Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

woytek

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    76
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez woytek

  1. woytek

    Jaka plecionka?!

    Nie ma co szaleć z grubością pletki, zależnie od producenta 6 maks 10 lb. Ja używam dwóch plecionek PowerPro lub P-Line. Power Pro jest trochę grubsza od P-Line o tej samej wytrzymałości, poza tym P-Line wydaje się szczególnie ta cieńsza bardziej okrągła. Znaczenie ma też gdzie łowisz i na co najczęściej, wiadomo że jak głównie łowisz w okolicach dolnego cw to cieńsza, jeśli na odwrót to może być grubsza.
  2. Paranoją a bardziej dramatem jest twoje podejście do życia. Regulaminy, ustawy, prawo jest po to żeby je przestrzegać, nie ważne w tym momencie czy prawo jest słuszne czy nie, sensowne czy nie. Akurat ten przepis w ustawie i regulaminie PZW jest bardzo dobry i logiczny, jak już ktoś chce łowić na żywca niech się wysili i pozyska te rybki z jeziora w którym będzie łowił. Każdy niech sobie łowi jak chce ale w ramach regulaminu, w ramach obowiązujących reguł. Przepisy mają się zmienić, bo jesteście leniwi, niereformowalni? Bo macie regulamin i ustawę w czterech literach, może trzeba też zrobić wyjątek dla pijanych kierowców? W końcu też wielu tego prawa nie przestrzega... I jak w tym kraju ma być lepiej jak mamy takich anarchistów, takich ludzi którzy sami sobie ustalają prawo wedle własnych potrzeb... To że ty masz za dużo wolnego czasu, czy nawet problemy z alkoholem to nie znaczy że inni, robiący coś w żuciu także mają te problemy, nie sądź wszystkich własną miarą, ten wpis z twojej strony był skandaliczny nie znasz ludzi stojących za ustawą i wprowadzeniem tych zmian do regulaminu a ich obrażasz. To że ty nie widzisz sensu w tym nie znaczy że go tam nie ma... Już było pisane czemu ten przepis został wprowadzony raz że choroby co zdarzało się dość często i trudno było nad niektórymi chorobami zapanować, dwa chodzi o gatunki inwazyjne, jak i o nie zmienianie ekosystemów. To że ktoś przestrzega przepisy, prawo i regulaminy a także ma zakorzenioną obywatelską postawę, która nakazuje danej osobie zwrócić uwagę na łamanie tych że reguł nie znaczy, że "chce zabłysnąć na forum". Jeśli kogoś oskarżasz na tym forum o łamanie regulaminu, warto było by napisać któż taki jest hipokrytą i zwykłym kłusownikiem, takie zachowanie trzeba piętnować.
  3. A jak przytaszczy z tym karasiem jakąś chorobę do jeziora, i zaczną się problemy z rybami? To nie jest przekroczenie o parę kilometrów prędkości, tylko narażanie żyjących ryb na różnego rodzaju choroby, co może bardzo zmienić ekosystem jeziora, oczywiście w skrajnych przypadkach. Przepis nie jest beznadziejny. Wiele łowisk zajechano w ten sposób, rozprzestrzeniając różnego rodzaju choroby. To że ktoś nie wie po co jest dany przepis, to nie znaczy że ma się do niego nie stosować, ktoś mądrzejszy wprowadził ten przepis właśnie w takim celu. To że masz problem pozyskać z tego łowiska karasie, do łowienia na żywca to znaczy że masz zacząć używać innego żywca np. uklejki czy innych ryb żyjących w danej wodzie.
  4. woytek

    co robię źle ??

    @wronks najpierw to muszę sam na siebie zwrócić uwagę jak trzymam, bo nie wiem. Wiesz jak to jest, wiele rzeczy robi się instynktownie, nie myśląc o tym jak i kiedy, po prostu łowi się. Prawdopodobnie jutro uda mi się z rana wyskoczyć na rybki to obadam jak to robię.
  5. woytek

    co robię źle ??

