Skocz do zawartości
tokarex pontony

Łowisz , wypuszczasz czy zabierasz.


Gość Anonymous

Rekomendowane odpowiedzi

Ja tam o roku zabieram na jesień 2 karpie takie od 1 do 2kg na wigilje,.nieraz kilka leszzyków dla ojca w.słoiki,i zawsze jak złapie pierwszy raz jakąś rybke w granicah wymiaru i rozsądku na spróbowanie a tak na koniec wędkowania fotka pamiątkowa i papa do następnego zobaczenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

Jestem klasycznym przykładem wędkarza wypuszczającego ryby jest to moja naczelna zasada, którą eksponuję mojemu synowi, aby wyrósł na poczciwca nad wodą, a to wiadomo towar deficytowy. I tak wypuszczam 99% złowionych ryb. W tym roku do konsumpcji przyniosłem dokładnie 3 ryby. Gdyby wody były rybne zapewne na stół ryba trafiłaby częściej, a tak to motywuje mnie czynienie dobra dla ryb he he. No i tu pojawia się problem, może ktoś poradzi jak z tym sobie poradzić....A mianowicie w okręgu sieradzkim (środkowa Warta) jestem jedyną osobą, która zwraca wolność rybom, w tym także rybom dużym, które się trafią raz na ruski rok. Przynajmniej za mojej kadencji (a jest to ponad 30 lat nad rzeką) nie widziałem nawet jeden raz, aby ktoś wypuścił rybę!!! Aktualnie sytuacja wygląda tak, że w moim regionie już właściwie ie ma ryb poza niedobitkami. Warta płynie niemal pusta, wszystko zostało wyje...no wiecie co. No i teraz powiedzcie mi na co mi moje szczytne zasady, po co ja mam robić z siebie idiotę? Dochodzi do tego, że gdy wypuszczam rybę, to nachodzi mnie pewność, że podarowuję ją jakiemuś śmieciowi, który i tak ją jeszcze w tym roku zeżre. To tak jakby zobaczyć na ziemi 200 zł i nie podnieść, a drugi idący za tobą od razu podniesie. Ludzie powiedzcie gdzie tu sens. Walczę z tym w sobie, niedługo nie wytrzymam, to jest po prostu bez sensu. Ja chcę wypuszczać ryby, ale nie po to, buy je gnoje zabijali. No i co powiecie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

że podarowuję ją jakiemuś śmieciowi, który i tak ją jeszcze w tym roku zeżre.Ja chcę wypuszczać ryby, ale nie po to, buy je gnoje zabijali. No i co powiecie?

Dlaczego obrażasz ludzi ? Czy tych, którzy w tym wątku napisali, że zabierają ryby uważasz za gnoi i śmieci ? Jak jesteś taki mocny to umów się z nimi i powiedz im to w oczy ...

ps.

Czy ten wątek ktoś moderuje ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

że podarowuję ją jakiemuś śmieciowi, który i tak ją jeszcze w tym roku zeżre.Ja chcę wypuszczać ryby, ale nie po to, buy je gnoje zabijali. No i co powiecie?

Dlaczego obrażasz ludzi ? Czy tych, którzy w tym wątku napisali, że zabierają ryby uważasz za gnoi i śmieci ? Jak jesteś taki mocny to umów się z nimi i powiedz im to w oczy ...

ps.

Czy ten wątek ktoś moderuje ?

