Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Kozacka Historia


Lesio

Rekomendowane odpowiedzi

miejsce akcji: kozacka wyspa Chortyca

czas akcji: lipiec Roku Pańskiego 1649

zbieżność postaci z realem: zamierzona

Hetman Kozacki Tomala ogłosił turniej dla wojów, w którym nagrodą miała być nadmuchiwana lalka o dźwięcznym imieniu Maryna wykonana z jelita grubego muflona.

Zwyciężcą miał zostać ogłoszony ten, kto schwyta piękniejszego ptaka, a po wyrwaniu mu piórka z kupra, puści go wolno.

Na wyspę zjechało wielu awanturników z różnych stron świata, nie zabrakło oczywiście Arthuro DiStefano zwanego "Włoskim Ogierem" - słynnego tresera surykatek z Mediolanu oraz słowackiego chłopa pańszczyźnianego i znanego kuglarza - Sobiepana (dla kolegów - mr SuperButterfly).

Zdobyczą Arthura były 3 piórka od czapli. Cześć Kozaków jęła od razu zachwycać się jednym z tych piórek i śpiewała pieśni na jego cześć, stanowiące w swej wymowie coś pomiędzy hołdem pruskim, a meldunkiem kartofla o wykonaniu zadania złożonym panu prezesowi. Niektórzy z nich tak się zagalopowali w swoim uniżeniu, że rozważali już, jak mu się będzie użytkowało lalkę, przodował w tym Ojciec Pio z Pietrelciny (pośmiertnie wyniesiony na ołtarze) i znany koneser win - Sir Jacob z Arizony.

Sobiepan, który żywił do Maryny jakieś nieokiełznane uczucia, nie zdzierżył tych umizgów, prawdopodobnie biesiada w karczmie pomyliła mu się z ucztą fornali , gdyż złapał 'włoskiego ogiera' za poły surdutu i z cieknącą po brodzie śliną wykrzyczał mu prosto w twarz:

- Precz chłystku z tego turnieju, jako pracujący na ćwierć etatu kierownik PGR-u masz abyt duży wpływ na ostateczny rezultat, wykorzytujesz swoje szerokie znajomości i popularność zdobytą dzięki różnym grantom przyznawanym wojom - od odpadków z hetmańskiego stołu po czerwone krawaty.

Arthuro coś wysyczał przez zęby, że za tą zniewagę wybatoży Sobiepana, ale na szczęście wstrzymał się z tym do zakończenia turnieju.

W sukurs słowackiemu kuglarzowi przyszło dwóch jego giermków - Pikny Wojtieszek rodem z Moraw (prawdopodobnie jedyny operator wózków widłowych na wschód od Drezna) oraz poławiacz wielorybów z Kamczatki. Giermkowie mieli dobrze wypite i łamaną łaciną wybełkotali coś o bohaterstwie, wrodzonej wrażliwości i niezłomności charakteru Sobiepana, który nie ugiął się presji z ich strony i miast ukatrupić wypasionego łabądka, wyrwał mu tylko jedno piórko, a wszystko to zrobił dla tej Maryny. Ze łzami w oczach powtarzali:

- Tyle mięcha poszło nam przed nosem, tyle mięcha...

Potem jeszcze walili kuflami o blat i skandowali: hańba, hańba oraz precz z komuną.

Morał z tego jest chyba taki : Wszyscy pewnie skończyma z cewnikami wbitymi w nasz najważniejszy oręż, ale pókim zdrowi, bądźta chłopami, nie skarpetami, nie dzielta skóry na niedźwiedziu i zachowajta resztki honoru, na dmuchanej lali świat się nie kończy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

hehe świetne napisane przez chwile nie mogłem sie połapać o co chodzi myślałem, ze zwykła historijka, ale znalazłem ukryte dno, naprawde masz talent wypasik:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Miejsce akcji: Zaporoże.

Czas akcji: poł. XVII w.

Zbieżność postaci z realem: zupełnie przypadkowa

Podczas jednej z wypraw łupieskich, w ręce kozaków wpadł Młot na czarownice -

jeden z pierwszych egzemplarzy wiekopomnego dzieła dominikańskich inkwizytorów, traktujący o tym, jak należy w imię Boga postępować z czarownicami.

W obozie kozackim kobiet było jak na lekarstwo, więc trzeba było ten XV-wieczny poradnik jakoś dostosować do miejscowych realiów. Na świetny pomysł wpadł jeden z pierwszych twórców potęgi kozackiej – TomBoy, który szybko zrozumiał, że zamiast czarownic można się przecież zająć wąsatymi bestiami żyjącym w Dnieprze i potestować na nich różne sztuczki.

Hetman Tomala do pomocy przydzielił mu młodego Marchewę, który terminował u lokalnego kata.

Ci dwaj wojowie szybko przypadli sobie do gustu, mieli wspólne zamiłowania, pogodne usposobienie, a nawet fizjonomię. Jednak pozory mogły mylić, Marchewa choć przyjazny dla ludzi, miał ulubioną rozrywkę polegającą na dręczeniu innych kręgowców, ale TomBoy’owi nie bardzo to przeszkadzało, zbyt bardzo był w niego wpatrzony. Co by o nim złego nie powiedzieć, do zadania wyznaczonego przez Hetmana nadawał się wyśmienicie.