    Z paprochami to nie zawsze się sprawdza, mam jeziorko w którym jest masa różanki, płotek, linów, wzdręg dość małych, tam paprochy się sprawdzają, złowienie okonia 40+ na większe gumy to czysty przypadek, najlepiej sprawdzają się 2-5cm ripery, kopyta sporadycznie twistery i inne gumy. Łowię też na jeziorze w którym tak drobnej ryby nie ma za wiele i łowienie paprochami mimo namierzenia drobnicy i stada okoni kończyło się tylko maluchami czyli okonkami +-20cm, zmiana przynęty na większą przynajmniej 5-7 cm a często nawet 9-12cm (piszę o gumach) dopiero dawała efekty. Pewnie są wyjątki od reguł, ale też trzeba bacznie obserwować wodę i co w niej się dzieje. Co najważniejsze nic nie zastąpi godzin biczowania wody, często bez większych efektów, a jak się już trafi ten dzień i tą godzinę, to często piłujemy wodę w ten sam sposób, zamiast właśnie wtedy poeksperymentować, poszukać czegoś co się lepiej sprawdzi, tłumacząc sobie że szybko na taki amok drapieżnika znowu nie trafimy. Odnośnie paprochów to się jeszcze dopytam kolegi Wronks czy łowiłeś kiedyś takimi przynętami w rzece, troszkę większej? Jak efekty jak się prowadzi takie mikrusy w rzece? Nie jest to złośliwe pytanie, po prostu nie łowiłem tak jeszcze, stąd te pytanie. Ja mam doświadczenie z paprochami z jezior i często wiatr, fala potrafią dość znacznie utrudnić czucie przynęty, brań mimo delikatnego sprzętu, nie mówiąc o głębszej wodzie, stąd dość trudne wydaje się łowienie w rzece z dość dużym uciągiem tego typu przynętami. Co do trzymania kija to nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale aż spróbuję sprawdzić sugestię Wronksa, i zwrócę uwagę na trzymanie kija, bo sam nie wiem jak to robię Po prostu się nad tym nie zastanawiam, chodź takie trzymanie kija przy ciężkim jerkowaniu, w poszukiwaniu szczupaków i sumów mogło by się skończyć niespodzianką, bo najczęściej brania są bardzo mocne i szybkie. @parasite najlepiej by było żebyś się z kimś bardziej doświadczonym wybrał nad wodę, wtedy najszybciej możesz załapać o co w tym chodzi. Tak nauka samemu jest mozolnie długa, żeby dojść do jakiś tam efektów i regularności.
  6. woytek

    co robię źle ??

    Nadal się upieram, że to nie są rośliny te twarde zaczepy. Bo je da się wyrwać i nie stawiają takiego oporu. Odnośnie dotarcia przynęty na dno, to tak jak piszesz, kiedy żyłka się zluzuje to znaczy że przynęta opadła na dno. Problem jest taki że trochę za delikatne przynęty stosujesz i to na pewno utrudnia łowienie. Co do wielkości przynęt i gramatury, to wiele zależy od miejsca - głębokości, uciągu itd. Ja jednak bym Ci polecał użycie przynajmniej 10g główek i delikatnie większych przynęt 5-7cm. Od czegoś trzeba zacząć Odnośnie kijka to wydaje się, że dolny ciężar wyrzutu ma minimum 10g, górny 35. Używając 5g główek i małych gumek, dodając że pewnie używasz grubszej żyłki 0,20mm może więcej, trudno jest wyczuć co dzieje się z przynętą. Dlatego jak pisałem spróbuj zmienić wielkość główek i gum na przynajmniej 10-20g główki a przynęty na 5 czy 7 cm i powinno Ci się lepiej łowić, więcej będziesz czuł co się dzieje pod wodą.
  7. woytek

    co robię źle ??

