Skocz do zawartości
tokarex pontony

inny pomysł na wędkarstwo


Gość cyberdine

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

zapraszam do przedstawiania swoich nietypowych wizji wędkarstwa, ideałów innych niż typowe. Zacznę od siebie:)

Więc pociąga mnie takie "niby retro". Nie akceptuję niczego na baterie poza latarką, którą i tak chętnie bym zastąpił lampą naftową, gdybym mieszkał bliżej wody. Echosonda, zdalnie sterowane łódki, kamera podwodna i elektroniczny sygnalizator brań to dla mnie miejsce, gdzie już dawno skończyło się wędkarstwo.

Z uwagi na lenistwo i wygodnictwo jestem minimalistą. Zabieram nad wodę tylko to co przyda się na pewno (no może poza nożem, który mógłbym zastąpić śmiało scyzorykiem, ale wizja chodzenia z nożem przytroczonym do paska nie wiadomo czemu tak kusi:)).

Kilka lat temu kiedy ograniczyłem ilość posiadanych wędek z jakichś 7 do 3, i liczbę uprawianych metod z 5 do 2 tak naprawdę znowu zaczęło cieszyć mnie wędkarstwo. Skończył się temat zastanawiania: "hmm może bat...albo odległościówka...nie no może jednak spinning..,:)

W tym roku wymieniłem całkowicie sprzęt, i w końcu mam zestaw, który nie oprze się przedzieraniu przez krzaki, dalekim wędrówkom, i nie zrobi krzywdy moim plecom. Sprzęciarzom odpowiem nie - to nie wysokiej klasy wędki z najlżejszego grafitu w jeszcze nowocześniejszych tubach. Zwykłe dobrze leżące w ręku teleskopy z dopasowanym pokrowcem. Całość zgrabna, dobrze leżąca na plecach. A jak coś się nie stanie, sprzęt na tyle tani, że po prostu zamówi się coś nowego:)

Co mnie w tym wszystkim bawi? A podróż nad wodę, przez las. Chwile spędzone samotnie, bądź z żoną. Przyroda, widoki, cisza. Złowienie ryby wypatrzonej, wysłuchanej bądź wytropionej, a nie namierzonej przez aplikację napisaną w Korei Południowej. Wyciągniętej bez pomocy niwelujących wszelkie błędy sprzętów.

Długo zastanawiałem się nad przejściem na kołowrotki z ruchomą szpulą, ale chyba jeszcze do tego nie dojrzałem...ale kto wie - może kiedyś.

Nie jest do końca tak, że zupełnie unikam "nowości". Wymieniłem w tym roku klasyczny kij spinningowy na kij do łowienia z opadu. Metoda bardziej mi odpowiada, jednak jeszcze nie osiągnąłem tego czego chcę...łowię puki co na gumy, ale docelowo chyba będę dążył do wykonywania przynęt samemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon
  • Odpowiedzi 140
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Podoba mi się twoje podejście, dla mnie w kategorii "ciekawostki". Parę podobnych elementów również stosuje u siebie ale może raczej globalnie w życiu niż w samym wędkarstwie np. minimalizm. Nie lubię mieć czegoś żeby tylko mieć a nie używać :-).

Nie rozumiem nowego sposobu życia gdzie do wszystkiego co tylko możliwe powstają dziwne przyrządy i ułatwienia wmawiające ludziom że bez tego nie da się żyć np. termometr sprawdzajacy temperaturę pieczonego kurczaka, książki 100 przykładowych smsów (kto to kupuje), urządzonko do gotowania jajek w domu, specjalna woda do storczyków (nabijanie ludzi w butelkę) itp.. Ale każdy ma prawo wydać kasę na co tylko chce.

Parę razy też już się przyłapałem na sytuacji z wymyślaniem które wędki zabrać, co jeśli będę chciał zmienić, wszystko by się przydało itp.. zabieranie 5 wędek zaczęło mnie trochę irytować.

Elektronika mnie trochę martwi a może więcej niż trochę. Już dziś można kombinować z kamerami podwodnymi itp np z takim zestawem video w miejscu zanęcenia. I co z tym? Dla mnie to już nie jest wędkarstwo.

Przepisy będą się musiały zmieniać a potem dojdzie jeszcze problem z ich egzekwowaniem.

Tak trochę dygresji do twojego posta.

Więc jakimi trzema wędkami zastąpiłeś poprzednie 7 ? :-)

Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś czytałem o pewnym angielskim klubie wędkarskim , który rządzi się dość, nazwijmy to ...plebejskimi regułami :wink: , otóż można łowić w obrębie ich łowisk tylko wg pewnych zasad, czyli na własnoręcznie wykonany sprzęt (wędka, kołowrotek podpórki , podbierak itd) ,

przynęnta też pozyskana w sposób naturalny, jedynie chyba żyłka i haki to coś co można mieć kupionego w swoim zestawie, oczywiście limitowane ,żyłka określonej wytrzymałości i haczyki też do maks jakiegoś tam regulaminowego rozmiaru.