Nazywam śmieci po imieniu po prostu. Mam tu na myśli tych, którzy biorą zawsze i wszystko, a takich jest 99% wędkarzy w Polsce. Skoro mówię, że tylko ja w Sieradzu wypuszczam ryby to o jakich ty ludziach tu mówisz? Nie rozumiesz, że to właśnie wędkarze wykradli z wody życie? Jacy to dla mnie ludzie, przez których mój syn nie będzie miał szansy pokochać wędkarstwa tak, jak ja? To jest bydło. Kieszonkowca na ulicy nazwiesz świnią, jak ktoś ci rąbnie telewizor, to jeszcze gorzej, to dlaczego mam nazywać nie wprost złodziei ryb? Wszyscy dziś płaczemy, że nie ma ryb, bo są wyławiane ponad limity. No to jak nazwać tą plagę ogólnokrajową? To nie są śmieci? No to ja już nie wiem. Nie zwracaj mi kolego uwagi, bo ja akurat zasługuję na to, żeby mnie co najmniej poprzeć. Gdyby wędkarze byli tacy jak ja, to w Polsce mielibyśmy Szwecję. A tak to jest folwark. Moderatorów tu będzie wzywał zastanów się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy jeśli zabieram z łowiska ryby mieszcząc się w limitach i wymiarach ochronnych też jestem gnojem i śmieciem?

A to już sam musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Ja nikogo personalnie nie zamierzam tu zwyzywać, wyraziłem swój pogląd na temat mięsiarzy. Jeśli będziesz zabierał tyle, ile pozwala ci poroniony regulamin poronionego pzw, to poczynisz niezłe spustoszenie. Weź kalkulator podlicz i spójrz jaka wyjdzie suma. 800 tyś wędkarzy mogących "codziennie" w świetle prawa wyciągać z wód 5 kg ryb/10 sztuk. Nie trzeba łowić ponad limity, żeby wyrżnąć życie z rzek i jezior. Ludzie bronią się tym "legalnym" regulaminem, co pozwala im się usprawiedliwiać i nie mieć wyrzutów sumienia. Trzeba zrozumieć, że pzw, to żaden autorytet i ten regulamin w dzisiejszych realiach to przyzwolenie na dobicie rybostanu. Każdy z nas powinien wykształcić w sobie osobisty regulamin i łowić z poszanowaniem ichtiofauny. No ale to trzeba być wędkarzem z pasją, traktować to sportowo i emocjonalnie. Takich ludzi jest mało, większość ludzi łowi dla pozyskania mięsa, nie okłamujmy się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazywam śmieci po imieniu po prostu. Mam tu na myśli tych, którzy biorą zawsze i wszystko, a takich jest 99% wędkarzy w Polsce.

Uspokój się człowieku i przestań się pienić. Ja również znam wielu wędkarzy i większość z nich nei zabiera 99% procent ryb. Sam zabieram od 10 do 15 ryb rocznie. Jeżeli ktoś reza wszystko jak leci to jest po prostu kłusolem i są na to paragrafy, ale nie nazywaj od razu człowieka ,,śmieciem'' bo to jest stwierdzenie bardzo uwłaczające i pasuje ono do ludzi zdegenerowanych a nie do pospolitych złodziei. Na bezrybie w poszczególnych wodach składa się kilka czynników. Pazerne dziadki tłuką głównie leszcza, naciągają szczupaki na wymiar i są to postawy żenujące, ale wytrawni karpiarze też trzymają karpie przez całą noc w siatce by rano strzelić z nimi sesję zdjęciową i nieraz te karpie w tych siatkach padają. A z tego co słyszałem to w ogóle 30 procent wypuszczonych ryb po kilku godzinach zdycha i później gnije w wodzie (zamęczenie podczas holu, zakażenia po haku itp., trzymanie dużych ryb za głowę- ogonem w dół podczas fotografowania). Tak więc wielce humanitarny wędkarz wypuszczający wszystko a mający wyniki (bo umie łapać) zabija więcej ryb niż taki mięsiarski dziadek. Znam takich i wiem, że konkretnej ryby nie potrafią złapać. Tylko koszyk albo bombka 10 gram z karasiem sklepowym i tyle umieją. Takich ryb jak sandacz, brzana czy amur nigdy nie złapali a ich ,,życiówka'' to 20 kilowych leszczyków w jeden dzień lub jakiś wygłodzony szczupak ponad 2 kilo. Fatalna polityka PZW (walą wg uchwały tylko tego suma i bolenia bo łatwo jest to wyhodować), częste zatrucia bez winnych (rzekomy przyduchy ...) kłusole, którzy tłuką prądem i sieciami - to jest zmora a nie zgraja dziadków, którzy obalają piersowki i gówno potrafią złapać. Tyle w temacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazywam śmieci po imieniu po prostu. Mam tu na myśli tych, którzy biorą zawsze i wszystko, a takich jest 99% wędkarzy w Polsce.

