Rano szybko pozbierałem myśli i doszedłem do wniosku, że bredziłem. Jak to, mam odpuścić Ślęzę? Po co mi "kormorany"?;) Całe trzy kilometry rzeki będzie dla mnie. Samolub ze mnie;) Wybrałem tym razem porządniejszą drogę:)
Okazało się, że daleko nie zajdę i jednak trzeba przez szuwary cisnąć. Dzisiaj zaplanowałem mniej chodzenia i bardzo dokładnie obłowić konkretne miejsca.
W miejscu, gdzie straciłem okonia życiówkę łowię wymiarowego szczupaka. W sumie były dwa na brzegu.
Odzyskuję zerwaną gumkę, która wczoraj ugrzęzła podczas walki z okoniem. Gdybym wtedy miał wodery, to może udałoby się go wyciągnąć?
Obłowiłem sześć miejsc. Brań tyle samo, co poprzednio (siedem). Tylko jedna ryba spadła. Był to kleń trochę większy od tego, co na zdjęciu (37 cm).
Okoni było trzy. Największy 25 cm.
Żadna z ryb nie poprawi mi punktacji w tabeli. Musiałyby mieć przynajmniej centymetr więcej. Bardzo fajne dwa dni spędzone daleko od "Lidla";)