Przy tym jest człowiekiem o rozlicznych zainteresowaniach hobbystycznych i zawodowych. Już w czasach szkolnych pisał okolicznościowe rymowanki. Te tworzone w późniejszym czasie można spotkać wkomponowane w treść książek różnych autorów. Wśród eksponatów przysłanych przez niego do muzealnej kolekcji, znalazła się również książka Ryby, będąca V częścią Małego Słownika Zoologicznego wydanego w 1980 roku. Opatrzona dedykacją z załączonym zdjęciem z naszego wspólnego wędkowania nad Jeziorem Gwiazdy na Kaszubach koło Borowego Młyna. c.d.n.
-
Archiwalia. Szczególnie w okresie przedświątecznych porządków licznie odwiedzali nas wędkarze, taszcząc pakiety książek, czasopism wędkarskich i różnych dokumentów. Chwała im za to, że nie wybrali najkrótszej drogi na śmietnik, a trochę dłuższą do Muzeum. Wielka zasługa w powiększaniu naszych zbiorów leży zapewne po stronie ich żon. Wszak to głównie one są inspiracją do likwidacji starych szpargałów. Tym bardziej, że związanych z hobby małżonka skutkującym częstą nieobecnością w domu? Wśród książek trafiały się prawdziwe białe kruki. Niektóre zaś z dokumentów pamiętają czasy I Wojny Światowej. c.d.n.
-
Bezkabłąkowy. Wśród czterech kołowrotków przekazanych do naszej galerii przez Józefa Marchewkę, szczególną uwagę zwraca bezkabłąkowy SHAKESPARE SPIN WONDEREEL nr fabr. 1756 Made In USA. Niestety nic więcej nie wiem ani o kołowrotku, ani o ofiarodawcy. Przez bodajże dwa lata stał na półce naszego sklepu podobnej konstrukcji niemiecki kołowrotek Cormoran. Wzbudzał spore zainteresowanie. Nie znalazł nabywcy. Uszczęśliwił zwycięzcę w jednym z organizowanych konkursów. Ciekaw jestem opinii czytelników o tego typu kołowrotku, bo nie miałem okazji sam go wypróbować? c.d.n.
-
Skalar Mini Był czas, kiedy syn, jedyny w rodzinie handlowiec z cenzusem, otworzył w Słupsku własny sklep z ciuchami. Jak wielu innych, zaopatrywał się w Poznaniu. Częstokroć łączyliśmy wyjazdy. Marcin z żoną na giełdę odzieżową, a ja do hurtowni wędkarskiej. Moje zakupy przebiegały w miarę sprawnie. Pozostawało jeszcze trochę czasu na przegląd wzorcowni, wypicie kawy i zajrzenie do serwisu. Przy takiej okazji otrzymałem od Artura Skałeckiego dwa widoczne na zdjęciu kołowrotki Skalar Mini produkcji polskiej. c.d.n.
-
Zdjęcia dodaję przez Fotosik.pl i tutaj chyba nic się innego nie da z nimi zrobić?
-
Powszechnie znany wśród słupskiej braci wędkarskiej Krzysztof Tryba, przyniósł całą reklamówkę kołowrotków. Wymienianych sukcesywnie na nowe przez lata jego wędkowania. Nieużywane odkładał i tak uzbierała się cała gama, pokazujących się w okresie powojennym na rynku, coraz to doskonalszych urządzeń techniki wędkarskiej. Najciekawszym egzemplarzem jest topielec. Ale, że wystawiony w innym miejscu, zostanie pokazany w dalszej części relacji. Cytując naszego Wielkiego Rodaka, prośba do czytelników: przypomnijcie mi, jak bym zapomniał? Kołowrotki Krzysztofa.
-
Kapelusik z Ustki. Andrzej Drozdowski zorganizował wycieczkę do naszego Muzeum. Dla uczestników szkółki wędkarskiej prowadzonej przez Koło PZW w Ustce. Dosyć liczna grupa młodych adeptów wędkarstwa z zainteresowaniem obejrzała to, czym posługiwali się ich ojcowie i dziadkowie. Przy tej okazji przewodnik ekipy przekazał, widoczny na zdjęciu, swój kapelusik z powpinanymi znaczkami. Wydanymi na okoliczność różnych imprez wędkarskich. Kapelusik jak widać niejedno przeszedł. Zbiór znaczków zaś jest trzecim co do liczebności podobnych kolekcji, pozostających w naszych zbiorach. Za to gotowy do eksponowania w pierwotnym stanie. Znaczki na imprezach, nad czym trochę ubolewam, wyparły kapsle. I te z nadrukiem, i te bez. c.d.n.
-
Pobyt na wczasach z rodziną na naszym wybrzeżu, dla zobaczenia muzealnej galerii w Słupsku, wykorzystał Krzysiek Kutt z Krakowa. Przy tej okazji przekazał do zbiorów widoczne na zdjęciu wędzisko muchowe i kołowrotek z nawiniętym na szpuli sznurem muchowym. Całość w bardzo przyzwoitym stanie. Tyko założyć przynętę i łowić! Muchówka Czapli Siwej. Na pogawędce i oglądaniu wędkarskich skarbów szybko minął czas, jaki nasi goście zaplanowali na wizytę w Słupsku. Miasto zobaczyli tylko z okien samochodu W ramach rekompensaty, migawki najciekawszych miejsc w grodzie nad Słupią, dołączyłem do filmu upamiętniającego ich pobyt; Skoro nie starczyło czasu zwiedzić miasta – niech obejrzą je sobie na ekranie. c.d.n.