Uspokój się człowieku i przestań się pienić. Ja również znam wielu wędkarzy i większość z nich nei zabiera 99% procent ryb. Sam zabieram w roku od 10 do 15 ryb rocznie. Jeżeli ktoś reaz wszystko jak lecie to jest po prostu kłusolem i są na to paragrafy, ale nie nazywaj od razu człowieka ,,śmieciem'' bo to jest stwierdzenie bardzo uwłaczające i pasuje ono do ludzi zdegenerowanych a nie do pospolitych złodziei. Na bezrybie w poszczególnych wodach składa się kilka czynników. Pazerne dziadki tłuką głównie leszcza, naciągają szczupaki na wymiar i są to postawy żenujące, ale wytrawni karpiarze też trzymają karpie przez całą noc w siatce by rano strzelić z nimi sesję zdjęciową i nieraz te karpie w tych siatkach padają. A z tego co słyszałem to w ogóle 30 procent wypuszczonych ryb po kilku godzinach i tak zdycha i później gnije w wodzie (zamęczenie podczas holu, zakażenia po haku itp.), tak więc wielce humanitarny wędkarz wypuszczający wszystko a mający wyniki (bo umie łapać) zabija więcej ryb niż takie mięsiarskie dziadki. Znam takich i wiem, że konkretnej ryby nie potrafią złapać. Tylko koszyk albo bombka 10 gram z karasiem sklepowym i tyle umieją. Takich ryb jak sandacz, brzana czy amur nigdy nie złapali a ich ,,życiówka'' to 20 kilowych leszczyków lub jakiś wygłodzony szczupak ponad 2 kilo. Fatalna polityka PZW, częste zatrucia bez winnych (rzekomy przyduchy ...) kłusole, którzy tłuką prądem i sieciami - to jest zmora a nie zgraja dziadków, którzy obalają ppiersowki i gówno potrafią złapać. Tyle w temacie.

ale ja się nie pienię, ty chyba raczej. Nie muszę się uspokajać bo jestem na luzie. Twój argument, że "z tego co słyszałeś 30% ryb pada po wypuszczeniu", świadczy, że nie masz wiedzy, tylko roznosisz plotki. Aha i użyłeś słowa "gówno", też święty nie jesteś:) Nie no nie kłóćmy się. Po prostu kiedyś za wiele :wink: pokoleń będziemy mieli swoją szewcję, jak wsyscy dojrzeją, jak z ramienia jakiegoś mądrego rządu zostanie zmiecione pzw, a sieci będą eksponatem w muzeum pod szyldem "Tak było kiedyś i nie wróci"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy jeśli zabieram z łowiska ryby mieszcząc się w limitach i wymiarach ochronnych też jestem gnojem i śmieciem?

A to już sam musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Ja nikogo personalnie nie zamierzam tu zwyzywać, wyraziłem swój pogląd na temat mięsiarzy. Jeśli będziesz zabierał tyle, ile pozwala ci poroniony regulamin poronionego pzw, to poczynisz niezłe spustoszenie. Weź kalkulator podlicz i spójrz jaka wyjdzie suma. 800 tyś wędkarzy mogących "codziennie" w świetle prawa wyciągać z wód 5 kg ryb/10 sztuk. Nie trzeba łowić ponad limity, żeby wyrżnąć życie z rzek i jezior. Ludzie bronią się tym "legalnym" regulaminem, co pozwala im się usprawiedliwiać i nie mieć wyrzutów sumienia. Trzeba zrozumieć, że pzw, to żaden autorytet i ten regulamin w dzisiejszych realiach to przyzwolenie na dobicie rybostanu. Każdy z nas powinien wykształcić w sobie osobisty regulamin i łowić z poszanowaniem ichtiofauny. No ale to trzeba być wędkarzem z pasją, traktować to sportowo i emocjonalnie. Takich ludzi jest mało, większość ludzi łowi dla pozyskania mięsa, nie okłamujmy się

