Dzisiaj byłem tam gdzie wczoraj. Tylko dziurę wywierciłem ze 20 metrów dalej. Zanęta taka sama , wędeczki też. Zabawa była aż miło po 20 rybce straciłem rachubę i przestałem liczyć. Okazów nie było więc fotek nie strzelałem, ale trafiały się takie leszczyki pod wymiar, do tego kilkanaście płotek, nawet wymiarowe, wzdręgi, krąpiki i mały jazik na deser
Zrobiłem tez mały eksperyment, w zasięgu ręki druga dziura, bez nęcenia i postawiona mormyszka centymetr nad dnem z jedną sztuczną ochotką. Stacjonarnie bo nie ruszałem tym zestawem. Kilka rybek wyciągniętych dopiero jak wędka podskakiwała prawie po lodzie, nawet jak widziałem brania to nie ruszałem bo to służyło tylko obserwacji brań. Eksperyment skończył się sam ślicznie wyprostowało kiwok, złapałem za bałałajkę, zacięcie, poczułem solidne pociągnięcie, wyhamowałem , popuściłem, znowu pociągnął i luz , nie ma ryby. Okazało się że odwiązała się mormyszka. Ryba była większa a mormyszka to maleństwo wolframowe z haczykiem 20 więc nie będzie za bardzo przeszkadzało, coś jak kolczyk w języku skoro niektórzy ludzie noszą i nie przeszkadza to i ryba przywyknie a będzie miała szacun w stadzie za to