    Tak na początku, odnośnie tych zaczepów to na 99% nie są rośliny. Przynęty blokują się pomiędzy kamieniami albo jakieś większe przytaszczone przez wodę konary. Co do opuszczania przynęty na dno i jak wiedzieć że już opadła, to nie jest takie trudne, jedynie musisz dobrać odpowiednio ciężar, zależnie od głębokości i uciągu wody. Jako że jesteś początkującym najłatwiej ci będzie rzucać z prądem wody - rzucasz, napinasz żyłkę/plecionkę i patrzysz jednocześnie na linkę i szczytówkę (ważne żeby kij był odpowiednio dobrany do metody płowy jak i wielkości, wagi przynęt) kiedy linka się lekko zluzuje, szczytówka wyprostuje to znaczy że przynęta jest już na dnie. Ale trzeba też pamiętać, że w klatach są prądy wsteczne, które zazwyczaj wracają wzdłuż brzegu aż do główki i płyną dalej, kiedy trafisz w prąd wracający trochę trudniej będzie ci kontrolować przynętę tak jakbyś tego chciał. Co do prowadzenia przynęt gumy, blachy jest taka ilość kombinacji że nie da się ich wszystkich opisać. Polecam zacząć od opadu, czyli rzut przynęta opada, podbicie tu kombinuj z wielkością i ilością, tzn. pojedyńczy, podwójny, krótki, dłuższy, szybszy wolniejszy itd etc. Taka metoda sprawdza się i przy gumach i przy wahadłach. I co najważniejsze na rzece jest się o wiele łatwiej nauczyć niż na jeziorze. Możesz też prowadzić te przynęty "schodami" - opad, i podbijasz szybciej nie czekając aż opadnie z powrotem na dno, możesz też te przynęty prowadzić w ten sposób, że nie czekasz aż opadnie tylko zaraz po wpadnięciu przynęty do wody od razu "skaczesz" przynętą bliżej powierzchni wody. Możesz ściągać jednostajnie z podszarpnięciami kijem, szybciej wolniej. Można by tak długo wymieniać, wszystko zależy od warunków nad wodą i od tego w jakiej części wody są ryby i jak bardzo są aktywne, poza tym ważne jest wiedzieć na jakie ryby konkretnie się nastawiasz, część z tych co opisałem głównie sprawdza się z sandacze, zdarzają się przyłowy szczupaków inne z boleniem a jeszcze inne z sumem, trzeba kombinować, analizować i ćwiczyć. Jeszcze jedna rada, jeśli nastawiasz się na gumy, wahadła to polecałbym używanie plecionki, jest mniej rozciągliwa i lepiej sygnalizuje co dzieje się z przynętą, lepiej są widoczne brania, szczególnie te delikatne, nie zapominając o tym że linki stawiają opór w wodzie i ważne jest żeby były optymalnie jak najcieńsze. A także ważne jest odpowiednie dobranie kija do danej metody, szczególnie ważne jest to przy gumach, chodzi o jego szybkość, ciężar wyrzutu i moc, bo ze źle dobranym sprzętem tylko się szybko zrazisz i będzie Ci trudniej robić postępy. Pozdro i połamania. Mam odmienne zdanie na ten temat, owszem przy holu żyłka więcej wybacza, ale daje mniejsze możliwości szczególnie w trudnych miejscach, gdzie hol musi być szybki i siłowy. Jakoś nie wyobrażam sobie łowienia sandaczy czy okoni na gumy używając żyłki poza paprochami na bardzo delikatnym kiju. Napisz może jaki masz sprzęt, jakie używasz główki - ciężar ich, a także wielkość gum. Jakiej żyłki używasz. Może wiesz mniej więcej jak głębokie są miejsca w których łowisz?
  8. woytek