Jak dla mnie to regulamin mogą "zaostrzyć", swoje pytanie zadałem z czystej ciekawości co odpowiesz. Nigdy nie zabierałem i nie zabieram tylu ryb żeby "wypełnić" limit bo dla mnie to po prostu chore. Miałem jednak wątpliwą przyjemność poznać ludzi którzy nie przestrzegają żadnych limitów ani wymiarów, niestety takich "wędkarzy" nie jest mało i to jest poważny problem. Kolejnym problemem są kłusole, duża część z nich to nie pojedyncze osoby ale zorganizowane grupy, no i wreszcie samo zarybianie co w większości wpuszcza się "świniaka" i jakieś śladowe ilości innych gatunków lub nie zarybia się wcale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś to przynajmniej można było z kimś merytorycznie podyskutować a teraz :shock: .

Czyżby Wam się fora chrześcijańskie przejadły... .

Podejrzewam, że za chwile wpadnie tu Tomek1 i będzie rozdawał krawaty co po niektórym.

wydaje mi się, że jest dość merytorycznie. zawsze możesz nadać kierunek może się czegoś człowiek nauczy od mądrzejszego :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całe to nasze wedkarstwo jest chore. Czy normalne jest narażać zwierzę na ból, stres i czasami śmierć nie po to by je zjeść ale żeby zrobić sobie zdjęcie? Nikt nie jest bez winy. Mięsiarstwo to patologia ale taka sama a moze większa patologia to łowienie sumów na 30 centymetrowe żywce żeby je potem wypuszczać w glorii sportowca i obrońcy przyrody. To się nadaje na leczenie psychiatryczne.

Dla mnie C&R to sztuczne przynęty i haki bez zadziorów. Choć i tak mam wyrzuty zawsze kiedy coś się bardziej skaleczy.

Nie kłóćmy się i niech każdy zacznie od siebie i swojego sumienia, wynagradzajmy rybom nasz chore działania :) starając się chronić je jak najlepiej i dbając o ich środowisko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całe to nasze wedkarstwo jest chore. Czy normalne jest narażać zwierzę na ból, stres i czasami śmierć nie po to by je zjeść ale żeby zrobić sobie zdjęcie? Nikt nie jest bez winy. Mięsiarstwo to patologia ale taka sama a moze większa patologia to łowienie sumów na 30 centymetrowe żywce żeby je potem wypuszczać w glorii sportowca i obrońcy przyrody. To się nadaje na leczenie psychiatryczne.

Dla mnie C&R to sztuczne przynęty i haki bez zadziorów. Choć i tak mam wyrzuty zawsze kiedy coś się bardziej skaleczy.

Nie kłóćmy się i niech każdy zacznie od siebie i swojego sumienia, wynagradzajmy rybom nasz chore działania :) starając się chronić je jak najlepiej i dbając o ich środowisko.

Moje wędkarstwo jest jak najbardziej zdrowe , narażam na ból , stres i śmierć ryby dla własnej przyjemności . Nie czuje sie winny . I nie uważam że nadaje się na leczenie psychiatryczne . Łapię ryby na przynęty sztuczne z kotwicami z zadziorem , po wędkowaniu a zwłaszcza jak ryby biorą spokojnie zasypiam i nie mam żadnych wyrzutów sumienia.

Opisz swój przypadek :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś to przynajmniej można było z kimś merytorycznie podyskutować a teraz :shock: .

Czyżby Wam się fora chrześcijańskie przejadły... .

Podejrzewam, że za chwile wpadnie tu Tomek1 i będzie rozdawał krawaty co po niektórym.

wydaje mi się, że jest dość merytorycznie. zawsze możesz nadać kierunek może się czegoś człowiek nauczy od mądrzejszego :lol:

Też tak uważam - całkiem merytorycza rozmowa. Za to wstawka Wernicjusza z rzekomym ,,przejedzeniem się'' chrześcijańskimi forami jest bezsensowna i uszczypliwa.

