Lesio Napisano 9 Marca 2007 Share Napisano 9 Marca 2007 miejsce akcji: Zaporoże czas akcji: poł. XVII w. zbieżność postaci z realem: zamierzona Nad dolnym Dnieprem Hetman kozacki rozesłał wici, że tworzy zaciąg zbrojny na nową chadzkę. Obiecywał wszystkim, oprócz łupów, także wygodne i luźne obuwie na całą wyprawę. Na odzew, u Hetmana zjawili się wszelakiej maści awanturnicy, w tym także z ziemi toruńskiej, a jeden nawet pochodzenia celtyckiego. Warunki proponowane przez Hetmana odpowiadały im, w tym dobre obuwie, więc przystąpili do jego drużyny. W końcu razem ruszyli. W trakcie wyprawy jeden z kozaków, wieczorami przy ognisku snuł opowieści o wytwarzaniu samopałów i pik ze.... styropianu (technologia podobno pochodziła od starożytnych Majów), zdobywając stopniowo uznanie innych wojów. Ale kozak ten był hardy i pyskaty, co od początku nie podobało się 3(potem4) hetmańskim pułkownikom. Szczytem jego bezczelności była próba wyłudzenia od Hetmana dodatkowej racji żywnościowej w przebraniu innego woja i z doklejonymi bokobrodami. Ale i wojowie byli nie w ciemię bici, w mig odkryli maskaradę. Hetman darował przewiny kozakowi, ale ich nie zapomniał, o nie. Raz przy pieczeniu barana Kozak wyznał, że kiedyś w sidła upolował jelenia w królewskim lesie. Zapadła konsternacja, ale Celt nie wytrzymał, publicznie stwierdził, że trzeba się go pozbyć, nie można przecie tolerować takiego bezprawia. Wtedy Kozak, niczym młody buhaj, zaczął wierzgać nogami, próbując z szale złości zniszczyć obuwie i w końcu osiągnął swój cel – do cna zdarł zelówki. Choć buty były jego, to dla Hetmana czara goryczy się przepełniła, chwycił Kozaka za czerep i wbił na pal wołając: -Nie będziesz nam tu więcej bruździł podła gadzino, nie będzie nowej zrzutki na kolejne buty. Dusza uleciała z martwego Kozaka i skierowała się ku dalekim krainom, gdzie po nocach straszyła dzikie plemiona w lasach amazońskich, wołając: - jam jest Kozak z Hetmańskiego wojska i złorzeczyła swemu byłemu wodzowi. Hetman musiał zaprowadzić porządek, nakazał zabrać dobre buty i dać każdemu o rozmiar za małe: - Pamiętajcie chłopy, to dla naszego wspólnego dobra, nie stać nas przecie na kupowanie nowego obuwia, co będzie, jak kolejny z was zrobi coś podobnego? Jeden z wojów zawołał: ale nie taka była umowa, zmieńmy te buty przy kolejnej wyprawie, a nie teraz. Ale reszta żołnierzy obruszona krzyczała: milcz , słuchałeś o tych samopałach, więc teraz jesteś obrońcą Kozaka. Daremne były tłumaczenia woja, że to nie o to biega.... Hetman przykazał także: - Od dzisiaj będę wysyłał do was dożywotnio moje i może kiedyś także inne, gołębie pocztowe. Celt się obruszył: -Twoje Hetmanie mogą być, ale tych obcych nie zdzierżę, gołębnik codziennie muszę oczyszczać, bo zlatuje się tego ptactwa co nie miara, a tu jeszcze jakieś ptaszyny niewiadomego pochodzenia przywloką mi jaką zarazę, ale niech no tylko który przyleci ze starej zbrojowni! Na to jeden z pułkowników odkrzyknął: -Maszeruj dalej albo giń..... c.d.n. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
P Napisano 9 Marca 2007 Share Napisano 9 Marca 2007 Ukryte talenty opowiadanie zabawne Pozdr Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 31 Marca 2007 Autor Share Napisano 31 Marca 2007 Miejsce akcji: Sicz Zaporoska Czas akcji: rok 1648 Służący pod Chmielnickim stary Kozak zwany Paj(ą)kiem, będąc nad Dnieprem złowił jakąś szkaradę z białą larwą w pysku, muszą larwą. Podekscytowany zdobyczą postanowił ‘na szybkiego’ namalować tego stwora na starej koszuli, co by potem pokazać go przy ognisku kamratom. Jak postanowił, tak zrobił. Malowidło było marnej jakości, ale szło zobaczyć, co przedstawia – wąsatego stwora i jego łowcę - na pierwszym planie. W nocy, w obozie Pająk pochwalił się Radzie Kozackiej swoim dziełem, ale zawiść ludzka nie zna