 (336_280 pix).jpg)


Shrek
Użytkownik-
Liczba zawartości
143 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Shrek
-
Przed świętami z nudów i aby rozładować napiętą atmosferę udałem się na małe włóczenie po sklepach. Trafiłem do Jula. łaziłem bez sensu i nagle zobaczyłem strasznie podnieconego wędkarza który stał przy koszyku promocyjnym i demonstrował jakiemuś tam facetowi wielorazowy ocieplacz dłoni. Podlazłem i podsłuchałem całą rozmowę (wiem, wiem - podsłuchiwanie to brzydka rzecz ale teraz w modzie). Ten wędkarz polecał ten produkt ale podkreślał, że to produkt o krótkim działaniu, jednak mówił coś o jakimś podgrzewaczu na węgiel. Bo siedzi z tym na rybach jak jest -15 st C. Co to i jak to działa? Tak na marginesie to powiem, że sam kupiłem takie 2 sztuki jednak po wypróbowaniu stwierdziłem, że zaledwie 20 - 30 minut grzania to stanowczo za mało. Tak jak wspomniałem - ten wędkarz mówił o jakimś podgrzewaczu na węgiel. Czyżby na ryby trzeba było kominek ciągnąć?
-
Tego nie wolno mieć - ZŁAP I WYPUŚĆ (najlepiej fortunę) Chyba czeka Cię lincz od kolegów forumowych. A tak na prawdę to co to jest ten widelec ? Jakiś wynalazek czy co
-
Może te złowione w rzece są inne niż te hodowlane. Może z tych rzecznych muł jest wypłukiwany. Te hodowlane strasznie śmierdzą tak jakoś chemicznie, jakby antybiotykami. Fuuuuu !!! Jednak u mnie jest jakaś karpiowa blokada. Poproś o przepis i może się przełamie.
-
Mi jakoś smak karpia nie podchodzi. Żebym nie wiem co zrobił, jakich użył przypraw zawszę śmierdzi mi mułem. Wiadomo, że ryby z różnych wód maja zawsze inny posmak. Nawet czuję się różnice pomiędzy rzekami i jeziorami. Może tylko ja mam tak czułe podniebienie. Wędzone rybki bardziej do mnie przemawiają a jeśli smażone to cieście i na głębokim tłuszczu - mniam, mniam
-
Cały program jest fajny. Sposób przyrządzenia - też fajny. Dzięki za materiał. Ja też znalazłem - fajny bo opowiada od początku do końca.
-
Żebyś widział jak on rzuca - zamach jak do siekiery. Wystarczyło, że kotwiczka zahaczyła za dolną część a siła mięśni zrobiła swoje. Fakt - "fujara z niego niesamowita". On nawet pilota od TV potrafił włożyć do szklanki z piwem myśląc że to podstawka (bo takową posiada). Kolega ma pacha i to wszyscy wiedzą. Nie napisałem tego postu w celu zniechęcenia do zakupu tego pontonu ale po to aby pokazać co może stać się z pontonem i ile niebezpieczeństw czyha w/na wodzie. Oglądałem ten ponton - wydaje się solidny jednak nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, aczkolwiek pamiętam pontony z lat minionych i tamte były jakoś tak mocniejsze i cięższe - takie toporne. Ten jest lekki i ta powłoka też tak jakby delikatna.
-
Nie wiem czemu ale karp jakoś mi nie podchodzi. Odrzuca mi jego zapach - mułu. Karp ma swój specyficzny zapach oraz smak i to mi osobiście nie podchodzi. Wiem, wiem - każdy umie zrobić karpia na 100 sposobów i zapewne są świetne jednak mój mózg zakodował sobie już pewien zapach tej ryby i jakoś nie umiem się jego pozbyć. Mój ojciec w czasie stanu wojennego pracował w jednym z zakładów uzależnionych od naszych braci ze wschodu i w zakładzie otrzymali po 2 kilko śledzia. Przywieźli to w plastykowych beczkach. Ryby były niepatroszone. Ojciec przywlókł to do domu i widok a zarazem zapach odrzucił mnie na kilometr. Po tym fakcie do ust nie wziąłem śledzia ponad 15 lat. W głowie zakodował mi sie zapach oraz wygląd tego śledzia. Tak jest chyba z karpiem. Tak więc jak złowię karpia - wraca do wody - 100% obietnicy.