Wszystko po to by wędkarstwo kojarzyło się z umiejętnościami i sporą wiedzą oraz by nieco wyrównać rybie szanse.

taaa.. czasami sam się zastanawiam czy nie spróbować połowić na jakąś wyciętą leszczynę z jałowcową szczytówką, gęsie pióro na spławiku, itd.. i żmudnie pracować nad każdą rybką. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak trochę dygresji do twojego posta.

Więc jakimi trzema wędkami zastąpiłeś poprzednie 7 ? :-)

Pozdr.

Szczerze, to sprzęt raczej żałosny:)

drgająca 2 skład i teleskop c.w. do 20g. Obie wędki używane głównie do łowienia na koszyki, ale pozwalały na nawet dosyć spore odległości zarzucić zestaw złożony z haczyka i 1,5 g śruciny. Winkelpicker to jednak mega uniwersalny kij. Poza docelowym wykorzystaniem damy radę połowić na spławik, klasyczny grunt, z powierzchni czy nawet na spinning.

Ponadto klasyczny spinning i tyle co mi trzeba było:) Z resztą spinningu używałem głównie jak miałem ochotę pochodzić.

Teraz kupiłem 2 teleskopy o długości transportowej ok. 1m.

Co do leszczyny i bambusów, to jestem za leniwy - jednak o taki materiał bardziej trzeba dbać niż o superdelikatną węglówkę (wilgoć, prostowanie i te sprawy). Takim ortodoksem nie jestem:) Ale, jeśli ktoś taki jest to podziwiam:) Z resztą nie chodzi mi o to, żeby sprzęt był "z tamtych lat". Ma być prosto, uniwersalnie i mobilnie.

A z tego co ostatnio najbardziej mnie rozbawiło to łódź zanętowa z echosondą, kamerą i GPS-em...kurcze...jeszcze ze 2 lata to na rybach będzie można być nie wychodząc z domu - wszystko zdalnie sterowane...nawet nie zdalnie - toć ta łódź już dzisiaj jest sterowana przez GPS-a, a nie wędkarza:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam,

ja też wtapiam się w klimat minimalizmu. Był okres, że ulegałem owczemu pędowi, kupowałem co raz to nowy sprzęt i przynęty, wierząc reklamom i artykułom "speców", że właśnie on przyniesie mi sukces. Na szczęście przyszedł moment że się opamiętałem. Zrozumiałem, że spośród kilkuset przynęt w pudełkach używam max. kilkudziesięciu. Wyprzedałem większość na allegro. Sprzętu pozbywać się nie musiałem, bo los zrządził, że okradziono mi piwnicę, gdzie go trzymałem. Na szczęście mój najbardziej ulubiony i uniwersalny kij (10-30 g) miałem w aucie z przynętami, i to on jest moim jedynym spiningiem (a niegdyś miałem ich 4). I jestem w stanie łowić nim od paprochów po ciężie gumy na 30 g główkach, a mimo to łowię ryby i skuteczność mam nie najgorszą.

Na ryby nie zabieram nawet miarki, bo zrobiłem ją sobie na kiju. Nie jest może bardzo precyzyjna, bo zaznaczyłem tylko najważniejsze wymiary, ale zmierzenie ryby co do centymetra nie ma dla mnie tak dużego znaczenia.

Śmieszy mnie, gdy widzę innych wędkarzy, także tu na forum, jak pasjonują się nowym sprzętem, świetnie dobranymi zestawami, przerzucając się markami i modelami wędek i kołowrotków. Przecież nie o to chodzi w wędkarstwie...

Niefajne jest też to, że jest społeczna presja, abyś wpisywał się w trend narzucany na forum. Teraz ten kto nie wypuszcza wszystkich złowionych ryb jest tym złym, nawet jeśli zabierze z łowiska ryby z umiarem, znacznie poniżej limitu narzuconego przez RAPR.

To jeszcze dygresja odnośnie forów wędkarskich i udzielających się na nich "speców". Tak się składa, że poznałem jednego z nich. Było to kilka dobrych lat temu. I co się okazało??? Że ta osoba nie ma zielonego pojęcia o wędkarstwie. Wszystkie rady których udzielała na forum pochodziły z wyczytanych gdzie indziej tekstów lub artykułów. Na forum jawiła się jako doświadczony wędkarz, łowca wielu okazów. W rzeczywistości miała problem ze złowieniem czegokolwiek, choć sprzęt - nie powiem - mógł budzić zazdrość. Dzięki tej sytuacji zrozumiałem, ze do wszystkiego co tutaj jest wypisywane trzeba podchodzić z naprawdę dużą dozą ostrożności:))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak...najlepsze jest:

- ale mi się sprawdził ten nowy kijek/guma/kołowrotek

- a co złowiłeś?