granic, oj nie, zewsząd odezwały się głosy: - To żeś nie ty to zdziełał, tyś wczoraj niczego takiego nie upolował i farmazony nam wciskasz, widać przecie, że farba stara, zmurszała. Kozak celtyckiego pochodzenia wołał najgłośniej: - Hańba, Hańba !!! Jam jest największy fachura w okolicy i widzę, że wszystko namalowane jest starym 300-włosowym pędzlem Azteków, a ten przechowywany jest przecie w królewskiej bibliotece. Nawet stara babina o twarzy Andie MacDowell nie pozostawiła na nim suchej nitki i krzyczała: - Na stos z nim albo hultaja na pal wbić! Pająk powiedział, że malunek wykonał starym końskim ogonem, ale to nikomu nie wystarczyło. Nawet całej sytuacji nie zdzierżył prastary, wikingowy bóg – Thor i grzmiał z nieba: - Broń się kmiotku, broń! Serce zadrżało Pająkowi, myślał sobie: - Moje dzieło nijak nie może konkurować z twórczością Jana van Eyck’a, o co więc ten cały zgiełk? Jak mam się bronić, skoro nawet nie znam technik malarskich, jeno bazgrać potrafię. Wyrok na Pająka zapadł, chociaż nawet Thor o tym nie wiedział, bo dla niego w końcu to były tylko wątpliwości..... Sytuacja była beznadziejna, ale ratunek nadszedł niespodziewanie - jak grom z jasnego nieba. Nadjechał na białym wałachu wędrowny gitarzysta i mały awanturnik z bródką ala Jose Manuel z ‘Esmeraldy’, prosto z dalekiego Meksyku i w obozie kozackim jednym cieciem pozbawił szkapę ogona i zaczął malować podobnymi co Pająk technikami różne obrazy, głównie starych poczciwych psin z wioski, negując tym samym zarzuty pod adresem Kozaka o oszustwo. Pająk wołał: - Tyś Pan mój, ty żeś oswoboditiel, jam sługa Twój po wsze czasy, a wrota mojego domostwa dla Ciebie stoją zawsze otworem.... c.d.n. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tomaszek Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 No MacDowell! Jakem kozak celtyckiego pochodzenia ( ) ktoś tu sobie z nas naprzyzwoitość robi! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
P Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Ale sie usmialem No i na dodatek moja skromna osobka jest puierwowzorem boga Thor'a Lesio pisz czesciej te opowiadania Pozdr Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ESSOX Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 No niezłe nawet Po co czytać tamte 7 stron jak tu streszczone wsio Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
artech Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Lesio, super są te Twoje opowiadanka Tylko dlaczego mnie tam nie ma, co? Została jeszcze polemika z zamkniętego przeze mnie tematu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 31 Marca 2007 Autor Share Napisano 31 Marca 2007 Drodzy Koledzy, nie powiem, że zbieżność postaci jest przypadkowa, to życie pisze scenariusze. Od pewnego czasu panuje na forum trochę ciężka atmosfera.... Sam kilka razy, będąc czegoś na 100% pewien, potem stwierdzałem, że 100% to za mało, bo człowiek potrafi się czymś zasugerować, coś sobie ubzdurać, zwyczajnie pomylić się, a gdy jednocześnie wyrządza krzywdę drugiemu, to jest już źle. Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. ( św. Augustyn ) Idzie wiosna (chyba bardziej lato), trzeba nam więcej uśmiechu, a gdy będzie dobry materiał na kolejną część opowiadania, c.d.n. Liczba bohaterów jest zawsze ograniczona, nawet dla samego autora potrafi zabraknąć, choćby małej rólki Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