-
Ja też to robię ale na święta wielkanocne, na wsi bo w bloku raczej nie ma do tego warunków - mięso tylko dla mnie i dla córki Jakimi wędzisz drzewami? Z tego co ja pamiętam to mój ojciec ryby wędził olszyną a mięso wysuszonymi igłami jałowca. Reszty nie pamiętam. Ja wędziłem mięsa śliwą i gruszą oraz jabłonią z odrobiną jałowca (igiełek). Widzę, ze nie zaglądałeś do przywołanych linków - wymieniłem ją w swoim poście - tu chodzi o brać wędzalniczą ale aby to była akademia dziadka - na to nie wpadłem.
-
NIe, nie obrażam się. Jem dość dużo ryb a to ze względu na wegetarianizm mojej połowicy. Kiedyś (za moich czasów ) łowiłem rybki i zawsze siedziały sobie w siatce. Zawsze ale to praktycznie zawsze jakaś lądowała na patelni i to zazwyczaj ta największa. Fakt - to odskocznia jednak warto to co się złowiło - skosztować. To tak jakbym sadził, podlewał, pielił - swoją marchewkę a potem dał królikowi. No, nie przesadzajmy z tym pozyskiem mięsa bo znowu nie mam zamiaru wędkować i wyjeść wszystkich ryb z rzeki, jeziora. Znam ludzi krótzy przez okres swojego urlopu żywią się tylko i wyłącznie tym co znajdą w lesie (grzyby, jagody) oraz to co złowią. Ja uczestniczyłem w takich wakacjach mając 19 lat i wydaje mi się, że to były najlepsze na świecie wakacje. Nic ze sklepu - wszystko samemu i na łonie natury. Dla tego też poruszyłem ten temat. Nie mogę uwierzyć, że wędkarstwo to tylko łapanie i wpuszczanie. Tego mi nikt nie wmówi. Mam kilku zapalonych kolegów wędkarzy i wiem jakie sztuki przynoszą do domu (te małe jak i te duże). Choć sami krzyczą i głoszą hasła - złapiesz to wypuść. Tak jak pisałem poprzednio - łowiłem z kolegami na ich kartę (wspólnie) i praktycznie zawsze wypuszczałem jednak zawsze jedna rybka wracała ze mną do domu, dla mnie i dla żony jak i dla dziecka. A co to za akademia i gdzie tego szukać.
-
Tiaaaaaa - 150 odcinków - załamka. No to do roboty. Może pamiętasz kiedy to było? Właśnie mam u siebie kilka drzew olchy i kupę gałęzi - grubych do odcięcia. Tak więc piła łańcuchowa pójdzie w ruch i narobię sobie wiórów. Śliwkę też mam i kilka jabłoni - starych do wycięcia. Tak więc będę miał wiórów a wiórów. Na alledrogo dorwałem za 85 PLN ale koszty przesyłki są spore bo aż 15 PLN. Kiedyś (co mi sie przypomina) widziałem jak facet z puszki po konserwie i jakiejś blachy na polu namiotowym wędził węgorze. Konstrukcja prosta i do wykonania nawet w warunkach polowych. Ta wędzarka ładnie wygląda i to jej atut. Znalazłem kilka fajnych stron o wędzeniu. http://wedlinydomowe.pl/budowa-wedzarni-i-wedzenie/budowa-wedzarni http://www.kuchnia.agnet.pl/ i nawet fajny blog http://jmblog.pl/ Warto zajrzeć nawet pod kontem wędzenia szynek i innych wyrobów. Znalazłem też fajną wędzarkę za 132 PLN z termometrem. Jednak z tego co mi kolega podpowiedział - zbędny bajer, ale znalazłem to wklejam. http://www.biowin.pl/biowin/wedliniarstwo/wedzarnia-z-termometrem
-
A to już ekstremalne - https://www.youtube.com/channel/UC6ppuUfKlxOBptCzuzno9qg warto spróbować Baba ma chyba nierówno pod sufitem ale pomysł świetny.
-
Nie złapałem co miałeś na myśli? Oczywiście myślałem też o tym aby kupić w sklepie "dzwoneczki" i sobie w domu na balkonie troszkę podwędzić. Ale tez i nad wodą jak człowiek wybierze się na kilka dni na wędkowanie. Któraś z rybek będzie miała pecha i trafi do wędzarki. Ha, ha - nawet coś takiego znalazłem: http://www.biowin.pl/pub/uploads/instrukcje/330001_instrukcja1.pdf i to w ilu językach.
