Czasu na dłuższy wypad niestety dalej mało. W ostatnich tygodniach było kilka wypadów na Odre pod wieczór w godzinach 20-23, głównie tym razem główki plus mini pseudoopaska (ok. 100 m umocnienia) która jest dostępna przy niskich stanach Odry.
Do zmierzchu ćwiczyłem głównie smuzaki, czasem obrotówki, i czasem też za boleniem smukłymi wobkami.
W czasie wypadow może jeden klenik +-25cm, i szczupaczek pistolecik też podobnej wielksoci. Kilka wyjść większych ryb ale bez nawet skubniecia. Ogólnie padaka.
W ostatnią niedzielę z różnych powodów miałem możliwość stawic się na Odrze w nietypowych dla mnie godzinach 16-20. Po przyjeździe na miejscówkę okazuje się że po drugiej stronie rzeki piknikowicze z prawie że dyskoteką. Mimo wszystko idę obławiać napływ główki. Po chwili zajeżdżają 3 motory i robią okrutny raban. Mimo wszytko chwilę walczę dalej po czym schodzę główkę niżej. Tam przy kolejnej zmianie przynęty kotwiczką zahaczam kamizelkę. Dziadostwo wbiło się mocno więc sięgam po szczypce i stosuje "metodę siłową". Na tyle nie fortunnie, że po wyrwaniu pierwszej kotwiczki z kamizelki druga wbija się w.... Kciuka. Wbiła się za grot i tym sposobem zamiast 3h spinningu skończyło się po 1,5. Całe szczęście miałem multitula i udało się kotwiczką sciagnac z kółeczka od woblera, więc jadę do domu z sama kotwiczką w palcu, a nie całym wiszącym wobkiem. (Boleniowy 8 cm, więc nie mały 😉). Z tym domem to też trochę przegrałem, bo trzeba było się tego jakoś z palca pozbyć. Kotwiczką była tak wbita, że moje próby wyciągnięcia jej spełzły na niczym, cofnąć się nie chciała, przebić dalej aby grot wylazł z drugiej strony też nie szło (albo brakło samozaparcia i odporności na ból). Skoczyło się SORem, oraz na wszelki wyoadek szczepionką na tężec i antybiotykiem. I jak tu zmieniać swoje utarte schematy? 😉
Wczoraj trafiła się okazja odwiedzić Bóbr w miejscowości Brzeźnica. Miałem aż całą godzinę między 14 a 15. Udało się wyciągnąć Okonka 20cm na obrotówkę. Łowiłem za progiem na rzece.
Jakiś miejscowy (niestety już lekko podpity) brodził w tym miejscu, twierdził że bywają tam szczupaki, okonie, sandacze i bolenie. Sam widziałem kilka rybek na oko 30-40 cm co ganiały drobnicę, ale jakichś z góry patrząc dość jaskrawych na grzbiecie, moje marne doświadczenie nie podpowiada mi co to mogły być za ryby. Miejscówka fajna, przy progu mała plażyczka. Może uda się tam wrócić, pobawić się w takie brodzenie jak ten miejscowy, zwłaszcza przy takich upałach, a i rodzina była by może zadowolona. Przyjemne z pożytecznym.