maniek Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Sam kilka razy, będąc czegoś na 100% pewien, potem stwierdzałem, że 100% to za mało, bo człowiek potrafi się czymś zasugerować, coś sobie ubzdurać, zwyczajnie pomylić się, a gdy jednocześnie wyrządza krzywdę drugiemu, to jest już źle. Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. ( św. Augustyn ) Dobrze prawi ten lach z grodu piernika.Ludziska więcej zyczliwosci wobec siebie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ESSOX Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Dopiero po przeczytaniu części 2 zakumałem o co chodziło tutaj Dlatego ,że za mało przebywam na forum Lesio gratulacje !!! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tomaszek Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Dopiero No szczerze to też teraz dopiero przeczytałem część pierwszą - poprzednio tylko początek i koniec i nawet nie zakumałem że i tu występuje dzielny celt Lesio, w następnym odcinku to ja chcę kogoś wbić na pal, albo przynajmniej usiec mieczem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 31 Marca 2007 Autor Share Napisano 31 Marca 2007 Pamiętajcie, że To Wy sami tworzycie kozacką historię, ja ją tylko - niczym Wincenty zwany Kadłubkiem - jeno w słowa ubieram.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
madi Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Lesio, super są te Twoje opowiadanka Tylko dlaczego mnie tam nie ma, co? Kurcze a ja się właśnie boję ze jestem: stara babina o twarzy Andie MacDowell a może jednak to nie ja?Tak serio Lesio super opowiadanka, zajefajne słownictwo bardzo wyszukane, coś czuję, że jak wydasz knigę to nasze wnuki będą je przerabiać na polaku i tego z całego serducha ci życzę Pozdro Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 31 Marca 2007 Autor Share Napisano 31 Marca 2007 może jednak to nie ja? Kto nie jest pewien swojego udziału. może być pewien, że to nie o niego chodzi. Ale, żeby nie trzymać Cię madi w niepewności, podpowiem, że tej staruchy, to trzeba po avatarach i nickach szukać... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
madi Napisano 31 Marca 2007 Share Napisano 31 Marca 2007 Ale, żeby nie trzymać Cię madi w niepewności, podpowiem, że tej staruchy, to trzeba po avatarach i nickach szukać... ha i to pewnie z naciskiem na avatar.... tak między nami pary z gęby nie puszczę Co raz bardziej mi się to podoba, oby tak dalej Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 1 Kwietnia 2007 Autor Share Napisano 1 Kwietnia 2007 Miejsce akcji: wyspa Chortyca Czas akcji: poł. XVII w Kozaczyna Jancio chadzał po zagrodach kamratów z całą watahą kur, kaczek, gąsiorów i wszelakiego innego patałajstwa, co by trochę pobiesiadować. Odwiedził też domostwo Hetmana. Po krótkiej rozmowie, czymś się bardzo wnerwił i w pośpiechu opuścił lokal. Będąc na krużganku zobaczył, że Hetman wraz ze służbą począł wyłapywać jego inwentarz i migusiem do gara z wrzątkiem wszystko ładował - żywcem, z piórami. Ptactwo kwakało, wyło i gdakało, ale bezlitosny wódz nie przepuścił nawet osobistej maskotce Kozaka (na zdjęciu -['] ś.p. Kurczak [']) - Nu szto dziełasz mosci Hetmanie, przetie, to mój drób! - Pytaj swołocz ty, tych wygłodniałych wojów, co dopiero spod Cieliabińska wrócili, jak się zgodzą oddać przeznaczone dla nich jadło, to dostaniesz je z powrotem. Celt, choć mocno spasiony i nażarty, zaczął w kierunku Jancia wołać: - Rusz tylko kałmuku jeden mój posiłek, to cię scyzorykiem posieczę!!! Takiej potwarzy Jancio nie zdzierżył, pożegnał się grzecznie z kamratami wsiadł do swojej czajki i popłynął z nurtem Dniepru, szukać dla siebie innej przystani. Hetman wykreślił Jancia ze spisu kozaków rejestrowych. W obozie rozpętało się prawdziwe piekło, Kozacy jeli rozprawiać o wszystkim i o niczym - o walorach miejscowej dziewki lekkich obyczajów - Marynii, pouczali Pisarczyka, że bazgroli jak kura łapą, biadolili coś o swoich swobodach, nadanych im jeszcze przez Stefana Batorego i co rusz ograniczanych. Stara baba proponowała nawet (o zgrozo), żeby zamknąć gospodę, bo tam najwięcej bezeceństw się odbywa, choć wszyscy wiedzieli, że sama była jej częstym bywalcem. Porywczy madziar Jaroszló opowiadał, jak