A wracając jeszce do tematu to chciałbym jeszcze poruszyć kwestię używania echosondy. Kiedyś tego na rynku nie było i rybki miały jakieś szanse się przed nami ukryć. A przecież kłusol też może wejść posiadanie takiej zabawki i wtedy skutki są tragiczne. Co o tym sądzicie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co roku w okolicach zimy ten temat ożywa. Dyskusje z reguły są dość agresywne. Kolega Rob36 pisał "gdzie są moderatorzy" a za chwilę że dyskusja jest bardziej merytoryczna :twisted:

Zamiast dyskutować lepiej robić "pracę u podstaw". Tłumaczyć i edukować ludzi. Bez tego nikt nie zrozumie "po co? na co? dlaczego?".

Co do poruszonego tematu echa i innych zabawek nowoczesnej techniki. Używam go na codzień i moi znajomi też. Co z tego że wyraźnie echo pokazuje że ryby są jak nie biorą. Jak to mówi jeden z moich znajomych "kupa sprzętu zero talentu" :lol: Oczywiście można założyć, że kłusol będzie hurtowo łapał siatką prądem czy Bóg wie czym jeszcze. Przy czym ktoś kto kłusuje nie potrzebuje nowoczesnych zabawek do określenia miejsc bytowania ryb. Pewnie echo/gps/inne ułatwiają życie wszystkim (i wędkarzowi i mięsiarzowi i kłusolowi) ale nie są wyrocznią.

A poniżej macie co myślą o nas inni. To dopiero jest choroba :lol::lol: Widziałem w wersji "pisanej i nieco dłuższej ale teraz nie mam pod ręką

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co roku w okolicach zimy ten temat ożywa. Dyskusje z reguły są dość agresywne. Kolega Rob36 pisał "gdzie są moderatorzy" a za chwilę że dyskusja jest bardziej merytoryczna :twisted:

Zareagowałem tak na początku dlatego, iż ujrzałem epitety ,,gnój'' i ,,śmieć''. Nie wolno obrażać ludzi jak się ich nie zna. Nie pochwalam pazernych mięsiarzy, którzy gówno by spod siebie nawet zżarli, ale może ten człowiek, którego widzę gdy zabiera właśnie chudego leszczyka stracił pracę przez Tuska i nie ma co do garnka włożyć, podczas gdy panowie ,,biznesmeni'' budują nowy stadion, na który będziemy bulić wszyscy kwotę wartą 10 ton jesiotra przez XX lat . Znam ludzi, którzy nie wiedzą, czy będzie ich stać na opłacenie karty w przyszłym roku, podbijają jedne stare buty od pięciu lat i ledwo wiążą koniec z końcem. Tak więc trochę roztropności mieć wypada przy rzucaniu obelg bo każdemu może się kiedyś w życiu pozmieniać, kredycik dociśnie i może taki ktoś zafundować sobie pewnego pięknego dnia pierwszą zupkę z klenia + 2 kotlety rybne ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wracając jeszce do tematu to chciałbym jeszcze poruszyć kwestię używania echosondy. Kiedyś tego na rynku nie było i rybki miały jakieś szanse się przed nami ukryć. A przecież kłusol też może wejść posiadanie takiej zabawki i wtedy skutki są tragiczne. Co o tym sądzicie ?

Klasyczny dylemat osoby, która echosondy na łódce nigdy nie miała. Spróbuj kiedyś, zobaczysz czy poprawią Ci się wyniki. Echo ryb nie łowi, jeśli nie umiesz z niej korzystać to ryby będziesz widział tylko na jej ekranie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wracając jeszce do tematu to chciałbym jeszcze poruszyć kwestię używania echosondy. Kiedyś tego na rynku nie było i rybki miały jakieś szanse się przed nami ukryć. A przecież kłusol też może wejść posiadanie takiej zabawki i wtedy skutki są tragiczne. Co o tym sądzicie ?

