Czas podsumować wakacyjny wyjazd. Krótki epizod z łowieniem w lagunie weneckiej bez efektu.
Miałem nadzieję na lepsze efekty w Chorwacji, ale też nie było szału. Ze względu na nieznośne upały łowiłem tylko w nocy. Zaczęło od dorady w pierwszy dzień.
Potem tylko drobnica. W jeden z dni wynajmujemy mocną łódkę i robimy prawie 80 km przepięknej trasy wokół wyspy Krk (uwaga- w Chorwacji niezbędny jest patent motorowodny na każdą łódź z silnikiem).
Widoki zapierają dech. W zatoce Mala Luka przepiękna turkusowa woda.
Kąpiel na 40 metrach tuż u zbocza góry? Nie ma problemu.
W kilku miejscach zarzucam kije i troluję, ale efektem jest tylko jeden ostrosz drakon (chor. pauk), czyli jedna z najniebezpieczniejszych ryb. Jej jad w płetwie grzbietowej powoduje ogromny ból i opuchliznę utrzymująca się nawet kilka miesięcy. Pomaga tylko moczenie w gorącej wodzie. Uważajcie na tego gagatka łowiąc w Chorwacji. Najlepiej nie dotykać.
Dalsze łowy z brzegu to drobnica, w tym jeden niewielki węgorz, dlatego postanawiam wybrać się na wyprawę z przewodnikiem. Dzięki temu, że u tego samego gościa wynajmowaliśmy wcześniej łódź, dostajemy okazyjną cenę 280 euro za 3 godziny (normalnie 400 euro na 4 godziny😳). No cóż nauka kosztuje…
Założenia- łowimy szybko kilka makreli i trolujemy nimi za drapieżnikami. Niestety upał i silny wiatr utrudniają robotę. Przewodnik nie ma pomysłu na te warunki. Ku mojemu zaskoczeniu łowimy blisko portu i plaż. Po dwóch godzinach łowienia mamy trzy patelniowe ryby usata i zero makreli. Wreszcie po złowieniu kolejnej usatej, przewodnik mówi- nie ma wyjścia dawaj ją na zestaw, choć słabo się nadaje.
Zaczynamy trollować blisko portu robiąc nawroty w samym porcie. Wreszcie przewodnik mówi był atak! Patrzę na wodę i faktycznie drapieżnik próbuje chwycić przynętę. Wreszcie trafia i zaczyna się hol walecznego blue fish.
Wyjmuję rybę a skipper pyta- mamy jeszcze 25 minut, próbujemy jeszcze? Głupie pytanie- jasne, że tak. O dziwo w ciągu paru minut udaje się złowić makrelę pod 30 cm, która wędruje na zestaw i zaczynamy trollować. Minuty mijają nieubłaganie, ale nagle na kiju czuję branie! To drugi blue fish. Holuję skaczącą rybę i zaraz potem spływamy.
Podsumowując, łowienie z brzegu było rozczarowujące, chyba głównie ze względu na upał. Sytuację uratowało łowienie z przewodnikiem. Za słoną cenę, ale sporo się nauczyłem. Niby sposób łowienia jest bardzo prosty, ale to wrażenie jest jak już to wszystko wiesz.😉
Po tym doświadczeniu wiem, że prawdziwe lowienie w Chorwacji jest z łodzi, choćby najmniejszej i blisko brzegu, ale to dopiero otwiera możliwości. Dlatego w przypadku kolejnego wyjazdu do Chorwacji wynajmę niewielką łódkę na tydzień lub zabiorę ponton.