Lesio Napisano 25 Lipca 2008 Autor Share Napisano 25 Lipca 2008 miejsce akcji: kozacka wyspa Chortyca czas akcji: lipiec Roku Pańskiego 1649 zbieżność postaci z realem: zamierzona Hetman Kozacki Tomala ogłosił turniej dla wojów, w którym nagrodą miała być nadmuchiwana lalka o dźwięcznym imieniu Maryna wykonana z jelita grubego muflona. Zwyciężcą miał zostać ogłoszony ten, kto schwyta piękniejszego ptaka, a po wyrwaniu mu piórka z kupra, puści go wolno. Na wyspę zjechało wielu awanturników z różnych stron świata, nie zabrakło oczywiście Arthuro DiStefano zwanego "Włoskim Ogierem" - słynnego tresera surykatek z Mediolanu oraz słowackiego chłopa pańszczyźnianego i znanego kuglarza - Sobiepana (dla kolegów - mr SuperButterfly). Zdobyczą Arthura były 3 piórka od czapli. Cześć Kozaków jęła od razu zachwycać się jednym z tych piórek i śpiewała pieśni na jego cześć, stanowiące w swej wymowie coś pomiędzy hołdem pruskim, a meldunkiem kartofla o wykonaniu zadania złożonym panu prezesowi. Niektórzy z nich tak się zagalopowali w swoim uniżeniu, że rozważali już, jak mu się będzie użytkowało lalkę, przodował w tym Ojciec Pio z Pietrelciny (pośmiertnie wyniesiony na ołtarze) i znany koneser win - Sir Jacob z Arizony. Sobiepan, który żywił do Maryny jakieś nieokiełznane uczucia, nie zdzierżył tych umizgów, prawdopodobnie biesiada w karczmie pomyliła mu się z ucztą fornali , gdyż złapał 'włoskiego ogiera' za poły surdutu i z cieknącą po brodzie śliną wykrzyczał mu prosto w twarz: - Precz chłystku z tego turnieju, jako pracujący na ćwierć etatu kierownik PGR-u masz abyt duży wpływ na ostateczny rezultat, wykorzytujesz swoje szerokie znajomości i popularność zdobytą dzięki różnym grantom przyznawanym wojom - od odpadków z hetmańskiego stołu po czerwone krawaty. Arthuro coś wysyczał przez zęby, że za tą zniewagę wybatoży Sobiepana, ale na szczęście wstrzymał się z tym do zakończenia turnieju. W sukurs słowackiemu kuglarzowi przyszło dwóch jego giermków - Pikny Wojtieszek rodem z Moraw (prawdopodobnie jedyny operator wózków widłowych na wschód od Drezna) oraz poławiacz wielorybów z Kamczatki. Giermkowie mieli dobrze wypite i łamaną łaciną wybełkotali coś o bohaterstwie, wrodzonej wrażliwości i niezłomności charakteru Sobiepana, który nie ugiął się presji z ich strony i miast ukatrupić wypasionego łabądka, wyrwał mu tylko jedno piórko, a wszystko to zrobił dla tej Maryny. Ze łzami w oczach powtarzali: - Tyle mięcha poszło nam przed nosem, tyle mięcha... Potem jeszcze walili kuflami o blat i skandowali: hańba, hańba oraz precz z komuną. Morał z tego jest chyba taki : Wszyscy pewnie skończyma z cewnikami wbitymi w nasz najważniejszy oręż, ale pókim zdrowi, bądźta chłopami, nie skarpetami, nie dzielta skóry na niedźwiedziu i zachowajta resztki honoru, na dmuchanej lali świat się nie kończy... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tomek1 Napisano 25 Lipca 2008 Share Napisano 25 Lipca 2008 Lesio, jak zwykle rewelacja Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
artech Napisano 25 Lipca 2008 Share Napisano 25 Lipca 2008 Arthuro DiStefano zwanego "Włoskim Ogierem" Lesio super, te "zadymy" na forum są jednak potrzebne Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