    pytanie - zagadka

    Akurat dość często nastawiam się na okonie bardzo lekko z żyłką i kijkiem do 5g, specyficzne jeziorko tego wymaga, i mam sporo przyłowów szczupaczków bo inaczej ich nie idzie nazwać takich w okolicach 60 cm, niekiedy lekko większy się trafi. Obcinki są bardzo sporadyczne zazwyczaj jak się nie uda za pierwszym razem podebrać, to po "odjeździe" żyłka zostaje przełożona i obcięta. Nie ma tutaj żadnego znaczenia wielkość ryby. Kolejny przykład to przyłowy szczupaków przy łowieniu okoni trochę grubiej i sandaczy, wtedy stosuję fluorocarbon w różnych grubościach 10, 15 i 25lb i zawsze po większym szczupłym jest mocno poharatany i nadaje się tylko do wyrzucenia. Według mnie żyłka zawsze zostanie ścięta jeśli szczupły mocniej pochwyci przynętę i to bez względu czy będzie miał 40 czy 100 cm. Akurat sporadycznie łowię na kijek 2-10g wprawdzie z pletką 6lb, ale taki kijek ma już dość spory zapas mocy, żeby co nieco zdziałać, delikatne to są kijki do 5-6g i tu już za dużego pola popisu nie ma. Co do okoni to jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby murowały na dłużej, zazwyczaj idą w którąś stronę ostro trzepiąc głową, starają się zejść głębiej. W pewnych porach roku to są bardzo ciekawe miejsca do połowu okoni i to sporych 40+ czy to naprawdę sporych szczupaków. Sum czy sandacz też się potrafią zapuścić na bardzo płytką wodę. Moja życiówka szczupaka padła właśnie z takiej wody - pół metrowej..., mimo że zazwyczaj dużych szczupaków szukam o wiele głębiej, poza nielicznymi właśnie wyjątkami, niekiedy warto poszukać ryb na bardzo płytkiej wodzie. Wracając do tematu, wg. mnie na pewno nie był to okoń ani szczupły z drapieżników. Oba gatunki nie murują do dna, owszem starają się zejść głębiej ale nie stają w miejscu, cały czas walczą. Jeśli był to jakiś drapieżnik to sandacz ale to musiałby być dość spory czy przypadkiem zawiesił się sum. Mógł to być leszcz, chodź wątpię, w tym roku widziałem hol leszcze na lekkim zestawie castingowym do 12g i plecionce 6lb, mimo to ryba cały czas starała się zejść głębiej i odjeżdżała, ale ani na moment nie murowała mimo że leszcz miał 75cm! A zestaw dość podobny gabarytowo. Z białorybu to jedynie karp ma na tyle siły, ewentualnie naprawdę spory lin. Jeszcze tak na koniec na pocieszenie kolegi, to nie pierwsza i ostania taka sytuacja nad wodą, którą się później rozpamiętuje. To są właśnie uroki wędkarstwa. W tym roku było już parę takich przegranych walk, jedna mnie szczególnie nurtuje, znajomy miał na bardzo mocnym sprzęcie sporego suma i cały czas przegrywał walkę z rybą, smoka nawet widzieliśmy dwa razy, mimo tego nie jesteśmy w stanie jej oszacować. W każdym bądź razie ryba robiła co chciała z niemałą łódką i trochę nas po jeziorku powoziła. I właśnie ten sum się tak zachowywał, że potrafił na jakąś chwilkę zamurować i kompletnie nie reagować na nic, po czym ruszał w którąś stronę z całym impetem.
  9. woytek

    Klusownik utronal...

    Pomijając ten przypadek jakby nie było przykry. Kłusownictwo to złodziejstwo, czasy się trochę zmieniły i każdy ma alternatywę żeby utrzymać rodzinę. Ale tak dla wielu jest po prostu wygodniej, łatwiej. Poza tym ciekawe ilu kłusuje żeby wykarmić rodzinę, a ile dla paru złotych na flaszkę, a ilu z pazerności... Podobnie jest z wędkarzami, którzy w większości ze zwykłej pazerności biorą co popadnie, nie przestrzegając wymiarów, limitów.
  10. woytek

