Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

moczykij

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    502
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    96

Odpowiedzi dodane przez moczykij

  1. W dniu 23.09.2021 o 21:08, moczykij napisał:

    ... Kupione w znanej sieciówce wędkarskiej (żeby nie robić reklamy). Charakterystyczne było to, że gumy są/były sztywniejsze od kajtków i miały doklejone oczka - na pewno znacie. Dziś sprawdzała się wersja fioletowa z brokatem. Jeśli ktoś zna nazwę tego wynalazku to proszę o oświecenie...

    Tydzień temu szukałem info o mojej gumie - w międzyczasie znalazłem jeszcze jedną w swoich zasobach, ale w innym kolorze. Dziś ją założyłem i jak stwierdziłem, że działa postanowiłem zrobić jej fotkę na pamiątkę. Nie uwierzycie, ale dopiero gdy ustawiłem tryb makro zauważyłem, że guma jest podpisana 😁 To Agressor Pro od Dragona.

    Jak wspomniałem - dziś też dawał radę. Dobrze, że robiłem tą fotkę i zobaczyłem napis, bo na koniec dnia znowu miałem obcinkę. Gdyby nie fotka zastanawiałbym się teraz co to za guma.

    Zgłaszam 3 rybki (dwie na Agressora, jedna na Shad Teez Slim, obie gumy w wersjach 7,5cm)

    20211001_152554.jpg

    20211001_153616.jpg

     

    20211001_174951.jpg

    20211001_171155.jpg

     

    • Super 4
  2. Zostawiłem w domu nową okoniówkę, a na ryby zabrałem starą, kolowrotek z plecionką też poszedł w odstawkę, a jego miejsce zajął stary z zeszłoroczną żyłką. Pobawiłem się z okonkami, nie było co prawda okazów, ale też praktycznie nie było niezaciętych ryb. Chyba jednak daruję sobie plecionkę do okonkowania.

    Rybę dnia zgłaszam do zabawy.

    20210927_164943.jpg

    • Super 3
  3. Dziś ewidentnie mi nie szło. Podejrzewam, że mocno ograniczony czas kazał się spieszyć, a przy marudnych okoniach pośpiech nie jest wskazany. Dodatkowo świeżo poznany kolega wędkował w zasięgu wzroku, lądując co chwilę kolejną sztukę. Momentami miałem wrażenie, że robi to wręcz ostentacyjnie 😁. Niby nowy kolega, a już taki dobry. Dbał o to by nic mnie nie ominęło. A gdy usłyszał, że mi nie idzie głośno mnie jeszcze dopingował. Powiedzmy, że zdopingowany na wszystkie sposoby oddaliłem się nieco i doczekałem się rybki. Potem drugiej, a na koniec zaliczyłem dwie obcinki i niestety pora było się zwijać, by zdążyć odebrać syna z treningu.

    Mój problem polegał po prostu na upartym czesaniu takich samych miejsc jak wczoraj, takimi przynętami, jak wczoraj, czyli kajtkami. Dziś woda otworzyła się dalej od brzegu niż wczoraj, a odczarowała ją guma, która udawała kajtka, ale nim nie była. Nie pamiętam jak się nazywała, ale kupiłem ich kilka parę lat temu i do tej pory służyły do rwania w nieznanych miejscach. Dziś kolejny raz dałem jej szansę i ją wykorzystała. Kupione w znanej sieciówce wędkarskiej (żeby nie robić reklamy). Charakterystyczne było to, że gumy są/były sztywniejsze od kajtków i miały doklejone oczka - na pewno znacie. Dziś sprawdzała się wersja fioletowa z brokatem. Jeśli ktoś zna nazwę tego wynalazku to proszę o oświecenie - muszę zamówić 😉

    No i zgłaszam te dwie rybki - kolejne podnoszenie tegorocznego PB, oby tak dalej.

    20210923_172328.jpg

    20210923_183230.jpg

    • Haha 1
    • Super 4
  4. 12 minut temu, Fido Angellus napisał:

    A może z forum było dwóch? ;)

    Nie wykluczam :) Piotrka skojarzyłem ze zdjęciami, które tu wrzucał, z resztą temat Haczyka też z nim poruszyłem. Drugiego wędkarza nie rozpoznałem :D Jeśli to byłeś Ty, to miło było Cię poznać, a tym samym poszerzyć krąg poznanych Haczykowców do dwóch :D 