- nic, ani brania...ale sprzęcik świetny...:)))

Co do wypuszczania...nie rozumiem tylko mieszania to tego wielkiej ideologii, etyki i moralności. Robimy co robimy. Jakiej metody byśmy nie stosowali, nie wszystkie wypuszczone ryby przeżyją. Połknięte ogonki od gumek, całkiem częsta pleśniawka w kształcie dłoni (że tak kurna ciężko zmoczyć dłoń przed dotknięciem ryby...), nieudolne zabiegi wypychaczem same nie mijają. Jeśli chcemy już w to mieszać jakąś etykę, to ku niezadowoleniu wielu najmoralniejszy będzie ten, który łowiąc trzeciego okonia mówi "dobra, na dzisiaj na kolację wystarczy" i kończy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Echosonda, zdalnie sterowane łódki, kamera podwodna i elektroniczny sygnalizator brań to dla mnie miejsce, gdzie już dawno skończyło się wędkarstwo.

Kolego, a co to jest wędkarstwo? Jeżeli tylko rajcuje Ciebie samo łowienie i pozyskiwanie ryb to OK. Ale według mnie 90% wędkarzy rajcuje się nowym nabytkiem. To wędka, kołowrotek, plecionka, kombinezon, ponton, łódka, silnik itd. Cieszą się tym, chwalą, bez względu na efekty jaki ten sprzęt przynosi.

Echosonda.

Posiadasz łódkę lub ponton i wędkujesz na nieznanych rzekach lub jeziorach? Gdybyś to czynił, wiedział byś że poruszanie się przede wszystkim pontonem na nieznanych wodach bez echosondy, to tak samo jak jazda samochodem bez świateł w nocy.

Ja od trzech lat wędkuję na Odrze i starorzeczach z pontonu i wykorzystuję w 99% sondy do obserwacji ukształtowania dna a nie do namierzania ryb. To tez jest bezpieczeństwo i dbanie o to by silnikiem w coś nie wyrżnąć. A jak widać te ryby na echu, to bardziej orientacyjnie niż ich namierzeniu i poławianiu.

Łódki zdalnie sterowane.

Tu mogą wypowiedzieć się koledzy specjalizujący się w poławianiu karpia.

Od siebie tylko napiszę że wygodniej do wywózki użyć takiej łódki jak kogoś na nią stać niż łódki wiosłowej. Co za różnica czym wywieziemy zestaw? Czy w pław, pychówką czy czymś zdalnie sterowanym.

Kamera podwodna.

Tu już mam uśmiech od ucha do ucha :) To bardziej można wykorzystać do edukacji dzieciaków co i jak pod wodą niż łączyć z wędkarstwem :)

Elektroniczny sygnalizator brań.

To urządzenie raczej powinno być uznane jako urządzenie które zapobiega męczarniom ryby. Jak taki napity wędkarz zaśnie i będzie branie, to zakładamy że szybko stanie na nogi niż taki bez takiego ustrojstwa i ryba nie będzie się męczyła do rana :)

A tak po za tym, to jak kto lubi i do czego wraca, robi jak chce :) Ale nie mieszał bym tego z końcem wędkarstwa :) Bo tym tokiem rozumowania przesiądziemy się na wypad na rybki z auta na konia i furmankę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba wyraźnie napisałem co mnie rajcuje więc nie musisz tu snuć domysłów. Widzę, że boli Cię inne niż sprzęciarskie podejście do tego hobby.

Dlaczego udowadniasz, że tylko twoje podejście ma sens? Tak trudno zrozumieć, że kogoś cieszy woda, las i cisza, a nie tony sprzętu? To jest moja wizja i mój świat. Tobie są potrzebne zabawki, a mi kawałek wody i byle kijek. Nie muszę nic złowić, żeby wrócić zadowolonym. Ale wolę chwalić się zauważoną rybą, sarną, przemoczonymi gatkami niż sprzętem z NASA.

Dlaczego uważam, że tam kończy się wędkarstwo? Dla każdego z nas to hobby jest kawałkiem naszego świata, a w moim kawałku nie ma miejsca na te urządzenia wykorzystywane do amatorskiego połowu ryb.

Co do nietrzeźwości...sorry - nie piję, nie rozumiem.

