Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 25.11.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
Szybkie 1,5h po pracy owocuje kolejnym 80+ O sumie który zdemolował mi zestaw już nie będę pisał 🤬9 punktów
-
W piątek dostało mi się od @Booryssa że nic nie piszę ostatnio na forum, no to się poprawiam Dzisiaj nie miałem za dużo czasu na wędkowanie, szybkie dwie godzinki z rana, więc wyskoczyłem nad domową wodę Wasyla z nastawieniem na okonie. No i zgadnijcie kogo spotkałem...? @wasyl1968 oczywiście Złowiliśmy po kilka okonków, niestety gdy słońce mocniej się podniosło brania się skończyły. Szału nie było, może Wasyl po moim odejściu coś jeszcze wywalczył? Widać że szczupaki są aktywne - niektóre okonie miały świeże rany Żeby nie było całkowitej żenady po wpisie Budka (gratuluję!) jeszcze taki zbój sprzed tygodnia oczywiście zarybiamy9 punktów
-
6 punktów
-
6 punktów
-
6 punktów
-
A jeszcze skoczyłem na nocne sandacze przy domku 😎 grube 70cm Trzeba było zabrać tą kartę 🤣5 punktów
-
W Piątek piliśmy w sobotę chorowaliśmy niektórzy do dziś a reszta na ryby w niedzielę . Koniec Listopada dalej niż bliżej a pogoda jak we Wrześniu . Z Bacą I Odysem udało nam się dziś dobrać do nieco większych Lipieni . Sporo rybki w przedziale 25-36 cm to bardzo dobry wynik, potłuczone kolano i wszystkie ciuchy mokre ale było warto . Kilka foto5 punktów
-
5 punktów
-
2 punkty
-
Witam. Wspomniałem w poprzednim wpisie, że przy próbach łowienia sandaczy ustawiam się w miejscach, gdzie mogę liczyć na przyłów ładnych okoni. Tak było i ostatnim razem. Szczęście do mnie się uśmiechnęło i złowiłem dwa ładne okonie. Sandaczowych brań w tym dniu niestety nie miałem. Miejsce bardzo popularne i często odwiedzane przez innych wędkarzy. Nie jest łatwe. Nie chodzi o zaczepy, dostępność, czy inne trudności. Chodzi o ilość brań w stosunku do spędzonych godzin nad wodą. O sprzęcie nie będę się rozpisywał, ale wspomnę, na jakie przynęty zostały złowione. Mniejszy okoń (31 cm) został złowiony na kopyto 15g/11 cm. Większy (37 cm) złowiony na twistera 7g/9 cm. Na zdjęciu, dla porównania jest ripper 2". Najczęściej okonie łowię na silikonowe przynęty długości do 3". Nie dziwcie się, że wspominam o tym zdarzeniu. Dla mnie to nowość w okoniowych podchodach. Od dwóch sezonów poważniej się za nie wziąłem i pewne sytuacje wprawiają mnie w zadziwienie. Gdy skończy się sezon sandaczowy, nie wyobrażam sobie, abym np. w styczniu tłumaczył komuś, że z tak dużymi gumami ustawiam się na okonie. Wrócę do miniaturyzacji. Czy uda się jeszcze w takim stylu coś ciekawego dołowić do końca sezonu? Oby:) Okonie lecą do tabeli.2 punkty
-
2 punkty
-
Trzeba się przeprosić z plecakiem i zacząć chodzić z brzegu jak dawniej. Szkoda że taki mały dostęp do miejscówek ale cóż Wyszło mi stado takich 30-40 aż się kotłowało pod nogami. Uderzyć musiał najmniejszy. Siedzą w samych trzcinach, co by to było jakbym mógł tam podpłynąć... Ostatnie 2 miesiące na pzw, sklep przynęt na łodzi, technologie z nasa i dupa, same maluchy...2 punkty
-
