Na początku kwietnia wybraliśmy się wraz z przyjaciółmi na wędkarski urlop do cieplejszej części Europy. Celem Była rzeka Ebro i zbiornik Caspe w słonecznej Hiszpanii. Droga była bardzo męcząca przejechaliśmy samochodem w jedną strone około 2,700km. Podróz trwała blisko 30 godzin. Krajobrazy jakie ujrzeliśmy odrazu zrekompensowały nam trudną podróż i jak najprędzej chcieliśmy ruszyć nad rzekę.
Tak też zrobiliśmy po krótkich przygotowaniach podczas których zapoznaliśmy naszego polskiego rezydenta w bazie, ruszyliśmy nad rzekę.
Rzeke zastaliśmy z podwyższonym stanem wody, wyglądała jak rozlane morze, głębokości po 12 materów, bardzo mało charakterystycznych miejsc, bardzo trudno nam "wiślakom" było przestawić się na takie lowisko. Po pierwszym dniu łowienia wybraliśmy się rano na zakupy do miasteczka Caspe. Hiszpanie bardzo beztroski naród, sklepy pootwierane od 9.30. od 13 do 16 siesta, świętują kiedy mogą, taki zabawowy naród. Jedyny sklep otwarty od 8 rano to wędkarski który prowadzi Polka ze swoim mężem Słowakiem.
Po przyjeździe nad rzekę wiedzieliśmy że sumy praktycznie nie biorą, wędkarze łowiący stacjonarnie nie łowili prawie nic, a taka metoda jest najlepsza na tą rzekę. Choć nie przyniosło to wielkiego wąsacza nie poddawaliśmy się i próbowaliśmy go złowić. Miliśmy kilka ryb bardzo dużych na kiju jednak pospadały, na pocieszenie wycholowaliśmy kilka mniejszych. Brały na przynety Salmo najlepszy model to Perch, brały na niego również trolingowe sandacze.
Z powodu braku zainteresowania sumów powoli przestawialiśmy się na łowienie sandaczy, brały nam na troling jako przyłów przy sumach. Postanowiliśmy łowić je klasycznie na sandaczowe zestawy na gumy z opadu. Wyniki przerosły nasze najśmielsze oczekiwania, złowiliśmy ponad kilkaset sandaczy.
Ciekawymi przyłowami były wielkie waleczne karpie których jest tam mnóstwo
Wszystkie złowione ryby zostały wypuszczone przez nas spowrotem do wody, szczerze to byliśmy chyba jedynymi tak postepującymi wędkarzami, żal robiło się kiedy np. Niemcy obok na lódce beretowali każdego sandacza którego udało im sie zlowić.
Pogoda dopisywała nam przez cały wyjazd, gorące hiszpańskie słońce przygrzało nam niemiłosiernie Żal było wyjezdzać, wędkarski raj z masą ryb.
W Polsce po dlugiej drodze zastał nas deszcz i korki w Warszawie, domyślacie się jak ciężko było wrócić do rzeczywistości Już planujemy kolejną wyprawe na wielką rzeke w innej częsci Europy! Hej przygodo!