boże woświn. to jezioro ma dla mnie magiczną moc! przede wszystkim dlatego że to właśnie tam byłem po raz pierwszy w życiu na rybach, było to latem 1986 roku,miałem 7 lat ojciec zabrał mnie do tuczy na osrodek,miejsca były pozajmowane więc poszliśmy na pierwszą wolną polanę po lewej stronie od garażu dla łódek tego najwyższego. ojciec złapał kilka garbusów i dwa wegorze a ja no własnie, ukleja 27cm na splawik ,biały robak! ojciec zzartował że to chyba rekord polski,mój niebieski pomalowany farbą olejną 3 częściowy bambus przyniósl mi szczęście razem z kolowrotkiem delfin,co to były za czasy ! jakiś miesiąc póżniej ojciec przy najwyzszym pomoście złapał na spławik troć jeziorową a ja pierwsze duze garbusy 30 cm! Nigdy tego nie zapomnę,woda tajemnicza i czysta,jezioro wielkie bo ponad 800 h chyba.jezdzilismy też na skarpe w poblizu wieży telewizyjnej,tam plocie z gruntu po 30 35 cm!Potem ojciec sam jezdzil pod lód,mnie mam nie chciała puścic,łapał ogromne ilosci sieji i sielawy....teraz tat starszy juz is sily nie i zapał tez,ja mieszkam w szczecinie on w nowogardzie...
piekne to czasy wiele bym dał żeby choć tydzień wrócich do tamtych lat.... wrócę tam w nowym roku oj tak razem z moim nauczycielem ojcem!!!
wszytkim wędkarzom życzę takich przeżyć i wspomnień