 (336_280 pix).jpg)
Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 22.05.2021 w Odpowiedzi
-
5 punktów
-
Dziś w końcu naszedł czas przetestować nowy zestaw nad wodą. Długo wyczekiwany Lureleader wkońcu dotarł. Hmmmm rano myślę sobie gdzie by tu się wybrać bo wszędzie woda wysoka i płynie ,,żur". No nic jadę na znany mi z poprzednich lat kanał. Nad wodą melduję się jakoś koło 5 rano. Zestaw składam pośpiesznie w pełnej ekscytacji. Po ciężkim początku udało się namierzyć ryby oraz trafić w przynętę. Kijek kupiony z myślą o pstrągach. Świetnie spisuje się pod okoniami i nie tylko, a z kołowrotkiem Shimano Vanford 2500 i plecionką Varivasa jest mega. Kilkanaście okoni w tym 2 powyżej 30 cm dają nadzieję, że się ruszyły. Brania pewne i agresywne. Na koniec miły akcencik w postaci wzdręgi, która zażarła kajtka .4 punkty
-
17.05. Poniedziałek Po pracy wybrałem się "na szczupaka w stylu retro". Oznaczało to nie mniej nie więcej tylko tyle, że do kieszeni włożyłem pudełko z kilkunastoma wahadłówkami i nic więcej. Chciałem się przekonać, czy potrafię jeszcze nimi łowić i czy ryby już o nich zapomniały i reagują jak trzeba. Nad wodą zobaczyłem dopiero jak wysoka jest woda na Odrze. Szczupak jeden był. Walnął na krótkiej lince w Gnoma 2, ale go nie zaciąłem. No cóż zdarza się. Wracając do samochodu przypomniałem sobie o warkoczu, który na wysokiej wodzie potrafił obdarować boleniem. Znowu nieprzygotowany, ale i znowu nie bez szans zajrzałem tam. Z pudełka wygrzebałem Morsa 1 i w kilkunastu rzutach zaliczyłem dwa potężne strzały i znowu oba niezacięte. Coś było nie tak. Zastanawiałem się nad tym cały wieczór. Kotwice nowe, wymienione wszystkie przed sezonem. Nie przyszło mi do głowy nic innego jak tylko źle dobrany zestaw. Mocny kij i plecionka to nienajlepsze połączenie na takie łowienie. 19.05. Środa Znowu po pracy i od razu nad tym warkoczem. Zmieniłem kij na dłuższy i z c.w. do 20g. Zmieniłem też plecionkę na cieńszą. W drugim rzucie mojego woblerka zbiera niemal z powierzchni sumek i robi demolkę w promieniu 20-30metrów, by na koniec, niemal pod nogami się wypiąć. Po tym całym zamieszaniu warkocz pustoszeje. 20.05. Czwartek Woda jeszcze bardziej podskoczyła. Zakładam wodery, by dojść tam gdzie chcę. Łowię praktycznie na styku zalanych traw, gdy zaczyna padać mam pierwsze puknięcie. Znowu pusto. Szybka decyzja, by nieco uelastycznić zestaw, więc wiążę fluo. Odcinek około 2m o średnicy 0,255 robi robotę. Niemal o zmierzchu jeszcze jeden strzał i w końcu wszystko działa jak trzeba, a na brzegu ląduje niewielki, ale jednak boleń Chyba znalazłem złoty środek na tę dziwną, brudną i bardzo wysoką wodę. 21.05. Piątek Wyszedłem z pracy szybciej niż zwykle. Sytuacja nad wodą diametralnie różna od wczorajszej. Wiatru prawie nie ma, słońce świeci i woda jakby nieco prześwietlona. Obrzucam warkocz prowadząc wobler mniej więcej w połowie wody i prędko mam pierwszy strzał. Po krótkim holu podbieram ręką wymiarowego... sandacza. To kolejny gatunek odfajkowany Hermesikiem (niewiele do odfajkowania już zostało 😁). Kolejne dwie godziny to sprawdzanie kolejnych miejsc, na których nic się nie dzieje. Może nie sprawdziłem wszystkich, które bym chciał, ale zwyczajnie nie wszędzie doszedłem. Znalazłem natomiast kawałeczek spokojnej wody, na której coś oczkowało. Na szczęście tym razem nie było żadnych planów retro, a w plecaku po kilka przynęt na każdą okazję. Zdjąłem Hermesika i zacząłem się bawić dużymi i ciężkimi owadami. Wybór przynęt nie był przypadkowy - tylko takimi byłem w stanie w miarę rzucić kijem do 20g i stosowną plecionką. Rzuty nie musiały być długie, ale musiały być precyzyjne, a przynęta musiała trafić w wąski pasek wody bezpośrednio przy zalanym brzegu. Czwarty w kolejności na agrafce wylądował żuk od Wob-Art i to on jako