Staram się zakończyć sezon jakimś fajnym sandaczem. Dzisiaj mogło być przyjemnie. Słyszałem przez kilkanaście sekund piękną melodię z hamulca:) Niestety nie było dzisiaj na tyle szczęścia, żeby wszystkie cztery brania zakończyły się sukcesem. O świcie ruszyły się bolenie. Dwa razy otarły się o Relaxa. Zmieniłem na cykadę. Po kilkunastu próbach łup! Przy nim hamulec nie jęknął. To wcześniejszy, być może sandacz musiał być spory, że go uruchomił. A boleń był ładnie zapięty i bez problemów dojechał do ręki. Zachciało się mu złota:) Trzecie i czwarte branie wykorzystane. Obie ryby na rippera udającego kiełbia na główce ok 5 g. Szczegóły dzisiejszego łowienia w tym wątku, bo ustawiam się na miejscu, gdzie podchodzą ładne okonie. Już trochę ich tam połowiłem przy okazji sandaczowych podchodów. Co ciekawe, gdy nastawiam się na okonie, to jakoś mi nie idzie. Gdy łowię mocniej, agresywniej, ciężej, to ze sporym prawdopodobieństwem trafi się właśnie niezły okoń. I dzisiaj również tak było. Okonia wpisuję do tabeli (31 cm). Kolejne dwa punkty do przodu:) Był jeszcze sandacz. Taki wymiarowy. Nic szczególnego, ale był tak naelektryzowany, że postanowiłem zrobić mu zdjęcie. Myślałem, że zaraz będzie strzelał z kolców, taki był napięty. Gdy dostał wody do pyska, to spokojnie i dostojnie odpłynął.2 punkty
-
Gdyby dzisiaj lepiej trafiały, to przynajmniej osiem boleni miałbym na brzegu. Dwa spadły podczas holu, trzy nie trafiły i guma prześliznęła się po grzbiecie. Pojechałem z nastawieniem łowienia okoni, a skończyło się na boleniach. Złowiłem szczupaka, kilka małych pasiaków i trzy bolenie. Wszystkie ryby na małe 2 i 3" rippery. Początek listopada u mnie zdecydowanie boleniowy. W środę dostałem również bolenia. Tamten złowiony na cykadę 6 g. Wszystkie ryby ze stojącej wody.1 punkt
-
Borys napiszę ? A co tu pisać frekwencja dopisała . W sumie nie policzyłem ile piwa i innych szlachetnych płynów wypiliśmy ale myślę że nie mało . Zakończyliśmy imprezę około 4 nad ranem więc też niezły wynik . Dobrze było wszystkich spotkać ostatnimi czasy zbiórki nad wodą nie dają takiej frekwencji ale jak 🍺 piwo serwują to wszyscy się schodzą . Tematów było wiele ale głównie jeden wiadomo jaki😎 Myślę że w styczniu to poprawimy. Będzie czas podsumować ligi, sezon . I pogadać o planach noworocznych . Możliwości się zwiększają będzie prawdopodobnie więcej porozumień więc jest co planować. Ps wyrobiłem się nieco wcześniej myślę sobie pójdę już żeby Wasyl sam nie siedział, jestem pół godziny przed czasem i co Wasyl już czeka . I że niby dopiero przyszedł 😎1 punkt
-
Po zawodach trzeba rozprostować plecionke, szybkie 2h po pracy. 5 brań 3 ryby, dwa sandacze jeden bez wymiaru i Bolek1 punkt
-
Zawody spinningowe o puchar jesieni Bajkał. Zacząłem okoniowo lecz przez 2h złowiłem tylko jednego 30cm, szybka zmiana planów lecę na Odrę szukać zimowisk białorybu, chwilę po tem doławiam okonia oraz bolenia myślę plan się sprawdza lecę dalej. Około 12 godziny znajduje dwóch kolegów na łodzi którzy orają środek Odry 🤔 hmmm coś tam musieli wypatrzeć na echo więc zajmuje miejsce na najbliższej główce i obławiam krąpikiem od oleix czuje że obijam się o białorym więc znalazłem swoje miejsce na ziemi 🤣 około 30 min łowienia i 5 sumów 😱 130cm rwie zestaw podczas podbierania 105cm ląduje na brzegu a reszta to kijanki pod wymiar. 3 ryby złowione z pod powierzchni reszta w toni. Kijek do 10 g i pletka 0,08 zestaw idealny na sumy 🤣🤭 Zawody kończę na 1 miejscu1 punkt
