Witam, dawno nic nie pisałem bo i nie było o czym..
W ostatnim czasie zaliczyłem dwa wypady na rzeki pstrągowe lecz bez efektów.. Było też kilka podejść za szczupakiem i okoniem lecz też bez sensownych ryb na brzegu.. Zaliczyłem też pierwszą nockę z nastawieniem na węgorze z gruntu ale doczekałem się tylko jednego pustego brania...
Dopiero wczoraj udało się złowić "coś" sensownego, stwierdziłem że jak nie idzie to nie idzie i trzeba spróbować czegoś innego.
Więc wytypowałem sobie dwa miejsca na żwirowni gdzie jeszcze nie łowiłem "na grubo" z nastawieniem na karpiowate.. Ok 14 dojeżdżam nad wodę i o dziwo upatrzone miejsce jest wolne, wypływam sonduje sobie miejscówkę znalazłem równy 2,4 m głęboki blat z twardym dnem niedaleko roślinności.
Zanęciłem w kilku miejscach około 5/6 kilo przygotowanej specjalnie kukurydzy, wywiozłem dwa zestawy z 3 oraz 4 ziarnami kukurydzy na włosie no i relax.
Pierwsze branie miałem tuż po 20, ale ryba niestety po krótkim holu się wypięła, no cóż wywożę donęcam i relax w dalszym ciągu.. Ok 22:15 może 22:20 mam delikatne branie, wychodzę z auta do wędek widzę że mam opuszczony swinger ale nie ma odjazdu więc go napinam odchodzę od kija a tu mega odjazd..
No i się zaczęło przeciąganie liny które trwało jakieś 40 minut, dobre 10 odjazdów z pod podbieraka raz nawet wyskoczył z niego ale finalnie z pomocą pana ze stanowiska obok udaje się rybę podebrać..
Szybkie mierzenie ważenie kilka zdjęć i do wody..
No i tym sposobem złowiłem swoją życiówkę amura z wody PZW, ponad 19 kg mega silny metrowy amur
PS. Tej nocy miałem trzy brania lecz wyjąłem tylko 1 rybę