Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.01.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Nie potrafię znaleźć jakiegoś motywu przewodniego dla swojego sezonu '24, bo i jakichś ambitnych planów do zrealizowania nad wodą nie miałem. Żadnych notatek, plików ze zdjęciami... wszystko co się wydarzyło, co złowiłem i fotki, które pstryknąłem są już na tym Forum. Starałem się brać czynny udział w każdej z zaproponowanych tu rywalizacji, więc najłatwiej będzie mi podsumować sezon na tej podstawie. U mnie 43 i wpisywałem wszystko, bo chyba za stary już jestem, by chcieć odpocząć nad wodą i jednocześnie mieć w głowie, że nie zrobiłem wpisu Do tego 14 dni urlopów wędkarskich, czyli łącznie 57 dni nad wodą w czasie których udało mi się przechytrzyć 65 ryb spełniających normy GP. Z tymi dniami to też duże słowa, bo o ile te dwa tygodnie na urlopach były rzeczywiście wędkarskim maratonem, o tyle tu na miejscu przeważnie były to 2-3 godzinne przebieżki. Zacząłem jak co roku od płoci, ale tym razem było słabo. Chyba się przeniosły, a nie miałem zbytnio czasu, by szukać ich gdzie indziej, tym bardziej, że od dwóch lat tę moją przedwiosenną przepływankę zaczyna wypierać feederek ze skórką chleba, choć i on w tym roku nie był jakiś spektakularny. Wiosna zaczęła się lepiej. Do tej pory, żeby złowić jakiegoś wiosennego jazia i otworzyć tym samym sezon spinningowy jeździłem regularnie na Opolszczyznę. Tym razem trochę przypadkiem znalazłem jazie i nawet kilka złowiłem na lokalnej Odrze. Mam nadzieję, że to nie był przypadek, ale już niedługo będę mógł to sprawdzić. Majówka od lat mnie nie zawodzi i nie mówię tu o rybach, bo one nie są najważniejsze. Mogę wskoczyć na ponton, a nawet wyłączyć telefon (od kilku lat praktykuję taki rytuał, że przed wyjazdem komunikuję wszystkim mogącym chcieć zadzwonić do mnie w czasie urlopu, że będę w polu zasięgu białoruskiego, a tam każde połączenie jest koszmarnie drogie i o dziwo okazuje się, że taka informacja sprawia, że tematy, które kiedyś były niecierpiącymi zwłoki, teraz przestają takimi być). Oczywiście tak nie jest. Owszem, wchodziłem w białoruski zasięg będąc nad granicznym Bugiem. Odkąd jednak trwa wojna i związane z nią obostrzenia w poruszaniu się przy granicy coraz rzadziej zaglądam na ten odcinek, ale pretekst do wyłączenia telefonu pozostał Pływam więc gdzie chcę, łowię co chcę (zawsze mam dwa spinningi i spławikówkę), a przede wszystkim jestem blisko natury. Staram się nie używać silnika, by jak najmniej ingerować w otoczenie. Poza tym lubię wiosłowanie. Dzięki temu mogę podglądać ryby pode mną, ptaki w trzcinowiskach, a nawet ważki i inne owady lądujące na burcie mojego pontonu. Kiedyś kompletnie nie zwracałem uwagi na takie rzeczy, a od pewnego czasu z każdym rokiem coraz bardziej. Majówka '24 oprócz tych wszystkich wymienionych wyżej atrakcji pozwoliła mi jeszcze otworzyć i zamknąć tabelę okoniową, a wisienką na torcie był szczupaczek bodajże 83cm złowiony na okoniówkę, który przez kilka minut robił u mnie za silnik do pontonu. Hol, którego prędko nie zapomnę. Kolejny etap, o którym warto wspomnieć to sierpień. Do tej pory ten miesiąc nie był w moim wydaniu jakimś godnym uwagi. Teraz, trochę za sprawą odkurzonego feedera stał się jednym z lepszych, jeśli nie najlepszym. Oprócz feedera był oczywiście spinning i jedyne chyba w tamtym roku wymiarowe bolenie. Wracając jednak do feedera i w ogóle do metod gruntowych - widzę, że coraz chętniej do nich wracam. W 2023 miałem epizod z przystawką, trochę ryb połowiłem, ale najbardziej cieszyły