-
W końcu uzbierało się dzisiaj kilka sandaczowych "pstryków". Dokładnie sześć. Brania bardzo delikatne, jakby liść siadł na haku. Dwie rybki z tego pakietu brań dojechało do ręki. Gramatura 8/10g, twistery, rippery, bajery:) Ryby mi doniosły, że na zawodach spinningowych pewien gość nieźle połowił. Ciekawe o kim one, te niemowy, tak gadały?1 punkt
-
10 listopada. Nadchodzi zmierzch. Jest sens jechać na ryby? Dochodzą do mnie informacje o łowionych sandaczach, sumach i szczupakach. Na przekór wybieram się jednak na klenie. Na listopadowe nocne klenie w jednym z odrzańskich kanałów. Znam kilku wędkarzy, którzy na taką informację nie popatrzą na mnie jak na dziwaka, bo sami lubią jeszcze w listopadzie zapolować na nocnego klenia z powierzchni. Właśnie tak, z powierzchni. Do tego potrzebuję wyselekcjonować kilka woblerów, które będą pracowały pod samą powierzchnią, delikatnie marszcząc wodę. Do jesiennego łowienia takie woblery mają u mnie większe szanse, że po nie sięgnę. Typowe smużaki pracujące na powierzchni zostawiam na letnie miesiące. Firma nie ma większego znaczenia. Tu liczy się wyłącznie pożądana praca woblera. Być może są tacy, co łowili na jakiś konkretny model i po utracie, kupując kolejny, już nie mogą uzyskać zadowalających wyników. Być może na to ma wpływ wiele czynników, ale ja na jednym przykładzie przedstawię „mały” szczegół, który dla mnie i późniejszych efektów ma znaczenie. Dwa seryjne woblery, ten sam model, wielkość 33 mm. Spójrzcie na różnicę w umiejscowieniu oczka i steru. Przy małym woblerze przesunięcie o milimetr ma duże znaczenie. Wobler fluo bardziej wchodzi pod wodę i przy mocniejszym nurcie nie mogłem wypracować pożądanej pracy. Najprościej mówiąc, miałem słabsze wyniki. Poprawiłem sytuację, zmieniając kotwiczki na lżejsze i zdecydowanie mniej kręcę kołowrotkiem. Rzuty przynętą muszę wykonywać częściej powyżej swojego stanowiska, by droga przypowierzchniowej pracy była dłuższa. Gdy wobler spływa poniżej mnie, siła nurtu i czasami zbyt nerwowe, nawet niewielkie przyśpieszenie korbką wciąga woblera zbyt głęboko. Gdyby to były przynęty kilkunastocentymetrowe, to milimetrowa różnica byłaby niezauważalna. W przypadku małych woblerów 3 do 5 cm muszę sprawdzić dokładnie pracę każdego, nawet seryjnego. W nocy łowię intuicyjnie. Przy sprzyjających warunkach można zaobserwować tor przynęty. Panować nad jej spływem. Jednak często zdarza się, że na chwilę wzrok ucieknie w inną stronę i tracę kontakt. Dlatego wyboru dokonuję podczas dziennych wypraw. W nocy nie ma czasu na eksperymenty. Prawie nie ma;). Jeżeli ktoś nie próbował nocnego łowienia, to uspokajam, to nie jest tak, że nic nie widać. Byłbym jedną z pierwszych osób, która w takich warunkach by zrezygnowała. Przeważnie jest jakiś czynnik, który pomaga np., rozproszone światło miejskie, oświetlenie mostów lub Księżyc podczas pełni. W wielu przypadkach poruszam się bez dodatkowego oświetlenia. Lampkę używam podczas uwalniania ryb, wiązania linki. Kilka ostatnich nocnych podejść było ze słabymi efektami. Sobota okazała się łaskawsza. Wymarzone warunki. Prawie bezwietrznie. Poziom wody i uciąg taki jak lubię. Nad wodą pojawiam się o 17:00. Jest ciemno. Zakładam, że odwiedzę pięć miejsc, które dokładnie