Marchewa z TomBoy’em w krótkim czasie opracowali własną trawestację inkwizycyjnego dzieła, nazywając ją ‘Młotem na wąsatego’. Poradnik ten o objętości książki kucharskiej dla kloszardów, zawierał wiele zapożyczeń z oryginału, ale jedna rzecz wyszła autorom nawet lepiej niż włosy Cyrankiewiczowi – próba lądu, będąca drobną przeróbką niegdyś powszechnie stosowanej próby wody.

Próba lądu, miała na celu wypędzenie złych mocy z ciał wąsatych dnieprzańskich bestii, które z niewiadomych powodów potrafiły zjadać kozackie kaczki.

I tak oto w tym wiekopomnym dziele możemy przeczytać:

„Wąsatego na wstępie należy wywlec z wody jak wieprza z chlewu i przetrzymywać na powietrzu nie mniej niż 10min., potem trza wbić mu żelazny hak w pysk i wlec po betonie, ziemi i trawie, dopóty mu się wszystkiego nie odechce. Następnie trza go lżyć obelżywymi słowy, m.in.: „Ty sk...synie”, kpić z niego - wsadzając mu gumę do weków w gardło i wołając: ‘jak żeś połknął taką gumkę ośle’, ledwie dyszącego - w ramach kolejnych tortur - ponownie kaleczyć ostrym żelastwem po łbie, skakać ciężkim butem po żuchwie, całego wytarzać w ziemi, następnie wkręcić w imadło i ciągnąć z całych sił za płetwy piersiowe, dopóki coś tam nie strzeli i nie chrupnie. Ledwie żywego należało ustawić bokiem na betonowej górce i pozwolić mu swobodnie zjechać do wody, tak aby jeszcze bardziej obdarł skórę (śluzu tam od dawna nie było). Ostatnim zawołaniem oprawców w kierunku bestii było: ‘teraz możesz się nażreć’.

Jeżeli następnego dnia zwłoki wąstego nie pływały do góry bebechem, należało go ponownie złapać i powtarzać całą procedurę od nowa, aż do skutku. W razie potrzeby można było przypalać” .

Pierwsze testy w polowych warunkach zostały rozpoczęte.

Paru wojów oburzyło to bestialstwo, ale bardzo szybko powstał KOR (Komitet Obrony Rozwydrzenia), mający na celu popieranie zachowań Marchewy i w wolnych chwilach dyskredytowanie wszystkich niepokornych (coś na wzór festów zwalczających gitów).

W skład KORu wchodzili: Don Diego Maniolo (jako honorowy członek), Arthuro DiStefano (znany wszystkim Włoski Ogier), waleczny Grigor - ex-sybirak, który podczas lunatykowania potrafił biegać po obozie z gołą klatką piersiową, na której miał wytatuowane numery komórki oraz onucy (co by nie wyleciały z pamięci), Macok – chłystek parający się macaniem kóz w objazdowym cyrku, Pagórek, Czerebaszek (zdrobnienie od Barabasza) i wielu innych.

Najbardziej zaskakująca była postawa Sobiepana - kuglarza, który słynął z bardzo kulturalnego obchodzenia się z wodnymi stworzeniami, ale w tej sprawie poszedł z głównym nurtem, widocznie z upływem lat kręgosłup zrobił mu się gumowaty.

Za sprawą Uni Sasa, potomka Augusta III (po mieczu), „Młot na wąsatego” - wybitne dzieło stanowiące doniosły wkład kozaków w światowe dziedzictwo kulturowe, trafił do Sevres pod Paryżem i po dzień dzisiejszy stanowi wzorzec kontaktów człowieka z rybą.

Czytali: Tomasz Knapik i Krystyna Czubówna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ot i jeszcze jedna postać w tej historyi sie przewija. To Lesiołek - ponury znachor, zamieszkujący w leśnej głuszy, zagubionej gdzieś pomiędzy bagnistymi, tajemniczymi jeziorami, gdzie miejscowi chłopi nigdy się nie zapuszczają - ten, o którym mówią że zaklina wodne węże, a słowo jego ciężkie niczym fura z kamieniami. Otóż zagiął ten srogi mąż parol na dobrodusznego Marchewę i jego kompanię, i urażon wielce zamknął się w swojej samotni i klątwami rzuca!

:wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klątwami rzuca jednak znajduje ukojenie bohatersko opowiadając baśnie jak to on by Wąstatego oswobodził wręcz Lesiołek urasta w tym momencie do miana Herku- Lesiołka potrafiącego unieść Wąstaego kolegę recytując mu jego prawa wręcz bez emocji w końcu to nie wsunięcie interesu do sieczkarni ;) w między czasie dając mu rady jak unikać Marchewek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nieźle chłopaki ale musicie się bardziej postarać, aby całość miała spójny charakter.

Jakiż to odludek z tego, który aktywnie walczy z grupą festów z KORu?

Motto dnia:

"Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt, ten nie może być dobrym człowiekiem"*, tak więc, nie bierz w ogóle kozacki dziadu do ręki zwierzaka, skoro nie potrafisz się z nim obchodzić, tnij kozikiem linę i oszczędź mu cierpień.

*Schopenhauer

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nieźle chłopaki ale musicie się bardziej postarać, aby całość miała spójny charakter.

Lesio , powiedz widzisz spójność w swojej opowieści?????

Miejsce akcji: Półwysep Krymski

Czas akcji: poł. XVII w.

Wtedy był już beton i gumki od weków????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.