W sobotę byłem ustawić kilka os na Ślęzie. Zostało mi sporo czasu i w największą planetę zrobiłem kolejny obchód miejscówek. Klenie są i mają się dobrze;) Wiele emocji. Widok podnoszonego owada nosem, trącanego, pociąganego za nóżkę doprowadzał mnie do kołatania serducha. Ogólnie kilka kleników, kilkanaście nieudanych zbiórek. W powrotnej drodze, sprawdzałem tylko najciekawsze miejsca. W jednym z nich pokazała się wielka japa, która zaatakowała osę. Myślałem, że śnię. Nie wiem, jak takie wiadro mogło spudłować? Z trzęsącymi rękami podrzucam drugi raz osę. Płynie leniwie przy trawach. Potwór pojawia się ponownie. Widzę wszystko, wielki łeb i rozwarta paszcza wynurza się i zabiera osę. Tym razem nie było pudła i ja prawidłowo zareagowałem. Mało miejsca i walka była na pograniczu wytrzymałości żyłki. Podbierak kładę na zielsku i naciągam klenia monstrum na niego. W myślach się modlę, żeby wjechał za pierwszym razem. Już połowa była w siatce i nagle odbił się na ogonie, kotwica zaczepiła o siatkę i baj, baj mój rekordowy kleniu ze Ślęzy:)