    Staw Rzęsa

    Chodź nie znam tego zbiornika, to przeraża mnie moda na wpuszczanie sumów do małych w szczególności do małych zbiorników. Rozumiem, że jest to łatwo dostępna ryba, pewnie i nie droga, ale gdzie są ichtiolodzy z prawdziwego zdarzenia? Nie minęła moda na karpia w byle sadzawce, to już mamy kolejną sumy, zresztą PZW z boleniami też kombinowało...
  11. Ja się tak kolegi zapytam znalazłeś jakieś badania na ten temat? Czy może to własne doświadczenie? Nie czepiam się, tylko zaciekawiło mnie to. Owszem czytałem o badaniach właśnie dowodzących, że ryby mają słabo unerwione pyski itd. Zresztą na logikę, wiele drapieżników uwielbia żerować na okoniach, jazgarzach, a te ryby mają bardzo mocne i ostre płetwy, bardzo często zdążą postawić płetwę w momencie zagrożenie i poranią oprawcę, szczupaki czy sumy potrafią zaatakować ptaki czy małe ssaki, które bez walki też się nie podają i często ranią drapieżnika. Duża część ryb spokojnego żeru ma w swoim jadłospisie raki, małże które są twarde i ostre... Co do drugiej części wypowiedzi, to i owszem w Niemczech wg. regulaminu nie wolno wypuszczać złowionych ryb, ale raz że spora część tamtejszych wędkarzy wypuszcza i nie słyszałem żeby były za to kary, dwa że to jest raczej dość wiekowy zapis a nie ostatnio dodany i chyba intencje, tego zapisu były zupełnie inne, przynajmniej tak mi się wydaje. Poza tym mało kto wyjeżdża do Niemiec na ryby, bo jeśli ktoś się wybiera zagranicę na ryby to głównym kierunkiem jest Skandynawia i Wyspy. Właśnie może przez ten zapis Niemcy nie są takim eldoradem jak Irlandia, Norwegia czy Szwecja (chodź tu Polacy robią co mogą, żeby z roku na rok było gorzej w wielu wodach). W Irlandii większość stosuje No Kill i ryb jest tam masa, złowienie w Coribie parunastu szczupaków słusznych rozmiarów w ciągu paru godzin, nie jest niczym wyjątkowym, a metrówki są normą, tak ludzie szukają szczupaków 120+, to są dla nich słusznej wielkości ryby. Ale są tam kontrole, ludzie przestrzegają zasad, wypuszczają ryby a jedynie można zabrać jednego szczupaka do 50 cm.
  12. Nie zrozumiałes poprostu, to odpowiedz na argument o bezsensownym zarybianiu karpiem, i to co napisałem o zarybianiu czymś co sie odradza same, co jest w mniemaniu przeciwników takie "poprawne ekologicznie", jest dopiero wywalaniem naszych pieniędzy. Uważam że zarybianiem czymś co się nie odradza jest bardziej uzasadnione, i oczywiście czymś co jest pożądane przez wędkarzy. Rozwiń prosze, bo nie wiem czy się śmiać czy płakać. Ale racjonalna gospodarka nie polega na tym, że najważniejszy jest wędkarz bo Ty czy ja lubię łowić karpie, nie ważne że niszczą wręcz dewastują wody w których żyją, ale najważniejsze jest że część wędkarzy jest zadowolona. Dbać trzeba o rodzime gatunki ryb i nimi zarybiać. Jeśli do ciebie nie dociera argument, że karp przyspiesza "starzenie" się wody, że ma negatywny wpływ zwłaszcza na małe i płytkie zbiorniki, że karp nie wyciera się poza nielicznymi wyjątkami w PL, to tylko pokazuje jakim jesteś ignorantem i samolubem, najważniejsze żeby Tobie dogodzić a to że przyroda - nasze wody płacą za to wysoką cenę nie ma znaczenie... Warto by było zagłębić się w problem i poczytać o karpiu nie tylko nasze rodzime publikacje i badania, ale także zagraniczne, a nie używać argumentu bo ja lubię łowić karpie, reszta się nie liczy. Powiedz mi jeszcze jedno jak może być uzasadnione (racjonalnie) zarybianie wód gatunkami które się nie rozmnażają w naszych wodach? PZW zarybia karpiem nie dlatego, że jest to dobre dla naszych wód bo ich to kompletnie nie obchodzi, ale dlatego że jest tanio i łatwo dostępny, że wiele osób opłaca kartę tylko po to żeby łowić zarybieniowe karpie, bo jak wpuszczą to biorą jak głupie...
  13. Ale to są fakty o karpi, w tych 95% ta ryba niszczy zbiorniki i tylko w tych 5% karp powinien mieć ochronę. Poza tym jak widać po tym temacie i nad wodą, to spora część wędkarzy zdaje sobie sprawę z tego jaki negatywny wpływ ma karp na nasze wody i rodzime gatunki ryb. Kolejną sprawą jest, to że sporo mięsiarzy uwielbią tą rybę z zarybień, bo mają ułatwione zadanie w napychaniu zamrażarek. I na koniec jaki sens jest z ochrony ryb, które się nie wycierają, zamulają i przyspieszają proces starzenia się małych zbiorników, wypłycania itd..?