-
Dziś bylem w JULA. W dziale wędkarskim zauważyłem dziwne urządzenie. Koszt 149 PLN. Po chwili załapałem, ze to turystyczna wędzarka. http://www.jula.pl/catalog/wypoczynek/wedkarstwo-i-myslistwo/wedkarstwo-sportowe/wedzarnie-ryb/wedzarnia-769007/ lub http://www.jula.pl/catalog/wypoczynek/wedkarstwo-i-myslistwo/wedkarstwo-sportowe/wedzarnie-ryb/wedzarnia-770110/ Przez chwilę stałem i przyglądałem się temu wynalazkowi. Proste urządzenie. Jednak zastanawiam się jak Wy wędzicie swoje złapane rybki. Jakich metod używanie i jakich wiórów. Jakich przypraw aby rybka była smaczna.
-
NIe jest to trudne. Egzamin to prawie formalność i egzaminujący nie jest Twoim wrogiem a wręcz przeciwnie. Jesteś młodym wędkarzem więc zależy PZW aby takich było sporo. Naucz się podstaw. Kilka rybek, okresów ochronnych, długości i masz jak w kieszeni kartę wędkarską. Ja stary "cap" zdałem i to nie dawno i było przyjemnie i zabawnie - nawet usłyszałem małą przypowieść o rybaku i marlinie. To było miłe.
-
Tu z kolegą się nie zgodzę - szczególnie z drugą częścią zdania. Nie wiem jak to wyjaśnić ale wszelkiego rodzaju smary są najlepsze które dedykuje producent. Teraz w kołowrotkach są kryte łożyska które są przystosowane do pracy bez żadnego smaru- to co dała fabryka - wystarcza na całe życie łożyska. Innym tematem jest elementy które nie są smarowane przez jakiś system smarowania, oliwienia. W kołowrotku nie jest dużo tych elementów jednak są narażone na uszkodzenia. Często stosowane smary to takie które nie gęstnieją i mają sporą ilość (nazwę to) oliwy, ponieważ niektóre smary gęstnieją pod wpływem zmian atmosferycznych. Często mój kolega, stosuje alternatywne rozwiązania smarowania i używa znakomitego smaru - dwusiarczku molibdenu. Jest znakomity i praktycznie nie do "wyślizgania". Na rynku jest ich spora ilość - najczęściej stosowany to smar do przegubów w samochodach - tam smarowanie jest najbardziej potrzebne - każdy kto rozbierał przegub mógł zauważyć że ten smar po przebiegach 20 - 50 tyś jest zawsze jak nowy. Ja stosuję smar z dwusiarczkiem molibdenu w aerozolu. Praktycznie stosuję go do wszystkiego i jest niezawodny. Stosuję go do wszystkich domowych urządzeń i chodzi znakomicie. Np. firma Zelmer i Bosch używa je od lat i na tym akurat nie oszczędza. Widziałem w Austrii wędkarza który miał fajny kołowrotek, który miał okienko kontrolne i całość zalana była jakimś olejem - tak więc taki kołowrotek ciągle ma smarowanie - to jest znakomity patent na smarowanie swojego kołowrotka (tylko czy nie przecieknie).
-
Ha, ha - właśnie juz to zaliczył. Dostał duuuuuuuużo porad i duuuuużo łatek i duuuuuuużo kleju. Jednak tego nie zgłaszał jako swoistej reklamacji ponieważ sam wie co zrobił i nie będzie z siebie robił głupa. Sam to załatwił i zdaje sobie z tego sprawę. Poprosił o poradę i pomoc i mu pomogli. Zapytał się raz czy to podlega gwarancji aczkolwiek sam wie że to z jego powodu a nie z winy materiału. Teraz siedzi i łata, łatka po łatce. Najgorzej wygląda to rozdarcie od pomostu - niczym chirurg ze skalpem by się na niego zaczaił. 10 centymetrów rozdarte. Sam nie wiem czy płakać czy się śmiać z tego. Znając mojego kolegę - pomysłowy pechowy Dobromir - zrobi ten ponton.