Co do furmanki i konia...widzisz - znowu nic nie zrozumiałeś - właśnie o to chodzi. Chodzi o to, żeby się zmęczyć wiosłując kilka kilometrów, o to, żeby po wędrówce usiąść i nacieszyć się tym, że byłem na rybach. Przeżyć przygodę, a nie to samo, co w domu na symulatorze. Jeszcze kilka lat temu jeździłem nad wodę 12 km rowerem w jedną stronę nawet 3 razy w tygodniu i to też miało swoje uroki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie niech każdy używa takiego sprzętu jaki mu odpowiada :) ja łowiac drapieżniki nie wyobrażam sobie pływania łódka bez echosondy, jeśli znam akwen i miejscówki to oczywiscie nie jest potrzebna, ale do namierzanie nowych miejsc bardzo się przydaje. Jak jadę na ryby nie mam czasu szukac miejscówki przez parę dni. Ale z drugiej strony uwielbiam wziac wędkę plecak i wiaderko i przemaszerowac parę kilometrów wzdłuż rzeki. Każdy łowi jak mu odpowiada, ważne tylko żeby czerpac z tego przyjemnosc a nie jechac tylko po to, żeby napełnic zamrażalnik

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic mnie nie boli. Nie rozumiesz, albo faktycznie ja Ciebie nie zrozumiałem.

Ustosunkowałem się tylko do tych elektronicznych rzeczy oraz Twojego stwierdzenia kiedy kończy się wędkarstwo i nic więcej.

Udowadniam tylko że ktoś wymyśla np sonar - echosondę, a ktoś adoptuje to do tego hobby i chwała mu za to. Jeżeli ktoś np. lubi powędkować z łódki, rozsądkiem jest posiadanie echosondy. Oczywiście na dużych zbiornikach i rzekach. Na małych bajorkach nie ma sensu. Taką osobę która to posiada również cieszy las, woda, cisza i daleko takiej osobie do stwierdzenia że wędkarstwo kończy się z momentem nabycia echa. Wręcz odwrotnie.

Oczywiście to Twoja opinia i OK. Ale Tak tylko może stwierdzić osoba która nie ma pojęcia do czego służy echosonda i jaki jest pożytek z jej posiadania. To nie jest celownik do odstrzelania ryb, gdzie większość ludzi tak uważa. Taka większość która z tym urządzeniem nie miała w praktyce styczności. Kiedyś pływało się z gruntomierzem sznurkowym a teraz z echem.

No chyba że uważasz również koniec wędkarstwa gdy zaczyna wędkowanie sie z łódki, to juz zmienia postać rzeczy.

Można również stwierdzić że wędkarstwo skończyło się w momencie wprowadzenia świetlików ;) No chyba trochę bez sensu.

Co do przeżywania przygody to są różne metody. Można posiadać te gadżety i z nimi przeżywać przygodę, jak i bez nich też, cofając się do np. wędki leszczynowej ;)

Co do nietrzeźwości to nic do Ciebie. Tylko ogólnie z przymrożeniem oka do czego przydaje się brzęczący sygnalizator :) Ja posiadam, ale od lat nie używałem. Gdybym zaczął zaliczać nocki na rybach, to pewnie wróciły by do mojej torby.

Ja rowerem też kiedyś pomykałem kilometry na ryby i wracałem zdrowo styrany w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Teraz sobie tego nie wyobrażam. Z wiekiem człowiek robi się wygodny. Kiedyś siadałem dupskiem na skarpie i było OK, a teraz fotel :)

Powodzenia życzę i bez urazy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że tak powiem - w swoich wypowiedziach staram się używać "komunikatu ja". Tak jak Ty nie wyobrażasz sobie pływania po dużych zbiornikach bez echa, tak ja jadę tam od tych sprzętów odpocząć.

Co do wiedzy do czego to służy...sorry, ale jestem inżynierem, a wędkarzem prawie od zawsze. Przebudowałem starszemu znajomemu układ zasilania do echosondy i pomogłem to skonfigurować, a później wiele dni pływaliśmy, żeby z grubsza zrozumiał jak wykorzystać funkcje urządzenia.

Tak więc wiem do czego służy echosonda i mimo tego nie potrzebuję korzyści płynących z jej posiadania. Nie tego szukam nad wodą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo podoba mi się ten wątek. Trafia w sedno moich ostatnich przemyśleń. Łowiłem wieloma metodami, jednak ostatnio trafiłem na muszkarstwo. I tu jest klops, bo porzuciłem wszystkie dotychczasowe metody kosztem muszki. Dyscyplina ta kojarzy się wielu osobom z bogatymi brytyjskimi lordami, jasne ale nie tylko. Ja za swój prawie cały sprzęt zapłaciłem 100 zł (wędka , kołowrotek, sznur, pudełko z muchami) bo komuś zalegało w szafie :Di to mi praktyczie wystarczy, tak więc można, można też kupić sobie wędke za 3-4 k. Wszedłem na taki etap wędkowania, że chyba nie pamiętam czy coś złowiłem na ostatniej mojej wyprawie, największą frajdę sprawa mi samo obcowanie z okolicą.A złowione ryby nie są teraz dla mnie najważniejsze. Dla mnie to jest cały sens wędkarstwa i sprawia mi najwiekszą frajdę.

