Skocz do zawartości
Dragon

Łowisz , wypuszczasz czy zabierasz.


Gość Anonymous

Rekomendowane odpowiedzi

A jak slysze ze komus koncza sie zapasy w lodowce to biore-zbiera mnie na wymioty

Mnie też zbiera na wymioty... Jak można jeść ryby... Ja zabieram tylko największe sztuki, ostatnio często bolenie, ale ich nie jem. Co to to nie. Wale w łeb wypycham trocinami i wieszam pod sufitem albo stawiam na szafce...Ot taka nowobogacka moda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

Przepraszam ale ktoś mnie najwyraźniej źle zrozumiał. Mdli mnie sama myśl o smaku rybiego mięsa a nie to że ktoś zabiera ryby...Każdy robi co uważa za stosowne, byle jego działania były zgodne z regulaminem. Nikogo nie potępiam ani nie prowokuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zabieram tylko największe sztuki, ostatnio często bolenie, ale ich nie jem. Co to to nie. Wale w łeb wypycham trocinami i wieszam pod sufitem albo stawiam na szafce...Ot taka nowobogacka moda.
Chyba za to co mam ochotę napisać musiał bym sam sobie ostrzeżenie dać :evil::evil: Ale mnie krew zalewa jak czytam coś takiego :evil::evil: Weź ty się sam w łeb walnij i trocinami wypchaj, a pod sufitem to już cię ktoś powiesi :evil::evil:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mdli mnie sama myśl o smaku rybiego mięsa

...kwestia gustu i upodobań kulinarnych.

Uważam ,że jeżeli opłacam składki i zezwolenia,to mam prawo wziąć rybkę(oczywiście w/g

limitów i wymiarów ochronnych)aby ją skonsumować.

Ok.złapię,wypuszczę,a ryba za godz.,dzień,czy tydzień trafi do sieci rybaka,czy na kotwicę

"szarpakowca"(w okresach ochronnych również :evil:) .Więc dlaczego mam płacić i nie skorzystać(skoro lubię ryby)?

Dla zysku kłusoli i rybaków :?::!:

Powtarzam:to nie wędkarze stanowią problem,tylko rybacy i kłusownicy :!:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Wg mnie wędkarstwo to nie sport , to coś więcej gdyż na stałe pamięta się poranne brnięcie przez łąki , przez poranną rosę by w końcu dojść do upragnionego miejsca - wody.Lub zakotwiczenie pontonu w trzcinach , słuchanie ptactwa patrząc na spławik którego każde drgnięcie przyprawia o emocje.Lub uganianie się za drapieżcą licząc w duchu na olbrzyma lub chociaż wymiarowego szczupaczka.A hol nawet większej krasnopióry ... Kto raz to poczuł już nie wyobraża sobie życie bez wędki.A co do jedzenia to zależy od połowu.Jeśli będą dwie patelnie - biorę , jeśli nie opłaca się smażyć nie biorę , choć zdarza się że wypuszczę kolację ale nie chodzę na ryby tylko żeby przynieść mięso lecz również by przynieść miłe wspomnienia.Rodzinka lubi rybki ja sam również ale ryby to nie tylko żarcie.Winni naszemu stanowi wód nie są smakosze rybiego mięsa lecz kłusownicy. Dziady nie powiem jakie , słowa ich nie opiszą ...

Aha co do zabijania to zabije , oprawie nie ma kłopotu boli mnie tylko to jeśli kilka razy zbyt słabo walnę dużą rybę i drga jej ogon co znaczy że nie dobiłem , staram się zaoszczędzić rybie bólu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Myślę że problem stanu naszych wód nie leży po stronie wędkarzy zabierających wymiarowe ryby. Stoi po stronie wędkarzy którzy biorą wszystko co złapią. Przecież zabierając rybę wymiarową, która zdążyła się już kilka razy rozmnożyć, nie wyrządzamy środowisku większej szkody. Robi się luka w ekosystemie, wolny pokarm który zje mniejszy osobnik i urośnie, zastępując tego co zabraliśmy.

Wszyscy na tym forum krzyczą JA NIE ZABIERAM, potępiają tych co zabierają. A jak jestem nad wodą to mało kiedy spotykam etycznego wędkarza. Co złapią, do siaty.

Moim zdaniem ryby mozna brać, ale nie kierować się chorą chciwością tylko rozumem. Bo już widziałem ludzi ze sprzętem za parę tysięcy którzy zabierali z łowika 3 płotki 15 cm...PARANOJA!

