Podszczypywanie, to już norma. I w związku z tym poeksperymentowałem sobie. Dzisiaj w pierwszej godzinie brały dobrze. Efekt skubania był też dość częsty. Postanowiłem się przełamać i opóźniać moment zacinania. Jeżeli w ogóle był potrzebny. Robiłem tak, że po puknięciu podnosiłem szczytówkę płynnie, ale bez szaleńczego tempa. Takie zdecydowane płynne kasowanie luzu linki. To wszystko dzieje się w ułamku sekundy, ale ten moment zdecydowanie daje więcej przyjemności w celebrowaniu momentu okoniowego brania. Gdy czułem delikatny opór lub dodatkowe szarpnięcie, to wtedy delikatnie docinałem. Wydaje się, że w niecałej sekundzie trudno wyodrębnić te elementy brania. Ja zacząłem je dostrzegać. Trochę nieudolnie jeszcze z tym sobie poczynam, ale nie było źle. Dzisiaj bardzo wyraźnie zaznaczyła się granica dobrych brań. Dobrze, że się nie spóźniłem;) Dwa otarły się o trzydziestkę.
Fido, to dla Ciebie, żebyś szybko wydobrzał:)