Jeśli chodzi o C&R, sam nie biorę ryb bo ich po prostu nie potrzebuję, nie specjalnie lubię je jeść. Nie interesuje mnie czy ktoś tez tak robi, na nikim ne wywieram jakiejkowiekpresji. Ale ludzie, nie bądźmy ekoterrorystami, nie próbujmy na siłę moralizowaćinnych !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi mucha nie kojarzy się z angielskimi loradmi:) Choć sam nigdy nie próbowałem, to to jest dla mnie jednak najbardziej zbliżająca do natury metoda...można łowić tak jak 150 lat temu. Własnoręcznie robione przynęty - od początku do końca ryba złowiona przez ciebie. Nie ma miejsca na elektronikę, nie ma siły na zbędny balast. Dla mnie muszkarze łowiący w górskich potokach, to właśnie była TA elita. Gdzie umiejętności liczyły się przede wszystkim. Niewiele w sprzęcie można już zmienić, bo niby co? Może wędzisko i może sznur. Reszta przecież może być taka jak 100 lat temu włącznie z kołowrotkiem...Jesteś nad wodą i sobie myślisz, że jakbyś spotkał pra pra dziadka, i zamieniliście byli się sprzętem, każdy by wiedział co jest do czego:)

Co do C&R...nie widzę nic złego w tym, że ktoś czasem zabierze rybkę do domu. Z resztą przepraszam, ale co to za różnica, jeśli wypuszczę tą rybkę, a inną kupię w sklepie?

Z resztą czasami wydaje mi się to sztuczne - uklejkę wypuszczam, ale tego kormorana, czy perkoza to najlepiej bym zaciukał młotkiem w krzakach, bo to szkodnik...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sam lubuje się w sprzęcie bo w końcu mogę pogodzić pasje do wędkowania z hmm - kolekcjonerstwem ... nie to złe słowo - gadżeciarstwem (już lepiej) choć czasem jak się taki kosz wędkarski,wiadra i resztę bambetli nad wodę z auta dotaszczy to ... łapać się czasem odechciewa ;)

Mi ci prawda w obcowaniu z naturą ilość sprzętu nie przeszkadza ale miewam czasem napady na szybki (bez zbędnych przygotowań) skok nad wodę i przedzierania się przez krzaczory i busz by dotrzeć na dziewicze łowisko.

W tym celu przygotowałem sobie kombo pack z 3 wędek w sztywnym pokrowcu (feeder+picker+bat) i pancernego plecaka (wiadro z materiału,portfel,kilka drabinek,trochę koszyków,mała tuba z wagglerami). Jak mam wybierać się w "nieznane" to spokojnie tym wszystko obsłużę praktycznie (nie mam oporów w używaniu wtedy feedera jako wypuszczanki/żywcówki/matcha czy skracania o ostatnie elementy bata - zależnie od potrzeb) a na dodatek nie straszne mi są strome skarpy,wodowanie i upadki sprzętu.

potrafię zrozumieć pogoń za nowoczesnością jak i rozumiem popęd retro i rodzajowy minimalizm. Lubię na prawdę dobry sprzęt dopasowany do moich upodobań - czasami jednak odnoszę wrażenie, że cała ta wędkarska specjalizacja to wymysły producentów a nie podyktowana warunkami konieczność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poruszanie się przede wszystkim pontonem na nieznanych wodach bez echosondy, to tak samo jak jazda samochodem bez świateł w nocy.

KrisMekar ale właśnie w ujęciu które reprezentuje ciberdine i ja również, chodzi o to, by pojeździć tym "samochodem w nocy bez świateł". By popłynąć tam gdzie nas oczy poniosą, by zdać się nieco na łut szczęcia i dać się ponieść wyobraźni. A jeśli się nie uda znaleźć fajnych miejscówek i złowić ryb - trudno! Z drugiej strony wierz mi, że nic tak nie cieszy jak miejscówka znaleziona przypadkiem, albo też wymacana przynętami...

Echo jest super urządzeniem i jeśli ktoś chce szybko poznać zbiornik to na pewno powinien je nabyć. Korzystnie z echa nie jest ani naganne ani nieetyczne. Tylko właśnie chodzi o to, kto ma jakie nastawienie do łowienia i czego oczekuje. Ja wolę zdystansować się od tego całego sprzęciarstwa, bo wiem, że odwraca ono moją uwagę od istoty wędkarstwa, a zmienia się w niekończącą się pogoń za coraz to nowszą (i niby lepszą) wędką, kołowrotkiem, woblerem, echem itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...] chodzi o to, by pojeździć tym "samochodem w nocy bez świateł". By popłynąć tam gdzie nas oczy poniosą, by zdać się nieco na łut szczęcia i dać się ponieść wyobraźni.