  14. Ostatnio trochę więcej ganiam za okoniami niż szczupakami, najgorzej nie jest, ale niestety 40+ nie udało się przekroczyć. Za to sporo pasiaków 30+ siada, dzisiaj paręnaście rybek w tym parę powyżej 30. Największy z dzisiaj 36. Ale szczupaczki też siadają na UL, wprawdzie małe +-60, ale zabawa z nimi na delikatnym sprzęcie wynagradza ich wielkość. Ale szczupłym nie odpuszczam, na dniach nadgonię. ps. sorry za fatalną jakość zdjęć, robione z telefony, zmarznięte palce plus ekran dotykowy to nienajlepsze połączenie.
  15. Niestety troszkę więcej warto wydać, ok. 250-300 zł i kupić EST 514 lub 516. Wiele osób poleca te ładowarki, sam taką kupiłem i jest bardzo zadowolony.
  16. @esox66 pływałem dzisiaj w tych dość trudnych warunkach (silny wiatr) od 16 do prawie 21, mierzyłem wprawdzie bez obciążenia i na koniec było 12,64 V.
  17. Ja mam Toyame tyle że 120 ale to raczej nie ma różnicy, używam ładowarki EST 516 i parę dni po ładowaniu mam 13,7V. Oczywiście wartość przy nieobciążonym aku. Dzisiaj jadę na rybki to sprawdzę jak wygląda sytuacja na obciążonym i to pod koniec pływania. Ale jak dobrze pamiętam to po paru h pływania (2-4) na obciążonym aku było coś pomiędzy 11,5-12 V.
  18. Miałem podobnie. Z tym że dużo nie pozmieniali, ale i tak się wściekłem i przedzwoniłem to grali głupa i od tego czasu nie korzystam z tego sklepu. Jest do duży sklep i widocznie za dobrze im się powodzi to robią co chcą.
  19. Idzie pomarzyć bo nadal większość jeździ po ryby a nie na ryby. Przy dzisiejszych technikach, sprzęcie ryby nie mają praktycznie szansy dorosnąć do dużych rozmiarów.
  20. Nigdy nie łowiłem pstrągów w krainie pstrąga i lipienia, jestem z nizin, i u mnie pstrągi łowi się w stawach, dwa razy zdażyło mi się widzieć pstrąga złowionego w Bugu, a jak wiecie taka rzeka jak Bug ma w lipcu 20 stopni, stawy nawet więcej, pstraga nie łowi się tylko i wyłącznie w górskich rzekach. Ale zmieniliście temat, czepiliście się pierdołu, a ja informowałem Was tylko że przeżywalność ryb wypuszczanych w ciepłe letnie dni do ciepłej i słabo natlenionej wody często i tak powoduje zejście" ryby- i to są fakty. Fakty to znaczy? Podaj jakieś konkrety. Sporo łowię na łowisku, na którym duża część wędkarzy jak nie większość to ludzie jeżdżący na ryby a nie po ryby, i po każdym weekendzie powinna być masa zdechłych ryb a tak nie jest, na dodatek jeziorko jest płytkie i dość szybko się nagrzewa, tydzień temu temperatura wody była bliska 26 stopni i jakoś wypuszczone ryby nie padały. W tamtym roku w lecie trafił się nam szczupły bez połowy płetwy ogonowej, został wypuszczony i późną jesienią trafił się znajomemu w bardzo dobrej kondycji dłuższy o 3-4 cm i o trochę cięższy. Jakoś nie trafia do mnie teoria, że ryby szczególnie w lecie nie mają szans na przeżycie po wypuszczeniu. Wyciągnięcie ryby, 3-4 zdjęcia i do wody. Niby stres związany z holem je wykańcza, dla mnie też to jakaś bzdura, co ryby nigdy nie mają w naturalnych warunkach "stresu"? Nigdy nic ich nie pogoniło, przecież zanim dana ryba dożyje odpowiedniego wieku jest cały czas narażona na atak drapieżników, całe jej życie to walka o przetrwanie. Nie trafiają do mnie te argumenty i tyle.
  21. Sam mam taki zestaw i bardzo polecam. Ja mam w planach jakąś łódkę z przyczepką sobie sprawić.
  22. Te 200 zł to dużo? To jest niecałe 17 zł miesięcznie. Równowartość paczki fajek i piwa, albo trzech litrów paliwa. Jakoś nie wierzę, że gdyby opłaty były mniejsze było by lepiej. Bo raz, że jeszcze mniej ryb by do wody trafiało w zarybieniach, a dwa że ci którzy nie płacą, i tak nie zapłacą dopóki tak niskie będą mandaty i tak mało kontroli.
  23. Nie wiem czy to zbieg okoliczności, czy ja mam jakieś dziwne teorie. Ale kiedy w latach 90 było na "moich" jeziorkach zatrzęsienie jazgarzy, uklei, kiełbi to było też sporo dużego okonia, sandacza i szczupaka o węgorzach nie wspominając. Dziś prawie nie ma tych rybek w tym jeziorach i strasznie ciężko też o spore rybki. Wiadomo duże znaczenie ma presja wędkarska i mięsiarstwo, nie wspominając o złych i za słabych zarybieniach. W każdym bądź razie jazgarz i ukleja to wg. mnie najlepsze żywce.
  24. woytek

