Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.08.2025 w Odpowiedzi

  1. Ja w lipcu trochę odstawiłem spinning (nie to że całkiem), i postanowiłem sprawdzić się w wędkarstwie gruntowym na Odrze. Cel -> Karp Nie łowię tych ryb wcale i zupełnie nie rozumiem łowienia w sadzawce/łowisku komercyjnym czy jak to tam zwią. Inspiracja: Kilka lat temu spotkałem człowieka ponad 90 lat, który właśnie łowił w Odrze karpie i było to jego zajawką (o dziwo nie w celach konsumpcyjnych). Zresztą były to ryby 15kg+ a nierzadko 20kg+ (jego największe 24 i 27kg, fotki miał na takim telefonie z guziczkami ). Pamiętam tą rozmowę bo gość mówił o tym z pasją. A widząc sprzęt i metodę nigdy bym nie pomyślał, że takie sukcesy są w jego zasięgu - tym bardziej, że dziś "karpiowanie" to istne szaleństwo jeśli chodzi o sprzęt, sygnalizację, pomieszkiwanie nad wodą, ilości i cenie towaru jaki ludzie wrzucają do wody. Myślę, że Panu nie wystarczyłoby emerytury na taką jedną zasiadkę. A jednak dawał radę Miejsce "zwyczajne" i obecnie jest zupełnie spalone przez Beach Bar we Wrocławiu... Za mną kilka typowań miejsc, niestety też błędnych, obserwacji wody, kilka prób i przez prawie dwa tygodnie polowania w lipcu wyszła mi taka statystyka: złowiłem w sumie 9 karpi: 63, 74, 74, 83, 84, 85, 88, 90cm i największy 92cm. I nie to, że siedziałem przez dwa tygodnie na rybach wyjścia normalnie z feederem na max 3h ale w "odpowiedniej porze" dokłanie 8x na rybach, ale nad wodą więcej razy tylko, że bez wędki za to z oczami i uszami Tak sobie myślę, że od czasu do czasu będę próbował w ramach odreagowania od zerowań spinningowych, które na Wrocławskiej Odrze trafiają się coraz częściej. Choć jak to napisałem to przyszło mi do głowy, że zerowania z feederem to też codzienność chyba... no chyba, że policzyć krąpika
    5 punktów
  2. Do Wrocławia nadeszła fala powodziowa. Nie była ona groźna dla miasta, ale w końcu przyniosła dawno nie widziane stany wodowskazów. Przedwczoraj mieliśmy szybki przybór i szczyt fali, co wyraźnie ożywiło duże ryby. Z relacji kolegów słyszałem, że na wodzie "dzieje się". Na taką chwilę od dawna czekałem. Czułem, że to będzie to, że wysoka szybka woda ściągnie wszystkie sumy z miasta do kanału, na wyżerkę w zalanych trawach. Uznałem, że trzeba to wykorzystać i wczoraj wieczorem, przed 22:00, wybrałem się na kanał. Zastałem wodę, która już sporo opadła, pozostawiając szlam i błoto na brzegach, ale nadal była wysoka i bardzo szybka. Słychać było, że w wodzie trwa walka o przetrwanie. Drobnica nerwowo szukała schronienia w trawach, a co jakiś czas, przy brzegu, słychać było mocne chlupoty. Szedłem na upatrzony wcześniej odcinek, co jakiś czas oddając kontrolne rzuty woblerem pływającym. Mocno pracował w nurcie, który szybko spychał go do brzegu, ale właśnie na to liczyłem, czując że wzdłuż brzegu kręcą się sumy. W końcu o 22:30 dotarłem do odcinka, który chciałem obłowić dokładnie. Woda wyglądała na wystarczająco głęboką, aby spróbować woblera głębiej schodzącego. Zapaliłem sobie czołówkę, wybrałem woblera Dorado Invadera, założyłem na agrafkę i w świetle latarki chciałem zobaczyć, jak pracuje w tym bardzo szybkim nurcie. Pierwsze przeciągnięcie pod nogami - widzę, że dobrze wygryza się w nurt i się go trzyma. Jeszcze drugie przeciągnięcie pod nogami, mocniejsze, aby sprawdzić czy szybko schodzi w dół, patrzę jak znika szybko kolebiąc się na boki i nagle mam strzał spod szczytówki! Ryba od razu robi zwrot i z wizgiem hamulca jedzie z nurtem. Po pierwszym zaskoczeniu szybko się zebrałem i spróbowałem zatrzymać suma. Udało się to na chwilę zrobić, więc sprawdziłem czas i poprawiłem chwyt wędki. O sprzęt się nie bałem, Wędka Black Cat Black Passion do 