    • Super 1
  5. Spotkałem dziś nad rzeką dwóch wędkarzy, chwilę pogadałem z jednym z nich, potem gdy przyłączył się do rozmowy drugi - już tylko słuchałem. Coś tam z tych rozmów wyłowiłem. To co wyłowiłem wrzuciłem do jednego "shakera" z tym co sam wiem, tym co mam w pudełkach i sprzętem jakim w danej chwili dysponuję. Wyszedł z tego mix, który ewidentnie mi nie leżał i nijak nie chciał współgrać z moim kijem i plecionką na kołowrotku. Kilka kolejnych modyfikacji nad wodą i zaczęło to jakoś hulać. Połowy skubnięć nie zaciąłem, innych z uwagi na nieodpowiedni zestaw nie byłem w stanie "przeciągnąć do zassania", ale mimo wszystko kilka rybek wyjąłem i co tu dużo gadać - dwukrotnie poprawiałem swoje tegoroczne PB :D , a tym samym w końcu doczekałem się pierwszych dwóch rybek spełniających wymogi tej zabawy - więc je tu melduję :)

    P.S. Poznany wędkarz, Piotrek - to też użytkownik tego Forum. Tak się składa, że to pierwsza osoba z Haczyka, którą miałem okazję poznać osobiście. Korzystając z okazji  - pozdrawiam :) 

    20210922_163717.jpg

    20210922_183434.jpg

    • Super 6
  6. Gdy złożyłem już kij i wracałem do auta zacząłem się zastanawiać co ja w ogóle robię - ani to praktyczne, ani nawet nie do końca etyczne... no cóż, ale skuteczne.

    Pomny ostatniego wyskoku nad Odrę po pracy na chybił trafił, dziś wiedząc, że będę miał podobną okazję - postanowiłem się lepiej przygotować. Zrezygnowałem z kija do 15g, zastępując go nieco solidniejszym, mały kołowrotek z cieniutką plecionką też poszedł w odstawkę. Jego miejsce zajął większy, z większym przełożeniem, a przede wszystkim mocniejszą plecionką. Fluo też zastąpiłem wolframem i tak uzbrojony wylądowałem nad rzeką - tym razem w okolicach Ścinawy.

    Nie jestem z tym odcinkiem rzeki na bieżąco, ale miałem wrażenie, że woda jest wysoka, a przez to jeszcze szybsza, niż ją zapamiętałem. Postanowiłem obławiać spokojniejsze klatki w poszukiwaniu szczupaków. Po bezowocnym przeczesaniu kilku z nich, zauważyłem jakiś subtelny popłoch wśród narybku na skraju warkocza. Co prawda sprzęt nie był na subtelne ryby, ale tym razem byłem mądrzejszy i do plecaka wrzuciłem kilka pudełek z różnymi wabikami. Na końcu topornego zestawu zakładam małą srebrną obrotóweczkę Nr 1. Daleko to to nie lata, ale tam gdzie chciałem sięgam  i od razu wyciągam bolenia - takiego z 15cm. Czyżby to on tak ganiał narybek? Następne zamieszanie zauważam na końcu tej samej klatki. Dwa rzuty i tym razem ledwo wymiarowy klenik. Skoro biorą takie "rybska", to może jednak wypadałoby chociaż zdjąć ten wolfram, bo słabo to wygląda i nawet ja bez polaroidów widzę go w wodzie przed obrotówką. Przepraszam więc fluo i od razu czuję się lepiej. Niestety ryby chyba tego nie zauważyły, a może właśnie zauważyły, bo kolejna godzina mija na niczym. Wracam więc w stronę samochodu obławiając praktycznie jeszcze raz te same miejsca ale "subtelniejszym zestawem" i w przeciwną stronę. W ostatniej klatce, na jej środku był kawałek spokojnej wody między prądami. To tam właśnie doczekałem się fajnego łupnięcia. Od razu wiedziałem, że to będzie dzisiejsze PB, ale nie spodziewałem się leszcza, choć nie ukrywam, że w trakcie holu, miałem taki przebłysk, ale szybko go wyparłem 😀

    Wracając do wstępu - lubię czasami po skończeniu łowienia przysiąść na chwilę, popatrzeć na wodę i niekoniecznie analizować swoje wędkowanie, ale czasami zwyczajnie pomyśleć, albo i nie. Dziś zacząłem się właśnie zastanawiać co ja właściwie robię. W ciągu lata maksymalnie wyszczuplałem swój sprzęt i mówiąc szczerze nie łowiłem nic. Wystarczył jeden przypadkowy szczupak, bym dziś wybrał się właśnie na nie z dobranym pod nie zestawem i zamiast nich złowiłem 15cm bolusia, niewiele większego klenika i leszcza. W każdej chwili mogłem wrócić do samochodu i wziąć lżejszy zestaw, ale zwyczajnie mi się nie chciało. Pesel, czy lenistwo... a może po prostu wchodzę w etap, kiedy człowiek woli pobyć nad wodą w ciszy i spokoju nawet za cenę dodatkowego brania, niż biegać jak kot z pęcherzem po brzegu i co chwila zmieniać kije? Chyba tak 😊