Ja chodzę na ryby 3 razy w tygodniu, od marca po październik, bo mam kanał 200m od domu. Tylko niestety wędkarz ze mnie taki że 90% to mydło i ręcznik :-)...Zabieram tylko wymiarowe ryby i to nie więcej jak 5-6 w roku. Myślę że nie ma prawa mnie nikt krytykować za takie zabieranie.

Dodam jeszcze że moim zdaniem wędkarstwo to nie sport. To nic innego jak polowanie na zwierzynę. Łowienie dla hobby kilkudziesięciu małych rybek i kaleczenie ich uważam za oznakę barbarzyństwa. Dlatego zakładam duże haki by niepotrzebnie drobnicy nie kaleczyć. Wolę stracić dużą rybę niż kaleczyć setki małych ryb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że nie ma prawa mnie nikt krytykować za takie zabieranie.

Kazdy ma prawo, poniewaz to "wolny kraj"(swiat) :wink:

To nic innego jak polowanie na zwierzynę. Łowienie dla hobby kilkudziesięciu małych rybek i kaleczenie ich uważam za oznakę barbarzyństwa

To zapytaj te okaleczone czy taki status im odpowiada,czy wolaly by zostac zjedzone :?::twisted: .

Pozdro-Radek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie o takie prawo mi chodzi. A co do statusu ryb do dalej uprawiajcie swój sport. Na obrotówkę nr 1 łapcie dziesiątki okoni, kleni, brzan itp. Potem czytam jak się ludzie chwalą "dzisiaj złapałem kilkadziesiąt okoni" po czym dodają " oczywiście wszystkie wróciły do wody". Nie mówię że jak się złapie należy zjeść. Ale najważniejsze aby stosować takie haki i przynęty żeby ogranicznyć złapanie i co gorsza zranienie niewymiarowej ryby. A jak się już złapie wymiarową to nich wędkarz sam decyduje czy zabiera czy nie. I żeby nikt na niego nie szczekał że zabrał. Bo zapewne najwięcej krzyczą Ci co potem nad wodą pchają wszystko jak leci do słoików.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale najważniejsze aby stosować takie haki i przynęty żeby ogranicznyć złapanie i co gorsza zranienie niewymiarowej ryby.

Zranienie po haczyku nie jest dla ryby tak grozne jak sadzisz :!: .Gorsze jest holowanie "do upadlego" na ultra delikatnym sprzecie :!: . No a teraz podaj recepte na stosowanie odpowiednich przynet i haczykow :!::shock: ,ktore wyeliminuja calkowicie brania "niewymiarkow".

Pozdro-Radek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a teraz podaj recepte na stosowanie odpowiednich przynet i haczykow :!::shock: ,ktore wyeliminuja calkowicie brania "niewymiarkow".

haki powyżej 5/0 i żywce powyżej 35 cm :wink::mrgreen:

a w temacie nie wiem po co te wzajemne złośliwości, każdy ma prawo postępować wg własnych przekonań o ile nie jest to niezgodne z prawem.... etyka też nie jest zbiorem jasno i jednoznacznie określonych reguł...

powiedzcie mi panowie c&r skąd to poczucie lepszości w stosunku do zabierających....

bo tego że wolno wypuszczać złowione ryby nikt nie kwestionuje i nie zabrania - w drugą stronę nie zawsze jest tolerancja....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiedzcie mi panowie c&r skąd to poczucie lepszości w stosunku do zabierających....

Nie chodzi o jak to nazywasz "poczucie lepszosci" ale o fakt ze ci sami wedkarze,ktorzy placza i narzekaja na polskie bezrybne wody zabieraja w majestacie prawa niedobitki szczupakow czy sandaczy. Obwinianie rybakow i klusownikow to tak naprawde "polprawda".Za przelowienie polskich rzek w glownej mierze odpowiedzialni sa wlasnie wedkarze!!!Czysta hipokryzja jest pakowanie do siaty kompletu "esoxow" a jednoczesnie narzekanie na zanik populacji tych drapieznikow.I na koniec koledzy "zabieracze', nie czuje sie od Was lepszy wedkarsko ale moralnie jestem lepszy na pewno.

Pozdro-Radek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiedzcie mi panowie c&r skąd to poczucie lepszości w stosunku do zabierających....

