Miał być spinning, ale rzeką płynęło tyle rzęsy i innej roślinności (jakby zrobiono zrzut z jakiegoś zbiornika), że nie dało się spinningować. Na szczęście nie wyrzuciłem z auta grunciarskich klamotów, więc uznałem, że spróbuję połowić tak, skoro już przyjechałem. Było warto
Złowiłem krąpia, dwa leszczyki i fajną brzanę. Skończyłem przed czasem. W pewnym momencie ilość ziela płynąca rzeką stała się tak wielka, że i feederem nie sposób było łowić. Swoją drogą ciekawe skąd to wszystko spływa, bo i woda zrobiła się dziwnie spieniona. Oby to nie był żaden z tematów, o których ostatnio głośno.