     

    20210827_150308.jpg

    • Super 6
  7.  Spędzając majówkę w rodzinnych stronach, odwiedziłem Mamę i przeglądając swoje stare graty znalazłem pudełko blach. Stare i jeszcze starsze, pordzewiałe z tępymi kotwiczkami... Trochę dwudziestowiecznych wypustów Polspingowych, kilka błystek jeszcze ze znakiem Czapli, parę sztuk osobiście przywiezionych na przełomie lat 80-ych i 90-ych zza Buga i kilka własnoręcznie robionych garażowym sposobem wahadłówek z "kwasówki". 30 i więcej lat temu te przynęty robiły robotę, później pojawiły się pierwsze kopyta Relaxa i błystki w moim łowieniu zostały odsunięte w cień. Odsunięte do tego stopnia, że nawet wyprowadzając się z rodzinnego domu i zabierając swój sprzęt - o błystkach zupełnie zapomniałem.

    Gdy je teraz znalazłem, wróciły wspomnienia i jednocześnie w głowie urodziło się postanowienie, że wszystkie je przywrócę do dawnej świetności i jeszcze coś na nie złowię. Swój plan po części zrealizowałem jeśli chodzi o odrestaurowanie błystek, jeśli zaś chodzi o ryby, to na jedną z nich Odra dała mi już w tym roku medalowego bolenia.

    To taki wstęp, a właściwie usprawiedliwienie moich dzisiejszych poczynań. Otóż wracając ze służbowej "wycieczki" postanowiłem zatrzymać się na chwilę nad rzeką w miejscu, w którym dawno, lub nigdy nie byłem. Miejscówkę wytypowałem na mapie, szukając główek i jednocześnie uważając, by nie wychylić się poza wody wrocławskiego Okręgu, bo wciąż nie wydrukowałem sobie książeczek na te sąsiednie. Wybór padł więc na niby znane mi okolice Malczyc, ale główki takie, na których jeszcze nie byłem. Zatrzymałem się jakieś 500m od rzeki. Próbując je pokonać zaczynałem żałować wyboru, a już na pewno marzyłem o jakiejś maczecie. Pokrzywy, jeżyny, osty i sam nie wiem co jeszcze tworzyły splątaną ścianę wyższą ode mnie. Z drugiej jednak strony, tak niedostępna rzeka pachniała dziewiczością, a przynajmniej niepopularnością 😀. Gdy w końcu dotarłem do rzeki, zobaczyłem ją taką, jaką kilka lat temu mogliśmy jeszcze oglądać poniżej zapory w Brzegu Dolnym, czyli szybką, czystą rzekę z kamienistymi, rozmytymi główkami. Zestaw jaki miałem w samochodzie był raczej lekki. Kij do 15g, kołowrotek 2500 z plecionką 0,06 i fluo 0,205. Szykowany pod okonka, albo jakiegoś klenika na szybko. Na powierzchni nic się nie działo, szybki nurt raczej nie wróżył okoniowych żniw, pomyślałem więc, że spróbuję poszukać bolka. Jedyne co mogłem zrobić z posiadanym sprzętem by bardziej do bolka pasował to zmienić fluo na grubsze. Tak więc stanęło na 0,255 i tyle. Jeśli zaś chodzi o powód wstępu to już wyjaśniam - do kieszeni włożyłem tylko kilka blach ze starego pudełka i tak ruszyłem do boju. Nie będę się rozwodził nad pustym biczowaniem wody i przeklinaniem pod nosem nie wzięcia ze sobą pudełka z Hermesami i podobnymi wobkami, które oczywiście w samochodzie było. Gdyby nie wizja przedzierania się przez ścianę pokrzyw to pewnie bym wrócił, a tak skazany na wahadełka brnąłem dalej i dalej, aż w końcu doczekałem się brania w klatce. To pierwsze porządne branie od wiosny i pierwsza fajna ryba złowiona od tego czasu. Żeby było ciekawiej - ryba była świeżo "zakolczykowana". Jeśli to kolczyk któregoś z Was, to spieszę z informacją, że tej cykady pozbawił Cię ten szczupaczek, ale spokojnie - już nie jest zakolczykowany 😁.

    P.S. Nie lubię lata. Nie tylko wędkarsko, w ogóle go nie lubię. Zawsze jednak, gdy czekam nad wodą na nadejście jesieni, pierwszą rybą, która mi się melduje na kiju po lecie i tym samym oznajmia, że lato się kończy, niemal co roku jest nieplanowany szczupak. Ten też taki był, więc potraktuję go jako zapowiedź końca letniego, spinningowego marazmu.