-
W ekspozycji muzealnej nazwanej umownie na panelach znalazły się (widoczne na zdjęciu)dwa kołowrotki przysłane przez Stasia Pomykałę. O okolicznościach przekazania ich do zbiorów muzeum, i o samych obiektach tak napisał: Najpierw zapakowałem, a dopiero potem dotarło do mnie, że można było napisać coś o pochodzeniu kołowrotków. Drewniany rodem z Francji został odnaleziony na strychu starego domu podczas remontu przez mojego kolegę Waldka Cieleckiego ze Świdnicy. Jako, że Waldek zna moją fascynację sztuczną muchą i powstałym Muzeum Wędkarstwa, otrzymał zgodę od właściciela na przekazanie za moim pośrednictwem kołowrotka jako eksponatu do naszego Muzeum. Prexer (drugi z kołowrotków – przyp. autora) pochodzi z moich zbiorów, minął dawno czas jego świetności (trochę ryb wyholował). Stanisław napisał skromnie, że trochę ryb wyholował? Oglądając na zdjęciach efekty jego wędkarskich bytności nad wodą, pozwoliłem sobie na komentarz, że złowił by ryby nawet tam, gdzie ich nie ma. Chociażby w przysłowiowej studni! c.d.n.
-
Dla "NOWYCH" - przedstaw się :)
Egeniusz Friede odpowiedział shogun_zag → na temat → Społeczność haczyk.pl
Mam nadzieję, że nie zaszkodzi trochę autopromocji? Od kilku lat, trzy razy dziennie, wspólnie z łaciatym odbywamy dłuższe lub krótsze spacery po okolicy. Jesteśmy jednym z elementów pejzażu naszego Osiedla. Rozpoznawalnym przez przechodniów, a szczególnie przez dzieci. Dalmatyńczyk swoją popularność zawdzięcza filmowi animowanemu Walta Disneya. Powstałemu, o czym nie każdy wie, na podstawie opowiadania Dodie Smith. Zdarza mi się być zazdrosnym o jego popularność. Dzieci na spacerach z matkami, a bywa że i nastolatki, pytają czy mogą go pogłaskać? Pomyśleć, że zaledwie kilkadziesiąt lat temu, to samo pytanie dotyczące mojej osoby, widziałem w oczach mijanych na ulicy rówieśniczek? Cóż, każdy w życiu ma swoje pięć minut. Na spacerze. -
Filmowałem Zawody Wędkarskie z okazji Dnia Dziecka. W którymś momencie w kadrze znalazł się Teodor Rudnik – Prezes Zarządu Okręgu w Słupsku – w czapce z logo PZW. Mocno już sfatygowanej.Mialem jakas nowa firmowke. Zapytał, czy mógłby wyfasować taką, jak mam na głowie? Jako, że „nówka” – zdjąłem z głowy i mu wręczyłem. Poprosiłem w zamian o jego starą. Oprócz logo PZW odkryłem na niej umieszczony z boku napis: Rada ds. Młodzieży. Teodor Rudnik przewodniczył tej Radzie pracując w Zarządzie Głównym naszego związku. Myślę, że zrobiłem dobrą zamianę? Czapka Prezesa. c.d.n.
-
Muzeum działa i jest czynne. Faktycznie 400 km to spory kawałek drogi. Proponuję bytność u nas połączyć z wczasami nad morzem lub rejsem na dorsza. Prezentację zbiorów Muzeum Wędkarstwa w Słupsku rozpoczynam od „cacka” przekazanego przez Stanisława Pomykałę ze Strzegomia. Tak oto pisze o swoim dziele ofiarodawca: „Ponieważ zbiory zawierają nie tylko stare eksponaty, przesyłam nóż wędkarski własnoręcznie wykonany. Klinga odkuta została ze szwedzkiej stali i ręcznie wyszlifowana. Koniec rogu daniela przeobraziłem w głowę ryby przy pomocy pilnika iglaka. Może godne to będzie do pokazania?”. Pytanie znakomitego muszkarza przekazuję czytelnikom. Takiego drugiego nie ma na świecie. c.d.n.
-
Od czasu rzucenia hasła stworzenia Muzeum w Słupsku minęło 7 lat. Bez fanfar i zbiórki funduszy powstała kolekcja licząca kilka tysięcy eksponatów. Złożyły się na nią starocie przyniesione głównie przez miejscowych wędkarzy. Ale również przywiezione i przysłane z wielu miejsc w Polsce i na świecie. Wszystkim ofiarodawcom różnorodnych obiektów muzealnych – przedmiotów o nieocenionej wartości historycznej i nostalgicznej – serdecznie dziękuję. Odwiedzenie galerii i zobaczenie zbiorów na własne oczy wymagało by od zainteresowanych wielu wyrzeczeń. Spróbuję przybliżyć kolekcję i wybrane eksponaty w kolejnych publikacjach w Forum. Jedna z ekspozycji. c.d.n.