to za młodu piorunem został trafiony i miał wówczas pozytywną energię, która w jego przypadku przekładała się bardziej na 'pozytywne wibracje' całego ciała (coś a'la pląsawica Huntingtona), ale nie trwało to długo, bo wszystko się chyżo do cna wypaliło. Najbardziej odejście Jancia zasmuciło 'Włoskiego Ogiera' Arthuro di Stefano, który życzył mu połamania wiosła i rwał sobie resztki włosów z łysiejącej głowy, jednak dalej wierzył w telepatyczny kontakt w przyszłości. Jeden z kozaków, noszący miecz samurajski u pasa, stojąc nad brzegiem Dniepru głośno śpiewał piosenki Ireny Santor, za znikającym w meandrach rzeki Kozakiem: 'Gdy los cię rzuci gdzieś w daleki świat, Gdy zgubisz szczęście swe i poznasz życia smak, Zatęsknisz do rodzinnych stron I wrócisz tu, wrócisz, gdzie twój dom' Ale tylko echo mu odpowiadało..... Dysputom i waśniom nie było końca. Gdy kozacki młodzian - potomek wyznawców haitańskiego kultu, zszedł w dyskusji na psy, Hetman nie wytrzymał, wbił topór w stół i uciął Kozakom nie tylko niektóre członki, ale głównie dalsze mielenie jęzorami po próżnicy. c.d.n. kolejne odsłony nieprędko.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tomaszek Napisano 1 Kwietnia 2007 Share Napisano 1 Kwietnia 2007 O kuchnia! Lesio, masz potęgę Przy okazji, skąd kozak miał by wiedziec jak mieczem samurajskim sie posługiwać bywały w świecie musiał być. Piękne postaci! Artur di Stafano! Babina! No i ten spaślak Celt! A najlepsza jest dziewka lekkich obyczajów Już nie moge się doczekac kolejnej części.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 1 Kwietnia 2007 Autor Share Napisano 1 Kwietnia 2007 skąd kozak miał by wiedziec jak mieczem samurajskim sie posługiwać Trza pytać po starych zbrojowniach/skupach metali kolorowych/ - tam powinni znać legendę o tym śmiałku Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tomaszek Napisano 1 Kwietnia 2007 Share Napisano 1 Kwietnia 2007 Widzę Lesio, że ktos Ci uporządkował odcinki Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 1 Kwietnia 2007 Autor Share Napisano 1 Kwietnia 2007 Nie mi, jeno Wam, pewnie niewidzialna ręka rynku.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 1 Kwietnia 2007 Autor Share Napisano 1 Kwietnia 2007 Miało nie być tak szybko aktualizacji, ale lektura tematu podlinkowanego przez Babinę skłoniła mnie do refleksji i krótkiej kontynuacji..... Miejsce akcji: Półwysep Krymski Czas akcji: poł. XVII w. Spryciula Pająk długo kombinował, jak by to dobrze było u dwóch panów służyć i z dwóch pieców jeść chleb, więc obok Hetmana, postanowił też u Chana Krymskiego - Bolesia, szukać schronienia, z tym, że tam wybrał się wraz ze swoją oblubienicą. Ale, że konfliktowa była jego natura, szybko zniechęcił do siebie Tatarów (kniazia Andrieja, JJ Ocoche) oraz samego Chana - znanego alchemika, który wprawdzie golibrody od lat nie widział, za to był człowiekiem po przejściach i za kołnierz nigdy nie wylewał, zwłaszcza trunków wysoko%. W trakcie kolejnej sprzeczki Pająk nie zrozumiał dokładnie intencji jednego z Tatarów ubranego w błazeńską czapkę, wyjął zza pazuchy i zaczął rozrzucać po całej okolicy różnej maści dyplomami, wołając: -Patrzta nieuki, takiego drugiego nie ma na ziemi, powinniście mnie po nogach całować, że jestem w waszej kamandzie. Po chwili rozerwał koszulę niczym Rejtan i wykrzykiwał do Tatara: - A ty jak śmiesz padalcu moją Eddit obrażać, ona jest po tylu szkołach przyklasztornych, a tyś jeno prosty kułak i do pięt jej nie dorastasz!! Wtedy Chan, który pacierza i bimberku nigdy nie odmawiał, łyknął wiśniówki i rzecze w te słowy: - Nie samymi dyplomami człowiek żyje, a tyś, choć po uniwersytetach w Pizie, Pradze i Florencji, z godnością nie umiesz od nas odejść i do Kozaków powrócić, jeno jak ten łotrzyk, co krok zbuki nam podrzucasz, że aż fetor się po całej okolicy rozchodzi.. Nie było rady, Pająk wsiadł na gniadego i odjechał w dal. Ludzie widzieli, jak nocami ktoś trupio blady cwałował na oklep przez pola, ale czy to on był rzeczywiście, czy jeno zjawa.... Może jeszcze wróci, choćby do Kozaków, kto wie.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