     

     

     

     

     

    20210818_163559-001.jpg

    20210818_163651-001.jpg

    20210818_163730-001.jpg

    20210818_163733-001.jpg

    20210818_164021-001.jpg

    • Super 11
  8. Godzinę temu, Elast93 napisał:

    U mnie początek sierpnia spiningowo oczywiście kiepski

    Muszę sobie w jakiś sposób wbić do głowy, że to oczywistość i zwyczajnie odpuścić, przepraszając spławikówki, czy feedery. W zeszłym tygodniu zaliczyłem wypad powyżej i poniżej Wrocławia. Byłem też i w samym Wrocławiu - wszędzie to samo. Nawet zacząłem eksperymentować z nowymi mi przynętami. Jedyny efekt widać na zdjęciu :)

    20210805_143234.jpg

    • Super 5
  9. W dniu 28.07.2021 o 11:55, jaceen napisał:

    ... Miasto jest poszatkowane kanałami i odnogami Odry. W centrum jest wiele śluz, zastawek, jazów, przepławek itp. Dla urodzonych i mieszkających od kilkudziesięciu lat w tym mieście sytuacja jest niejednoznaczna. ...

     

    Nie urodziłem się we Wrocławiu, ale byłem już wędkarzem, gdy tu wylądowałem i pamiętam swój pierwszy zachwyt mnogością i różnorodnością wód w tym mieście, gdy zacząłem się po nim rozglądać pod tym właśnie kątem. Nigdy nie zwrócił mi uwagi żaden strażnik, czy inna osoba upoważniona do tego, za to często słuchałem rad, wskazówek, a czasami uwag, czy wręcz pretensji innych wędkarzy. Nie zapomnę akcji poniżej Jazu Opatowickiego. Pojechałem z żoną na Wyspę Opatowicką i przy okazji zobaczyłem, że za nią jest fajna Odra. Nie wiem jak jest teraz, bo tam nie zaglądam, ale kiedyś na końcu betonu od strony wyspy była taka mini plażyczka. To było na pewno ponad 100m od jazu. Żona na kocyk, a ja za kij i jazda szukać bolków. Długo się nie naszukałem. Przyszedł jakiś facet, który wytłumaczył mi bardzo przekonująco, że odległość liczy się od końca betonu, a nie od śluzy. 

    Podobną konfrontację z rzeczywistością miałem też na Kanale Opatowickim, na Rędzinie, poniżej Mostu Pomorskiego, Mostu Dmowskiego... Mój zachwyt wrocławskimi wodami szybko ostygł i po kilku miesiącach prób w mieście, swoje wędkarskie kroki zacząłem kierować coraz dalej od Wrocławia (w górę i w dół).

    Gdy ktoś mnie pyta czemu nie łowię we Wrocławiu zazwyczaj odpowiadam, że nie lubię hałasu nad głową i w pewnym stopniu to prawda, ale tylko w pewnym. Cała prawda jest jednak taka, że głupio mi się przyznawać, że tyle czasu tu mieszkam i nadal nie wiem gdzie mogę, a gdzie nie mogę łowić zgodnie z prawem.

    Dlatego też czasami, zwłaszcza latem zazdroszczę Wam tych wrocławskich połowów. Nie tylko ryb, ale faktu, że wiecie gdzie wyskoczyć nawet na chwilę, po pracy i połowić na przystrzyżonym i "odkomarzonym" brzegu, podczas, gdy ja planuję każdą wyprawę, a później walczę z pokrzywami, komarami, kleszczami i letnią, rybią ignorancją moich starań w promieniu 50-100 km od domu :)

    • Lubię to 1
    • Super 3
  10. Gatunek ryby: jaź

    - Długość w cm: 35,5

    - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 30.06.2021

    - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): 17:06

    - Łowisko: Kanał Powodziowy we Wrocławiu

    - Przynęta: obrotówka Mepps Long 1

    - Opis połowu: odpowiednia pora roku, odpowiednia woda, odpowiednie miejsca i odpowiednio prowadzona błystka i czasami jazik wpadnie, a precyzując - przełom czerwca i lipca, wysoka, ale opadająca woda, miejsca z warkoczami roślinności zanurzonej i błystka prowadzona nad tą roślinnością bardzo wolno, a jednocześnie tak by marszczyła delikatnie powierzchnię, czyli w praktyce prawie pionowo trzymanym kijem. Najtrudniej je znaleźć, a jak już się któryś zdradzi to raczej da się go oszukać :)

    20210630_170631.jpg

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.