O jakim poczuciu "lepszości" mowa bo nie rozumiem? Stosuje zasadę C&R od paru lat. Nikt mnie do tego nie namawiał. Robie to "bo mam taką potrzebę/chęć". Nie mam potrzeby porównywania się z kimkolwiek. Gdybym miał taką potrzebę startowałbym w zawodach, choć taka forma rywalizacji w ogóle mi nie odpowiada (do niedawna obowiązywała zasada zabijania ryb - mowa o zawodach spinningowych, teraz te zawody rozgrywane są na żywej rybie, chociaż czasami to jest tylko nazwa - nieważne). Nie interesuje mnie czy ktoś ryby zabiera, czy je wypuszcza. Nie obchodzi mnie również co o moich poglądach myślą inny. Słowem - mam to w nosie. Interesuje mnie natomiast stan naszych wód (zarówno pod względem zasobności w ryby jak i czystość) i moim zdaniem problemu (a taki z pewnością istnieje) szukać należy w "świadomości wędkarskiej" i braniu współodpowiedzialności za nasze wody. Jeżeli bowiem wędkarze zrozumieją, że zabieranie ryb - nawet w limitach wyznaczonych przez ustawę - szkodzi przyrodzie, to wtedy jest szansa, że za kilka lat w tych woda ciągle będzie coś pływało. Bo chodzi przecież o to, żeby iść na rybki, wypocząć i przy okazji coś złowić a nie zapychać zamrażarkę i obdarowywać sąsiadów albo rybami koty karmić (to są oczywiście skrajne przypadki). Tak więc mogę zrozumieć zabieranie powiedzmy jednego szczupaka dziennie, ale już nie pojmę zabierania 3.

bo tego że wolno wypuszczać złowione ryby nikt nie kwestionuje i nie zabrania - w drugą stronę nie zawsze jest tolerancja....

Nie masz nawet pojęcia jak się mylisz. Moi rodzice i dziadkowie nie mogą zrozumieć jak ja mogę wypuścić szczupaka a nie przynieść go do domu. Nie mogą pojąć, że na ryby jeżdżę po to, żeby fajnie spędzić czas a nie przywieźć kolację. Nie wspomnę o ciągłych uwagach typu - po co jedziesz na te ryby i tak nic nie przywozisz. Poza tym, nie wiem jak innych stosujących C&R ale ja miałem nad wodą kilka nieprzyjemności związanych z wypuszczaniem ryb. Sytuacje takie powodowane były tym, że wbrew prośbom innych wędkarzy, wypuszczałem ryby (wtedy gdy widzieli że chce ją wypuścić prosili żeby ją im dał).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie czuje sie od Was lepszy wedkarsko ale moralnie jestem lepszy na pewno
Androny Waść pleciesz... jestem lepszy.. we własnym mniemaniu?

Wiadomo, znalezienie złotego środka jest niezwykle trudne, ale popadanie w skrajność...a co gorsza w megalomanie powinno być karalne :wink:

Ps.Kocham takie "rozkminy" w których Pacyfiści są gotowi zabijać by udowodnić jak bardzo są pokojowi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WĘDKUJĘ, bo lubię.. Sprawia mi to radość, mogę zapomnieć o wszystkich problemach życiowych - to jest pierwszy powód, a drugi jest taki, że podoba mi się to.. Jest to sposób na zdrową, miłą oraz przyjemną rekreację wśród dzikiej przyrody. Przy tym też jest wiele emocji. Lubię gdy ludzie przyglądają się jak wyciągam rybki. Można też spotkać bardzo fajnych ludzi, którzy przyjdą pogadać :cool: Są też sytuację gdy można się pośmiać, np. gdy facet po wyciągnięciu płotki uparcie spiera się, że jest to mały leszcz xD Na rybki zazwyczaj chodzę sam - po to aby się wyciszyć :) Bardzo pomaga. A wszystkie złowione rybki wypuszczam natychmiast do wody. Przyznam się, że gdy w wakacje jeździłem z tatą na ryby to zabieraliśmy ryby do domu. Ale teraz ryb nie zabieram, bo u mnie nikt raczej tego nie zje, a wyrzucać to bez sensu, lepiej niech pływa i rośnie :grin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale gorszy niż niełowiący oni krzywdy wcale nie robią...

Dokładnie.

Tym bardziej, że nikt nie prowadzi sondazy nt przezywalnosci ryb. 90% zlowionych przeze mnie na splawik okoni zdycha na moich oczach. Chwytaja maly - plotkowy hak zwykle za flaki albo skrzela, tak ze uratowanie jest najzwyczajniej w swiecie niemozliwe.