Taki hardkor to nie dla mnie. Ja lubię wracać z takich wycieczek i nie liczyć na łut szczęścia :)

Nie raz echo uratowało mnie od wpadnięcia na mieliznę i to prawie na środku dużego zbiornika zaporowego lub starorzecza.

Echo jest super urządzeniem i jeśli ktoś chce szybko poznać zbiornik to na pewno powinien je nabyć. Korzystnie z echa nie jest ani naganne ani nieetyczne. Tylko właśnie chodzi o to, kto ma jakie nastawienie do łowienia i czego oczekuje. Ja wolę zdystansować się od tego całego sprzęciarstwa, bo wiem, że odwraca ono moją uwagę od istoty wędkarstwa, a zmienia się w niekończącą się pogoń za coraz to nowszą (i niby lepszą) wędką, kołowrotkiem, woblerem, echem itp.

Ja tak tego nie widzę. A co do pogoni za to coraz to czymś nowszym.

Sprzęt pływający nabyłem tylko dla tego, że w mojej okolicy by pospiningować zwłaszcza w wolne dni, to ze "świecą" szukać wolnych miejscówek. Więcej łażenia i przedzierania się przez chaszcze niż wędkowania. A tak z wody mam wręcz nieograniczony dostęp do fajnych miejsc (Wrocławska Odra i okolice). Echo w takim przypadku w pierwszej kolejności jest niezbędne dla bezpieczeństwa czy to sprzętu czy mojego gdy nie zna się wody. A poznawanie dna i rysowanie sobie w głowie ukształtowania tego dna w poszukiwaniu potecjanych miejscówek to inna sztuka którą nie wszyscy potrafią pojąć i wykorzystać. Więc ciężko jak sie pływa zdystansować się od jego posiadania.

Więc ja od kilku lat zabieram nad wodę tylko jeden spining i torbę na ramię z przynętami i sprzęt pływający :) Kiedyś to było kilka wędek fotel parasol wielka torba i cos tam jeszcze :) Więc chyba się zredukowałem i pasuje do tematu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do C&R...nie widzę nic złego w tym, że ktoś czasem zabierze rybkę do domu. Z resztą przepraszam, ale co to za różnica, jeśli wypuszczę tą rybkę, a inną kupię w sklepie?

Dobry argument :mrgreen:

Np. Złowić 60 cm Sandacza i wypuścić, a wieczorem pojechać do rybnego i kupić na kolację takiego 30-to centymetrowego bo takie sprzedają. Ot etyka C&R :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...]Więc chyba się zredukowałem i pasuje do tematu ;)

Ale temat, to nie "kto to robi jak cyberdine", tylko "czy robisz to inaczej niż większość":)

Tutaj to bardziej wpasowałeś się wykorzystaniem echa dla bezpieczeństwa, bo to raczej niezbyt częste podejście. W tym roku sporo pływałem ze znajomym, i to co zaobserwowałem u okolicznych wędkarzy to: " dzisiaj na echosondzie nawet ryb nie widziałem". Znaczna część nie potrafi korzystać z możliwości tego urządzenia. Ktoś im to ustawił, jak ja znajomemu "tak, żeby najlepiej było widać ryby".

Ten znajomy, którego szanuję jak mało kogo również niestety "w to wpadł". Echosondę kupił za 3,5 tysiąca jakieś 2 lata temu. Te 2 lata przeleżała w szafie, aż akumulatory szlag trafił. Urządzenie ma te same funkcje co odpowiednik za 8 stówek + funkcje, które nigdy mu się nie przydadzą (podłączenie radaru, gpsa, silnika itd.). To samo robi ze sprzętem. Co jakiś czas kupuje coś w okolicy 1tys., ale nie łowi na to, bo zwykle mu nie pasuje. A na co dzień używa sprzętu bardzo przeciętnego.

Co do echa...Generalnie nie lubię zbytnio łowić z łódki, ale nie jest to kolejna fanaberia. Po prostu nie czuję się na niej najlepiej.

Co do "hardkoru" to nie przesadzajmy. Do niedawna wszyscy, a i dzisiaj spora część daje sobie radę bez echa. Ty tego potrzebujesz, ktoś inny nie.

Z resztą nie rozumiem, czemu tak nas chcesz przekonać do konieczności posiadania echa...ty chcesz z tego korzystać, my nie. Nad czym tu się zastanawiać?