    Szczupaki 2011

    Jeden z nielicznych wypadów na rybki w tym roku, bardziej miało być testowanie nowych zabawek niż łowienie. Zakończył a wręcz rozpoczął się wielką niespodzianką, taką mamuśką (95cm) z płytkiej ledwie metrowej wody: Uploaded with ImageShack.us Oczywiście rybka wróciła tam gdzie jej miejsce. Chodź z lekką kontuzją, spowodowaną badziewnym chwytakiem.
  25. To nie jest utopia, u nas się sprawdza, coraz więcej szczególnie młodych osób chce zmian i robi coś w tym kierunku. Paru nowych udało nam się "wkręcić", proporcje z roku na rok się znacząco zmieniają, kiedy dwa lata temu zaproponowałem na spotkaniu zmiany, mniejsze limity, większe wymiary oraz górny wymiar, to większość się to nie spodobało, nie zrażając się tym, zaczęliśmy szukać poparcia, szczególnie wśród młodych, w tym roku już udało się coś wprowadzić, w przyszłym powinniśmy wszystko co chcemy przepchać. A mięsiarzy z roku na rok coraz mniej na tej wodzie, bo i mamy wpływ na zarybienia, coraz mniej karpia do wody leci a coraz więcej drapieżnika. Owszem lepiej nie robić nic i tylko narzekać, wtedy się na pewno coś zmieni na lepsze. Co nie zmienia faktu, że coraz bardziej jesteśmy przekonani do stworzenia stowarzyszenia i od dzielenia się od PZW całkowicie. Ale nie jest też tak, że się nie da, bo jak widać się da.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.