Wysłuchałem wykładu wędkarza-ichtiologa Piotra Piskorskiego. Przed przytoczeniem przez niego konkluzji z kilku publikacji naukowych krajowych i zagranicznych, byłem przekonany, że wysoka powodziowa woda właśnie okoniom najbardziej nie posłużyła. I z moimi teoriami poległem. Może nie powinienem nawet naukowym opracowaniom bezgranicznie wierzyć, ale jestem w jakimś sensie sam ze swoimi obserwacjami i opieram się na domysłach i rozmowach z innymi napotkanymi przypadkowo wędkarzami. Fakt, że P. Piskorski odnosił się prawie wyłącznie do pstrągów i ryb im podobnych, ale mimo wszystko zburzyło to moją teorię. Fido, ratujesz sytuację. Uwierzyłem, że trafnie dostrzegam przyczynę. Być może okonie wykorzystały okazję, by z wysoką wodą znaleźć sobie lepsze miejsca do bytowania. Tylko znowu jest rozbieżność między konkluzjami naukowych prac i moim przypuszczeniem, że woda przeniosła ryby z powodziową falą. Naukowcy twierdzą jednak, że one w tej sytuacji migrują w górne odcinki. Taki instynkt. I pomyślałem, że teraz jestem w czarnej d*^"e. Część okoni spłynęła z dużą wodą, a inne dostały szwendacza i poszukały lepszych apartamentów, pokonując jazy i śluzy w drugą stronę. A pośrodku zostałem ja:)))