Dziś trzy godzinki na jednym z kanałów, woda płytka i krystalicznie czysta. Pół godziny szukania, kombinowania i po dopasowaniu gumki i obciążenia okazało się, że okonie sa wszędzie, po prostu wszędzie...
Jeden ładny grubasek, reszta średniaki, drobny bardzo rzadko.
Sukcesem też okazał się być kij, zbudowałem samodzielnie wklejkę, na bazie kija Trout Area, która rzucała i pokazywała branie 1g z odległości 20+ metrów. A dlaczego piszę w czasie przeszłym, ano dlatego że złamałem czubek....
Trzeba będzie coś znów wymyślić, brania było bardziej widać niż czuć, potrzebowały tej odrobiny luzu aby ładnie zagryźć. Po złamaniu szczytówki skuteczność spadła dramatycznie czyli jednak kijek łowił