obłowię. Mniej chodzenia a więcej dokładnego czesania wody. Wiele zadowolenia daje taka sytuacja, gdy na pierwszym wytypowanym miejscu, w pierwszym rzucie następuje branie.To efekt wieloletniej praktyki i prowadzonego rozpoznania. Kleń około 35 cm skusił się na Instyncta 3. Miejscówka płytka. Maksymalnie 50 cm. Narobiliśmy trochę hałasu i kilka kolejnych rzutów nie daje efektów. Zmiana miejsca i kilkanaście minut łowienia przynosi znowu dwa brania. Drugim razem udaje się zapiąć mniejszego klenia. Jestem pobudzony. Czyżbym trafił wreszcie na dobry czas żerowania. Wiele się nie myliłem, bo w ciągu niespełna czterech godzin miałem osiem ryb na wędce. Pięć udało się wyholować do ręki. Kilka ryb wyszło do woblera, jednak atak nie nastąpił. W takim listopadowym łowieniu jest jedna sprawa, która może mocno zachwiać wiarę w sukces. Nie ma oznak życia. O tej porze rzadko zmarszczy się woda, coś zaoczkuje, pogoni za inną rybą. Taka sytuacja może wprowadzać zwątpienie. Jeszcze kilka zdań o sprzęcie, jakiego używam. Wędki przeważnie do lekkiego łowienia. W tym przypadku cw do 7 g. Przy małych woblerach kije o większym cw mogą być niewygodne. Nie załadują się pod przynętą, która waży maksymalnie 3 g i zbyt dużo wysiłku będziemy wkładać w rzutach. W dodatku świst powietrza przy tym wysiłku jest denerwujący w nocnych wyprawach. Jedyna „zaleta” takiego gwizdającego sprzętu to możliwość zlokalizowania wędkarza, by nie wejść mu w stanowisko. Od lat do takiego łowienia stosuję plecionkę 0,08 mm. Moc do 3 kg daje mi komfort holowania większych okazów, a zarazem linka jest na tyle cienka, że z małymi przynętami dobrze współgra. Gdyby komuś bardziej odpowiadała żyłka, to tylko kwestia własnych upodobań i przekonań. Ważne, żeby wędkarz sam się z tym dobrze czuł. By żaden element sprzętu nie przeszkadzał. W nocy to bardzo ważne. Ostatnio dowiązuję jako przypon żyłkę z fluorocarbonu (np., 0,30 mm). W takim celu, że fluorocarbon w stosunku do plecionki jest sztywny. W nocy plecionka potrafi zaplątać się o kotwiczki, że o rozplątaniu nie ma mowy. Może to rzadki przypadek, ale platanie zdarza się dość często. Fluorocarbon jest mniej podatny na plątanie. Gdy nawet tak się stanie, nie sprawia problemów w uwolnieniu kotwiczek . Tu nie chodzi mi o widoczność linki, tylko o sam fakt plątania. Jak jest szansa na łowienie woblerami z jedną kotwiczką, to też jestem skłonny sięgać po takie. Również sprawiają mniej problemów w nocnym wędkowaniu. Wracając do sobotniej wyprawy, to złowiłem pięć kleni. Kolejne trzy uwolniły się podczas holu. Największy gagatek miał około 45 cm. Jeden z utraconych mógł mieć więcej. Szarpnął kilka razy i udało się mu uwolnić. Mam jeszcze w pamięci poprzedni sezon, gdy na początku listopada brały bardzo ładnie jazie. Jeszcze siedziały w łowisku. Nie spłynęły na zimowiska. Miałem wtedy nadspodziewanie dużo brań. Byłem zdziwiony, że jazie dominowały. W poprzednim sezonie ryby były jakby większe:). Dla potwierdzenia, że warto czasami przełamywać stereotypy i szablonowość, przedstawiam kilka listopadowych zeszłorocznych okazów. Sposób łowienia ten sam. Dobór woblerów mógł się różnić. W tamtym przypadku do głosu dochodziły jeszcze Gloogi i Krakuski. Mocnego przygięcia! jaceen1 punkt
-
1 punkt