P Napisano 2 Kwietnia 2007 Share Napisano 2 Kwietnia 2007 Witam Lesiu pisz czesciej takie opowiadanka bo sa smieszne Ja je bardzo chetnie czytam (i mysle ze nie tylko ja) Masz talencik Pozdr Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tomaszek Napisano 2 Kwietnia 2007 Share Napisano 2 Kwietnia 2007 Lesiu pisz czesciej takie opowiadanka Tak Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Roland Napisano 2 Kwietnia 2007 Share Napisano 2 Kwietnia 2007 Rolandinho.jpg Wiedzialem, ze sie tu pojawie Czyli jakby nie patrzac łączy mnie cos z el crack total Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 1 Kwietnia 2008 Autor Share Napisano 1 Kwietnia 2008 Pora nieco odświeżyć temat. miejsce akcji: Zaporoże czas akcji: poł. XVII w. zbieżność postaci z realem: zamierzona Pewnej wczesnowiosennej nocy Kozacy siedli przy ognisku, chcąc upiec gicz cielęcą. Atmosfera była dobra ponieważ referat na temat 'czytania rzeki' miał wygłosić uczestnik bitwy pod Korsuniem, honorowy przewodniczący zaporoskiego Studium Terapii Uzależnień, serb z pochodzenia, Radko Mladić. Pacholęta kozackie ostrzyły sobie zęby, gdyż taka wiedza miała charakter tajemny, przekazywano ją sobie od pokoleń w najzacniejszych rodach, była dla nich zwyczajnie na wagę złota. 'Czytanie rzeki' miało ułatwić Kozakom wyszukiwanie dogodnych miejsc do przeprawy przez Dniepr. Ledwie Radko zaczął przemawiać, a tu nadjechał na siwym osiołku jakiś hiszpan z przypominający zewnętrznie ś.p.Rubensa de Falco (odtwórcę roli Leonsia z "Niewolnicy Isaury"), Don Diego Maniolo z Walencji, rzucając na stół z jadłem jakies mapy Dniepru, pamiętające czasy Columba i Pizarra. Zdaniem Diega, rzekę należało przekraczać w okresie największego przyboru, gdyż tylko wtedy było widać gołym (albo ubranym) okiem, gdzie jest głębia, a gdzie płycizna, gdzie silny nurt, a gdzie zastoina, a nie jak twierdził Radko - w czasie niskiego stanu. Kozacka brać łapała się a głowy - nu szto dziełac, szto dziełac. Spór był nie do rozstrzygnięcia, jedynym wyjściem z tego impasu był rybny pojedynek - wg prastarej tradycji kozackiej, na woja, który upoluje i zje surowe skrzela największego potwora wodnego, czeka sława i życie wieczne. Diego myślał o schwytaniu w rodzinnych stronach wasatej bestii, która od lat trzebiła populacje dzikich kaczek, natomiast Radko, zaczytany w powieściach Hemingwaya, chciał przeżyć przygodę, taką samą, jak pewien stary człowiek, który podobno jeszcze mógł, choć dla zmyłki delakrował, że wybiera się na ziemie słowiańskie. Kozacy jeli radzić, jak ustalić warunki, co by owca była syta i wilk cały, czyli jak zrobić, aby odbyło się wszystko jako tako sprawiedliwie, miało ręcę i nogi, proponowali jakieś procenty, czy promile, jednak serb potraktował całą sprawę śmiertelnie poważnie, zaczął wołać, przypominając nieco kartoflanych panów: "- nie wtrącajta się pachołki, stańta na uboczu i kibicujta, ja znaju ocień haraszo, szto pa stranie Don Diega stajut wiadomyje siły i wiadomyje media, a wy jesteśta pewnikiem z układu, czy innego kółka różańcowego". W tej sytuacji nie było nad czym debatować, rycerski pojedynek, ktory cieszył się sporym zainteresowanie kozackiej społeczności, miał się przemienić w partię pokera i wyciąganie dopiero w ostatniej fazie swoich zdobyczy z rękawa. Pozostała tylko kwestia, czy po roku czasu, bez dopływu ciepłej krwi rybiej, jeszcze któregoś z postronnych Kozaków będzie interesowała ta rywalizacja? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.