pierwszy wzbudził zainteresowanie tego czegoś co tam oczkowało. Niestety, to były takie typowe trącenia nie do zacięcia. Kolejny zameldował się Lil Bug 3F - tu już strzał był konkretny, niestety pudło. Kotwiczka jakaś taka mała w porównaniu do korpusu - tak pomyślałem obserwując wobka. Wygrzebałem mniejszego. O dziwo uzbrojony w taką samą kotwiczkę. Powtarzam rzut w to samo miejsce znowu strzał i tym razem jest ryba. Za chwilę mam w ręku fajnego klenika. Niestety hol płoszy ryby. Przez kolejne pół godziny nie dzieje się nic. Siadam po cichu i daję odpocząć wodzie. Po jakimś czasie znowu coś zaczyna nieśmiało oczkować. Oddaję rzut i gdy tylko przynęta dotyka wody zamykam kabłąk i niemal od razu czuję strzał. Ryba znowu jakoś inaczej walczy. Po chwili podbieram ręką "pryszczatego" leszczyka. Przedpowodziowa wręcz Odra kolejny raz mnie zaskoczyła, a prawdę mówiąc zaskakiwała cały tydzień, weryfikując jednocześnie moje podejście do łowienia w niej ryb.4 punkty
-
3 punkty
-
Dzisiaj kolejny dzień na Wisłoku ze spinem i kolejny bez brania. Woda wydaje się świetna , lekko trącona podniesiona jakieś 30 cm w stosunku do "normalnego stanu". Może trochę nurt za silny przez to ale są spowolnienia i wsteczne prądy .......tylko ryb nie ma. Całkowicie brak wizualnej ,jakiejkolwiek aktywności ryb, nawet ukleja nie zaoczkuje. Takiego roku jak ten to ja sobie nie przypominam Wczoraj kilka godzin na żwirowni w Zwięczycy, łowienie castem na ciężko, yerki i spore gumy. 2 szczupaki w ręce, 2 dodatkowe kontakty z rybą która się nie wcięła i ładny zębacz odprowadzający yerka pod same nogi, woda czysta i widoczność dobra więc fajnie było widać jak płynie za przynęta i się tylko przygląda Strzeliłem fotkę większemu z wyciągniętych bo myślałem że do GP zapunktuje ale miał tylko 52 cm .3 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Przypadki dwa. Zdarzenie pierwsze. To się nie powinno zdarzyć. Jedno jedyne branie w najgorszym momencie. Chodziłem z nastawieniem złowienia szczupaka. Po dwóch godzinach bezrybia zaglądnąłem na boleniową „bankówkę”. Odra jeszcze z mocnym nurtem, to pomyślałem, że spróbuję sprowokować jakiegoś stawiając w nurcie woblera Jaxona HS UV 9 cm. Przykucnąłem, zapiąłem do agrafki woblera a pudełko położyłem na udach. Rzuciłem przynętę kilkanaście metrów od siebie i pozwoliłem wpłynąć w warkocz zalanej rafy. Czuję jak mocno wibruje w nurcie. Niewielkie korekty kołowrotkiem były potrzebne, by nie tracić tego elektrycznego trzepotania wędką. Drgania przenosiły się do ręki sprawiając przyjemność pracy woblera. Kilka rzutów i ŁUP! Bardzo silne uderzenie wyrwało mnie z rozmyślania. Pech! Ryba mocno walczy od początku. Wędka poważnie się wygięła i nie mogę zbyt wiele zrobić. W tym samym momencie, podczas zacięcia, do wody wpada pudełko z przynętami, które miałem odłożone na kolanach. Gdy dotarło do mnie, co się stało, to później sam się dziwiłem, że jeszcze tak błyskawicznie, tak sporej ryby nie przydarzyło się wyholować. Na nic to się zdało. Nurt był zbyt silny i przynęty odpłynęły dość daleko zanim uwolniłem gagatka. W poprzednim sezonie straciłem kilkadziesiąt woblerów kleniowych. W tym przypadku straciłem kilkanaście wyselekcjonowanych popperów, crawlerów, klasyków i własnego rękodzieła. To nie powinno się zdarzyć. ___________________ Przedziwna sytuacja. Przypadek drugi. Sytuacja miała miejsce kilka dni wcześniej. Łowię na lekki spinning z synem. Przynęta kopytko Relaxa 5 cm/5g. Wędka do 15 g o parabolicznej akcji. Po kilku skubnięciach i godzinnym łowieniu mam branie. W pierwszym momencie pomyślałem, że leszczowy przyłów. Jednak po kilkunastu sekundach stwierdziłem, że to nie ta ryba. Dużego leszcza bym już powstrzymał, nawet takiego mocno wkurzonego. To coś było bardziej wkurzone i nie robiło sobie nic z mojego