mnie karasie z Odry, które były pierwszymi złowionymi na Dolnym Śląsku. W 2024 znowu złowiłem karasia w Odrze, co ciekawe - wszystkie dotychczas złowione były rybami 40+ - czyżby mniejsze tu nie pływały? Żeby jednak je złowić musiałem wytypować i przygotować miejsce, co w moim przypadku oznacza kilkudniowe sypanie kukurydzą z puszki, "końskim zębem" i mieszanką kilku innych mniej lub bardziej oczywistych ziaren, a to oznacza, że robię dokładnie to samo co ćwierć wieku temu robiłem nad Bugiem i mimo tego, że wędkarstwo jak każda inna dziedzina przez ten czas poszła mocno do przodu, że ryby dostają teraz jakieś kulki, pellety i inne smakołyki, których nazw nawet nie powtórzę, to jednak stare sposoby również zdają egzamin i są skuteczne i własnie to najbardziej mnie w tym kręci! Gdy dodam do tego fakt, że na jeden i ten sam zestaw z tą samą zanętą w koszyku, wstawiany codziennie w tym samym miejscu łowiłem na zmianę karasie, leszcze, płocie, klenie, jazie i brzany to ja się pytam - czego chcieć więcej do pełni wędkarskiego szczęścia. Kilka dni temu czekając w kolejce do zrobienia opłat w moim Kole słuchałem standardowego narzekania na wysokość opłat, na brak ryb, na chęć przeniesienia się na komercję.... i pomyślałem wtedy o tym sierpniu i o tym łowieniu. Nie znam się na łowiskach komercyjnych, bo nigdy na nich nie łowiłem, nie będę więc powtarzał frazesów krążących po sieci, że gdzieś jest łatwiej, gdzieś trudniej, gdzieś ryb więcej, a gdzieś mniej... Policzyłem jednak tak na szybko, że skoro mam 43 wpisy w rejestrze i zapłaciłem za to 440zł to dzień łowienia kosztował mnie dychę. Nie wiem i nie sprawdzałem ile kosztuje dzień na komercji, ale nie wyobrażam sobie, by mogła być taka, na której będę mógł łowić brzany, jazie, klenie... i inne rodzime ryby z jednego miejsca i to wszystko w dodatku za dychę! W konsekwencji nawet mi powieka nie drgnęła, gdy nadeszła moja kolej do wykupienia znaczków Późnojesienny urlop znowu na pontonie. To już jednak zupełnie inna bajka. Nie ma ptaków, nie ma ważek, jest buro, ponuro, a przede wszystkim na tyle zimno, że nawet gdyby były, nie miałbym ochoty, by się na nich skupiać. Złowiłem kilka fajnych wzdręg i to chyba moje pierwsze złowione o tak późnej porze. Nie będę udawał, że sam na to wpadłem. To wpisy @jaceen mnie zmotywowały i za to mu dziękuję. Złowiłem też kilka fajnych okoni. W pierwszej chwili to byłem przekonany że te dwie niemal czterdziestki to moje najlepsze ryby z wód stojących (bo wszystkie 40+ pochodzą z rzek), a właśnie pisząc ten post przypomniałem sobie, że mam na koncie jednego okonia 40+ z jeziora złowionego spod lodu. Niemniej to najfajniejsze okonie z tej wody, wody na której łowię praktycznie od dziecka. Szczupaki o dziwo nie odpaliły. Złowiłem honorowo jednego wymiarka. Po powrocie wyskoczyłem na Odrę raz, czy dwa, zajrzałem też nad wrocławską zatokę, ale ryby mnie omijały, więc wyjątkowo skończyłem sezon 20 listopada. Poprawiłem jedną życiówkę - brzana chyba 68,5 cm (nie chcę mi się sprawdzać, żeby mi te wypociny nie zniknęły nagle). Złowiona na Bzyka. Nie dość że woblerek malutki, to jeszcze kotwiczki oryginalne, czyli wiadomo jakie są w Siekach. Grot przegięty do kąta prostego poddał się w podbieraku - fart w wędkarstwie też jest potrzebny Plany na 2025? Boże, chcę mieć czas na ryby, chcę móc wyłączyć telefon nad rzeką, chcę żeby ważki znowu lądowały na moim pontonie, chcę znów poczuć się częścią tego wszystkiego co nas nad wodą otacza. Niby niewiele, a jednak tak wiele.
    8 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.