Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 08.11.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Gatunek ryby: szczupak - Długość w cm: 93 cm (długość do oceny, podaję ile było w rzeczywistości;) - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 03.11.2020 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): ok 21:12 - Łowisko: Odra - Przynęta: Ripper Savage Gear Cannibal 8cm"/7g - Opis połowu : Branie po pierwszym nie trafionym ataku w strefie kilku metrów od brzegu. Był aktywny od kilku dni. Nocne podejście skończyło się sukcesem i dało efektowną walkę. ______________________________________________________ Gatunek ryby: sandacz - Długość w cm: 96 cm - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 05.11.2020 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): ok 21:12 - Łowisko: Odra - Przynęta: Kopyto Relax 2,5"/7g - Opis połowu : Branie z podbicia na dalekim wysięgu. Było jak w wielu wędkarskich opowieściach, czyli tępe branie w opadzie, chwila zwątpienia i naciągania się z zaczepem. Po chwili zaczep ożywa i zaczyna się kilkuminutowe oddawanie i odzyskiwanie plecionki.2 punkty
-
2020-11-03 Odra Przez kilka dni otrzymywałem wiadomości o fajnych połowach. U mnie niestety nie było różowo. Coś się działo, ale gdy siadło na kiju to małe, albo szybko spadło. Mimo że pogoda dla mnie bardzo łaskawa, to nie spodziewałem się rewelacji ze strony ryb. Zaglądając na meteogramy pogodowe tak właśnie pomyślałem. Z drugiej strony, gdzieś w głowie kołatała myśl, że nie raz wszystko przemawiało przeciw sukcesom. Jednak upór i konsekwencja potrafią wynagrodzić trud. Wybrałem się z myślą złowienia sandacza. Za dnia łowiłem na wszelkie silikonowe przynęty. Gramaturę jigów dobierałem najmniejszą, z jaką mogłem poprawnie kontrolować zestaw. Zaczynałem od 20 g i schodziłem po drodze na 17, 12, 10 i najmniej, jak się dało, to 7 g. Bezwietrzny dzień dawał szansę przy najmniejszej gramaturze zaobserwowanie opadu. Najdłużej łowiłem na "Kopyto" Relaxa. Mam duże zaufanie do tych gum. Mimo oferty wspaniałych silikonowych przynęt nie wyobrażam sobie nie zabrać ze sobą "Kopyt", gdy nastawiam się na sandacze. Żeby nie być uzależnionym od wąskiej grupy wabików, sięgam czasami do czegoś innego, czego jeszcze nie próbowałem. Starałem się wykonywać rzuty w miarę blisko, by mieć pełną kontrolę nad zestawem. Przy takich rzutach wyczułem kilka drobnych pstryknięć. Niestety nie dało się tego zamienić na rybę. Im dalej rzucałem, to opad się wydłużał, a zmiana na cięższe główki kończyła się zanikaniem tych delikatnych sygnałów. Wreszcie jest ryba. Skromnie ponad wymiar, ale bodziec w tym momencie był potrzebny. Do zmroku postanowiłem łowić na gumy a wieczorem woblerem. Liczyłem, że o zmierzchu drapieżniki podejdą za białorybem pod powierzchnię. Niestety było słabo. Czasami było tak, że nie wiadomo było, w które miejsce podrzucić, tak atakowały drapieżniki. Tym razem było prawie bez tych oznak. Kilka razy coś się zakręciło, jednak nie napawało to optymizmem. Brak optymizmu spowodował, że branie było mocnym zaskoczeniem. Humor bardzo się poprawił i na jakiś czas ból kręgosłupa poszedł w zapomnienie. Wobler Jaxona nie zawiódł. Kolejny raz potwierdził swoją łowność. Sporo czasu jeszcze do powrotu, to myślami powędrowałem, wręcz poszybowałem, ile to jeszcze się będzie działo. No tak, minęła godzina, minęła druga i nic. Zrezygnowałem z woblerów i wróciłem do silikonów. Główka 7 g i "Kopyto" miało zmienić, coś poradzić i przynieść wyniki. Wróciły delikatne trącenia. Zmieniałem miejsca o kilka metrów i kąt podawania gum. W dalszym ciągu starałem się oddawać krótkie rzuty. Lepsza kontrola i nadzieja na ryby penetrujące przybrzeżne tereny to była moja strategia na kończący się czas. Miałem jedno silniejsze łupnięcie i po kilkunastu minutach zmieniłem na gumę Savage Gear Pink. Ponownie podrzucam w miejsca pod różnym kątem i na tle rozświetlonych chmur obserwuję szczytówkę. Dostaję w końcu mocne uderzenie i szczęśliwie zacinam. Od samego początku wiem, że będzie niezła walka. Gdy zobaczyłem przewalające się cielsko ryby, pomyślałem, że mogę się spodziewać swojego rekordowego sandacza. Po chwili wiem, z czym mam do czynienia. Drugi odjazd, trzeci odjazd i znowu pod nogami. Tak było kilka razy. Jazda na ogonie też była. Szczupak pokazywał cały arsenał swoich sztuczek. Nawet przy brzegu układał się tak, by było jeszcze trudniej go podebrać. Jak by to powiedział w takiej sytuacji Brunner ze "Stawki większej niż życie"? Mam nadzieję, że kolejny łowca tego szczupaka, będzie się cieszył ze złowienia metrowego okazu. Tego życzę, bo niewiele brakuje, by ten wymiar osiągnął. 👊1 punkt