DAWID Napisano 25 Lipca 2008 Share Napisano 25 Lipca 2008 hehe świetne napisane przez chwile nie mogłem sie połapać o co chodzi myślałem, ze zwykła historijka, ale znalazłem ukryte dno, naprawde masz talent wypasik:D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tomaszek Napisano 25 Lipca 2008 Share Napisano 25 Lipca 2008 Strzała Lesio Dawne to czasy gdy byłem bohaterem twoich odcinków Widzę powrót do formy - miło poczytać Dzięki! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 5 Stycznia 2010 Autor Share Napisano 5 Stycznia 2010 Miejsce akcji: Zaporoże. Czas akcji: poł. XVII w. Zbieżność postaci z realem: zupełnie przypadkowa Podczas jednej z wypraw łupieskich, w ręce kozaków wpadł Młot na czarownice - jeden z pierwszych egzemplarzy wiekopomnego dzieła dominikańskich inkwizytorów, traktujący o tym, jak należy w imię Boga postępować z czarownicami. W obozie kozackim kobiet było jak na lekarstwo, więc trzeba było ten XV-wieczny poradnik jakoś dostosować do miejscowych realiów. Na świetny pomysł wpadł jeden z pierwszych twórców potęgi kozackiej – TomBoy, który szybko zrozumiał, że zamiast czarownic można się przecież zająć wąsatymi bestiami żyjącym w Dnieprze i potestować na nich różne sztuczki. Hetman Tomala do pomocy przydzielił mu młodego Marchewę, który terminował u lokalnego kata. Ci dwaj wojowie szybko przypadli sobie do gustu, mieli wspólne zamiłowania, pogodne usposobienie, a nawet fizjonomię. Jednak pozory mogły mylić, Marchewa choć przyjazny dla ludzi, miał ulubioną rozrywkę polegającą na dręczeniu innych kręgowców, ale TomBoy’owi nie bardzo to przeszkadzało, zbyt bardzo był w niego wpatrzony. Co by o nim złego nie powiedzieć, do zadania wyznaczonego przez Hetmana nadawał się wyśmienicie. Marchewa z TomBoy’em w krótkim czasie opracowali własną trawestację inkwizycyjnego dzieła, nazywając ją ‘Młotem na wąsatego’. Poradnik ten o objętości książki kucharskiej dla kloszardów, zawierał wiele zapożyczeń z oryginału, ale jedna rzecz wyszła autorom nawet lepiej niż włosy Cyrankiewiczowi – próba lądu, będąca drobną przeróbką niegdyś powszechnie stosowanej próby wody. Próba lądu, miała na celu wypędzenie złych mocy z ciał wąsatych dnieprzańskich bestii, które z niewiadomych powodów potrafiły zjadać kozackie kaczki. I tak oto w tym wiekopomnym dziele możemy przeczytać: „Wąsatego na wstępie należy wywlec z wody jak wieprza z chlewu i przetrzymywać na powietrzu nie mniej niż 10min., potem trza wbić mu żelazny hak w pysk i wlec po betonie, ziemi i trawie, dopóty mu się wszystkiego nie odechce. Następnie trza go lżyć obelżywymi słowy, m.in.: „Ty sk...synie”, kpić z niego - wsadzając mu gumę do weków w gardło i wołając: ‘jak żeś połknął taką gumkę ośle’, ledwie dyszącego - w ramach kolejnych tortur - ponownie kaleczyć ostrym żelastwem po łbie, skakać ciężkim butem po żuchwie, całego wytarzać w ziemi, następnie wkręcić w imadło i ciągnąć z całych sił za płetwy piersiowe, dopóki coś tam nie strzeli i nie chrupnie. Ledwie żywego należało ustawić bokiem na betonowej górce i pozwolić mu swobodnie zjechać do wody, tak aby jeszcze bardziej obdarł skórę (śluzu tam od dawna nie było). Ostatnim zawołaniem oprawców w kierunku bestii było: ‘teraz możesz się nażreć’. Jeżeli następnego dnia zwłoki wąstego nie pływały do góry bebechem, należało go ponownie złapać i powtarzać całą procedurę od nowa, aż do skutku. W razie potrzeby można było przypalać” . Pierwsze testy w polowych warunkach zostały rozpoczęte. Paru wojów oburzyło to bestialstwo, ale bardzo szybko powstał KOR (Komitet Obrony Rozwydrzenia), mający na celu popieranie zachowań Marchewy i w wolnych chwilach dyskredytowanie wszystkich niepokornych (coś na wzór festów zwalczających gitów). W skład KORu wchodzili: Don Diego Maniolo (jako honorowy członek), Arthuro DiStefano (znany wszystkim Włoski Ogier), waleczny Grigor - ex-sybirak, który podczas lunatykowania potrafił biegać po obozie z gołą klatką piersiową, na której miał wytatuowane numery komórki oraz onucy (co by nie wyleciały z pamięci), Macok – chłystek parający się macaniem kóz w objazdowym cyrku, Pagórek, Czerebaszek (zdrobnienie od Barabasza) i