Bo jeszcze sobie kupimy, i wyłowimy Ci wszystkie ryby:) - dzisiaj już nie trzeba potrafić "rysować sobie w głowie dna". Podłączasz gpsa i drukujesz w domu gotowca. "Nawet my" sobie z tym poradzimy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj to bardziej wpasowałeś się wykorzystaniem echa dla bezpieczeństwa, bo to raczej niezbyt częste podejście.

Z resztą nie rozumiem, czemu tak nas chcesz przekonać do konieczności posiadania echa

Bo jeszcze sobie kupimy, i wyłowimy Ci wszystkie ryby:)

Motasz się w tym jak wyżej i prowokujesz niepotrzebną nic nie wnoszącą rozmowę.

Dokładnie wyjaśniłem po co mi to ustrojstwo i nikogo nie namawiam do konieczności jego posiadania.

Ale podam Ci jeszcze przykład do czego mnie przydaje się echo. Oprócz tego by wykrywać mielizny i nie zniszczyć pontonu lub nie uszkodzić silnika to od czasu do czasu trolling.

Płynę w korycie rzeki i na 5-6m prowadzę woblera około 15-20 metrów za pontonem. W pewnym momencie zaczyna się mocno wypłycać (górka. Odra pełna takich miejsc), widzę to na echu i mam czas by zdążyć z podniesieniem woblera i nie zaliczyć zaczepu i możliwej starty woblera za 40 zł

Więc jak widzisz, tu jest nie tylko kwestia bezpieczeństwa, uszkodzenia pontonu i silnika, ale i kwestia jak najmniejszych strat finansowych z tytułu straty woblerów. Więc jak tu pływać bez echa? Pewnie można, ale po co. By się cofać i sobie strat narobić? Bez sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie czy wam się świat popierd... ?!!

Stosujecie coraz to wymyślniejsze techniki połowu, coraz bardziej wysublimowany sprzęt i taktyka przed którą "mało która ryba da radę"! A czy zadaliście sobie pytanie jakie szanse ma ta właśnie RYBA???

Ja, i mówie to świadomie i egoistyczniwe, mam już za sobą cały ten wyjebis... ekwiwalent wędkarski, który nie powiem przyczniał sie do licznych moich sukcesów wędkarskich jednakowoż nie przyczyniał się do zadowolenia osobistego - teraz już wiem czemu!!!

Wędkarstwo tak samo jak i myśliwstwo tylko w tedy ma rację bytu gdy przeciwnik ma choc cień nadzieji na przeżycie... .

Zadajcie sobie pytanie czemu myśliwi nie stosują czujników podczeriwni, radarów, "sonarów" i innych pcibdzideł!!!

Frajda jest tylko w tedy gdy rywal ma jakąkolwiek szansę, dlatego ja od kilku lat na ryby wybieram się z tylko z jedną wędką i magiczną przynętą (bez rzadnych zanęt). A ewentualne sukcesy zawdzięczam spostrzegawczości tylko i wyłącznie... . :cool:

Uważam, że frajda jest tylko w tedy gdy rywal ma podobne sznse na powodzenie jak my na niepowodzenie. "On" walczy o życie my o doznania ... . To powinno dawać do myślena... .

Czyż nie???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to widzę, że nie jest tak źle jak myślałem. Przeglądając ostatnio kilka forów ciągle trafiam na wpisy typu "tylko sprzęt, technologia i rozwój sprzętu jedyną słuszną drogą) :)

A tu już kilku ludzi z pasją, którą tak dobrze rozumiem.

A cóż to za metoda i przynęta jedyna której używasz (jeśli to nie tajemnica). Szczerze bardzo interesują mnie takie specyficzne metody stosowane przez bardzo nielicznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do myśliwych...Co prawda nie mam zbytnio znajomych w tym środowisku, ale troszkę kiedyś czytałem. Wydaje mi się, że w Polsce, Niemczech i jeszcze kilku krajach europejskich to niezwykle silna, dosyć zamknięta kultura z ogromnymi tradycjami i ściśle określonymi zasadami. U nas jak myśliwy postrzeli zwierze to musi je wytropić i dobić. U nas myśliwy ubiera się w kolory maskujące, a wypadki postrzeleń są niezwykle rzadkie. W Stanach, czy w Kanadzie myśliwy ubrany jest na pomarańczowo, a do tego wielu ich ginie każdego roku. Wydaje mi się, że "nasza" kultura tej pasji jest klasą samą w sobie. Myślę, że nie ma tam miejsca na przychodzące z zachodu mody. Poza tym myśliwym nie zostaje się ot tak. Trzeba należeć do tego koła, udzielać się, przechodzić różne okresy przygotowania. Środowisko bardzo ze sobą związane.

