Dziś ewidentnie mi nie szło. Podejrzewam, że mocno ograniczony czas kazał się spieszyć, a przy marudnych okoniach pośpiech nie jest wskazany. Dodatkowo świeżo poznany kolega wędkował w zasięgu wzroku, lądując co chwilę kolejną sztukę. Momentami miałem wrażenie, że robi to wręcz ostentacyjnie 😁. Niby nowy kolega, a już taki dobry. Dbał o to by nic mnie nie ominęło. A gdy usłyszał, że mi nie idzie głośno mnie jeszcze dopingował. Powiedzmy, że zdopingowany na wszystkie sposoby oddaliłem się nieco i doczekałem się rybki. Potem drugiej, a na koniec zaliczyłem dwie obcinki i niestety pora było się zwijać, by zdążyć odebrać syna z treningu.
Mój problem polegał po prostu na upartym czesaniu takich samych miejsc jak wczoraj, takimi przynętami, jak wczoraj, czyli kajtkami. Dziś woda otworzyła się dalej od brzegu niż wczoraj, a odczarowała ją guma, która udawała kajtka, ale nim nie była. Nie pamiętam jak się nazywała, ale kupiłem ich kilka parę lat temu i do tej pory służyły do rwania w nieznanych miejscach. Dziś kolejny raz dałem jej szansę i ją wykorzystała. Kupione w znanej sieciówce wędkarskiej (żeby nie robić reklamy). Charakterystyczne było to, że gumy są/były sztywniejsze od kajtków i miały doklejone oczka - na pewno znacie. Dziś sprawdzała się wersja fioletowa z brokatem. Jeśli ktoś zna nazwę tego wynalazku to proszę o oświecenie - muszę zamówić 😉
No i zgłaszam te dwie rybki - kolejne podnoszenie tegorocznego PB, oby tak dalej.