200 gram oraz linka i osprzęt złożony na 40 kg wytrzymałości, wydawał mi się nieraz zbyt mocny, ale składałem go z myślą o właśnie takich, trudniejszych warunkach. Po chwili sum ruszył ponownie z nurtem, a ja jedynie co mogłem zrobić, to trzymałem najmocniej jak się dało wygiętą w pałąk wędkę i stopniowo dokręcałem hamulec. Sum robiąc sobie co jakiś czas przerwy, zjeżdżał konsekwentnie w dół. Mimo dokręconego prawie do oporu hamulca została mi już tylko połowa plecionki na szpuli. W końcu jakoś go zatrzymałem, ale przypominało to trzymanie twardego zaczepu. Postanowiłem wyjść w górę wału i pójść w jego kierunku odzyskując plecionkę. I tak sobie dreptałem, zapierając się przy każdym kroku, odzyskując po parę, paręnaście metrów i co jakiś czas, przy kolejnych zrywach, które były już jednak coraz krótsze, tracąc po kilka metrów. Zrobiłem w ten sposób co najmniej 70 metrów drogi, może więcej. W końcu gdy zobaczyłem że plecionka schodzi do wody już zdecydowanie bardziej prostopadle, i dotarłem w miejsce, które wyglądało w świetle latarki na dogodne do podjęcia próby zakończenia holu i wyjęcia suma z wody, zszedłem w dół i pompując, po trochu podciągnąłem go do siebie. Dopiero teraz go zobaczyłem. Tylny hak woblera był wbity w jego dolną szczękę, ale wyglądało, że siedzi mocno, mimo że prawie na samym brzegu paszczy. Miejscówka, mimo że śliska i ubłocona, dała możliwość zbliżenia się i uchwycenia ryby za paszczę. Mam na taką okazję przygotowaną gumowaną rękawicę na klipsie. Na szczęście sum już sobie odpuścił harce i mimo, że był bardzo gruby i ciężki, to jakoś go wywlokłem na brzeg. UFF. Ręka bolała od stałego napięcia. Spojrzałem na zegarek. Minęło trochę ponad 15 minut. Miarka pokazała 155 cm. Walka nie była może trudna technicznie, ale masa suma i bardzo szybki nurt na tym odcinku sprawiły, że dał mi popalić. Nie spodziewałem się, że hol może to być aż tak trudny przy tym nurcie. Gdybym nie miał możliwości za nim pójść, to zapewne straciłbym suma i całą plecionkę, która była zbyt mocna, żeby pod nim pęknąć. Wobler ucierpiał. Przedni hak znikł. Zapewne nie wytrzymało kółko łącznikowe, natomiast tylne oczko wyłamało się i wygięło. Hak za to spisał się doskonale. Morski Savage Gear, dodam, że z przygiętym zadziorem, bo tak zawsze łowię. Trochę się rozpisałem, ale to była mocna przygoda, mój nowy PB w sumie i w ogóle największa ryba, jaką kiedykolwiek złowiłem 😁 P.S. Pozdrowienia dla kolegi @MARCIN82, z którym ostatnio korespondowałem w sprawie łowienia sumów, i który życzył mi powodzenia i super wyników. Przydało się 👍
    5 punktów
  3. U mnie znowu woda na rzece podeszczowa, jak kawa z mlekiem. Cały lipiec zmarnowany, ani razu nie udało się połowić. Nie pamiętam takiego roku niesprzyjającego . Wczoraj wyskoczyłem na takie leśne stawki i bagienka, miało być łowienie do wieczora, ale kolega zadzwonił że ma wolne i idziemy na mecze w miasto Może ze 2 godziny udało się porzucać, ultralajt i tylko malutkie silikonki. Kilkanaście rybek w ręce, wzdręgi takie na granicy wymiaru, mały okoń i całkiem fajne karasie.
    4 punkty
  4. Wczorajszy wieczorny wypad 20:30-23:00. Woda żyła. Niezliczone ataki boleni. Mnóstwo drobnicy przy wierzchu i mega upierdliwe bobry - jakby się tej nocy zmówiły. Myślałem, że będzie eldorado. Trochę brań miałem. Jednak na brzegu zameldował się jedynie jeden kleń i ładny krąp. Przy jednym z rzutów oplątał mi się w żyłce nietoperz. Wiele razy nietoperze trącają żyłkę ale lecą dalej, nic się nie dzieje. Tym razem ów gacek się oplątał, więc ściągnąłem go młynkiem na brzeg. Na szczęście nic mu nie było. Parę minut odpoczywał przy mojej nodze. Kiedy wziąłem go na patyk, żeby odstawić go na drzewo odleciał w siną dal ;-).