hamowania szpuli ręką. Starałem się wybrnąć z tej sytuacji, jednak nie miałem nic do powiedzenia. Zostało jeszcze kilkanaście zwojów plecionki 0,10 i byłem zmuszony ostatecznie przystopować szpulę. Nie mogło się to inaczej skończyć, jak jej zerwaniem. Kolejny pech, to linka pęka przy kołowrotku. Oj! Nie tak powinno być. Radek przyglądał się akcji. We dwójkę stwierdziliśmy, że nic więcej nie można było w tej sytuacji wymyślić. Odjazd był zdecydowany i praktycznie bez zatrzymania. Byłem bezradny. W zasadzie nie opisuję takich przygód, bo to w pewnym sensie ujma na honorze i gdzieś tam w podświadomości krąży myśl, że ryba została z przynętą. Radek zdecydował, że wystarczy tych emocji i wracamy. Zgodziłem się. Powiedziałem, że po drodze przystaniemy w kilku miejscach i jeszcze spróbuję na najmniejsze gumki 2”/2g na tych kilku metrach linki powalczyć o skromnego okonia. Minęło jakieś 30 minut. Przystanęliśmy trzy razy. Przeszliśmy około 100 metrów. Kolejny rzut i przy ściąganiu zauważyłem, że ściągam jakąś żyłkę. Jednak to nie żyłka. Udało się złapać. No nie! To moja zerwana plecionka. Mam kilka metrów i czuję, że zaczyna mi uciekać z palców. Wołam Radka by obciął mi agrafkę przy wędce. Zostało mi jeszcze około metra linki w palcach i dalej czuję, jak sum ją wyciąga. Gdyby udało się zawiązać dwa końce i nawinąć kilka zwojów na kołowrotek, to byłaby szansa na kolejną próbę holu i uwolnienie z przynęty. Trudno w to uwierzyć, ale wiązałem linki na ostatnich centymetrach. Linka ułożyła się między zielskiem w zygzaki i to pozwoliło mi na nawinięcie na kołowrotek kilkanaście zwojów. Wtedy poczułem znowu wąsatego na wędce. Cała akcja holu trwała około 9 minut. Nie powiem, ale „Patriot” dostał mocno w kość. Szczęście, że rybsko nie miało ochoty na dalsze odjazdy. Parę razy mocno się wkurzył. Wtedy tylko pozostało patrzeć, czy nie pojawi się węzeł łączący plecionkę. Suma podholowałem pod nogi. Oceniliśmy go na jakieś 140 cm. Tym razem sprzęt nie zawiódł a przynęta wypięła się sama. Takie były tego dnia moje okoniowe podchody z przygodami.1 punkt
-
Gatunek ryby: karaś - Długość w cm: 42 - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 22.05.2021 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): 10:30 - Łowisko: łowisko komercyjne koło Wrocławia - Przynęta: wafters ringersy 90% ryb na ta przynętę mimo że przerzucilem dziś na prawdę wszystko łowić na methode, to mój rekord karasia1 punkt
-
1 punkt
-
Może i nie po Bożemu ale dobre są Pierwszy raz tak robiłem. Ja od małosolnych wolę takie po 5-6 dniach od nastawienia. Jak lubisz takie półżywe to te z worka będą idealne. Ludzie podają że już po kilku godzinach można jeść, ja skosztowałem po 24 godzinach. Po kolejnych 24 jeszcze lepsze Inspiracja to jakiś filmik z youtuba. Jak będziesz robił to kopru dużo , taki zielony jak do ziemniaków i posiekany, i czosnek drobno krojony też co najmniej kilka ząbków. Reszta według uznania. Ja dodałem jeszcze liść laurowy pokruszony i grubo mielony pieprz i kolendra.1 punkt
-
Żaden wstyd. Ja się bardzo cieszę że taki wpis dodałeś bo już myślałem że sam się uwsteczniam i zapomniałem jak się ryby łowi1 punkt
-
W sprawie okoni z mojej strony chwilowo Aż wstyd się przyznać. Trzy razy próbowałem i ani jednego okonia nie zobaczyłem. Do powierzchniowego woblera wtd był moment, że startowały, ale to był tylko moment:)1 punkt
-
Jako że na Wiśle w moim rejonie stan wody już powyżej ostrzegawczego i niema mowy o łowieniu przez dobre kilka dni to wybrałem się dziś na kilka godzin na jedną z podkrakowskich żwirowni.. W sumie zaliczyłem trzy brania i wyholowałem dwa pstrągi ok 33/34 oraz 45 cm Miałem też wyjście przyzwoitego okonia ale tylko musnął przynętę.. Dodaję pamiątkowe zdjęcie największej rybki z dziś, pozostałe zostały wypuszczone bez zdjęć1 punkt