-
Numery z kołowrotkiem - zabiję Mistrall HI-TECH SPIN FD 3000
Shrek odpowiedział Shrek → na temat → Kołowrotki
Sprawa z facetem załatwiona pozytywnie i na uśmiech. Czekam na przelew i szukam dalej. Widzisz - mi się załącza dziwny proces myślenia - to moja wada - chcieć mieć coś co podziała. Odnośnie Catan - słyszałem różnie opinię. Dalej mam dylemat i muszę go rozwiązać. Coś kupię tylko jeszcze nie wiem co. -
Numery z kołowrotkiem - zabiję Mistrall HI-TECH SPIN FD 3000
Shrek odpowiedział Shrek → na temat → Kołowrotki
Okazuje się, że może nie mają go wcale. Facet kręci: a to że nie mają na niego gwarancji choć w aukcji jest opisane, a to że już odesłali, a to że ..... wiele już powodów słyszałem. Co ciekawego to, że te kołowrotki sprzedawały się dobrze a jeszcze do tego, że to co mają, mieli to pierwsze modele z 2000r. Co ciekawego to kilka było aukcji i wszystkie obdzwaniałem - jeden powiedział,m że to sposób na klienta - nie mają ale może polecą coś innego. No, trzeba załatwić sprawę i po kłopocie. Ale niesmak został. -
Niedługo się okaże, że mamy mutanty Czarnobylskie i jeziora z loch ness. Ale jaja.
-
Mam takie wrażenie, że ten japoniec to nic innego jak plaga - króliki Berlińskie - coś takiego jest samego w morzu, chodzi mi o Babkę (straszydło polskiego Bałtyku). Jak mi się na wędkę napatoczyła to wędkarze zlatywali się jak muchy i mieli ubaw - robili sobie mały holokaust (biedna rybka). Jednak jak znienawidzona przez rybaków i wędkarzy.
-
Moje nerwy są na wykończeniu. Kolega forumowy polecił mi kołowrotek Mistrall HI-TECH SPIN FD 3000 i takowy znalazłem. Tu szczęście się kończy. Zadzwoniłem do faceta i poinformował mnie, że allegro samo mu wystawia aukcję. Zdjął ja z aukcji. Znalazłem jeszcze jeden na allegro i napisałem do faceta. OK. JEST !!! Kupuję - zapłaciłem. Czekam z uśmiechem na paczuszkę. Jednak moje szczęście trwało 3-4 godziny. Sprzedawca prosi o kontakt. Dowiaduję się, że zostają wycofane ze sprzedaży i zwracają do Mistrala bo podobno wypadają jakieś szybki umieszczone nad rączką i kołowrotki nabierają brudu i się zacinają. Może ktoś ma takiego Mistrall HI-TECH SPIN FD 3000- podpowie czy miał jakiś problem z szybką i czy cokolwiek z nim jest nie tak. Będę zobowiązany. Czuję, ze chyba niezły numer robią z tą sprzedażą i coś kręcą. Przeszukałem internet i nic nie znalazłem na temat tego przypadku jak i negatywnych opinii.
-
Dziwne to wszystko. Jak za małe to można na głębokim oleju i wtedy nawet ości nie przeszkadzają. Strasznie mnie to zdziwiło, ze tak się z karaskami postępuje - te co łowili to były już nawet fajne sztuki - takie brzuszki jak dłoń.
-
No to nie tylko kolega ma problemy. Z jednej strony to cieszy a z drugiej smuci. Szkoda, ze takie g..... produkują. A mówiłem mu aby zamontował sobie na plecach ten silniczek i kupił zwykły kapok. Tak samo byłby mokry. Ta powłoka nie jest taka straszna - nawet grubawa, jednak chyba pękają włókna. Wystarczy zrobić mała dziurkę a sam się dalej rwie niczym Titanic.
-
A te srebrzyste to da się zjeść (tylko nie pisać mi ,że wszystko da się zjeść). Jeśli da się je konsumować to czemu wędkarze zostawiają je na brzegu a nie na patelnię. Z tego co pamiętam - wędkarze w programie zachwycali się jego kolorem - od brązu do złota. Może nagrałem i jeszcze raz odtworzę i może gdzieś jest powiedziane jaka to dokładnie ryba - który z karasi.
-
We wczorajszym programie na TVN Turbo pt "Jak to jest złowione" pokazywali łowienie karasków. (Dzisiejsza emisja koło godziny 1-2 w nocy) Pod koniec programu padł taki tekst a raczej apel o nie wyrzucanie karasków w trawę a raczej wpuszczanie ich do wody. Całkowicie zaniemówiłem jak to usłyszałem. Czyżby karaski nie były zjadliwe? Co mieli wędkarze na myśli. Czy karaś to jakieś zło? Mam nadzieję, że się nie przesłyszałem.