wielu innych. Najbardziej zaskakująca była postawa Sobiepana - kuglarza, który słynął z bardzo kulturalnego obchodzenia się z wodnymi stworzeniami, ale w tej sprawie poszedł z głównym nurtem, widocznie z upływem lat kręgosłup zrobił mu się gumowaty. Za sprawą Uni Sasa, potomka Augusta III (po mieczu), „Młot na wąsatego” - wybitne dzieło stanowiące doniosły wkład kozaków w światowe dziedzictwo kulturowe, trafił do Sevres pod Paryżem i po dzień dzisiejszy stanowi wzorzec kontaktów człowieka z rybą. Czytali: Tomasz Knapik i Krystyna Czubówna Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jacek Napisano 5 Stycznia 2010 Share Napisano 5 Stycznia 2010 Ot i jeszcze jedna postać w tej historyi sie przewija. To Lesiołek - ponury znachor, zamieszkujący w leśnej głuszy, zagubionej gdzieś pomiędzy bagnistymi, tajemniczymi jeziorami, gdzie miejscowi chłopi nigdy się nie zapuszczają - ten, o którym mówią że zaklina wodne węże, a słowo jego ciężkie niczym fura z kamieniami. Otóż zagiął ten srogi mąż parol na dobrodusznego Marchewę i jego kompanię, i urażon wielce zamknął się w swojej samotni i klątwami rzuca! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rafalsmolek Napisano 5 Stycznia 2010 Share Napisano 5 Stycznia 2010 Klątwami rzuca jednak znajduje ukojenie bohatersko opowiadając baśnie jak to on by Wąstatego oswobodził wręcz Lesiołek urasta w tym momencie do miana Herku- Lesiołka potrafiącego unieść Wąstaego kolegę recytując mu jego prawa wręcz bez emocji w końcu to nie wsunięcie interesu do sieczkarni w między czasie dając mu rady jak unikać Marchewek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 5 Stycznia 2010 Autor Share Napisano 5 Stycznia 2010 No nieźle chłopaki ale musicie się bardziej postarać, aby całość miała spójny charakter. Jakiż to odludek z tego, który aktywnie walczy z grupą festów z KORu? Motto dnia: "Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt, ten nie może być dobrym człowiekiem"*, tak więc, nie bierz w ogóle kozacki dziadu do ręki zwierzaka, skoro nie potrafisz się z nim obchodzić, tnij kozikiem linę i oszczędź mu cierpień. *Schopenhauer Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
szczypior Napisano 5 Stycznia 2010 Share Napisano 5 Stycznia 2010 No nieźle chłopaki ale musicie się bardziej postarać, aby całość miała spójny charakter. Lesio , powiedz widzisz spójność w swojej opowieści????? Miejsce akcji: Półwysep Krymski Czas akcji: poł. XVII w. Wtedy był już beton i gumki od weków???? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lesio Napisano 5 Stycznia 2010 Autor Share Napisano 5 Stycznia 2010 Beton był w użyciu w starożytnym Rzymie, ale tego nie musisz wiedzieć, co weków nie ma pewności, istnieje poważny spór historyczny, ja przyjmuję optymistyczną wersję. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
szczypior Napisano 5 Stycznia 2010 Share Napisano 5 Stycznia 2010 Z pewnością mieszali błoto ale cementu to tam chyba nie dodawali. Jedynie białko z tego co wiem , ale się nie spieram. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jacek Napisano 5 Stycznia 2010 Share Napisano 5 Stycznia 2010 Beton był w użyciu w starożytnym Rzymie Ale zapomniany został ten wynalazek na długie, ciemne wieki... Niemniej jednak wątek to zaiste nieistotny Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rafalsmolek Napisano 5 Stycznia 2010 Share Napisano 5 Stycznia 2010 No nieźle chłopaki ale musicie się bardziej postarać, aby całość miała spójny charakter. no niestety do Twojego tekstu daleko ale naprawdę chylę czoła za przedstawienie takiej historii czekam na dalsze części może zemsta Rodziny Wąsatego ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.