Klasyczny dylemat osoby, która echosondy na łódce nigdy nie miała. Spróbuj kiedyś, zobaczysz czy poprawią Ci się wyniki. Echo ryb nie łowi, jeśli nie umiesz z niej korzystać to ryby będziesz widział tylko na jej ekranie :)

No tak, ale jeśli umie się z echosondy korzystać staje się narzędziem nierównej walki między wędkarzem a rybą. To miał poprzednik na myśli, że echo naprowadza, a bez echa to jest polowanie. Echo nie byłoby niczym złym, gdyby nie podnosiło po stokroć skuteczności namierzania i wyławiania mięsa. I tu temat wraca do punktu wyjścia, wypuszczajmy większość ryb i problemu nie będzie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klasyczny dylemat osoby, która echosondy na łódce nigdy nie miała. Spróbuj kiedyś, zobaczysz czy poprawią Ci się wyniki. Echo ryb nie łowi, jeśli nie umiesz z niej korzystać to ryby będziesz widział tylko na jej ekranie :)

Klasyczny przykład subiektywnej oceny i naciągania oceny ,,pod siebie''. Przecież jak ktoś już taką echosondę zakupi to się ją obsługiwać nauczy. To nie jest jakaś filozofia wielka; to nie pilotowanie F16. Owszem własnej echosondy nie mam i nie planuje mieć bo mnie na nią nie stać (jak już mieć to porządną albo żadną). Ale pływałem kilka razy z kolegą, który ma taką za 7000 zł i widziałem jak to działa. Można skanując jedną stronę a wracając drugą namierzyć zgrupowanie ryb przed zimą, mając dodatkowo dobrą kamerę można nawet zrobić zbliżenie i rozpoznać na monitorze jaka to jest ryba (sprawdzając te największe ikony). Widać ukształtowanie brzegów i to co leży na dnie np. zatopione drzewa. Znajomi późną jesienią potrafią namierzyć metrowe sandacze i podsunąć im płoteczkę pod sam pysk. Jak więc kłusol z agregatem namierzy sondą dziurę o głębokości np. 9 [m] z masą ryb to może dokonać tam rzezi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klasyczny dylemat osoby, która echosondy na łódce nigdy nie miała. Spróbuj kiedyś, zobaczysz czy poprawią Ci się wyniki. Echo ryb nie łowi, jeśli nie umiesz z niej korzystać to ryby będziesz widział tylko na jej ekranie :)

Klasyczny przykład subiektywnej oceny i naciągania oceny ,,pod siebie''. Przecież jak ktoś już taką echosondę zakupi to się ją obsługiwać nauczy. To nie jest jakaś filozofia wielka; to nie pilotowanie F16. Owszem własnej echosondy nie mam i nie planuje mieć bo mnie na nią nie stać (jak już mieć to porządną albo żadną). Ale pływałem kilka razy z kolegą, który ma taką za 7000 zł i widziałem jak to działa. Można skanując jedną stronę a wracając drugą namierzyć zgrupowanie ryb przed zimą, mając dodatkowo dobrą kamerę można nawet zrobić zbliżenie i rozpoznać na monitorze jaka to jest ryba (sprawdzając te największe ikony). Widać ukształtowanie brzegów i to co leży na dnie np. zatopione drzewa. Znajomi późną jesienią potrafią namierzyć metrowe sandacze i podsunąć im płoteczkę pod sam pysk. Jak więc kłusol z agregatem namierzy sondą dziurę o głębokości np. 9 [m] z masą ryb to może dokonać tam rzezi.

