Wypracowałeś-wygrałeś! Mnie dzisiaj łamały kości, katar, gardło boli. Ale ponoć jak gorączki nie ma to człowiek zdrowy. I tak dogorywając przypomniał mi się odcinek, który wiosną przeszedłem. I obiecałem sobie ,że tam wrócę-dzisiaj wróciłem I już pierwsze miejsce jakie zapamiętałem opanowane było w ładne ryby. Był tam gruby jaź lub płoć. Choć mi to bardziej płoć przypominało. W ruch od razu poszedł ''Nicrophorus vespilloides''-ostatnio mi się strasznie spodobał. Bo duże rybska go lubią Ale.....rzut i wyjście i zawrót. I tak trochę się pomęczyłem na kilku miejscach. Rzut wyjście i zawrót(a ryby ładne!) Jak tylko wpadał był interesujący dla ryb, ale jak korbką zakręciłem lub lekkie drganie szczytówką to klenie płoszyły się. Doszedłem do wniosku ,że potrzeba jest mniejszej przynęty o delikatnej pracy. I tak....
Założyłem swojego robaka wolno tonącego z jajem 22 mm.
I wychyliłem się lekko zza pokrzyw nad wodę i widzę dwa ładne klenie. Podaję delikatnie, przynęta powoli opada i jest piękne kopnięcie!!! Chwila walki i....... muszę zejść w dół po skarpie. By podebrać rybę. Tym razem ja wygrałem
Szybka fota i mierzenie.
Potem jeszcze poszedłem w trzy miejsca jakie zapamiętałem z wiosny. I we dwóch to co zobaczyłem to wiem ,że tam wrócę niebawem Ryby dzisiaj pięknie wychodziły w godz.16-18. Dołowiłem jeszcze okonia, a drugi większy mi ściągnął keitecha. Na koniec dopadł mnie pech zgubiłem swoje najcenniejsze pudełko kleniowe. Same perełki I od klęski uratowała mnie nowo nabyta czołówka
Wracałem się już po ciemku jakieś 500 m. Pozdrawiam! Teraz czas na miastoweDo zobaczenia nad wodą w godzinach porannych.