A u nas wędkarzy zupełnie inaczej. Każdy może wyrobić sobie kartę kupić sprzęt i już. Nie jesteśmy w ogóle zintegrowani (wojny: spinning kontra żywiec itd.), nie mamy jakichś tradycji i sztywnych zasad (nie wiem jak z muszkarzami, bo wydaje mi się, że ta dyscyplina jednak bliższa klasą jest myślistwu). Moda przychodząca z zachodu jaka by nie była, natychmiast jest przyjmowana.

Z uśmiechem na twarzy wspominam wszelkie spotkania z wędkarzami, którzy stworzyli sobie swój mały świat. Przyjęli zasady sami z siebie. Ponad RAPR-em, czy wypunktowanym C&R.

Dziś nad ukochanym jeziorem spotkałem starszego pana, który planuje kupić łódź, bo z brzegu już nie da się łowić. Nie dlatego, że nie ma miejscówek, tylko dlatego, że porobiły się meliny, a przechodzący wędkarze żyć nie dają. A on chce mieć spokój - woli nic nie złowić, niż męczyć się w tym tłumie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech każdy łowi jak mu odpowiada ale ja przyjemności z łowienia za pomocą sonarów na pewno bym nie czerpał :) Jak wspomniał wernicjusz ryba dzisiaj nie ma żadnych szans a chyba nie o to chodzi. Obecnie aby uprawiac wędkarstwo nie trzeba byc "łowcą" , wystarczy nakupic sprzętu który jest coraz doskonalszy. Nawet nie musimy szukac ryb - urządzenie zrobi to za nas. Z myślistwem wędkarstwa bym nie porównywał , nie wyobrażam sobie jak można strzelac do bezbronnego zwierzęcia. Masaje zabijający lwa włócznią ryzykując przy tym własnym życiem - to jest myślistwo :D Proponuje oglądnąc film "The Hunted" i przemyślec słowa głównego bohatera który wyjaśnia swoje podejście do zabijania zwierząt podczas przesłuchania na początku filmu i przemyślec jego słowa. Film gorąco polecam.

I jeszcze parę słów na temat "sprzęciarskiego" podejścia do wędkarstwa. Podam może przykład mojego wujka - wieloletniego wędkarza który lubuje się w połowie pstrągów.

Łowiąc w górskich potokach używa aż (uwaga uwaga) 4 przynęt ! 2 obrotówek i 2 woblerów! Dlaczego tylko tyle? Bo jak twierdzi ryba zaatakuje wszystko co koło niej poprowadzimy jeśli żeruje a czy błystka ma różowe serduszka czy zielone ciapki jest bez znaczenia. W pstągowych żołądkach nieraz znajdywał niedopałki z papierosów czy inne dziwactwa. Wędkę do spinningu też ma 1 uniwersalną , bodajże cw do 30 i jest skuteczny.

Założę się że niejeden człowiek zniechęci się czytając na forum jak to ktoś piszę że "najlepiej na każdą rybę miec inną wędkę bo nie ma rzeczy uniwersalnych". Dla mnie to gruba przesada.

Dawniej ludzie łowili bambusami i byle jakim sprzętem jaki tylko dało się skombinowac a potrafili się cieszyc z wędkarstwa, dzisiaj ktoś woli siedziec na forum internetowym i przeglądać wszystkie zdjęcia czy aby na pewno są aktualne a nie czasem sprzed 2 lat , jeszcze inny udowadnia za wszelką cenę że ryba z fotki ma o kilka cm mniej niż deklaruje autor postu ze zdjęciem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troche się mylisz, jeśli myślisz, że zamontowanie echosondy spowoduje, że od razu nałowisz okazów. Dziwi mnie to, że wypowiadasz się jak znawca o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Też uważam, że w wędkarstwie nie chodzi o gadżeciarstwo i targanie ze sobą 2ton sprzętu, ale echosonda sama ryb nie złowi jeśli wędkarz jest do dupy. Podobnie jak nie uczyni tego najlepsza wędka, najnowsza plecionka czy superłowne woblery jeśli ktoś nie wie jak się nimi posługiwac. Żaden sprzęt nie zastąpi doświadczenia, bo wędkarstwo jak dla mnie to w głównej mierze obserwacja przyrody, zachowań ryb i przekładanie tego na wyniki. Ktoś lubi łowic bambusową wędka, inny lubi trzymac w ręce węglówke za pare tysiaków, czy szanse takich wędkarzy są równe ? Na pewno nie do końca, wiadomo gośc z lepszym sprzętem dalej zarzuci, precyzyjniej poprowadzi przynęte, ale nie oznacza to, że złowi więcej ryb od gościa z bambusówka, który doświadczeniem i umiejętnościami będzie bił go na głowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.