No właśnie. Dzisiaj wędkarstwo jest tak zaawansowane mamy taki sprzęt, że ryby są na przegranej pozycji, to tylko od nas zależy jak ten sprzęt wykorzystujemy. Jak widać wykorzystujemy go w sposób zagrażający rybom, co widać po stanie naszych wód. Kolesie z Wiadomości Wędkarskich (czytaj pzw) chwalą się na łamach nie raz, że ryby w naszych wodach są, czemu mają dowodzić zgłoszenia w Rekordach na Plan. Co za propaganda i obłuda. Przy tylu wędkarzach i takim zaawansowaniu sprzętu do połowu, to i tak nie ma się czym chwalić. Bo w latach 50-60 ludzie mając taki sprzęt, jak mamy dziś, łowiliby tyle ryb, że nie systarczyłoby wszystkich kartek miesięcznika, żeby je udokumentować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze jedna ważna sprawa - regulacja rzek. W latach 50-60 te rzeki wyglądały inaczej. Zniszczono środowisko naturalne i jest to większy problem niż armia dziadków.

Regulacja oczywiście temat jak morze, jest to jeden z czynników wpływających na zmniejszenie pogłowia ryb gownie z uwagi na utratę siedlisk i tarlisk. Ale nie zgodzę się, że jest groźniejsza od przemysłowego mięsiarstwa, a tak można nazwać przebieg sezonu wędkarskiego w Polsce. Chociaż są oczywiście przykłady cieków całkowicie zniszczonych przez regulacje. Mnie cały czas chodzi o wody, które potencjalnie mają dobre warunki do życia dla ryb, a ryb tam brakuje. Skoro nie przez regulacje, to przez co? No ale jeszcze apropos tych regulacji, np Odra, po całości uregulowana, z satelity wygląda jak grzebień od tych główek, za sprawą których jest chyba o połowę zwężona. A to rzeka najbardziej rybna ze wszystkich rzek w Polsce. Rzeka Wag w Czechach, wzdłuż koryta ciągną się wykopane kanały proste jak drut. Ryb pełno. Z resztą w całych Czechach ryb dużo. Zapytaj Czecha dlaczego? O to bardzo byś się zdziwił. Czech Polaka nie znosi, Polak dla Czecha to szkodnik gorszy od kormorana i wydry. Czesi nie chcą Polaków u siebie, bo wiedzą, że Polacy by im wszystkie ryby zjedli. A w Czechach to Europa, kultura wędkarska jak na Zachodzie, czyli to, czego my nie opanujemy przez najbliższych 50 lat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się, że wędkarze czynią największe zło w pogłowiu ryb. Za przykład podam odradzający się po latach "rybackiego eldorado" Nogat, który 6 czy 7 lat temu od rybaków przejął PZW Elbląg. Przed przejęciem woda była pusta a wędkowanie ograniczało się do posiadówki nad wodą.

Od niedawna wędkarz na wędkarzu. Przy sprzyjającej pogodzie, szczególnie w weekendy należy modlić się o wolną miejscówkę. Jak już usiądziesz, to realna szansa złowienia metrowego szczupaka, 3-4kg lina, grubego lecha i tak naprawdę każdej innej rodzimej ryby powoduje szybsze bicie serducha. Wszystko to wokół całej rzeszy wędkarzy, a w większości mięsiarzy, często łowiących absolutnie niezgodnie z przepisami (np. 5 wędek itp.).

Do sedna. Nogat mimo wszystkich tych nieprzyjemności to obecnie jedno z moich ulubionych łowisk. Stało się tak za sprawą rozsądnych działań PZW w Elblągu, a więc:

- absolutny brak tolerancji dla kłusownictwa (sieci, prąd) i wojna totalna z tymi, co od dziesiątek lat w ten sam sposób grabią wodę i relacje z każdej akcji strażników

- regularne zarybienia z sesjami zdjęciowymi

- żadnych umów z etatowymi rybakami

Niestety mój rodzimy okręg Gdański to dalej głęboki PRL. Nie wierzę w żadne zapewnienia o zarybieniach czy ochronie wód (Zero dokumentacji). Etatowych rybaków gospodarczych nie będę komentował. Brak ryb to wedle mojego okręgu wina mediów (bo ryby są i to jakie) i ew. kormoranów i wydr (tam gdzie akurat ryb zabrakło).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.