Witam. Wróciłem już z urlopu nad morzem. Tym razem po raz pierwszy zabrałem ze sobą wędkę nad morze, zachęcony wskazówkami kolegów. Kupiłem siedmiodniowe zezwolenie i na ryby wybrałem się cztery razy do portu w Darłówku - pospinnigować, zawsze rano od 6 do 8:30.
Port w Darłówku to w sumie trzy łowiska. Morze z falochronu, basen pomiędzy falochronami i sam port - kanał Wieprzy.
Pierwszego dnia wybrałem się po kilku dniach mocnego wiatru. Morze jeszcze nie zdołało się uspokoić.
Poświeciłem ten dzień na sprawdzenie kanału portowego łowiąc z nabrzeży - niestety przynęty ganiały tylko małe okonki i nawet nie chciały dać się złowić.
Drugiego dnia morze było już spokojne. Łowiłem z falochronu zachodniego, z dużych głazów wysypanych przed falochronem. Niedaleko mnie inni wędkarze łowili dużo płoci (działo się tak zresztą każdego ranka), a na końcówkach falochronu łowiono śledzie.
Ja łowiłem głównie na obrotówki. Pierwszego spokojnego poranka złowiłem trzy okonki, płoć i dwie morskie rybki - chyba tobiasze lub dobijaki, które ucieszyły mnie najbardziej. Drugiego poranka jednego okonka i dwie płocie - ta większa miała 30 cm. Dodam tylko, że te płocie były prawidłowo zapięte za pysk, złowione na obrotówkę nr 3. Nie miałem mniejszych rozmiarów blaszek, bo nastawiłem się na ogromne morskie okonie (ha ha), a myślę że może nałowiłbym tych płoci więcej jakąś małą blaszką, bo było ich przy kamieniach naprawdę dużo. Trzeciego poranka już nic nie brało.
Jestem ogólnie zadowolony, zwłaszcza że był to mój debiut w połowach w morzu. Moją pierwszą rybkę z morza załączam na pamiątkę: