Dziś po południu moje drugie podejście do kleni. Pierwsze było w sobotę na Powodziowym. Gdy moje wiosenne sposoby zawodziły sięgnąłem po podpowiedź:
i na agrafkę założyłem chrabączcza. Nic to nie dało, bo jak sobie później wytłumaczyłem - chrabąszczy to ryby od roku nie widziały.
Dziś przeprosiłem podwrocławską Odrę, ale w głowie wciąż miałem te smużaki. Jaceen pisał gdzieś o osach, ale skąd tu osy? Komara jedynie widziałem, jakiegoś bielinka kapuśniaczka też, ale osę? Z resztą nie mam ani imitacji komara, ani motylka, ani nawet osy, muszę kombinować tym co mam, poza tym jak widać nie muszę czegoś widzieć w naturze, żeby działało. Może więc i chrabąszcz na Powodziowym by zadziałał, gdybym wiedział co i jak.
Takie miałem rozkminki nad Odrą wypuszczając coraz dalej i dalej tradycyjnego Sieka. Jestem uparty i jak coś sobie wbiję do głowy, to ciężko to przeskoczyć, więc zacząłem grzebać w pudełku, żeby znaleźć coś co przekona mnie, a przede wszystkim rybę i jednocześnie będzie tym na co się łowi w mieście, czyli smużakiem. Znalazłem smużaka przypominającego żółtobrzeżka. Ooo, żółtobrzeżki są w wodzie chyba cały rok, pamiętam jak kiedyś wypływały nawet do przerębli - to nie może być złe, spełnia wszystkie powyższe warunki, to musi zadziałać. Znów się uwziąłem i postanowiłem nic już nie zmieniać, bo woblerek dobrze latał i fajnie pracował i ... pół godziny później cieszyłem się z pierwszego klenia.
P.S. Dzięki @jaceen za ten "smużakowy cynk"