Po ostatnim grzybobraniu był niedosyt. Z tego powodu padła propozycja powtórzenia wyprawy do lasu. Skład bez zmian. Tym razem postanowiono zastosować "grzybową metodę", czyli w las ruszyła zwiększona ilość wiader i koszy;) Początek był obiecujący. Z upływem czasu doszliśmy do wniosku, że ciągle, ktoś był przed nami. Z nami jednak nie da się tak pogrywać. Leśny instynkt Marcina podparty satelitą przynosi efekty.
W tym miejscu podziwiamy kolejną gromadkę prawdziwków znalezioną przez Marcina.
Dawid nie ustępuje. To są dwa style. Jednego cechuje spokój i cierpliwość w przeszukiwaniu najbardziej skrytych grzybasów. Czyli mistrz wydłubywania ich, przy samej drodze:)
Drugi, to "wiatrak leśny";) Jest tu, za chwilę tam, a za moment dopada kolejne stadko prawdziwków. Nie ma szans, żeby coś przeoczył. Za nim nie ma po co iść:)))
Ja z Michałem musimy mieć oczy dookoła otwarte, aby to wszystko ogarnąć. Zresztą nie chciałbym mieć Michała za szefa. Nawet nie powiem, do której nam po lesie kazał chodzić:)))
Kolejne stadko prawdziwków.
Zbiór po trzech godzinach.
Jak zwykle przydrożne grzyby nie mają szans na przeoczenie u Dawida;)
Łatwo nie było. To wszystko fajnie wygląda na zdjęciach. Młodych grzybów brak. Te, co zbieraliśmy, to kilkudniowe i często mocno "nadwyrężone". Sporo zostało w lesie, a z tych, pewnie coś odpadnie po dokładnej obróbce w domach. Jednak warto taki wyjazd zorganizować i spędzić kilka godzin w lesie w takim towarzystwie. Bezcenne godziny.
Booseib, MARCIN82, boseib, jaceen.