Dzisiaj ostatni raz przed świętami wybrałem się z ojcem na moje ulubione jezioro. Początek pechowy - niezacięte branie, po paru kolejnych przemieszczeniach spad ładnej sztuki. Zmiana przynęty na mniejszą 3 calową gumę i za chwilę już coś uwiesza, krótki hol i w łódce ląduje niewielki szczupak ok 50 cm. W ciągu następnych 2 godz meldują się kolejne szczupaki w przedziale 45-65 cm. Brania ustają, więc znów zaczynam kobinować z przynetami, po jakimś czasie zakładam 5 calowy riper, ku mojemu zdziwieniu w pierwszym rzucie mam dalikatne branko, zacięcie, hol i moim oczom ukazuje się długo wczekiwany sandacz. Jestem berdzo szczęśliwy - mogę kończyć. Nie pamiętam, kiedy miałem tak udaną wyprawę, może jeszcze po świętach uda mi się wyskoczyć nad wodę na zakończenie sezonu.
Fotkę sandacza umieściłem w temacie sandacze 2015