Zastanawiałem się, co jeszcze trzyma mnie nizinnego muszkarza przy sprzęcie muchowym. Spojrzałem na swoje skromne pudełka z muchami i wniosek był dość klarowny:)
Nad Odrą byłem około 22:00. Chciałem być chwilę przed zapowiadanymi opadami deszczu. Udało się krótko połowić na sucho. Po północy rozpadało się na dobre. Nie miałem komfortowej sytuacji. Pech chciał, że do tej chwili miałem fajne cztery brania i żadnego nie wykończyłem. Bez woderów a w krótkich kaloszach moje możliwości znacznie się skurczyły. Początkowo łowiłem na swoje kombinowane żółte streamery. Część z nich było z dodatkową główką z pianki, by poprawić pływalność, część bez tego dodatku.
Kolejne skubnięcia miałem już na podarowanego białego streamera od Jaroslva👍 Później psuję jeszcze piąte branie, by pod koniec wyprawy dopiąć swego. Żeby nie było różowo, to hol odbył się też z przygodami. Linka jakimś cudem wcisnęła się między szpulę a prowadnicę i to spowodowało krótkie komplikacje. Przy większej rybie mógłbym tego nie opanować. Sandacz złowiony około 2:10 w przerwie między kolejnymi falami deszczu.
👊👊👊