Rozmawialem kiedys z tubylcem nad jednym z nieduzych jeziorek (moze z 5ha). Plywaly w nim wielkie karpie, ktore kusily modnych ostatnio karpiarzy. Karpiarze, tak jak przykazuje moda wypuszczali zlowione ryby. Efektownie, bo efektem byly plywajace do gory brzuchami kilku-klikunastokilogramowe karpie na nieduzym zbiorniku(na wiekszych akwenach jest to mniej widoczne).

Czesto czytam rowniez, ze drapieznikom uklucie haczykiem nic nie robi, bo sa do tego przyzwyczajone. Oczywiscie zgodze sie, ale nikt nie powie mi, ze jak chwyce szczupaka na zywca za watrobe, to ma on jakakolwiek szanse na to zeby przezyc. Czytalem rowniez ze mozna takiemu po prostu odciac przypon. Oczywiscie mozna - ale jak hak jest wbity w skore, szczeke, ale nie w skrzela albo flaki. Ryba ryba, ale skrzela, watroba, przelyk etc to bardzo wrazliwe miejsca i nie mozna w nie wbijac hakow z zadziorami. Wypuszczajacego na 99% skazanego na smierc drapieznika uznam za nadgorliwca (zeby nie mowic wariata).

Dla scislosci powiem, ze rocznie zabieram gora pare ryb. Zdecydowana wiekszosc wypuszczam. Nigdy nie zabieram ryb niewymiarowych. W tym roku zlowilem 2 szczupaki, kilka linow, mnostwo plotek i okoni, jednego 36cm karpia.

Do domu zabralem jednego lina (zdechl w siatce - reszte ryb z tamtej siatki puscilem wolno (liny, leszcze, plocie), jednego szczupaka zahaczonego gdzies w okolicach pletw brzusznych ( oczywiscie za wnetrznosci ) oraz karpia ktorego uwazam ze nie powinno byc w moim ulubionym zbiorniku - typowo linowo-szczupakowym, z bujna roslinnoscia zanurzona i wynurzoną, masą trzcin.

Nie uwazam ze uczynilem wodzie jakiekolwiek szkody zabierajac ryby. Wiem ze jakosc wody nie zmienilaby sie w zadnym stopniu gdybym te ryby wypuscil (trup lin i skazany na smierc szczupak). Uwazam za to, ze jeden idiota z agregatem, spędzający kilka nocek w roku nad wodą zrobi zdecydowanie większe szkody niz 120 wedkarzy zabierajacych ryby zgodnie z istniejacymi limitami i okresami ochronnymi. 120 wedkarzy zaplaci na zarybienia ponad 5tys zlotych (przy zalozeniu ze zaplaca za pozwolenie ~40zl), podczas gdy idiota z agregatem zabije tyle, nie placac kompletnie nic. Dlatego mowienie ze obwinianie rybaka i klusownika jest polprawda, uwazam za polprawde. Bo faktycznie moze cos w tym jest (pol prawdy), ze gdybym byl nad woda 365 dni w roku i zabieral codziennie tyle ile pozwalaja mi limity, to moze wyrzadzilbym jakas tam szkode. W kazdym razie zasmieje sie jesli uslysze, ze placac 150zl za licencje, zabierajac 3 szczupaki w ciagu roku wyrzadzam wielka krzywde wodzie i jestem winien bezrybiu w Polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w sumie mogę się podpisać pod tym co napisał maryaChi.

a jeżeli ktoś porównuje działalność rybacką do połowów wędkarskich to zapraszam na rybakówkę nad jeziorem Wierzchowskim i kilku sąsiednich.... wielu naprawdę dobrych wędkarzy potrzeba (i to na co najmniej kilkanaście - kilkadziesiąt wypraw) by złowili tyle ile wyciąga się z jednej sieci...a sieci nie stawia rybak pojedynczo i robi to codziennie, że nie wspomnę o kłusowniczych metodach jak agregaty - gdzie prócz ryb złowionych ginęły całe tony narybku i rybek wielkości palca, malowniczo pływając do góry brzuchem.... podobnie chętnie pokazałbym ile węgorza idącego na tarło wyciągał rybak za jednym podejściem, gdy po pierwszej wiosennej burzy stawiał zastawę na wypływie rzeki gwdy z jeziora wierzchowskiego.... ilość ryb była tak duża że rzeka wyrwała w skarpach dodatkowe koryto obok tamy.... takiej ilości węgorzy żaden wędkarz przez całe życie nie złowi....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.