Plan był taki że tradycyjne jedziemy z soboty na niedzielę ale szamani od pogody zapowiadają armagedon , dzięki Bogu w piątek ( o dziwo ) mam robotę we Wrocławiu , telefon do kolegi czy jedzie ? trochę marudzi bo był poprzedniej nocy na rybach i musi odespać, nie minęło dwie godziny i dzwoni z pytaniem o której 😜 , nad wodą meldujemy się o 22 po pół godziny kolega wyciąga 60 cm sumka, ja nic nawet brania , za chwilę znowu wyciąga podobnego sumka , ja po chwili mam branie ale nie wcięte 🤬 po godzinie mam branie i wyciągam 80 cm. sumka 😁 mały ale cieszy ( do tej pory mam co wyjście suma ) ciekawe jest to że wszystkie brania pod drugim brzegiem , nad wodą miłe zaskoczenie zero ludzi , na powrocie kolega ma jeszcze jedno branie nie wcięte, dzisiaj dzień malucha zimowego ale i tak było warto ( jak zawsze 🤪 ) ps. dwa sumki na Adustę mix , jeden na średniego , pozdrawiam Wasyl