    1 punkt
  5. Bo łatwo już było:))) Ostatnio tylko za okoniami chodziłem. Po wrocławskich bulwarach. Efekt? Na trzy/cztery godziny trafiałem do dziesięciu okonków. Ale wreszcie sięgnąłem po obiecywane sobie wirujące ogonki i cykadki. Rok po roku te obiecywanki jakoś nie realizowałem. I powiem, że to mógł być błąd. Miałem kilka fajnych akcji i potwierdza się fakt, że nimi można zdecydowanie szybciej obławiać potencjalne miejscówki. Jak to mówią, że małą rybkę wszystko zeżre. Zakładałem najmniejsze wersje w.ogonków 4 g i cykadki (Ćma i Uklejka 2,5 g) od firmy Spinmad. Mam jeszcze przynęty innych firm, ale o tej gramaturze ciężko coś dostać, no i ich praca jest nie do podrobienia. Gdy sięgam po te małe agresywnie pracujące blaszki, nie wiem, co za chwilę może się wydarzyć. Ostatnio w Ćmę SPM coś mi "strzeliło" i przez kilka minut było przeciąganie. Nie wiem, co to było. Odgiął się grot. Innym razem w.ogonek chciał zjeść metrowy szczupak. Byłem z mocniejszą okoniówką. Mam branie i po chwili z wody wyskakuje piękny szczupak. Gdy się uspokoił, zacząłem go holować pod wygodne stanowisko do podebrania. Podbierak okoniowy nie nadawał się do tego. W ostatniej fazie przynęta wystrzeliła. Przynajmniej tym razem widziałem, co miałem. Cykadka "Uklejka" od niedawna jest u mnie i powiem, że jest w niej moc. Okonki nawet w opadzie potrafią ją zaatakować. Jeżeli cwane klenie się nią interesują, to znak, że mogą nie jedną rybkę oszukać. I kolejny dowód, że cykadki mogą wnieść coś nowego w podejściu do okoniowego spinningu, to na te małe "Ćmy" brały nawet krąpie. Może żółty kolor im odpowiada? Kolejne wypady na okonie będą, gdy Odra wróci znowu do swojego beznadziejnego stanu, czyli ledwo snującej się rzeki. Po obfitych opadach nurt znacznie przyśpieszył i konkretne drapieżniki dają o sobie znać. Że wczoraj nic nie wyhaczyłem, to trudno z tym się pogodzić. A było grubo. 👊
    1 punkt
  6. Wczoraj pojechałem z psem na spacero-wyprawę nad Oławę. Znaleźliśmy fajną miejscówkę i zanim pies wszystko wypłoszył, zdążyłem złowić trzy okonie. Muszę tam jeszcze wrócić, ale sam 😉
    1 punkt
  7. Dzisiaj, dla odmiany (odmiany od szwendania się po krzaczorach), pojechałem na bulwary politechniki, na trochę street fishingu. Wiało nieprzyjemnie i ryba wydawała się zupełnie nieaktywna, ale na koniec udało się dwa okonki wydłubać.
    1 punkt
  8. Nie ma drugiej rzeki która ciągnęła by mnie do siebie tak jak rzeka Wieprz. Piękna, dzika i niebezpieczna. Dzisiaj po godzinie łowienia i przerzucania kiełbi i małych leszczy w końcu mam grubą rybę. Po zacięciu ryba odjeżdża i próbuje wjechać brzeg a pozniej jedzie na środek rzeki i spinka...
    1 punkt
  9. No i wybrałem się nad ślumpę dziś, w ramach wyprawy z psem. Czasem jedziemy gdzieś nad którąś rzeczkę lub nad Odrę. Biorę wtedy wędkę, chociaż bardziej dla formalności, bo pies zwykle jest w wodzie pierwszy przed przynętą. Woda już całkowicie opadła po nagłym przyborze, ale nadal jest mętna, a brzegi błotniste. Pojechałem w okolice gdzie nad brzegiem jest trochę drzew, bo liczyłem, że znajdę tam trochę otwartej i nie zarośniętej wody. I rzeczywiście było tam parę takich miejsc. W jednym z nich zdążyłem nawet zarzucić przed psem 😁
    1 punkt
  10. Dziś trochę czasu nad wodą i kilka karasi wpadło. Karaś złoty 31 cm , srebrny 39 cmm i osiem szt. srebrnych do 20tu cm
    1 punkt
  11. Oglądając ostatnie dwa odcinki Perch Pro, jak i poprzednie edycje, dochodzę do wniosku, że o duże okonie z powierzchni jest trudniej. Nie bez powodu jest walka choćby o jednego wymiarowego. Kilka lat temu zachęcony dobrymi wynikami uparcie próbuję. I gdyby sytuacji nie ratowały bolenie i klenie, to dawno bym zaprzestał tego łowienia. Powoli wracają siły. Na sumy jeszcze się nie odważę, ale okoniom nie odmówię. Jeden z ciekawszych okoniowych wypadów w tym sezonie. Wpadło kilka garbusków na gumkę Westina 2"/2,5 g i w bonusie dwa fajne klenie (40 i 46), oraz pod wymiar sandacz. Dwa okonie po 25,5 lecą do tabeli ligi. z brzegu nie jest łatwo;)
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.